Historie migrantów, którzy w nielegalny sposób próbowali przekroczyć białorusko-polską granicę, są wstrząsające. Rozmawiamy z kilkoma z nich po ich powrocie do domu, do Kurdystanu. Ich opowieści są dowodem na to, że byli jedynie narzędziem w rękach białoruskich służb chcących zdestabilizować sytuację na granicy z Unią Europejską. Mówiąc wprost: elementem hybrydowego ataku na Polskę. Marcin Tulicki przybliża na łamach „Sieci” historie migrantów, którzy jako jedni z pierwszych próbowali nielegalnie przekroczyć granicę polsko-białoruską i wrócili już oni do domów, do Kurdystanu.
Spotykamy się z trzema młodymi mężczyznami. To powiedzmy: Ahmed, Fadi i Arbil. Nie chcą ujawniać swojej tożsamości, bo boją się zemsty białoruskich służb. I trudno im się dziwić. Wszyscy mężczyźni, z którymi rozmawiamy, mówią mniej więcej to samo, choć na Białoruś podróżowali osobno. To świadczy o autentyczności ich opowieści. Podobnie jak białoruskie wizy, które pokazują nam w swoich paszportach. Wszyscy na Białorusi spędzili po kilkanaście dni. Tak jak wszyscy, nie mają wątpliwości, że to były najgorsze dni w ich życiu.
Autor opisuje szczegóły opowieści: Wszyscy do Mińska podróżowali w ten sam sposób: przez Turcję, wcześniej kontaktując się z przemytnikami. Tego, co zastali na miejscu na Białorusi, nie wyobrażali sobie w najgorszych koszmarach. Cytuje słowa jednego z mężczyzn: Najpierw w Mińsku spędziłem trzy dni. Następnie przez przemytnika zostałem przewieziony w pobliże granicy z Polską. Tam się okazało, że przemytnik ma jakiś układ z białoruską policją, która dowiozła mnie już na samą granicę i wyrzuciła w lesie.
Tulicki wskazuje, że jedna z osób potwierdza, że była zmuszana do prób przekroczenia granicy: Najpierw sam chciałem, ale później, gdy po kilku nieudanych podejściach chciałem zawrócić, drogę w stronę Mińska zagrodziły mi białoruskie służby. Byłem w potrzasku […]. Z jednej strony drut i polskie służby, z drugiej białoruskie. Zero szans na cokolwiek. Chyba że wyczekało się na moment, gdy służby nie widzą. Można się też było opłacić mundurowym. 400 euro za szansę na powrót […]. Autor zaznacza: Wszyscy nasi rozmówcy opowiadają także o niszczonych przez Białorusinów powerbankach, gniazdach telefonów czy zabieranych kartach SIM.
Autor pyta rozmówców, co chcieliby przekazać tym, którzy mają w planach podróż na Białoruś i próbę nielegalnego przekroczenia granicy z Polską. Jeden z nich odpowiada: Mogę tylko zaapelować: nie róbcie tego! Tam w najlepszym razie można stracić pieniądze, a w najgorszym nawet życie […].
Tulicki opisuje również, jak udało im się wydostać: Nas puścili wolno dopiero, gdy zobaczyli, że jesteśmy już na skraju wyczerpania. Z takiego człowieka, mówiąc brutalnie, więcej może być szkody niż pożytku. Z Mińska samolotem wróciłem do Irbilu […]. Jestem szczęśliwy, że żyję.
Mężczyźni, z którymi rozmawia dziennikarz, zaznaczają, że w Kurdystanie wciąż są osoby chętne, aby dostać się do Unii Europejskiej w ten sposób. Przemytnicy do tej pory polecali tę drogę: Mówili dokładnie to, co migranci chcieli usłyszeć: że zapłacone im kilka lub nawet kilkanaście tysięcy dolarów to pewna inwestycja, że w ciągu maksymalnie kilkunastu dni dotrze się do Niemiec […]. Wszystko wskazuje na to, że szlak przez Białoruś do Polski przestał się przemytnikom opłacać, bo więcej z nim problemów niż finansowego zysku. Polskie służby chronią granicę, która jest szczelna, a to dla przemytników generuje tylko kłopoty […]. Odradzają Polskę i Białoruś, ale rzecz jasna nie odwodzą od samego nielegalnego procederu. To dla nich ogromne pieniądze […]. Ceny są tak wysokie, że nie ma wątpliwości: Europy nie szturmują ci najbiedniejsi, którzy naprawdę uciekają przed wojną.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 10 stycznia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/581479-sieci-w-rekach-przemytnikow-i-bialoruskich-sluzb