Wszystko wskazuje na to, że po niedawnych wyborach parlamentarnych w Czechach powstanie czwarty w Grupie Wyszehradzkiej – po Węgrzech, Polsce i Słowacji – rząd centroprawicowy. Największe poparcie zdobyła bowiem koalicja SPOLU (Razem), składająca się z prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), chadecko-ludowej unii KDU-ČSL oraz liberalno-konserwatywnej partii TOP 09.
Dalej od Warszawy i Budapesztu
Jeszcze nie został powołany nowy rząd, jeszcze nie została nawet podpisana umowa koalicyjna między SPOLU a drugim blokiem wyborczym (PirSTAN), a już kształtujący się obóz władzy jest poddawany nieustannej presji przez środowiska i media lewicowo-liberalne, które domagają się jednego: żeby gabinet Petra Fiali stanowczo odciął się od polityki Polski i Węgier, a nawet zdystansował się od Grupy Wyszehradzkiej.
Takie pomysły suflują kandydatowi na premiera liczni komentatorzy. Pod tym względem reprezentatywny może być tekst, jaki na portalu Referendum napisał wpływowy lewicowy politolog i pisarz Jiří Pehe. Otóż stwierdził on, iż nowy rząd musi odciąć się od dziedzictwa Andreja Babiša, a więc zaprzestać odwoływania się w polityce międzynarodowej do pojęcia interesów narodowych, zmienić swe podejście do polityki imigracyjnej Unii Europejskiej, a także zdystansować się od „nacjonalistycznego populizmu” Polski i Węgier, dzięki czemu poprawi nadszarpnięty wizerunek Czech na arenie międzynarodowej.
Bardziej podatny na tę retorykę jest drugi koalicjant tworzącego się obozu władzy, czyli PirSTAN, tworzony przez libertariańsko-lewicową Czeską Partię Piratów oraz centrowy i samorządowy ruch Burmistrzowie i Niezależni (STAN). Prominentny przedstawiciel tej ostatniej formacji, Jan Farský, powiedział na przykład, że Grupa V4 jest przereklamowana i nie wnosi niczego wartościowego do polityki Czech, a jedyne, co dobrze się w niej sprawdza, to relacje ze Słowacją.
Podobne opinie można zresztą usłyszeć od niektórych polityków SPOLU, np. Ondřej Benešík, reprezentujący Unię Chrześcijańsko-Demokratyczną (KDU) uważa, że w Grupie Wyszehradzkiej Czesi odgrywali do tej pory rolę pożytecznych idiotów, walcząc o interesy Węgier, dlatego czas z tym skończyć.
Najbardziej przychylnie nastawieni do współpracy z Polską są niewątpliwie politycy ODS. Przewodniczący tego ugrupowania Petr Fiala czy jego zastępca Alexandr Vondra, nakłaniani do potępienia Orbána czy Kaczyńskiego, odpowiadali, że nie jest ich rolą krytykowanie rządów innych państw. Z szeregów tej formacji płynęły też nieraz zapewnienia, iż Grupa Wyszehradzka jest tak samo ważna dla Czech jak NATO czy Unia Europejska. Jednak ODS, choć najsilniejszy, jest tylko jedną z pięciu partii w powstającej właśnie koalicji, zaś pozostałe cztery nie są już tak entuzjastycznie nastawione do V4.
Praga jak Bratysława?
Słowacki politolog Tomáš Strážay uważa, że Czechy mogą podążyć drogą Słowacji, gdzie w zeszłym roku w wyborach parlamentarnych także zwyciężyła centroprawica, a jednak nie przełożyło się to na zacieśnienie stosunków z Warszawą i Budapesztem. Nowy minister spraw zagranicznych w Bratysławie Ivan Korčok jest wręcz uważany za przeciwnika Grupy Wyszehradzkiej. Na tym tle okazuje się, że znacznie lepiej z rządami PiS-u i Fideszu dogadywali się socjalistyczni premierzy Robert Fico i Petro Pellegrini. Według Strážaya Grupa V4 może się więc zamienić w Grupę 2+2 (z jednej strony Polska i Węgry, z drugiej Czechy i Słowacja).
Na taki scenariusz liczą elity w wielu krajach Zachodu. „New York Times” napisał, że Czesi wydeptują ścieżkę wyjścia z populizmu w Europie Środkowej, zaś „Le Monde” wyraził nadzieję, iż Grupa Wyszehradzka, ta „siła destabilizująca w Unii Europejskiej”, chyli się już ku upadkowi.
Co zrobi Fiala?
Kluczowe w tej sprawie będzie zapewne stanowisko przyszłego premiera Petra Fiali. Publicyści przypominają, że tuż przed niedawnymi wyborami do Czech przyjechał Viktor Orbán, by osobiście poprzeć Andreja Babiša, którego nazwał swym przyjacielem. W tej sytuacji trudno będzie o przyjaźń między liderami ODS i Fideszu.
Na nowo odżywa też sprawa kopalni Turów. Pod adresem Fiali padają sugestie, by grał twardo z Polakami i nie zawierał z nimi porozumienia. W tych radach nie chodzi wcale o kwestie ekologiczne, lecz raczej o polityczny skutek: eskalację konfliktu z Warszawą i osłabienie Grupy Wyszehradzkiej.
W powyższych kwestiach Petr Fiala przypomina na razie Sfinksa: zachowuje tajemnicze milczenie. Daje do zrozumienia, że nie nadszedł jeszcze czas na wyłożenie wszystkich kart na stół. Już wkrótce będzie musiało to jednak nastąpić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/570859-czy-v4-zamieni-sie-w-22-czesi-naklaniani-do-odciecia-sie