Amerykański dziennik „The New York Times” informuje, że Rosjanie rozpoczęli wycofywanie swego personelu dyplomatycznego z Ukrainy.
Chodzi głównie o żony i dzieci pracowników ambasady w Kijowie, ale również konsulatu we Lwowie, którzy pod koniec ubiegłego tygodnia wyjechali busami do Rosji. Zdaniem dziennikarzy możemy mieć do czynienia zarówno z kolejną fazą przygotowań do ataku, jak i z formą presji dyplomatycznej na kolektywny Zachód. W ten sposób Moskwa miałaby pokazywać, że „nie żartuje”, a sprawy zmierzają w stronę wojny i w związku z tym lepiej aby potraktować rosyjskie propozycje w kwestii bezpieczeństwa poważnie.
Szef CIA na Ukrainie
Z kolei CNN relacjonując wizytę grupy kongresmanów, z obydwu partii, w stolicy Ukrainy, którzy przyjechali tam w poniedziałek aby zamanifestować poparcie, ujawnił, że w Kijowie przebywał też niedawno szef CIA William Burns. Jak napisano agencja ta „tradycyjnie nie komentuje” podróży swego szefa, ale zarówno fakt przyjazdu, jak i moment tej wizyty są aż nadto wymowne. To z wizytą Burnsa, najprawdopodobniej mają związek rewelacje, które pojawiły się pod koniec ubiegłego tygodnia, iż Rosja przerzuciła na Ukrainę albo w rejon Doniecka grupę swoich dywersantów – komandosów, którzy mają zorganizować prowokację dającą pretekst do rozpoczęcia uderzenia. Zapewne też nieprzypadkowo w ukraińskiej prasie pojawiły się informacje, których źródłem jest tamtejsza Służba Bezpieczeństwa o wycieku amoniaku, trującej i niezwykle agresywnej substancji w fabryce chemicznej znajdującej się w Gorłowce, na terenach okupowanych przez separatystów i Rosjan. Zakład ten przez długie lata nie pracował, ale ostatnio wznowił działalność, dziwnym trafem dostarczono też do fabryki trujące substancje, które uwolnione przemieszczać się mogą w postaci trującej chmury. Przy okazji warto jeszcze podzielić się kolejną informacją, a mianowicie tą, że ukraińskie siły obrony terytorialnej otrzymają broń, w pierwszej kolejności te które znajdują się w rejonach nadgranicznych, do końca lutego w całym kraju. Microsoft Threat Inteligence Center (MSTIT), specjalistyczna komórka tego softwarowego giganta zajmująca się bezpieczeństwem w sieci poinformowała o wykryciu w „bardzo dużej liczbie” ukraińskich serwerów, zarówno instytucji publicznych jak i firm prywatnych wyjątkowo złośliwego oprogramowania, które jeszcze nie zostało aktywowane. Niewykluczone zatem, że piątkowy atak hackerski na strony ukraińskich instytucji, w tym MSZ-u, to dopiero zapowiedź tego, co może się dziać. Nie można wykluczyć, że atak Putina będzie na tym właśnie polegał. Unieruchomienie całego kraju, w tym infrastruktury krytycznej, także systemów przesyłowych może generować chaos i pokazać Zachodowi, że Ukraina to „państwo z dykty”. Może też dlatego, Gazprom, o czym wczoraj poinformowano, kolejny raz nie zarezerwował zdolności przesyłowych w gazociągu Jamał – Europa Zachodnia, który od połowy grudnia nie tłoczy gazu z Rosji, jeśli zaś idzie o ukraiński system gazociągów, to Rosjanie wykorzystują go na poziomie absolutnego minimum, w takim stopniu w jakim zobowiązani są podpisanymi wcześniej kontraktami. Ewentualne zablokowanie ukraińskich systemów przesyłowych postawi Europę Zachodnią, zwłaszcza w obecnej sytuacji, pod ścianą i może prowadzić do wywarcia presji, szczególnie przez Berlin na Kijów.
Ten katalog informacji o zaostrzającej się sytuacji należy uzupełnić o wystąpienie Bena Wallase’a poświęcone sytuacji na granicach Ukrainy w Izbie Gmin. Szef brytyjskiego resortu obrony poinformował , że jego zdaniem to z czym mamy obecnie do czynienia, to nie jest „rutynowe” rozmieszczenie sił przez Moskwę, a wręcz przeciwnie wygląda to na przygotowanie do dużej operacji wojskowej na wielu kierunkach. W związku z tym, jak Londyn ocenia zarówno politykę Rosji, jak i sytuację wokół Ukrainy, Wallace przekazał ważną informację oznajmiając, że „mogę dziś potwierdzić Izbie, że w świetle coraz groźniejszego zachowania Rosji i oprócz naszego obecnego wsparcia, Wielka Brytania zapewnia nowy pakiet pomocy w zakresie bezpieczeństwa w celu zwiększenia zdolności obronnych Ukrainy. Podjęliśmy decyzję o dostarczaniu Ukrainie lekkich, przeciwpancernych, defensywnych systemów uzbrojenia. Niewielka liczba brytyjskiego personelu zapewni również szkolenie na wczesnym etapie przez krótki okres czasu w ramach operacji ORBITAL, po czym wróci do Wielkiej Brytanii.”
Zaskakująca sytuacja
Wczoraj samoloty brytyjskie przybyły do Kijowa, ale przy okazji miało miejsce ciekawe i być może wiele mówiące o stanie NATO wydarzenie. Otóż pasjonaci śledzenia lotów poinformowali, że brytyjskie samoloty transportowe C-17 lecące z bronią do Kijowa ominęły przestrzeń powietrzną Niemiec. Może chodziło o to, aby uniknąć czasochłonnej biurokracji, która jak należy wnosić z przebiegu trasy już tak czasochłonna jak w Niemczech, nie jest ani w Danii, ani w Polsce, a może mamy do czynienia z czymś znacznie poważniejszym. Pytania te zapewne nie byłyby stawiane, gdyby nie cała seria co najmniej dwuznacznych wystąpień przedstawicieli niemieckiego rządu w ostatnim czasie. Przypomnijmy, Annalena Baerbock szefowa MSZ-u z formacji Zielonych po niedawnych rozmowach z ministrem Kułebą powiedziała, że Berlin podtrzymuje swą decyzję o nie dostarczaniu broni Kijowowi. Nie chodzi tu tylko o systemy, które mogą mieć charakter ofensywny, ale w ogóle o jakiekolwiek dostawy sprzętu wojskowego. Niemiecka polityk powołała się przy tym na „niemieckie doświadczenia historyczne”, co spotkało się z ironicznymi komentarzami w światowych mediach bowiem nie przeszkadza to Niemcom sprzedawać broń do Jemenu i handlować sprzętem wojskowym ze wszystkimi (Niemcy są jednym z większych światowych eksporterów broni), tylko nie z Ukrainą. Kilka dni wcześniej inna niemiecka minister, tym razem socjaldemokratka Christine Lambrecht kierująca resortem obrony powiedziała, że nie należy łączyć kwestii Nord Stream 2, który to gazociąg jest jej zdaniem projektem wyłącznie ekonomicznym, z zaostrzeniem sytuacji i generalnie rosyjskiej polityki wobec Ukrainy. Wreszcie wczoraj Reuters poinformował powołując się zresztą na niemiecki dziennik ekonomiczny „Handelsblatt”, że z informacji pochodzących ze źródeł rządowych w Berlinie wynika, iż „Zachód nie rozpatruje już” odłączenia Rosji od światowego systemu rozliczeniowego SWIFT, gdyby ta zaatakowała Ukrainę. Miał to być jeden z elementów zapowiadanych „piekielnych sankcji” przeciw Moskwie, ale krok ten wzbudził kontrowersje w zachodnich państwach europejskich, zwłaszcza w Niemczech. Tamtejsze kręgi biznesowe były bowiem zdania, że ucierpieć mogą ich interesy handlowe, zwłaszcza w krajach trzecich jeśli spadnie zaufanie do tego systemu rozliczeniowego. Do tego katalogu dwuznacznych deklaracji, decyzji i inicjatyw Berlina dodać trzeba właśnie teraz zapowiadane przez kanclerza Scholza ożywienie Formatu Normandzkiego jak i chęć spotkania na szczycie z władzami Rosji. Trzeba to co się dzieje bacznie obserwować, bo być może właśnie ujawnia się pęknięcie, głębsze niźli wygląda to na pierwszy rzut oka, w NATO.
Rosja liczy na pęknięcie w NATO
Rosjanie obserwują sytuacje i wyciągają wnioski. Wyraźnie widać to w wypowiedziach wiceministra tamtejszego MSZ-u Aleksandra Gruszko, który udzielił wywiadu dziennikowi Kommiersant. Gruszko przedstawia rosyjską interpretację zapisów o „jednej przestrzeni bezpieczeństwa” w Europie do których to sformułowań odwołuje się Moskwa argumentując, że nie można budować bezpieczeństwa jednego państwa kosztem drugiego. Jego zdaniem, a jest to, jak można przypuszczać oficjalna linia Kremla, naruszenie tej zasady nastąpiło już wraz z rozszerzeniem NATO na wschód. W związku z tym nie ma mowy o jakichkolwiek „lustrzanych” posunięciach ze strony Moskwy, bo to działania Paktu Północnoatlantyckiego doprowadziły do naruszenia regionalnej równowagi sił i teraz tan balans trzeba przywrócić, a jeśli Rosja wykonywała będzie „lustrzane” kroki, to tylko, zdaniem dyplomaty, zakonserwuje sytuację nierównowagi. Ale jest w tym wywiadzie kilka interesujących wątków. Otóż Gruszko w pewnym momencie mówi, że NATO nie kieruje się w swej polityce zasadą suwerenności własnych członków, którzy tylko formalnie mają prawo do podejmowania samodzielnych decyzji a faktycznie wywierana jest na nich presja, aby podporządkowały się wspólnej linii. Daje ciekawy i wielce wymowny przykład takiej sytuacji – „Byłem świadkiem kilku spotkań w formacie NATO i UE, które odbyły się po przegłosowaniu przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji nr 1973 w sprawie wprowadzenia w Libii strefy zakazu lotów, która została wówczas rażąco naruszona przez państwa NATO. Byłem po prostu zdumiony, z jakim ostracyzmem spotkali się i jakiej niedopuszczalnej presji zostali poddani przedstawiciele Niemiec, ponieważ Berlin postanowił wstrzymać się od głosu. Z jakiegoś powodu sojusznicy Niemiec zapomnieli wówczas o ich prawie do suwerennego wyboru, oskarżając Berlin o niedopuszczalne podważanie solidarności europejskiej i NATO.” W innym miejscu wspomina o decyzji Niemiec o budowie Nord Stream 2, co w jego interpretacji świadczy o dążeniu do „zagwarantowania” sobie bezpieczeństwa energetycznego bez oglądania się na innych i bez przejawiania ochoty, aby zasady solidarności sojuszniczej krępowały Berlinowi ręce. W innym miejscu mówi, przypominając zresztą kilka wersów dalej europejskie protesty lat osiemdziesiątych skierowane przeciw rozmieszczeniu amerykańskich rakiet średniego zasięgu, „Zapraszamy partnerów do racjonalnego spojrzenia na sytuację bezpieczeństwa. Jeśli postanowilibyśmy przeprowadzić eksperyment i zorganizować sondaż opinii publicznej na ulicy dowolnego miasta zachodnioeuropejskiego, prosząc respondentów mniej lub bardziej zainteresowanych problematyką wojny i pokoju o skomentowanie rosyjskich propozycji, to jestem pewien, że obywatele o światopoglądzie nie zatrutym zachodnią demagogią poparliby je.” Mamy tu dość jasno, choć w zawoalowanej formie wyłożone to na co liczy Moskwa. Chodzi o prowokowanie i wywołanie pęknięcia w NATO, skłonienie państw zachodniej części naszego kontynentu, ale również przede wszystkim społeczeństw nie widzących w Rosji zagrożenia, do obrania innej drogi. Europa Środkowa w takiej konstrukcji ma zacząć, i to jest cel Rosji, być postrzegana jako balast, zagrożenie dla pokoju, stabilności, przeszkoda na drodze ułożenia normalnych relacji z Rosją. Jak się wydaje zdaniem kremlowskich strategów „słabym ogniwem” NATO-wskiego systemu sojuszniczego są Niemcy. Berlin nie zdobędzie się na bardziej stanowczą postawę, a NATO bez Niemiec, w opinii obecnej amerykańskiej administracji traci rację bytu. To oznacza, że Zachód postawiony przed wyborem albo NATO, albo pomoc Ukrainie, co oczywiste, wybierze pierwszą opcję. Z tej perspektywy strategia podnoszenia napięcia ma sens, bo pęknięcia mogą zacząć się ujawniać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/582138-rosjanie-wycofuja-swoj-personel-dyplomatyczny-z-ukrainy