Aleksiej Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa i Obrony, ujawnił jak liczne są wojska rosyjskie dyslokowane w pobliże granicy z Ukrainą. Z informacji służb wynika, że w odległości do 200 km Rosja dysponuje 122 tysiącami żołnierzy i oficerów, zaś do 400 km jest to już potencjał 143,5 tys. Jeśli zatem traktować jako „wielkość referencyjną” docelową liczbę 175 tys. o której mówili amerykańscy eksperci ze służb specjalnych, to wynika z tego, iż Moskwa już niedługo mieć może na granicy tego rodzaju siłę, zwłaszcza, że jak się uważa, dyslokacja nie zostanie w czasie najbliższych dni wstrzymana, a może nawet przyspieszyć, bo państwa Zachodu zajęte Świętami Bożego Narodzenia i paniką w związku z Omikronem przykładają relatywnie mniejszą wagę do tego co dzieje się na Wschodzie.
Konferencja Putina
W czasie wczorajszej konferencji prasowej Władimir Putin mówił, że „można odnieść wrażenie”, iż Ukraina przygotowuje się do ofensywy w Donbasie, na co Rosja zareaguje, a odpowiadając dziennikarce Sky News, która wprost zapytała o to, czy Moskwa ma zamiar wtargnąć na obszar innego państwa, uchylił się od jednoznacznej odpowiedzi, deklarując jedynie, że „zależy to od przebiegu rozmów” i od „gwarancji bezpieczeństwa”, które otrzyma Moskwa. Co prawda powiedział też, że obecnie w tej ostatniej kwestii „piłka jest po stronie” Zachodu, a pierwsze reakcje na rosyjskie propozycje traktatowe uważa za obiecujące, co wskazywałoby na to, iż eskalacja w najbliższym czasie może nie mieć miejsca, tym nie mniej sytuacja jest napięta i dwuznaczna, a intencje Rosji niejasne. Podobnie chyba sytuacja odczytywana jest w Kijowie, o czym świadczyć może ostatnia inicjatywa nazwana przez Andrieja Yermaka, szefa administracji prezydenta Zełenskiego „Planem 10 kroków”, już zresztą odrzucona przez Moskwę, natychmiastowego podjęcia rozmów w sprawie uspokojenia sytuacji w Donbasie. Negocjacje miałyby toczyć się teraz, a Kijów deklaruje gotowość powrotu do rozpatrywania projektu ustawy o szczególnym statusie prawnym Donbasu i implementacji w swym prawodawstwie tzw. formuły Steinmeiera, co do tej pory było torpedowane przez ukraińską dyplomację, uznającą rozwiązania w niej proponowane za szkodliwe dla interesów Ukrainy. Jeśli zatem obecnie niejako w punkcie wyjścia Ukraina jest gotowa wrócić do rozmów na ten temat, to stanowisko to może być interpretowane tylko w jeden sposób, jako gotowość do ustępstw. Moskwa jednak nie chce na ten temat negocjować, co oznaczać może albo, że chce dalej idących ustępstw, albo kompleksowego uregulowania kwestii statusu bezpieczeństwa Europy Środkowej, a w tej kwestii nie ma co dialogować z Kijowem, albo wreszcie, iż podjęła decyzję o eskalowaniu napięcia i przejścia do jakiejś formuły operacji wojskowej. Ta ostatnia ewentualność nie stoi zresztą w sprzeczności z celami politycznymi, wręcz przeciwnie. W opinii Kremla pokazanie stanowczości, przejście od słów do czynów, może wręcz zwiększyć ugodowość kolektywnego Zachodu, który chcąc „ratować pokój” chętnie zapłaci oczekiwaną przez Rosje cenę, tym bardziej, że walutą będą interesy państw Europy Środkowej a nie ich własne. We środę amerykańska ambasada w Kijowie wysłała ostrzeżenie obywatelom Stanów Zjednoczonych w Kijowie, w którym zawarte jest sformułowanie o możliwym ataku Rosji, co potwierdza, że sytuacja jest w coraz większym stopniu napięta.
To wszystko razem wzięte skłania do postawienia pytania o możliwe scenariusze wojenne z którymi możemy mieć do czynienia. Jest to sprawa tym bardziej aktualna, że Rosja dążąc zawsze do uzyskania efektu strategicznego zaskoczenia może zdecydować się na jakiś atak w nadchodzące dni.
Scenariusze wojny z Rosją
Jakie zatem scenariusze wojny między Rosją a Ukrainą wchodzą w grę? Pytanie to postawili sobie Hans Binnendijk i Barry Pavel, eksperci wojskowi Atlantic Council, którzy w artykule opublikowanym na łamach Defence News analizują cztery podstawowe opcje wojskowe Rosji, budując ich hierarchię od najmniej prawdopodobnych do najbardziej. Potraktujmy stworzony przez nich katalog jako punkt wyjścia, otwarty zbiór, który następnie uzupełnię o innego rodzaju posunięcia, z którymi możemy mieć do czynienia.
I tak za najmniej prawdopodobną uważają oni wojnę na wielką skalę, masowe wtargnięcie rosyjskich wojsk na obszar Ukrainy, podjęcie próby „przecięcia” jej na pół i okupacji znacznych terenów. Tego rodzaju kampania, zważywszy na fakt, iż Ukraina ma zamiar się bronić i dysponuje lepszą armią od sił, które były do dyspozycji Kijowa w roku 2014 i 2015, nie będzie ani łatwa ani szybka. Ofiary będą liczone, po obu zresztą stronach, w tysiącach, co oznacza, iż perspektywa eskalacji wzrośnie, a Moskwa nie osiągnie swych celów politycznych.
Drugą opcją jest zajęcie wybrzeży Morza Czarnego, od Mołdawii po Morze Azowskie. Na tego rodzaju perspektywę wskazywali amerykańscy eksperci piszący już w listopadzie o możliwych próbach wysadzenia rosyjskiego desantu w okolicach Odessy. Operacja o tej skali ma większe szanse realizacji, ale również nie będzie łatwa, jednak cele polityczne, które Moskwa może chcieć w ten sposób zrealizować – odcięcie Ukrainy od morza, mogą być warte ryzyka.
Trzecim, bardziej niźli dwa poprzednie prawdopodobnym scenariuszem jest ograniczenie skali rosyjskiej ofensywy do obszarów leżących nad Morzem Azowskim. Ich zdobycie umożliwiłoby Moskwie uzyskanie połączenia lądowego Krymu z Donbasem i resztą Rosji, a także całkowite opanowanie tego akwenu, co ma istotne znaczenie strategiczne. Wojna toczyłaby się też na obszarach zamieszkałych głównie przez ludność rosyjskojęzyczną, co pozwala rosyjskim analitykom mieć nadzieję, że opór wobec okupacji nie byłby silny. Ostatnim, uznawanym za najbardziej prawdopodobny przez ekspertów Atlantic Council scenariuszem jest wariant aneksji przez Rosję Donbasu z równoczesnym dyslokowaniem, albo nawet bez tego, dodatkowych sił zbrojnych na ten obszar.
Moskwa będzie dominować w powietrzu
Warto ten katalog uzupełnić o inne opcje, którymi dysponuje Moskwa. Otóż jak zauważył Stephen Blank, jeśli chodzi o potencjał wojsk lądowych to Rosja, choć silniejsza, nie ma takiej przewagi, aby być pewną sukcesu. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda jeśli wziąć pod uwagę lotnictwo, obronę przeciwlotniczą i ofensywne systemy rakietowe. Oznacza to, że Moskwa dominować będzie w powietrzu, co może wykorzystać zarówno dla wsparcia ofensywy wojsk lądowych, jak i prowadzenia „wojny bezkontaktowej”, takiej której nie towarzyszy inwazja lądowa. Przypominałaby ona nieco operację NATO przeciw Serbii i chodziłoby w niej, też na podobieństwo rozwoju wydarzeń w tym kraju, o sterroryzowanie ludności i wywołanie zmian politycznych.
Inna opcją jest morska blokada Ukrainy, łatwa zresztą do przeprowadzenia, bowiem tor wodny do portu w Odessie przebiega nieopodal Wyspy Węży (Ostrów Żmijnyj), niewielkiego kontrolowanego przez Ukrainę skrawka lądu. Już w czasie poprzedniego, wiosennego alarmu wojennego, Kijów liczył się z możliwością ataku Rosji na tym kierunku, o czym świadczą zarówno przeprowadzane tam manewry ukraińskich sił zbrojnych, jak i wizyta prezydenta Zełenskiego. Gdyby Rosjanie zajęli, po wysadzeniu desantu tę wysepkę, to nie tylko byliby w stanie łatwo zablokować tor wodny do portu w Odessie, ale i trzymać w szachu Rumunię kontrolując ujście Dunaju do Morza Czarnego.
Aktywizacja nieuznawanych „republik ludowych” Donbasu
Inna opcją jest wreszcie aktywizacja nieuznawanych „republik ludowych” Donbasu, których siły zbrojne, odpowiednio wzmocnione, mogłyby eskalować sytuację. Na taką możliwość wskazują ostatnie informacje Reutersa, który donosi o ożywionej akcji działających w Rosji półformalnych biur werbunkowych do prywatnych firm wojskowych w rodzaju Grupy Wagnera. Rosja już w ubiegłym roku dyslokowała w rejon granicy z Ukrainą formacje kozackie, które w czasie konfliktu 2014 – 2015 walczyły po stronie separatystów. Zaognienie sytuacji na linii rozgraniczenia, niezależnie od tego, która strona brałaby górę, daje Moskwie możliwość interwencji i wprowadzenia „sił rozjemczych”. Na to, że Rosja może rozważać opcje tego rodzaju, wskazują słowa Putina wypowiedziane przez rosyjskiego prezydenta w toku posiedzenia rozszerzonego kolegium MSZ. Mówiąc o „republikach ludowych” Donbasu użył sformułowanie „jeszcze nie uznane”, co wskazuje na możliwość powtórzenia scenariusza Abchazji i Osetii Płd. W czasie swej corocznej wielkiej konferencji prasowej Putin mówił, że jego zdaniem z Donbasu Ukraina chce utworzyć „antyrosję”, wrogi Moskwie przyczółek, do czego Kreml nie dopuści. To, ale też zapowiedziane połączenie obydwu „republik” Donieckiej i Ługańskiej w jedno państwo, a także trwający proces wydawania paszportów rosyjskich miejscowej ludności może wskazywać, że tego rodzaju rozwiązanie, czyli formalne uznanie niepodległości Donbasu i objęcie tego obszaru, już w sposób jawny rosyjską ochroną wojskową, brane jest na Kremlu pod uwagę.
Możliwość dyslokowania nowych systemów broni
Wreszcie Putin mówiąc o rosyjskiej odpowiedzi na politykę parcia NATO na Wschód użył sformułowania o jej „wojskowo-technicznym” charakterze. Wskazuje to na, iż Moskwa bierze pod uwagę dyslokowanie nowych systemów broni na Zachód. Ich miejscem przeznaczenia może być zarówno Donbas, ale również, nie można tego wykluczyć, że miał na myśli Białoruś. Ta perspektywa jest tym bardziej realna, że zarówno Łukaszenka jak i minister spraw zagranicznych Makiej mówili ostatnio o rozmieszczeniu na Białorusi rosyjskiej broni jądrowej. Rosja nie zrezygnowała też z utworzenia stałej bazy wojskowej lotniczej w sąsiednim państwie, a zgoda Mińska na ten krok oznacza zbudowanie przez Moskwę kolejnej „bańki antydostepowej”, co zmienia sytuacje strategiczną na granicach NATO. O zgodę białoruskiego reżimu, np. na przekształcenie zapowiedzianych dwóch baz „wojskowo-szkoleniowych” w stałe, może być tym łatwiej, że Mińsk zabiega o kolejny kredyt w Moskwie, tym razem w wysokości 3,5 mld dolarów.
Ten katalog możliwości i scenariuszy wojennych jakimi dysponuje Rosja nie jest kompletny. Można sobie zresztą wyobrazić sytuację, iż w zależności od siły oporu i reakcji Zachodu podlegał on będzie rozszerzeniu i cele mniej ambitne zostaną zastąpione ambitniejszymi. Na tym zresztą polega rosyjska koncepcja kontroli drabiny eskalacyjnej. Moskwa w pierwszej fazie konfliktu nie musi przeprowadzać wielkiej inwazji lądowej, ma wiele innych możliwości zwiększania napięcia. Może zresztą dążąc do uzyskanie efektu strategicznego zaskoczenia wymyśleć i zrealizować posunięcia, których nikt nie przewidział, choćby destabilizując sytuację wewnętrzną na Ukrainie i do maksimum zwiększając presję energetyczną (np. przeprowadzając akty dywersji w ukraińskich elektrowniach jądrowych). Tym działaniom może towarzyszyć agresja o różnym i zmieniającym się stopniu intensywności. Niezależnie jednak od tego jaka opcja wchodzi w grę, wydaje się, że Moskwa zacznie działać i to już bardzo niedługo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/579299-scenariusze-wojenne-dla-ukrainy-moskwa-zacznie-dzialac