Po wtorkowych doniesieniach „Sueddeutsche Zeitung” na temat antysemickich i antyizraelskich wypowiedzi pracowników i współpracowników stacji Deutsche Welle (DW), w firmie jeszcze tego samego dnia zdecydowano o przeprowadzeniu „niezależnego dochodzenia zewnętrznego”. Poinformował o tym rzecznik prasowy niemieckiego nadawcy.
CZYTAJ TAKŻE:
Zarzuty wobec pracowników i wolnych strzelców
Zarzuty dotyczą kilku pracowników z bliskowschodniego oddziału DW i współpracujących tam ze stacją wolnych strzelców.
Na swoim portalu internetowym „Sueddeutsche Zeitung” opublikowało we wtorek 30 października obszerny artykuł, zatytułowany „Nadawca odwraca wzrok”(Ein Sender schaut weg), przedstawiając długą listę przykładów wypowiedzi i komentarzy, zamieszczanych w mediach społecznościowych w ciągu ostatnich kilku lat przez pracowników i współpracowników stacji, m.in. z oddziału w Bejrucie.
„SZ”: W internecie nic nie ginie
Większość z tych wypowiedzi zostało już usuniętych, ale, jak zaznacza SZ we wstępie swojego artykułu, „w internecie nic nie ginie”.
Bassel A., korespondent i wydawca w oddziale DW w Bejrucie od 2019 r, pisał 5 lat wcześniej:
Każdy, kto ma cokolwiek wspólnego z Izraelczykami, jest kolaborantem, a każdy rekrut w szeregach ich armii jest zdrajcą i musi zostać stracony.
Inny pracownik tamtejszego oddziału, Morhaf M., przy okazji składania kondolencji swojemu niemieckiemu znajomemu, który negował istnienie Holokaustu, określił masowe mordy na Żydach mianem „nieprawdziwego produktu”. Określał się jako zwolennik Baszszara Assada. W styczniu 2018 r. na Facebooku pisał, że „sektor kultury, a tym samym ludzkie umysły, są kontrolowane przez żydowskie sieci”.
Dziennikarka Nemi El-Hassan, prowadząca w ramach Akademii DW warsztaty dziennikarskie w Bejrucie, pisała tweety w rodzaju „Holokaust to kłamstwo”. Trzy lata temu brała udział w pro-palestyńskiej demonstracji Al-Quds w Berlinie, podczas której wykrzykiwano antysemickie hasła.
SZ zastanawia się, w jaki sposób tacy pracownicy trafiają do „finansowanego z pieniędzy podatników kwotą 400 mln euro Deutsche Welle, (..) mającego przekazywać światu wartości demokratyczne”. Jak wyjaśnił Christoph Jumpelt, rzecznik DW , lokalni korespondenci za granicą „rekrutowani są bez ogłoszeń, bo nie ma takiej konieczności ani zwyczaju”.
Wtorkowy artykuł SZ zawiera kilkanaście przykładów takich naruszeń i wymienia wiele nazwisk. Jak podkreśla SZ, „jeśli chce się porozmawiać o tych sprawach z pracownikami Deutsche Welle, najpierw napotyka się na strach przed konsekwencjami we własnej stacji. Koledzy, którzy wnieśli zażalenia wewnętrznie lub rozmawiali z innymi mediami w ostatnich latach – na przykład z SZ, który donosił w lutym o nadużyciach władzy, rasizmie i nękaniu, zwłaszcza w arabskiej redakcji DW – zostali napiętnowani i uznani za wichrzycieli”.
Reakcja stacji DW
DW zareagowało na doniesienia SZ, informując o natychmiastowym zleceniu „niezależnego dochodzenia zewnętrznego” w tej sprawie, a także „natychmiastowych konsekwencjach w przypadku potwierdzenia się uchybień”.
Jak potwierdził rzecznik DW, „dochodzenie obejmie wypowiedzi przytaczane w artykule przez pracowników DW, w innych publikacjach oraz na ich prywatnych profilach mediach społecznościowych”.
Jak zaznacza DW, przepisy stacji „jasno określają, jakich wartości muszą przestrzegać wszyscy pracownicy”, zarówno wewnętrznie, jak i na zewnątrz.
Kodeks redaktora naczelnego wyraźnie pokazuje, jakich zasad dziennikarskich powinni przestrzegać, gdy mają do czynienia z antysemityzmem
— wyjaśnia rzecznik DW.
Po przeprowadzeniu wstępnej kontroli nadawca zapowiada „niezwłoczne wyciągnięcie wniosków, jeśli naruszenia tych zasad okażą się prawdziwe”.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/576333-antysemityzm-w-deutsche-welle-stacja-bada-doniesienia-sz