Sergiej Riabkow, główny negocjator Rosji w dzisiejszych rozmowach w Genewie, które zaczęły się już wczoraj od roboczej kolacji obydwu stron, przed ich rozpoczęciem przedstawił ocenę linii Waszyngtonu. Otóż, jego zdaniem, Amerykanie najchętniej scedowaliby kwestie znajdujące się w rosyjskim ultimatum, elegancko określanym mianem „propozycji traktatów” w kwestii bezpieczeństwa, na ciała wielostronne w rodzaju OBWE. Wówczas sprawy kluczowe dla Rosji uległyby rozmyciu w wielotygodniowych rozmowach, które nie dałyby żadnego wymiernego rezultatu.
Moskwa oczywiście na tego rodzaju obrót spraw nie chce się zgodzić, stąd telefon Władimira Putina do Joe Bidena pod koniec ubiegłego roku, wykonany tylko po to aby wysłać czytelny sygnał, iż Rosja nie da się w ten sposób „ograć” i jej propozycje należy traktować poważnie. Jeśli w krótkim czasie nie będzie rezultatów to Rosja „zagwarantuje swoje bezpieczeństwo innymi środkami” jak powiedział Riabkow. Jakimi? Nie wiadomo. Ale można się domyślać. Rosyjski wiceminister powiedział też, że Ameryka nie ma komfortu negocjacyjnego ponieważ jest skrępowana przez kierujące się „rusofobią” kraje NATO. Można i w tym wypadku się domyślać, że miał na myśli tzw. Bukaresztańską Dziewiątkę, z którą swą linię negocjacyjną konsultował niedawno Antony Blinken. Tego rodzaju podejście wynika też jasno z innej wypowiedzi rosyjskiego wiceministra, który w typowym dla rosyjskiej dyplomacji stylu, gdzie elegancja manier przeplata się często z językiem urków i worów w zakonie, powiedział, iż oczekuje, że „NATO zabierze swe manatki i wycofa się na pozycje sprzed 1997 roku”, czyli sprzed rozszerzenia. Kilka dni temu zaś jego przełożony, Sergiej Ławrow w podobnie elegancki sposób określił państwa naszego regionu Europy mianem „bezpańskich”.
Stanowisko Moskwy
To stanowisko Moskwy wobec państw Europy Środkowej nie jest nowością i trudno byłoby spodziewać się innego podejścia. Zwłaszcza w zestawieniu z postawą Berlina, który chciałby dialogu Europy i Rosji, nieprzejednana postawa państw naszego regionu budzi w Rosji irytację. Warto jednak zwrócić uwagę na nowe elementy w podejściu do genewskich rozmów. Otóż Sergiej Riabkow powiedział na konferencji prasowej, a szerzej temat ten omówił w Kommiersancie Andriej Baklickij, starszy konsultant z MGiMO (a nie zapominajmy, że ta moskiewska uczelnia jest afiliowana przy rosyjskim MSZ-cie), iż nie należy łączyć obecnych rozmów genewskich, a amerykanie mają ku temu skłonności, z innym formatem, zainicjowanym latem, w kwestii strategicznej stabilności. To ważna, choć wydawałoby się techniczna, kwestia. Otóż Moskwa chciałaby aby rozmowy w kwestii rakiet o zasięgu strategicznym i przygotowania nowej umowy START, oddzielić od problemów związanych z obecnymi rosyjskimi propozycjami. Amerykanie zaś zdają się stawiać sprawę inaczej, bardziej w kategoriach, wszystko albo nic. Dlaczego jest to tak istotne? Otóż, jak się wydaje, Rosjanie chcieliby utrzymać format genewski w kwestii zbrojeń strategicznych bo to pozwala im zarówno balansować w trójkącie Stany Zjednoczone – Rosja – Chiny jak i unikać perspektywy, dla Moskwy bardzo niewygodnej, jaką byłoby rozpoczęcie ilościowego wyścigu zbrojeń. Jeszcze w 2020 roku Paweł Luzin, rosyjski ekspert wojskowy pisał dlaczego Moskwa postawiła na „cudowne bronie Putina” czyli rakiety Cyrkon, Kindżał, Avangard etc. Otóż rosyjski przemysł rakietowy nie byłby w stanie, gdyby wydarzenia potoczyły się w tym kierunku, nadążyć za Stanami Zjednoczonymi w wyścigu zbrojeń strategicznych. Posiadane moce przemysłu nie pozwalają jednocześnie modernizować starzejących się rakiet balistycznych „Wojewoda”, wymieniać je na nowsze Yarsy i zwiększać produkcję tak aby nadążyć za Ameryką. Konieczne byłyby nowe, gigantyczne inwestycje, polegające na rozbudowie rosyjskiego sektora przemysłowego, a na to Moskwa nie ma ochoty. Dlatego decyzja Joe Bidena o przedłużeniu traktatu New START, podjęta przezeń już pierwszego dnia urzędowania, została w Rosji tak dobrze przyjęta. Gdyby teraz Moskwa zgodziła się na połączenie, w trakcie rokowań w Genewie, obydwu tych obszarów, to niebezpieczny z jej punktu widzenia scenariusz mógłby się przybliżyć.
Jak się wydaje, rosyjska dyplomacja jest zdania, że ma w ręku wszystkie atuty i zamierza w Genewie grać twardo. Reuters przytacza wypowiedź Sergieja Riabkowa, który powiedział, że rozmowy w Genewie mogą zakończyć się już po pierwszej rundzie i „Amerykanie nie powinni mieć co do tego złudzeń”, iż Rosja jest gotowa zerwać negocjacje jeśli uzna tego rodzaju posunięcie za korzystne ze swego punktu widzenia. Taka perspektywa jest tym bardziej realna, iż Moskwa z nieskrywaną irytacją reaguje na ostatnie wypowiedzi Antony’ego Blinkena. Szczególnie rozwścieczyły Rosjan słowa szefa Departamentu Stanu który w kontekście sytuacji w Kazachstanie i interwencji OBWE powiedział, że „jeśli Rosjanie raz wejdą do twojego domu to potem trudno się ich pozbyć”. Przed rozpoczęciem genewskiego spotkania Departament Stanu przeprowadził też briefing dla wybranych dziennikarzy z nieujawnionym z nazwiska (spekuluje się, że była to Wendy Sherman) wysokim urzędnikiem resortu, który powiedział aby nie wierzyć we wszystko co mówią publicznie przedstawiciele Moskwy, bo ich wersja ustaleń i tym bardziej interpretacja, różni się, czasem dość znacznie od rzeczywistości. Wydaje się, że w Waszyngtonie, z pewnością w Departamencie Stanu, myślą, iż Rosjanie blefują.
Pierwsza runda rozmów
Pierwsza runda rozmów, które odbywały się w amerykańskim przedstawicielstwie przy ONZ trwała 8 godzin i jak można było przypuszczać nie przyniosła przełomu. Amerykanie twardo oświadczyli, tak można przynajmniej wnosić ze słów Wendy Sherman, która stoi na czele delegacji, wypowiedzianych w trakcie konferencji prasowej że „nie mają zamiaru” zamykać nikomu drzwi do NATO a z kolei Sergiej Riabkow mówił na briefingu dla mediów, że podnoszona przez Rosję kwestia ostatecznego przesądzenia, że ani Ukraina ani Gruzja nie staną się członkami Paktu Północnoatlantyckiego „wywołała, delikatnie mówiąc, zastrzeżenia strony amerykańskiej”. Innymi słowy, jak się wydaje mamy, póki co impas i niewiele wskazuje, że uda się go przełamać. Rosyjskie media już zwróciły uwagę, że swoją dwugodzinną rozmowę z Wendy Sherman, którą Riabkow przeprowadził w niedzielny wieczór określił on mianem „zadziwiającej”, choć można tez użyte przez niego sformułowanie przetłumaczyć jako „poruszająca”. Zauważono też, że dzisiejsza tura negocjacji amerykańsko – rosyjskich rozpoczęła się bez zwyczajowego podania sobie rąk przez szefów delegacji, co świadczyć może, iż dialog przebiega w atmosferze dość chłodnej. Riabkow mówił, że omówiono wszystkie kwestie, nie starając się „stępiać ostrych krawędzi” a Sherman o niektórych żądaniach Rosji, które są jak się wyraziła „non starters” i obstawanie Moskwy przy rozmowach na ten temat zablokuje negocjacje. Powiedziała przy tym, że Waszyngton jest gotów rozmawiać z Moskwą o kwestii traktatu o rakietach średniego i pośredniego zasięgu, z którego Ameryka wystąpiła w 2019 roku oskarżając Rosję o oszustwa i zaniżanie zasięgu rakiet wchodzących na wyposażenie ich sił zbrojnych. Powiedziała też, że Stany Zjednoczone nie będą rozmawiały o NATO, bez NATO i o Ukrainie bez Ukrainy. Dodała również, co zresztą potwierdził Riabkow, że dzisiaj nie mieliśmy do czynienia z negocjacjami a raczej z przedstawianiem przez strony swych stanowisk.
Warto odnotować słowa rosyjskiego wiceministra, który zadeklarował, że „nie ma obaw aby w grę wchodził scenariusz eskalacji”. Powiedział to w odpowiedzi na stanowisko delegacji amerykańskiej domagającej się deeskalacji sytuacji wokół Ukrainy jako warunku rozpoczęcia negocjacji (innym jest lustrzane podejście, tj. ewentualnym ustępstwom Zachodu muszą towarzyszyć takie same kroki Moskwy). Warto jeszcze zwrócić uwagę na słowa rosyjskiego wiceministra, który zarówno pozytywnie ocenił stosunek Waszyngtonu do rosyjskich propozycji (mówiąc, że zostały potraktowane bardzo poważnie) jak i opowiedział się za kontynuowaniem dialogu nawiązując do rokowań w sprawie traktatu New START, które trwały 8 miesięcy. Gdyby jego słowa traktować jako przedstawienie rzeczywistych intencji Moskwy, to być może sytuacja zaczyna się nieco klarować. Jednak możemy mieć tez do czynienia z tym co eksperci określają mianem strategicznej dwuznaczności, kiedy przedstawiciele rosyjskiego obozu władzy wysyłają różne sygnały, nieraz ze sobą sprzeczna, aby nie zamykać sobie żadnej z możliwości. Tego rodzaju interpretacja jest uprawniona tym bardziej jeśli zwróci się uwagę na słowa Riabkowa, który powiedział , że trzy warunki są dla Rosji kluczowe i Moskwa traktuje je łącznie. Są to – po pierwsze formalne gwarancje, że NATO nie będzie się rozszerzało na Wschód, po drugie takie same zobowiązanie się Stanów Zjednoczonych i Paktu Północnoatlantyckiego, że nie będą rozmieszczane w państwach Europy Środkowej tych rodzajów broni, które Rosja uznaje za uderzeniowe oraz trzeci warunek – „NATO powinno w zasadzie zrezygnować z materialnych inwestycji na terytorium państw, które przystąpiły do Sojuszu po 1997 roku.” Riabkow dodał też, że o tym czy kontynuować rozmowy Moskwa zdecyduje po spotkaniach w trzech formatach, zarówno z Amerykanami jak i z NATO a także w ramach OBWE. Dopiero wówczas, po tym jak zostaną ocenione perspektywy progresu zostanie podjęta decyzja. Wydaje się, że „plan” Rosji ujawnił się też w słowach rosyjskiego wiceministra, który zadeklarował, że kolektywny Zachód „prócz sankcji” niczym nie dysponuje. Chodzi o to, że Moskwa będzie chciała najprawdopodobniej jednocześnie wywierać presję, obiecywać deeskalację i kontynuować negocjacje szukając pęknięć w bloku państw Zachodu. Jeśli się one ujawnią będzie starała się te pęknięcia wykorzystać zwiększając lub zmniejszając presję, również o charakterze wojskowym. Jeśli ta hipoteza jest słuszna, bo nie musi być, to może okazać się, że czeka nas „gra na zmęczenie”, przy czym uprawiana przez obie strony.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/581216-rozmowy-w-genewie-poczatek-gry-na-wyczerpanie