Wstrząsające! Zamordowano kolejnego posła do Westminsteru, parlamentu brytyjskiego, tym razem konserwatystę sir Davida Amessa. Ósmy polityk w brytyjskiej historii, a szósty w ostatnich dekadach. Jak widać, nawet 800-letnia demokracja nie potrafi obronić się przed politycznymi zabójstwami. To jeszcze jeden dowód, że demokracji nie można spuszczać z oka, trzeba bronić jej codziennie, konsekwentnie, bo kiedy najstarszy i najlepszy system ulega korozji, dochodzi do tragedii.
Belfairs Methodist Church w Leigh-on-Sea w hrabstwie Essex, biuro poselskie konserwatysty sir Davida Amessa z okręgu wyborczego Southend West. Nowsze kościoły protestanckie w Wielkiej Brytanii wynajmują pomieszczenia – stąd to biuro poselskie czy przychodnia National Health Service, do której należę. Piątek, dzień przeznaczony na spotkania z wyborcami, więc przed biurem tablica –„Meet Your Local MP”, „spotkaj się z posłem swojego okręgu, sir Davidem Amessem”. Przed biurem kilka osób, czekają na swoją kolejkę, żeby wyłuszczyć sprawę i otrzymać pomoc. W rządku stoi także ciemnoskóry mężczyzna. Wchodzi do pomieszczenia biura po czym zadaje parlamentarzyście „więcej niż dwanaście” ciosów nożem. Przerażenie i konsternacja, wezwano policję i ambulans, a widząc powagę sytuacji – helikopter. David Amess umiera na miejscu zbrodni jeszcze przed przylotem air raid ambulance, nie doczekawszy pomocy. Podobnie jak pięć lat temu posłanka z ramienia Labour Party, Jo Cox, zmarła przed biurem poselskim, mieszczącym się w lokalnej bibliotece w Birstall pod Leeds, ugodzona nożem, a potem zastrzelona przez członka paramilitarnej partii National Action, Thomasa Maira.
Mordercą w Leigh-on-Sea okazał się 25-letni mężczyzna, Somalijczyk, azylant, który otrzymał brytyjskie obywatelstwo jako akt humanitaryzmu. Jego ofiarą był 69-letni poseł z okręgu Southend West, żonaty, ojciec pięciorga dzieci, od prawie 40 lat pracujący dla swoich wyborców oraz kraju. Zwolennik Brexitu, rojalista czyli wspierający monarchię, głosujący przeciw aborcji – dziś do 6 miesiąca ciąży, za darmo i za pieniądze podatników – oraz przeciw małżeństwom jednopłciowym. Nigdy nie pełnił funkcji ministerialnych, za to z pasją angażował się w sprawy, które mu były bliskie – ochrona zwierząt oraz – o, gorzki paradoksie! - protesty przeciw przemocy w przestrzeni publicznej. Jeszcze we czwartek brał w Westminsterze udział w akcji „one punch can kill”, „można zabić od jednego uderzenia”. Filar Izby Gmin oraz lokalnej wspólnoty w Leigh-on-Sea.
Jego zabójca nawet nie uciekał. Został aresztowany przez policję na miejscu zbrodni, nóż zabezpieczony, a niedługo potem prowadzenie śledztwa z hrabstwa Essex zostało przejęte przez służby anty-terrorystyczne. Poszukuje się świadków zajścia oraz przeczesano dwa domy w Londynie. Okazało się, że sir David już wcześniej otrzymywał pogróżki, zainstalował nawet w swoim domu dodatkowe zabezpieczenia. Flagi na Parlamencie oraz w siedzibie brytyjskich premierów na Downing Street zostały opuszczone do połowy masztu. Hołd tragicznie zmarłemu oddali już byli premierzy - oczywiście niezależnie od barw partyjnych – konserwatyści John Major, David Cameron i Theresa May oraz labourzyści – Tony Blair, Gordon Brown i obecny lider Keir Starmer. A aktualny prime minister Boris Johnson i marszałek Izby Gmin sir Lindsey Hoyle pisali: „W ten straszny czas nasze myśli są z Davidem Amessem i jego rodziną. Był świetnym człowiekiem, oddanym rodzinie, oraz posłem użytecznym dla swojego okręgu wyborczego oraz kraju, przez prawie 40 lat służby”. Wiele się mówi na temat poprawy systemu ochrony bezpieczeństwa posłów, polityków w ogóle. I bla-bla-bla, bo jeśli rząd konserwatystów nie zmieni swojej polityki w stosunku do służb porządkowych, Policji Metropolitalnej oraz specjalnych, MI5, kontrwywiadu oraz MI6, wywiadu, niszczonych przez polityczną poprawność i traktowanych jak „chłopcy do bicia”, nic się nie zmieni.
Bo poseł sir David Amess, to ani pierwszy, ani drugi, lecz szósty zamordowany na Wyspach Brytyjskich polityk w ostatnich dekadach, a ósmy w historii. Przecież świeża jest jeszcze pamięć o posłance Partii Pracy, Jo Cox, która w czerwcu 2016 roku została najpierw zaatakowana nożem, a potem zastrzelona przez Thomasa Maira. A lista brytyjskich polityków, którzy tragicznie zginęli w zamachach jest długa. Oto Ian Gow poseł z okręgu Eastbourne, sir Anthony Berry z Enfield Southgate, Robert Bradford, reprezentant Ulster Unionist Party, były minister ds. Północnej Irlandii Airey Neave, labourzystowski minister Stephen Timms, baron Jones of Cheltenham, który w 2000 roku został zaatakowany mieczem samurajskim przez Roberta Ashmana, Joe Cox w 2016 roku, a teraz David Amess.
Nawet najstarsza demokracja nie chroni obywateli, polityków przed szaleńcami, fundamentalistami z lewej i prawej strony czy przed islamskimi terrorystami. Można budować mury, zasieki, podwyższać stopień alertu bezpieczeństwa społecznego z trójki do piątki, z koloru żółtego na czerwony, ale jeśli nie jest to działanie systemowe, albo ten system – jak w Wielkiej Brytanii - ulega korozji, dochodzi do tragedii. Jeszcze w 2003 roku szef Scotland Yardu Jonathan Evans skarżył się, że „MetPol jest tak przeżarta polityczną poprawnością, że nie jest w stanie pełnić swoich statutowych obowiązków”. Co zatem robić? Po pierwsze – w odwiecznym dylemacie „wolność czy bezpieczeństwo”, mądre państwo zawsze postawi na bezpieczeństwo. Oczywiście, BBC czy „Guardian”, Jeremy Paxman czy Timothy Garton Ash zawsze będą twierdzić „civil liberties – first, security – second”, ale jest to lewicowa mantra, która ma gdzieś prawo obywateli do spokoju i bezpieczeństwa, a państwa do wykonywania jego obowiązków wobec tych obywateli. Po drugie – należy bronić autorytetu służb porządkowych i specjalnych przed zajadłymi atakami politycznej poprawności – te wieczne apele o jawność i transparentność, które zrobiły już tyle złego, a także oskarżanie o „brutalność”, „rasizm” i „faszyzm”.
Bowiem nieprawdą jest, że „parlament nie może istnieć bez lewicy”, za to prawdą, że państwo nie może funkcjonować bez sektorów służb porządkowych i specjalnych. Wspominam o tym w dramatycznym kontekście śmierci brytyjskiego posła sir Davida Amessa, ofiary skorodowanego systemu bezpieczeństwa na Wyspach, ale także pro domo sua, wycierania sobie gęby na Wiejskiej oraz w mediach policją, strzegącą naszego spokoju tu, u nas, w Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/570267-jeszcze-jedna-smierc-parlamentarzysty-w-wielkiej-brytanii