Nie kończy się na Kabulu. Nikt nie chce wojny religijnej, ale ma ona takie znamiona. Coś jak zamiast spowodowanej przez Chiny pandemii, rozprawiać na temat Gutenberga i jego wynalazku.
Jestem 11-go września 2001 roku w Kairze. Na lotnisku podaje do sprawdzenia mój granatowy amerykański paszport. Twarze kontrolujących dziwacznie się wykrzywiają. Chodzi o coś? Tak. Twierdzą, że paszport nie jest ważny. Niemożliwe, mówię. Przeglądają go ponownie. Z twarzami o złych emocjach. Teraz mówią, że wiza nie jest ważna. Znowu tłumaczenie. Ale tym razem gorzej, bo wiza wstemplowana do paszportu jest w większości po arabsku. Nie wiem jeszcze, że te przepychanki, to świadoma szykana.
Po wylądowaniu w Warszawie, a w drodze do Ameryki, dowiaduje się, że atak terrorystyczny na Stany Zjednoczone. World Trade Center w płomieniach. Opowie mi i Eglė - była wtedy w Wilnie - o tym później Judy. Wypadali z okien jak kukiełki, mówi. W Warszawie podróż przerwana. Przestrzeń powietrzna USA zamknięta. Zawaliło się skrzydło Pantagonu. Wojna? Jemen 1967 roku. Słowa Rafała Gan-Ganowicza: „Ambasadę sowiecką zniszczyliśmy do fundamentów. Nie przerwałem ognia nawet wtedy, gdy wedle logiki strzały nie były potrzebne”.
Parę dni przed tamtą kontrolą na lotnisku oglądałem mumię Ramzesa II. Rządził Egiptem przez 67 lat. Najbardziej znaną z żon była Nefretete. Poświęcona jest jej jedna ze świątyń Abu Simbel. Sam Ramzes II doprowadzł do wygnania Żydów, którego przyczyną rzadko zajmują się badacze antysemityzmu. Jak teraz mam w sobie pogodzić mumie faraona z zapełnionym ludźmi lotniskiem Okęcie, gdzie nikt nie jest w stanie przewidzieć, że pewnego dnia stanie w ogniu katedra Notre-Dame.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/566222-nie-konczy-sie-na-kabulu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.