Na Węgrzech trwają prawybory w obozie opozycji. Przypomnijmy, że partie, które chcą odsunąć od władzy Fidesz Viktora Orbána, zawarły pod koniec zeszłego roku sojusz z myślą o wyborach, które odbędą się wiosną 2022 r. Sześć ugrupowań postanowiło zjednoczyć swe siły i wystartować wspólnie przeciw rządzącej prawicy.
Kwestią otwartą pozostawała osoba ewentualnego premiera, gdyby udało się zdobyć parlamentarną większość. Żeby rozwiązać ten problem, zdecydowano się na zorganizowanie prawyborów, w których bierze udział pięciu polityków: Gergely Karácsony (burmistrz Budapesztu), Klára Dobrev (eurodeputowana z Koalicji Demokratycznej, wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, prywatnie żona byłego premiera i przewodniczącego Koalicji Demokratycznej Ferenca Gyurcsányego, Péter Márki-Zay (burmistrz Hódmezővásárhely), Péter Jakab (przewodniczący Jobbiku) i András Fekete-Győr (lider Ruchu Momentum).
Według sondaży, głównymi faworytami prawyborów są Karáscóny, Dobrev i Jakab. Jeśli żaden z nich nie uzyska bezwzględnej większości głosów w pierwszej turze (a na to się zanosi), wówczas dwaj najsilniejsi kandydaci przejdą do drugiej rundy, która odbędzie się między 4 a 10 października.
Ogłosić „prawną nieważność ustawy zasadniczej”
Uwagę węgierskich publicystów zwróciły deklaracje wspomnianych polityków wygłoszone podczas ich pierwszej debaty telewizyjnej na antenie stacji ATV. Zapytano ich, jak wyobrażają sobie własne rządy po ewentualnym odsunięciu od władzy Viktora Orbána, skoro niektóre organy konstytucyjne nadal kontrolowane będą przez osoby mianowane na swe stanowiska przez Fidesz (chodzi np. o urzędników zasiadających w Radzie Budżetowej czy Radzie Mediów). Żeby zdymisjonować tych ludzi, trzeba byłoby zmienić konstytucję, a nic nie wskazuje na to, by zjednoczona opozycja mogła zdobyć ponad dwie trzecie miejsc w parlamencie, potrzebnych do przeprowadzenia takiego przedsięwzięcia.
Odpowiedzi pretendentów do premierskiego fotela brzmiały co najmniej zaskakująco, zwłaszcza w świetle nieustannie powtarzanych przez nich deklaracji, iż to właśnie oni są gwarantami rządów prawa na Węgrzech. Wszyscy opowiedzieli się za uchyleniem lub zignorowaniem konstytucji. Najmocniej zabrzmiała wypowiedź burmistrza Budapesztu Gergelya Karácsonyego, który stwierdził, iż trzeba będzie ogłosić „prawną nieważność ustawy zasadniczej”. Nie ustępowała mu Klara Dobrev, która oświadczyła, że należy uznać niekonstytucyjność konstytucji. Później podczas wiecu wyborczego w Gyöngyös powiedziała, iż obowiązująca obecnie konstytucja „nie może wiązać nam rąk w budowaniu demokratycznych Węgier”. (Na usprawiedliwienie Klary Dobrev można dodać, że podobnie myśleli jej przodkowie, wysocy funkcjonariusze partyjni, którzy po II wojnie światowej zaprowadzali komunizm na Węgrzech i w Bułgarii).
W przypadku totalnej opozycji na Węgrzech mamy zatem do czynienia z publicznymi zapowiedziami otwartego łamania konstytucji, a więc z nawoływaniem do obalenia rządów prawa. Ciekawe, jak na to zachowanie zareaguje Bruksela. Na razie instytucje unijne nie wyraziły zaniepokojenia wspomnianymi deklaracjami. Znając dotychczasową praktykę orzeczniczą europejskich trybunałów, nie należy jednak wykluczać scenariusza, iż obalenie porządku konstytucyjnego w jednym z krajów członkowskich może zostać powitane jak zaprowadzenie praworządności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/567610-opozycja-chce-oglosic-niekonstytucyjnosc-konstytucji