To była już piąta edycja. Na przekór wielu przeciwnościom losu. Wbrew ciągnącemu się jak guma do żucia procesowi Brexitu, wbrew pandemii, nieco spóźnione, w formule hybrydowej, ale się odbyło. Polsko–Brytyjskie Forum Belvedere. Największy od 1945 roku projekt bilateralny z hasłem „to bring the two societies together”, na poziomie ministerstw spraw zagranicznych, ośrodków naukowych, organizacji pozarządowych, businessu i mediów, nad Tamizą i nad Wisłą. Po raz drugi organizowany przez dwa think tanki, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych i Chatham House. Po każdej stronie kilku ministrów, posłów i europosłów. Po naszej minister Zbigniew Rau, Zdzisław Krasnodębski, były ambasador w Londynie Arkady Rzegocki, po brytyjskiej - sir Malcolm Rifkind, szef dyplomacji w rządzie Johna Majora, dziś Komitetu Sterującego Forum, brytyjska ambasador w Warszawie Anna Clunes i prezes British Council Colm McGivern. Organizatorzy - dyrektor PISM Sławomir Dębski i Chatham House Robin Niblett. No i cała masa naukowców z całego świata, bo był także reprezentowany amerykański Harvarda – o czym potem.
Piąta edycja pokazała, że po pierwsze, projekt jest dobrze rozpędzony i, mimo trudności z pandemią, ciągle żywy i atrakcyjny. Pod względem informacyjnym – wymiana myśli, projektów, ale i prestiżowym – w świat idą wieści o polskich ekspertach, przepraszam za określenie, „ze stajni PISM-u”, wcale nie gorszych od brytyjskich, no i w mniejszym stopniu zainfekowanych wirusem politycznej poprawności, w bliższym kontakcie z życiem. Ale największym walorem Forum było to, że pokazywało nam, zanurzonym w krajowej bieżączce, że dookoła istnieje świat, że jesteśmy systemem naczyń połączonych, i że to, co dzieje się w Waszyngtonie, Pekinie czy Berlinie ma ogromny wpływ na losy Polski i Polaków.
Pośród kilku paneli przewijały się tematy polityczno-biznesowe – „Polsko-brytyjskie relacje w epoce post-Brexitu i post-Covidu”, poświęcony młodzieży „Generacja >Z< w świecie po pandemii”, dotyczący zmian klimatu „Wpływ Katowice Rulebook na COP 26 Glasgow” i „Relacje transatlantyckie, a bezpieczeństwo Europy”. Nie zabrakło polskiego akcentu, oczywiście Józef Konrad Korzeniowski, w horrendalnym wykładzie naukowca z Harvardu prof. Mayi Jasanoff pt. „Joseph Conrad and the dawn of a global world”. A oto wnioski z dwóch sesji, moim zdaniem, najciekawszych, tej o relacjach polsko-brytyjskich oraz stosunkach transatlantyckich i bezpieczeństwie Europy. W pierwszym jedną z gwiazd okazał się poseł Koalicji Polskiej, Władysław Teofil Bartoszewski. Nie tylko władający najlepszą angielszczyzną w PSL, ale znakomicie zorientowany w historii konfliktów Polska/Wielka Brytania a Unia Europejska, w dodatku w bliskim kontakcie z „prawdą faktów”, w przeciwieństwie do „prawdy ekranu”, zresztą telewizyjnego. Ciekawa myśl o reaktywacji Trójkąta Weimarskiego, aby skrócić dystans do Brukseli, komentarz nt. tendencji w dziedzinie obronności w Wielkiej Brytanii /„nie można być mocarstwem i bronić granic, zmniejszając liczbę wojska”/. Wspominał o już istniejącym konflikcie politycznym /aneksja wysp Morza Południowo-Chińskiego i infrastrukturalizowanie ich/ i handlowym Chin z resztą świata, i o koronawirusie, który zostanie z nami na dłużej / ”Wielka Brytania ma imponujący 81 proc. zaszczepionych, ale notuje 35 tys. zainfekowanych dziennie”/.
Interesująca była wypowiedź Ewy Grosman z Centre for Democracy and Peace Building z Belfastu. O ambiwalencji uczuć Płn. Irlandii do Wielkiej Brytanii, o wykorzystaniu Demokratycznej Partii Unionistów do koalicji z konserwatystami z Londynu, dzięki której przegłosowali wiele swoich ustaw, a potem porzuceniu DUP i całej Irlandii Północnej, która wciąż podlega unijnym zasadom handlowym, na pastwę UE i przesunięciu granicy na Irish Sea. Można wspomnieć o posłance Rupie Huq rodem z Bangladeszu, członku ponadpartyjnej grupy parlamentarnej, zajmującej się problematyką Polski. W jej okręgu wyborczym, zamieszkuje wielu Polaków, podobno „ma pośród nich przyjaciół i stara się być otwarta na ich sprawy”, i być może jest to prawda. Kiedy jednak powiedziała, że brała udział w akcji zatrzymania na granicy red. Rafała Ziemkiewicza, który przybył na Wyspy Brytyjskie, żeby spotkać się z czytelnikami jego książek, mój entuzjazm bardzo ostygł. W sumie panel pokazywał niejakie pomieszanie, w jakim znajduje się dziś Wielka Brytania – jeszcze kończy porządkowanie swoich spraw w Europie, a już sięga po kontakty światowe, patrz: AUKUS, czyli nowy format bezpieczeństwa USA, Wielka Brytania, Australia na Pacyfiku, wymierzony w Chiny. Lecz z drugiej strony Chińczycy należą do grupy największych inwestorów na Wyspach, o czym rząd Borisa Johnsona dobrze pamięta. Panel pokazywał stabilność polityki zagranicznej Polski i ambiwalencję brytyjskiej - rodzaj a transition time - szukającej nowych dróg. Powracającej, ale już na innych niż imperialne zasadach, do kontaktów handlowych z byłymi koloniami, z których niektóre, jak Indie, wyrosły na prawdziwe potęgi gospodarcze. A jeśli idzie o nasze relacje bilateralne – o ile podczas trwania procedury Brexitu widać było otwarcie osamotnionej Wielkiej Brytanii na kontakty z jednym z nielicznych sojuszników, Polską – w tej chwili chyba mniej. Najwyższy czas, żeby – opierając się na rewelacyjnym raporcie posła konserwatystów Daniela Kawczyńskiego nt. „Inicjatywa Trójmorza i możliwości dla globalnej Wielkiej Brytanii” - zacząć działać.
Innym otwierającym oczy panelem był „Relacje transatlantyckie i bezpieczeństwo w Europie”, gdzie wspominało się o integrujących oba kraje, Wielką Brytanię i Polskę, ich specjalnych stosunkach z USA. Mówiło się o tym, że jeśli idzie o świadomość zagrożenia Europy przez Putina, możemy liczyć jedynie na Albion, ale także o pewnym handicapie, który nie pozwala rządowi w Londynie pójść na całość. Po prostu pieniądze rosyjskich oligarchów, czyste czy brudne, mają wpływ na rozwój brytyjskiej gospodarki, na giełdach City jest to 19 proc. kapitału, a „nowi Rosjanie”, to obok petrodolarów, czerwonych chińskich aparatczyków i indyjskich software millioners, najlepsi klienci nieruchomości i towarów luksusowych. Pośród pytań o „nową strategię NATO”, o „szczyt G7 w Kornwalii i przyszłej globalnej Wielkiej Brytanii”, znalazło się „jak Europa powinna odpowiadać na oczekiwania Stanów Zjednoczonych utworzenia wspólnego frontu przeciw Chinom?”. I tu gwiazdą okazała się dr Justyna Szczudlik z PISM. Temat Chin stał się ostatnio modny i wypowiadają się na ten temat wszyscy, którzy mają dostęp do mikrofonu, ale tu zobaczyliśmy czym różni się ekspert ds. międzynarodowych od eksperta ds. Chin. Pani doktor zna Chiny, bo tam mieszkała, włada językiem chińskim /chyba mandarynem/, i słuchało jej się z fascynacją. Opowiadała o chińskich dylematach, innych niż na Zachodzie – nie wolność czy bezpieczeństwo, lecz – jak np. w Singapurze - wolność czy zamożność. O chińskich multi - zagrożeniach na różnych polach, od polityki, poprzez gospodarkę do bezpieczeństwa, także cybernetycznego. Że był czas, kiedy Chiny były tylko „agenda setterem”, ale potem przeszły do działań, dziś działań agresywnych. Ze zarówno Niemcy, jak i Wielka Brytania przesyłają dwa równoległe message’e: oficjalny, stop ekspansji Chin, i nieoficjalny, że mogłyby jeszcze intensywniej uczestniczyć w przyszłej wymianie handlowej. I jeszcze jedna ciekawa sprawa: nie tylko USA i Europa, ale kraje azjatyckie także protestują przeciw inwazyjności Chin. Japonia powiada, że zagrożenie Tajwanu, to zagrożenie Japonii, Wietnam twierdzi, iż jego największym sojusznikiem jest USA, a nie Chiny Ludowe, z kolei Indie graniczą z Chinami, które już zagarnęły Tybet. Słowem, kraje azjatyckie protestują przeciw ofensywie Chin, ale w myśleniu strategicznym muszą uwzględniać swoje położenie geo-polityczne i próbują utrzymywać w swojej polityce zagranicznej pewną równowagę.
„Generacja >Z< w świecie po pandemii”, rodzaj Forum Młodych miało zupełnie inną ekspresję. Ton nadawała 21-letnia Szkotka, młodzieżowa aktywistka z University of Glasgow, Robyn Stewart. Jej wypowiedź była sygnałem pewnego fenomenu, który obserwujemy w Polsce i na świecie, obecność coraz młodszych ludzie w polityce. W organizacjach pozarządowych, w mediach, a zwłaszcza podczas manifestacji ulicznych. Stewart skarżyła się, że młodzi nie mają pojęcia jak działa parlament, państwo, widać było i słychać, że chce egzekwować swoje racje teraz i zaraz. A kiedy z sali padła sugestia, może jednak najpierw skończysz studia, zrozumiesz, co się dzieje dookoła, a potem zajmiesz się polityką, wspomogła ją dorosła aktywistka, MP Rupa Huq, która zakomunikowała „dzisiejsza 14-latka, to wczorajsza 21-latka”. I chyba coś jest na rzeczy. Z kolei młody przedstawiciel Klubu Jagiellońskiego Paweł Musiałek zwracał uwagę na „news bubbles”, w jakich żyjemy - choć powinien wiedzieć, że nie jest to w demokracji żadna patologia. Bo w warunkach pluralizmu medialnego, np. w Wielkiej Brytanii, każdy obywatel ma „swoją gazetę” czy telewizję, która czyta i ogląda, i jest to raczej zdobycz demokracji, a nie patologia, bo w systemie dyktatury nie ma żadnego wyboru.
A potem obowiązkowa sesja nt. „Skutki Katowice Rulebook na COP 26 w Glasgow”, gdzie była mowa o tym jak Polska i Wielka Brytania ustosunkowują się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, jak uzyskać równowagę między „zieloną rewolucją” a jej skutkami społecznymi i ekonomicznymi oraz wpływie zmian klimatu na post-Covidową rekonwalescencję świata. Wypowiadali się zarówno przedstawiciele Warsaw School of Economics / SGPIS?/ jak i słynnej The Prince of Wales’s Corporate Leaders Group, zresztą jednym głosem. Za to zaskoczeniem był wykład plus promocja książki przedstawicielki amerykańskiego Harvarda, prof. Mayi Jasanoff. Mam nadzieję, że ten przykład będzie dla nas dzwonkiem alarmowym, że prestiżowa i świetna kiedyś uczelnia nie musi mieć znakomitych rezultatów naukowych dziś. Bo zarówno książka „Józef Conrad i narodziny globalnego świata”, jak i wypowiedzi pani profesor, był to typowy post-modernistyczny vollapuk tzw. nowych naukowców, którym się wydaje, że można połączyć wszystko ze wszystkim. Józefa Conrada z misją cywilizacyjną Imperium Brytyjskiego, z anty-feminizmem i rasizmem, jego patriotyzm nazwać nacjonalizmem, a jego samego kolonialistą i snobem. Jej książka, to w istocie biografia czasów Black Lives Matters. To dla nas sygnał, iż należy uważniej wybierać panelistów, aby usłyszeć wypowiedż z sensem, opartą w miarę możliwości na nieznanych żródłach, no i nie obrażać gospodarzy.
Generalnie Polsko-Brytyjskie Forum Belvedere, to inicjatywa niezwykle cenna. Wielka Brytania i Polska, to partnerzy strategiczni, sojusznicy w NATO, z podobnym stosunkiem do agresywnej imperialnej Rosji. Niemal milion Polaków na Wyspach, pracujących, płacących podatki, w nowej rzeczywistości post-brexitowej. Coraz więcej naszych rodaków na brytyjskich uczelniach, studenci, kadra, w mediach, w organizacjach pozarządowych, oraz interesująca droga państwa znowu wypływającego na morza i oceany. Wielką zasługą PISM-u i Chatham House jest nie tylko to, że Forum w tym roku się odbyło, ale także, że było udane. PISM sięgnął do swojej kadry młodych naukowców i okazało się, że nie tylko znają języki, potrafią opowiedzieć o swojej specjalizacji w sposób nietuzinkowy i wzbogacać społeczną wiedzę, ale są konkurencją na rynku europejskim. W dodatku zadbaliśmy, mówię zwłaszcza w polskim Komitecie Sterującym, aby panele były pluralistyczne, a myśl lewicowo-liberalna kontrapunktowana przez konserwatywną – co jest na dzisiejszych forach wymiany myśli dość unikalne. Następnym razem prosimy jednak o konsultacje ws. panelistów, aby nie wyszło jak z prof. Jasanoff. I od razu propozycja: zaprosić naszego przyjaciela, MP Daniela Kawczyńskiego, który przedstawiłby swój raport „Inicjatywa Trójmorza: możliwości dla globalnej Wielkiej Brytanii”. A także znanego politologa i myśliciela prof. Aleksa Szczerbiaka z University of Sussex. No i na koniec: jestem pewna, że think tank PISM wyprodukuje jeszcze niejednego eksperta, który zadziwi upolityczniony i przeideologizowany grajdołek europejskich akademików.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/567549-pomimo-wszelkich-trudnosci