W amerykańskim środowisku eksperckim od dłuższego już czasu trwa ożywiona dyskusja na temat tego jakiego rodzaju strategię, w relacjach z kolektywnym Zachodem, realizuje Rosja. Oczywistym jest to, że Moskwa dąży do osłabienia wpływów i możliwości państw które uważa za rywali, strategicznych przeciwników czy wręcz wrogów, ale inną kwestią jest dostrzeżenie jej agresywnych posunięć, a inną zrozumienie czy układają się one w przemyślaną sekwencję działań, mających swój cel strategiczny. Jest to tym istotniejsze jeśli chcemy przeciwdziałać rosyjskiej asertywności. Richard W. Maass, profesor politologii i stosunków międzynarodowych opublikował na łamach Texas National Security Review artykuł w którym dowodzi, że Rosjanie realizują „strategię salami”, przemyślaną i konsekwentnie realizowaną sekwencję posunięć, które w efekcie mają doprowadzić do zmiany statusu geostrategicznego naszej części Europy. Strategia salami, nie jest zresztą zdaniem Maassa rosyjskim wynalazkiem, inne państwa, w tym Stany Zjednoczone dążąc do przejęcia na początku XIX wieku z rąk Hiszpanii Florydy, odwoływały się, skutecznie zresztą, do podobnych technik. Jednak nas interesuje przede wszystkim Rosja, ale również model opisujący jej działanie, który skonstruował amerykański uczony, który również poszukiwał w swym artykule odpowiedzi w jaki sposób przeciwdziałać rosyjskim zamiarom.
Jak pisze Maass, „taktyka salami jest atrakcyjną opcją, dla ekspansjonistycznych potęg, poniżej progu wielkiej wojny – realizując politykę powtarzających się, ograniczone faktów dokonanych mogą one rozszerzać swe wpływy, unikając potencjalnej eskalacji”. Na Zachodzie często uważa się, że polityka Władimira Putina jest w gruncie rzeczy oportunistyczna. Wypatruje on okazji i uderza tam gdzie nie spodziewa się oporu. Richard W. Maass jest jednak innego zdania i uważa, że mamy do czynienia z działaniem przemyślanym, strategią na poziomie państwowym, jedynie realizowaną małymi krokami, które są pozornie ze sobą niezwiązane, jednak patrząc na politykę Moskwy z pewnej perspektywy łatwo uchwycić powtarzający się wzór i generalny schemat.
Strategia salami jest skuteczna z kilku powodów. Po pierwsze przywrócenie status quo ante, np. sprzed agresji w Donbasie, czy secesji Abchazji, nie mówiąc już o Krymie jest kosztowne, zwłaszcza w obliczu wsparcia udzielanego tym organizmom przez Rosję. Nie chodzi tu wyłącznie o kwestie finansowe ale o konieczność mobilizowania wielkich sił i nakładów, również o perspektywę wojny na większą skalę, co utrudnia politykę państwa chcącego przeciwdziałać rosyjskim „faktom dokonanym”. To oznacza, i to drugi powód atrakcyjności tego rodzaju strategii, że przywrócenie stanu sprzed agresji jest mało prawdopodobne. Po trzecie wreszcie cele uderzenia są tak wybierane, że perspektywa sukcesu jest większa niźli w innych przypadkach. Albo mamy do czynienia z obszarami słabo bronionymi, albo Moskwa podejmuje działania w sytuacji, kiedy państwo będące obiektem wrogiej akcji jest w kryzysie, albo ma lokalnych sojuszników. Wreszcie strategię „faktów dokonanych” zaczyna się realizować, kiedy są widoki na kolejne zdobycze. Nie chodzi zatem o finalne rozstrzygnięcie sprawy po naszej myśli, ale pewien proces, który nawet jeśli miałby być rozciągnięty na lata, ma na celu nie ograniczone zdobycze terytorialne, ale zmianę geostrategiczna, o znacznie głębszym charakterze.
Maass jest zdania, że tego rodzaju strategię realizują państwa, tak jak Rosja, przekonane zarówno o antagonistycznym charakterze stosunków międzynarodowych, które postrzegają je w kategoriach rywalizacji, nawet wojny, jak i sądzące, że ta rywalizacja utrzymywała się będzie długo. Mamy w istocie do czynienia z zero–jedynkowym postrzeganiem świata, w którym państwa odnoszą sukces jedynie jeśli przeciwnik zanotuje na swym koncie porażkę. Wówczas polityka faits accomplis, faktów dokonanych, polegająca na zmianie status quo małymi krokami, ale realizowanymi konsekwentnie, w taki sposób aby uniknąć większego starcia, ma z punktu widzenia agresywnego państwa sens. Państwo które jest zaatakowane stawiane jest w obliczu konieczności dokonania bolesnego wyboru – akceptacji nowych realiów, albo rozpoczęcia wojny na większa skalę. Tego rodzaju sytuacja umożliwia też Moskwie odwrócenie narracji na temat tego kto jest agresorem. Jeśli bowiem jej terytorialne „zdobycze” nie obejmują kluczowych dla funkcjonowania zaatakowanego państwa obszarów, to próba ich wojskowego odbicia może i jest przedstawiana przez rosyjską narrację w kategoriach działań agresywnych, bo wybucha konflikt o większej skali. Dotyczy to zarówno Donbasu, wcześniej w podobny sposób przedstawiana była aktywność Gruzji wobec Osetii Płd., ale tego rodzaju podejście być aplikowane również i w innych sytuacjach. Kluczem do sukcesu „strategii salami” jest odpowiednie skalibrowanie podejmowanych działań. Im wyglądają one na mniej groźne, im bardziej uda się zaciemnić obraz tego co się dzieje, również i tego kto podejmuje w istocie wrogie wobec zaatakowanego państwa kroki, tym lepiej. Chodzi o to, żeby osłabić determinacje drugiej strony i uczynić mało prawdopodobną zbrojną jej reakcję. Jest rzeczą oczywistą, że każdy naród, którego stolica zostanie zaatakowana, będzie walczył. Ale nie jest to tak oczywiste w sytuacji, kiedy następuje wtargnięcie i zajęcie obszarów o marginalnym znaczeniu, słabo zaludnionych, peryferyjnych, oddalonych od centrum. Skandynawowie będą walczyć z rosyjską agresją jeśli uderzenie będzie skierowane na ich stolice, ale czy w przypadku zajęcia skrawka terenu na dalekiej północy, gdzie nikt nie mieszka, ich determinacja będzie taka sama?
Wreszcie, jak zauważa amerykański badacz taktyka salami jest polityką, a w związku z tym nie należy jej postrzegać przez pryzmat osiąganych efektów. Oznacza to, że faits accomplis realizuje się nawet wówczas, kiedy perspektywa sukcesu jest niewielka, lub wręcz, nie istnieje. Chodzi bowiem o osłabienie potencjalnego przeciwnika, uśpienie jego czujności, podjęcie gry na wyczerpanie jego sił, zdobycie danych wywiadowczych, czy sprawdzenie jak reaguje na wyzwania. Z faktu, że zaatakowana strona była w stanie się wybronić nie należy wywodzić, iż w przyszłości podobnego rodzaju działanie nie zostanie podjęte. Prawdopodobieństwo jest zapewne mniejsze, ale raczej można się spodziewać powtórki w zmodyfikowanej formie.
Richard W. Maass, opisując strategię salami, powołuje się na wyniki badań naukowców, którzy analizując wszystkie konflikty po 1918 roku, które zakończyły się zmianami terytorialnymi, doszli do wniosku, że dziewięciokrotnie częściej granice przesuwane były właśnie w wyniku zastosowania strategii salami, polityki faits accomplis, niźli otwartej wojny. A to oznacza, że mamy do czynienia z pewnym uniwersalnym modelem postępowania państw w sytuacjach spornych, konfliktowych czy wówczas, kiedy realizują one asertywną politykę. Relatywny spokój ostatnich 30 lat, związany z zakończeniem Zimnej Wojny i uzyskaniem przez Stany Zjednoczone pozycji hegemonistycznej w świecie był raczej odstępstwem od historycznej reguły. Teraz czasy się zmieniły i winniśmy być lepiej przygotowani na radzenie sobie z tego rodzaju strategią, bo w nadchodzących latach świat będzie zapewne w większym stopniu miał z nią do czynienia. Jak zatem reagować na realizowaną przez Moskwę „strategią salami”?
Maass sformułował 5 zasad, które w jego opinii tworzą instrumentarium skutecznego powstrzymywania tego rodzaju polityki. Po pierwsze, jeśli kluczowym warunkiem powodzenie polityki kroków dokonanych z punktu widzenia agresora jest podniesienie progu „odwojowania” czy raczej odwrócenia tego co się stało przez stronę zaatakowaną, to rozsądną polityką w jej wykonaniu jest uprzednie rozbudowanie arsenału możliwych odpowiedzi na agresję. Jeśli bowiem jedynym narzędziem, którym można się posłużyć jest wojna na dużą skalę, to decyzja o jej rozpoczęciu nie należy do łatwych. Jeśli jednak jesteśmy w stanie uderzyć w słabe punkty agresora nie eskalując do poziomu wojny regionalnej, to nasze szanse rosną. Trzeba jednak najpierw te cele zidentyfikować, a potem umieć wykorzystać. Równie ważne jest uniemożliwienie agresorowi zrealizowanie drugiego warunku skutecznej polityki kroków dokonanych, jakim jest łatwe zajęcie zaatakowanego obszaru. Trzeba się po prostu bronić, zawsze i nie wykazywać oznak wahania. Polityka faits accomplis, niezależnie czy realizowana przy użyciu sił zbrojnych, „zielonych ludzików” czy strumieni migrantów jeśli nie jest w stanie doprowadzić do zmian sytuacji „w terenie”, jest polityką nieskuteczną. Aby uniknąć zagrożenia powtórki, trzeba wiele wysiłku poświęcić na zbudowanie społecznego konsensusu w tej kwestii „u siebie w domu”. Jak pisze Maass, „Czujność przed ponownym atakiem drapieżnika zależy nie tylko od skutecznej dyplomacji, ale także od utrzymania konsensusu w polityce wewnętrznej, co nigdy nie powinno być brane za pewnik, zwłaszcza w przypadku kiedy zagrożone są interesy peryferyjne”.
Wreszcie jak zauważa amerykański uczony jeśli chcemy powstrzymać agresora przed ponowna próbą odwołania się do strategii salami, musimy być w stanie wysyłać nie budzące wątpliwości sygnały o charakterze strategicznym, co wymaga zarówno jedności wewnętrznej jak i determinacji, ale także zbudowania w tym celu odpowiednich narzędzi, choćby w postaci kanałów komunikacji i relacji dyplomatycznych.
Wydaje się, że nikt w Polsce nie ma wątpliwości, że to co dzieje się na naszej wschodniej granicy jest elementem ataku asymetrycznego na Polskę, poniżej progu wojny, realizowanego przez Mińsk za wiedzą i z poparciem Moskwy. Celem tego ataku jest m.in. zmiana geostrategicznej sytuacji Polski i całego regionu, bo do tego prowadzi skuteczność polityki wymuszania. To co warto zwłaszcza po lekturze artykułu Richarda W. Maassa podkreślić, to fakt, iż tej agresji nie zatrzyma się polityką ustępstw i to, że musimy być przygotowani na kolejne etapy tej niewypowiedzianej wojny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/574088-rosyjska-strategia-salami-a-polska