W ostatnim numerze tygodnika „Sieci” ukazał się znakomity esej Antoniego Libery „Polska versus UE”. Tekst został najpierw zamówiony u autora przez „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, a następnie – po licznych próbach ingerencji i cenzury z niemieckiej strony – odrzucony przez redakcję. Dlaczego?
Od euroentuzjazmu do eurosceptycyzmu
We wspomnianej publikacji pisarz przedstawia, jak na przestrzeni lat zmieniał się jego stosunek do Unii Europejskiej: od entuzjazmu do coraz bardziej rosnącej rezerwy i krytycyzmu. W tym czasie on sam pozostał niezmiennie wierny swej miłości do kultury europejskiej i jej wspaniałego dziedzictwa wyrosłego z duchowej tradycji Aten, Rzymu i Jerozolimy. Od tej spuścizny odwracają się dziś natomiast unijni architekci, wznosząc swą konstrukcję na zupełnie innych fundamentach, czego symbolicznym świadectwem może być niedawny hołd złożony przez Jeana-Claude’a Junckera Karolowi Marksowi.
Antoni Libera opisuje swą ewolucję, jednak podobny proces myślowy towarzyszy wielu przedstawicielom polskich (i nie tylko polskich) elit umysłowych, którzy coraz bardziej zaniepokojeni są kierunkiem, w jakim zmierza Unia Europejska. Nie podobają im się m.in. centralistyczne zapędy Brukseli, stosowanie podwójnych norm wobec państw członkowskich UE, ograniczanie znaczenia państw narodowych, a więc de facto osłabianie demokracji czy stosowanie przemocy finansowej, prawnej, medialnej i symbolicznej wobec krajów mających inne zdanie niż unijni komisarze.
Widmo totalitaryzmu
Autor – podobnie jak wielu mieszkańców Europy Środkowej, którzy osobiście doświadczyli w swoim życiu opresji komunizmu – jest szczególnie uwrażliwiony na wszelkie pokusy i uzurpacje totalitarne. Dlatego wiele działań eurobiurokracji, przypominających znane z przeszłości utopijne projekty inżynierii społecznej, budzi jego uzasadnioną nieufność i obawy.
Okazuje się jednak, że twórcy i zwolennicy nowej polityki europejskiej, która odeszła daleko od pierwotnych założeń Roberta Schumanna, nie zamierzają w ogóle słuchać tego typu uwag czy zastrzeżeń, formułowanych jak najbardziej w dobrej wierze. Oni nie znoszą żadnego głosu krytyki wobec obranego przez siebie kursu. Tych, którzy mają odmienne od nich zdanie, starają się wyeliminować z przestrzeni publicznej, zmarginalizować, przemilczeć, ośmieszyć lub stygmatyzować jako niebezpiecznego populistę.
Powrót do przeszłości
Postępowanie „Frankfurter Allgemeine Zeitung” wobec Antoniego Libery w całej rozciągłości potwierdza słuszność tez, które zawarł on w swoim tekście. Redaktorzy dziennika, którzy uważają siebie samych za reprezentantów obozu postępu, otwartych i tolerancyjnych, po raz kolejny udowodnili, że są zamknięci na poglądy innych i nie tolerują odmiennych zdań. Dokładnie tak, jak mówił przywoływany przez Antoniego Liberę bohater „Tanga” Sławomira Mrożka lumpenproletariusz Edek: „Wolno mieć swoje zdanie – pod warunkiem, że jest ono zgodne z naszym”.
To jest właśnie mentalność totalitarna. Niemieccy redaktorzy często powtarzają, że dokonało się u nich „przezwyciężenie przeszłości” (die Vergangenheitbewältigung), okazuje się jednak, że mamy do czynienia z powrotem do przeszłości (Rückkehr in die Vergangenheit). I nie przesłonią tego żadne deklaracje o tolerancji, otwartości i szacunku dla Innego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/581857-antoni-libera-versus-frankfurter-allgemeine-zeitung