Władimir Putin wystąpił w miniony wtorek podczas forum „Rosja wzywa”, przedsięwzięcia, które w tym roku odbywało się w formacie on-line, któremu patronuje i które organizuje Wniesztorgbank, a personalnie Andriej Kostin - jeden z głównych finansowych „graczy” w obecnie rządzącej Rosją ekipie, w przeszłości, jeszcze za czasów Jelcyna, odpowiadający za londyńskie interesy rodzącej się rosyjskiej elity władzy i pieniądza.
CZYTAJ TAKŻE: Biden zapowiada serię inicjatyw ws. rosyjskiego zagrożenia: By Putinowi było „bardzo, bardzo trudno” zaatakować Ukrainę
Putin o źródłach niepokoju na Kremlu
Putina zawsze warto słuchać, tym bardziej teraz, kiedy mamy do czynienia z napiętą sytuacją międzynarodową. Moskwa, jak wiadomo, skoncentrowała przy granicach z Ukrainą 115 tys. wojsk i najwyraźniej ma ochotę dyskutować z kolektywnym Zachodem o nowym ułożeniu relacji, symbolicznie w 30 rocznicę rozpadu ZSRR.
Co powiedział rosyjski prezydent? Uwagę międzynarodowej opinii publicznej przyciągnęła odpowiedź Władimira Władimirowicza na pytanie Jacoba Grapengiessera z funduszu inwestycyjnego East Capital, który wprost zapytał go o „czerwone linie”. Rosyjski prezydent w odpowiedzi zaznaczył, że istotą całej kwestii nie jest to, czy wojsko wejdzie do gry, czy pozostanie w swoich miejscach dyslokacji, ale: czy rywalizujące ze sobą państwa pracują na rzecz rozwiązań, które uwzględniać będą ich interesy i ocenę sytuacji - a zatem takich, które są gwarantem „bardziej sprawiedliwego i zrównoważonego rozwoju”.
Następnie Putin, uzupełniając swą wypowiedź, zauważył, iż Rosja czuje się zagrożona zwiększoną aktywnością wojskową państw NATO i całego Sojuszu w pobliżu swoich granic, ćwiczeniami, które mają często charakter niezaplanowany.
Trzecim źródłem niepokoju w Moskwie, jak zauważył, jest sytuacja wokół tzw. republik ludowych Donbasu „jeszcze nie uznanych”. Na to ostatnie sformułowanie warto zwrócić uwagę, bo być może sugeruje ono rozwiązanie, które Rosja bierze pod uwagę, czyli powtórzenie „scenariusza gruzińskiego”, ale oczywiście jeśliby Zachód nie uwzględnił postulatów Kremla w kwestii nowego ułożenia wzajemnych relacji.
Czerwoną linią w kwestii Ukrainy jest dla Rosji pojawienie się w tym kraju NATO-wskiej infrastruktury wojskowej, na co Moskwa - jak zadeklarował Putin - odpowie.
Tym razem Putin nie mówił o infrastrukturze wojskowej w Polsce i w Rumunii, co nie oznacza, że temat „schodzi z dyplomatyczno-politycznej agendy”. Warto też zwrócić uwagę na kontekst wypowiedzi Putina, czyli szerszy przekaz sformułowany przezeń w trakcie wystąpienia na kongresie „Rosja wzywa”.
Rosyjski prezydent gros swego wystąpienia poświęcił bowiem kwestiom gospodarczym, a nie polityce międzynarodowej. Mówił o zagrożeniu inflacyjnym, o tym, że - z gospodarczego punktu widzenia - Rosja już, jego zdaniem, przezwyciężyła skutki Covid-19 i prowadzi stabilną, godną zaufania politykę w zakresie finansów publicznych. Zapowiedział też uruchomienie ważnych projektów dla przyszłości w zakresie rozbudowy infrastruktury. Ma to być jeden z motorów rozwoju Rosji w przyszłości. Po drugie: Rosja zamierza wspierać projekty w zakresie „zielonej energetyki” - zarówno o charakterze lokalnym, jak i nastawione na eksport.
W tym kontekście Putin położył nacisk na eksport „zielonego wodoru”, co ma stać się rosyjską specjalnością i powiedział, że rosyjski sektor energetyczny jest „najbardziej ekologiczny w świecie”, zważywszy na udział energetyki atomowej i gazu ziemnego. Po trzecie wreszcie: rosyjski prezydent zaznaczył, że Rosja jest zainteresowana cyfrową transformacją, nowymi technologiami w tym zakresie i ich szerokim zastosowaniem. Zaraz po swoim expose Putin zaczął odpowiadać na pytania uczestników forum, a to, kto je zadawał i o co pytał, raczej nie było kwestią przypadku, ale elementem przekazu.
Pierwszy dopuszczony został do głosu przez Andrieja Kostina Mansour al-Mahmoud, szef państwowego katarskiego funduszu inwestycyjnego, który jest jednym z największych inwestorów w Rosji. Putin w odpowiedzi na jego pytanie, co spędza mu sen z powiek powiedział, że Moskwa jest zainteresowana rozwojem, a jej strategia zakłada przyciągnięcie zagranicznych inwestorów.
Nowe ułożenie relacji Rosji z Zachodem
Mamy zatem do czynienia z klasycznym przesłaniem, czy może komunikatem strategicznym, w którym tylko jednym z elementów jest określenie rosyjskich „czerwonych linii” i konsekwencji nieprzyjęcia przez Zachód nowych zasad i nowego układu sił.
Innymi elementami wystąpienia Putina jest pokazanie perspektyw rozwoju i możliwości robienia przez Zachód w Rosji korzystnych interesów: w sektorze energetycznym, w rozbudowie infrastruktury, w transformacji cyfrowej. Rosyjskie władze dały tez jasno do zrozumienia Zachodowi - i temu służyło „pytanie” al-Mahmouda - że nie są skazane na kooperację z nim i mają atrakcyjne alternatywy.
Do kwestii nowego ułożenia relacji z Zachodem Putin wrócił 1 grudnia, w trakcie uroczystości w Moskwie, związanych z wręczaniem listów uwierzytelniających przez przedstawicieli korpusu dyplomatycznego przybyłych do Rosji. Powiedział wówczas otwarcie, że „w dialogu ze Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami będziemy nalegać na wypracowanie konkretnych porozumień, które wykluczyłyby dalsze przesunięcia NATO na Wschód i rozmieszczenie zagrażających nam systemów uzbrojenia w bliskiej odległości od terytorium Rosji. Proponujemy rozpoczęcie merytorycznych negocjacji w tej sprawie.” Tym razem nie ma wątpliwości co do tego, że Rosja chce rozmawiać nie tylko o kwestii kooperacji Ukrainy z NATO, ale szerzej - o charakterze obecności wojskowej Sojuszu na wschodniej flance.
Co ciekawe, Putin powiedział, że Rosja oczekiwała będzie gwarancji prawnych, kontraktowych, bo wcześniejsze, ustne zapewnienia, iż NATO nie zostanie rozszerzone na Wschód, zostały, jak się wyraził „przez naszych partnerów” złamane.
Ławrow grozi Europie „koszmarnym scenariuszem”
Dzień później, w Sztokholmie, swe wystąpienie miał Sergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych. Tym razem otwarcie zagroził, że „Europa zbliża się do koszmarnego scenariusza” rywalizacji z Rosją o charakterze wojskowym, a jednym z powodów takiej perspektywy jest zbliżanie się infrastruktury wojskowej NATO do rosyjskich granic.
Ławrow powtórzył za Putinem, który mówił o tym w trakcie poszerzonego kolegium rosyjskiego MSZ, że chodzi o systemy zainstalowane w Polsce i w Rumunii, dodając - co jest pewną nowością - informację na temat zagrożenia związanego z rozlokowaniem przez Amerykanów w Europie rakiet średniego zasięgu, które, jak można się domyślać, również znajdą się w naszej części kontynentu.
Jak otwarta groźba zabrzmiała ta część wypowiedzi rosyjskiego ministra, w której przypomniał on wojnę rosyjsko – gruzińską z 2008 roku. Powiedział, iż ci, którzy formułują tezę (a w tym tonie wypowiadał się ostatnio choćby Jens Stoltenberg), iż o rozszerzeniu NATO zdecyduje sam Sojusz i państwa doń aplikujące, a nie „siły trzecie”, igrają z ogniem, zapominając co się stało po szczycie Paktu w Bukareszcie, kiedy o perspektywie członkostwa w Pakcie Ukrainy i Gruzji mówił prezydent Busch jr.
Ławrow wspominał też o wspólnym, w tym względzie, stanowisku państw ODKB, sojuszu wojskowego państw postsowieckich kontrolowanego przez Rosję, co należy rozumieć, choćby z racji na położenie państw – członków tego aliansu jako uzgodnioną linię działania między Moskwą a Mińskiem.
Na co warto jeszcze zwrócić uwagę, w wystąpieniu Ławrowa ? – Przede wszystkim na to, że Moskwa będzie domagała się kontraktowych, sformalizowanych porozumień w sprawie nowej architektury bezpieczeństwa w Europie i przygotuje w najbliższym czasie swe propozycje na piśmie w tym względzie.
W piątek w trakcie briefingu dla mediów Jurij Uszakow doradca ds. zagranicznych Putina powiedział, że rozmowa Prezydenta Rosji z Joe Bidenem może mieć miejsce „w najbliższych dniach”. Pierwotnie spekulowało się, że wideokonferencja, bo w takim formacie odbędzie się to „spotkanie”, ma mieć miejsce do 6 grudnia, jednak Uszakow powiedział, że rozmowa odbędzie się po tym terminie. To też ważna informacja, bo Putin jedzie 6 grudnia do Indii rozmawiać z Narendrą Modim, co nadaje całej sprawie szerszy, geostrategiczny kontekst. Uszakow otwarcie zresztą zwracał na to uwagę, mówiąc, że rozmowa dotyczyła będzie w pierwszym rzędzie rozpoczętych w Genewie rozmów strategicznych, a także kwestii programu jądrowego Iranu.
W tej ostatniej kwestii dzwonić miał niedawno do Antony Blinkena premier Izraela, argumentując ponoć, że czas rozmów z Teheranem się skończył, Iran nie ma zamiaru zamykać swego programu jądrowego i czas przejść do działań o charakterze wojskowym. Z perspektywy Rosji relacje ze Stanami Zjednoczonymi mają szerszy charakter niźli tylko odnoszący się do regionu Europy Środkowej, w szczególności Ukrainy, a Moskwa ma wiele użytecznych narzędzi wywierania na Amerykę presji, proponując jej pomoc w niektórych istotnych kwestiach, oczekując ustępstw, nazywanych stabilizacją i deeskalacją sytuacji w innych regionach. Uszakow powiedział otwarcie, że rosyjskie propozycje „dotyczą konieczności prowadzenia wspólnej pracy z partnerami, z wiodącymi krajami, w celu osiągnięcia odpowiednich porozumień prawnych, które wykluczyłyby dalszy postęp NATO na Wschód i rozmieszczenie w państwach sąsiednich, w tym na Ukrainie, systemów uzbrojenia które nam zagrażają.”
Strategiczne interesy Federacji Rosyjskiej
Mamy to do czynienia z jasnym i niebudzącym wątpliwości określeniem strategicznych interesów Federacji Rosyjskiej. Można mówić o kilku elementach proponowanej przez Moskwę nowej „architektury bezpieczeństwa”. Po pierwsze: ma mieć miejsce dialog między głównymi graczami, którzy ustalać i zatwierdzać będą nowe „reguły” a także - jak można się domyślać - dyscyplinować niegodzących się z nowym stanem rzeczy członków własnego obozu politycznego.
Nie jest to nowa w rosyjskim myśleniu propozycja „koncertu mocarstw”. Moskwa, jak można przypuszczać, po telefonach Merkel i Macrona do Putina, aby ten wpłynął na stanowisko i politykę Łukaszenki, doszła nie tylko do wniosku, iż Zachód faktycznie uznaje fakt rosyjskiego protektoratu nad Białorusią, ale również jest gotów do rozmowy w tym duchu o polityce państw będących częścią umownego bloku Zachodu. Chodzi w tym wypadku nie tylko o Ukrainę (chociaż o nią w pierwszym rzędzie), ale również o Polskę.
To dlatego w rosyjskiej narracji nasiliły się w ostatnim czasie ataki na politykę Warszawy w kwestii migracyjnej i wezwania pod adresem np. Brukseli (otwarcie o tym mówił Putin w rozmowie telefonicznej z Charlesem Michelem), aby ta wpłynęła na Warszawę i wymusiła zmianę.
Ameryka ma zgodzić się na ustępstwa i nowy status geostrategiczny Europy Środkowej, zarówno kuszona możliwością pragmatycznej z Rosją współpracy w wielu obszarach (klimat, cyberbezpieczeństwo, Iran, Korea Płn.), jak i wizją deeskalacji czy stabilizacji sytuacji. Zarówno zachód Europy, jak i Stany Zjednoczone są zachęcane przez Moskwę do takiej zmiany perspektywami kokosowych interesów związanych z planowanymi programami inwestycyjnymi.
Ostatnią kwestią jest wreszcie pytanie, dlaczego Rosja proponuje zawarcie nowej umowy międzynarodowej, kontraktu regulującego relacje między Federacją Rosyjską a Zachodem. Być może chodzi o rosyjski legalizm w tych kwestiach, a być może o złudzenia państw europejskich i USA, że tego rodzaju formuła jest znacznie bardziej trwała i zobowiązująca wszystkie strony.
Skąd umiłowanie Rosji do trybu traktatowego?
Warto jednak rozpatrzeć i inną ewentualność: Rosjanie zawsze proponują uregulowanie spornych kwestii w trybie traktatowym. Ma to być, ich zdaniem, często ostatnia próba rozwiązania problemu w sposób pokojowy. Przed zaangażowaniem się wojskowym w Syrii również prowadzili intensywne rokowania i proponowali zawarcie międzynarodowego porozumienia w kwestii przyszłości reżimu Asada. Jeśli druga strona przyjmie rosyjskie propozycje, to do konfliktu może nie dojść.
A zatem obecnie kluczową wydaje się kwestia, czy Zachód przyjmie rosyjską ofertę. Innymi słowy: czy będzie walczył o Ukrainę, czy zgodzi się na nowe porozumienie, dotyczące szerszego zakresu spraw niźli tylko jej status. Walka, o której piszę, może mieć charakter zbrojny, Rosja zatem buduje alternatywę: albo wojna, albo porozumienie.
Polska i Państwa Bałtyckie, zapewne również Rumunia, będą przeciwne umowie z Rosją na tych warunkach. I właśnie dlatego Moskwa włączyła do listy swych oczekiwań kwestie statusu, w zakresie polityki bezpieczeństwa, naszego regionu. Jeśli bowiem Stany Zjednoczone i państwa zachodniej Europy nie chcą wojny o Ukrainę, to będą musiały „uspokoić” tych radykałów we własnym obozie.
Nic tak nie połączy Moskwy i Berlina, ale także Paryża i Waszyngtonu, jak wspólne przekonywanie Kijowa, Warszawy, także Bukaresztu i Rygi, że zmieniła się sytuacja i lepiej zgodzić się na nowe warunki, niźli zaczynać wojnę nie będąc do niej przygotowanym. Taki jest, jak się wydaje, plan Moskwy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/576701-co-rosja-chce-osiagnac-eskalujac-napiecie