Centrum analiz biznesowych AidData przy Uniwersytecie William & Mary w Wirginii w USA opublikowało raport na temat chińskich pożyczek dla krajów rozwijających się. Wynika z niego, że w latach 2000-2017 Pekin udzielił kredytów na łączną sumę 843 miliardów dolarów w 165 krajach świata, dzięki czemu udało się zrealizować 13.427 projektów biznesowych.
Największy strumień pieniędzy skierowany został do państw leżących w strefie Pasa i Szlaku. Jest to zgodne z zainicjowanym w 2013 roku przez Xi Jinpinga globalnym planem infrastrukturalnym, mającym na celu zwiększenie geostrategicznego i gospodarczego znaczenia Chin. Przez to Pekin jest dziś największym pożyczkodawcą na świecie – rocznie wydaje na ten cel około 85 miliardów dolarów, podczas gdy Waszyngton 37 miliardów (choć jeszcze przed rokiem 2013 Amerykanie i Chińczycy udzielali kredytów zagranicznych na tym samym poziomie).
Pułapka zadłużenia
Panuje dość rozpowszechnione przekonanie, że przewaga Chińczyków w tym względzie wynika z faktu, że ich oferta jest korzystniejsza finansowo. Analiza AidData nie potwierdza tego. Jeśli porównamy chińskie pożyczki z zachodnimi, to okaże się, że te drugie są znacznie bardziej korzystne dla klientów niż pierwsze. Na przykład kredyty inwestycyjne udzielane przez Niemcy, Japonię czy Francję mają zazwyczaj 28-letni termin spłaty i są oprocentowane średnio na 1,1 proc. W odróżnieniu od nich kredyty chińskie mają oprocentowanie na poziomie aż 4,2 proc. i muszą zostać spłacone już w ciągu 10 lat. To sprawia, że wiele krajów nie może poradzić sobie z wierzytelnościami i wpada w pułapkę zadłużenia wobec Pekinu.
Raport AidData wymienia 42 państwa, których dług wobec Chin, wynosi już ponad 10 proc. ich PKB. Rekordzistą jest Laos, którego oficjalne zobowiązania wobec Pekinu wynoszą 29,4 proc. PKB (choć zdaniem ekspertów, gdy dodamy do tego ukryty dług postaci obligacji, to faktyczne zadłużenie odpowiada 35,4 proc. PKB). Na kolejnych pozycjach plasują się: Sri Lanka, Kenia, Etiopia, Wenezuela, Dżibuti, Malediwy, Kambodża, Mongolia, Senegal i Białoruś. Egzekwując niespłacone długi Chińczycy są w stanie przejąć duże części narodowego majątku wielu krajów, czego przykładem jest np. dzierżawa na 99 lat portu w Colombo na Cejlonie.
Pułapka kolonizacji ideologicznej
W związku z tym rodzi się pytanie: dlaczego tak wiele krajów woli zapożyczać się u Chińczyków niż u Amerykanów czy Europejczyków, skoro są to kredyty realizowane na gorszych warunkach i prowadzące do uzależnienia finansowego? Być może tajemnica tkwi w tym, że Pekin – w odróżnieniu od Zachodu – warunkiem transakcji nie czyni spełniania żądań wykraczających daleko poza sferę biznesową.
Tego rodzaju politykę Zachodu rozpoczął Bank Światowy, gdy jego prezesem w latach 1968-1981 był Robert McNammara (wcześniej w latach 1961-1968 amerykański sekretarz obrony). Uzależniał on przyznawanie kredytów przez swą instytucję poszczególnym krajom od zalegalizowania przez nie aborcji. Było to zgodne z wytycznymi Memorandum na temat Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym z grudnia 1974 roku, czyli dokumentem Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA, znanym bardziej jako tzw. raport Kissingera. Stwierdzał on, że w interesie Stanów Zjednoczonych leży przeciwdziałanie wzrostowi demograficznemu krajów Trzeciego Świata poprzez prowadzenie wobec nich polityki depopulacyjnej (promowanie aborcji, antykoncepcji i sterylizacji), głównie za pośrednictwem międzynarodowych organizacji, głównie agend oenzetowskich, takich jak UNFPA, WHO, UNICEF czy UNDP. Dołączyły do nich również instytucje finansowe, uzależniające przyznawanie kredytów od spełniania postulatów antynatalistycznych.
W XXI wieku doszły nowe żądania, których źródłem są środowiska LGBTQ ze swą ideologią gender. Widać to wyraźnie na przykładzie przyjętego niedawno przez Grupę G7 z inicjatywy USA programu Build Back a Better World, który ma stanowić przeciwwagę Zachodu dla globalnej kredytowo-inwestycyjnej polityki Chin. Otóż w założeniach tego projektu znajdują się także cele ideologiczne, takie jak np. ochrona zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego (czyli de facto legalizacja aborcji) oraz równość płci (czyli postulaty gender mainstreaming). Symbolem tego rodzaju polityki USA wobec państw Trzeciego Świata pozostaje tęczowa flaga powiewająca nad budynkiem amerykańskiej ambasady w Afganistanie niedługo przed upadkiem Kabulu. Franciszek nazywa takie postępowanie krajów bogatych wobec biednych „kolonizacją ideologiczną”.
Zapewne nie jest to jedyny powód, ale być może Trzeci Świat odrzuca korzystniejszą ofertę Zachodu również z tej przyczyny, iż widzi za nią niebezpieczeństwo kolonizacji ideologicznej, którą uważa za większe zagrożenie niż uwikłanie w zależności finansowe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/568939-kolonizacja-ideologiczna-gorsza-od-uzaleznienia-finansowego