Włoski wiceminister zdrowia Pierpaolo Sileri zaapelował, by nie ulegać „histerii” na punkcie testów na koronawirusa. Dodał, że nie należy biec od razu do apteki na test po kontakcie z zakażonym. Tak odniósł się do długich kolejek na badania, na które tylko we wtorek zgłosiło się milion osób.
W wywiadzie dla dziennika „Il Tempo” w środę wiceminister zdrowia oświadczył: „Nie należy bać się pójścia na kolację z przyjaciółmi, ale lepiej, żeby było ich kilku i żeby byli zaszczepieni trzema dawkami”.
To znacznie bardziej zmniejsza ryzyko zakażenia niż test wykonany w danej chwili, bo nie ma on żadnej wartości, jeśli chodzi o przewidywanie przyszłości”; „teraz mam negatywny wynik, ale jutro mogę być zakażony
— wyjaśnił Sileri.
Podkreślił, że zgłaszanie się na test zaraz po kontakcie z osobą zainfekowaną nie ma sensu, bo inkubacja wirusa trwa kilka dni.
Wiceszef resortu jest zwolennikiem rozważanej obecnie we Włoszech propozycji skrócenia kwarantanny po kontakcie z zakażonym w przypadku osób zaszczepionych.
Kolejni eksperci apelują o to, by przestać profilaktycznie wykonywać testy osobom zdrowym lub by w pierwszej kolejności badać te z objawami.
Apele te nasiliły się po wtorkowym rekordzie ponad miliona testów wykonanych jednego dnia.
Antyrządowy dziennik „La Verita” twierdzi, że we Włoszech - gdzie we wtorek zanotowano najwyższą liczbę zakażeń od początku pandemii, ponad 78 tysięcy - zapanował chaos. Coraz trudniej wykonać test, nie tropi się kontaktów osób zakażonych, zaszczepieni zakażają się i mają nadal aktywne przepustki Covid-19, chorzy zdani są sami na siebie - opisała gazeta, dodając:
Znaleźliśmy się w sytuacji „ratuj się, kto może”.
Ponadto według gazety brakuje narzędzi zarządzania stanem wyjątkowym, który został przedłużony.
Przy obecnych liczbach zakażonych tropienie kontaktów jest praktycznie niemożliwe - przyznał epidemiolog Carlo La Vecchia w dzienniku „La Stampa”.
Kolejnym problem są kłopoty z dostępnością maseczek FFP2, które są obecnie wymagane między innymi we wszystkich środkach transportu, także w autobusach i w metrze. Do rządu kierowane są też apele o ustawowe obniżenie cen tych maseczek.
Wojsko pomoże w testach
Włoskie wojsko pomoże w wykonywaniu testów na koronawirusa w miasteczku Codogno w Lombardii, gdzie w lutym 2020 roku wykryto pierwszy przypadek zakażenia we Włoszech. Żołnierze jadą też do pobliskiego Lodi. Personel w punktach medycznych zmaga się tam z falą zgłoszeń na badania.
W całych Włoszech do aptek i punktów medycznych ustawiają się długie kolejki. We wtorek padła rekordowa liczba ponad miliona wykonanych testów. W Rzymie, Mediolanie i w innych miastach na wymaz trzeba czekać w kolejce nawet kilka godzin.
Trudna sytuacja panuje też w Codogno i Lodi, a więc tam, gdzie oficjalnie rozpoczęła się epidemia koronawirusa we Włoszech. Po prawie dwóch latach od wykrycia pierwszego przypadku uwaga ponownie skierowana została na ten rejon Lombardii.
Kierownictwo tamtejszej służby zdrowia poprosiło o pomoc w ośrodkach, gdzie wykonywane są testy.
Włoskie media podały, że z Mediolanu wysłane tam zostaną dwa wojskowe zespoły medyczne. W obu miejscowościach urządzą polowe punkty, gdzie będą prowadzone badania. Żołnierze będą też regulować napływ do nich, by uniknąć zatorów.
Codogno było jedną z pierwszych czerwonych stref jako ognisko zakażeń na początku pandemii. Miejscowość została odcięta od świata.
We wtorek padł nowy rekord dobowej liczby zakażeń we Włoszech. Wykryto ich ponad 78 tysięcy.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/579844-wloski-minister-nie-ulegajmy-histerii-ws-testow-na-wirusa