Cztery dni temu w Venice w Kalifornii doszło do znamiennego incydentu, który wydarzył się podczas przedwyborczego spotkania czarnoskórego kandydata na gubernatora tego stanu. W pewnym momencie polityk zaatakowany został przez jadącą na rowerze białą kobietę w masce goryla, która najpierw rzuciła w niego jajkiem, a następnie zaczęła okładać pięściami ochroniarza, który stanął jej na drodze. Inny agresywny mężczyzna zaczął z kolei krzyczeć na czarnoskórego polityka, że jest „kawałkiem g…na”.
Wydawać by się mogło, że rasistowski atak przeprowadzony w biały dzień w obecności mediów w najbardziej liberalnym stanie USA spotka się z powszechnym potępieniem wszystkich postępowych środowisk na czele z Black Lives Matter. Tymczasem nic z tego. Okazało się, że całe zastępy zawodowych bojowników z „systemowym rasizmem” nagle nabrały wody w usta i przemilczały zupełnie to wydarzenie. Dlaczego? Zadecydowała o tym osoba zaatakowanego mężczyzny.
Kto się boi Larry’ego Eldera?
Zaatakowanym politykiem był 69-letni doktor prawa Larry Elder, jeden z 46 kandydatów biorących udział w wyścigu do fotela gubernatorskiego w Kalifornii. W Ameryce znany jest jako pisarz, publicysta i gwiazda telewizyjna popularnego „The Larry Elder Show”. Jego ojciec, odznaczony Złotym Medalem Kongresu za bohaterstwo na frontach w II wojnie światowej, był jednym z pierwszych czarnoskórych marines w Korpusie Piechoty Morskiej.
Sam Larry Elder jest republikaninem, konserwatystą i zdeklarowanym zwolennikiem Donalda Trumpa. Opowiada się za zakazem aborcji i sprzeciwia ideologii gender. Żeby ograniczyć przestępczość w Kalifornii, chciałby wprowadzić zasadę „zero tolerancji”, tak niegdyś zrobił to Rudolf Giuliani w Nowym Jorku. Chciałby też ograniczyć zasiłki socjalne, które – jego zdaniem – generują i konserwują strukturalne ubóstwo. Postuluje m.in. zmniejszenie liczby urzędników socjalnych o 80 proc.
Elder uważa, że twierdzenie, jakoby w USA istniał systemowy rasizm, jest szkodliwym kłamstwem. Dlatego krytykuje działalność Black Lives Matter, która – według niego – nie ma nic wspólnego z rzeczywistą obroną interesów czarnoskórych mieszkańców USA. Sprzeciwia się też nazywaniu go Afroamerykaninem, ponieważ – jak podkreśla – ani on, ani jego rodzice nigdy nie byli w Afryce.
Ideologia – tak, człowiek – nie
Sam poszkodowany w wypowiedzi dla Fox News skomentował incydent w Venice następująco:
Nie jestem kimś, kto sięga po kartę rasizmu, tak jak robi to Barack Obama, tak jak robi Al Sharpton, tak jak robi CNN, tak jak robi Black Lives Matter… Może to był tylko idiota. Może to był po prostu głupiec. A może po prostu ktoś, kto nie lubi Larry’ego Eldera… Wiem tylko, że gdybym był liberałem i ktoś w masce goryla, kto jest białą kobietą, rzuciłby we mnie jajkiem, to lewica krzyczałaby o systemowym rasizmie.
Larry Elder ma rację: gdyby zaatakowany był czarnoskórym politykiem partii demokratycznej, wówczas liberalno-lewicowe media całymi dniami od rana do wieczora roztrząsałyby ten przypadek, trzęsąc się z moralnego oburzenia i piętnując „hate crime”. Ponieważ jednak ofiarą stał się przedstawiciel obozu republikanów, sprawa nie wywołała należnego oddźwięku. Okazało się, że zaatakowanie czarnego mężczyzny przez zamaskowaną białą kobietę i nazywanie go „kawałkiem g***na” to w sumie nic nieznaczący incydent, niezasługujący na większą uwagę i surowe potępienie.
Ten przykład pokazuje dobitnie, że zawodowym bojownikom z rasizmem w USA (na czele z działaczami Black Lives Matter) wcale nie chodzi o dobro czarnoskórych, lecz o przeforsowanie lewicowego projektu ideologicznego, kryjącego się za tzw. krytyczną teorią rasową.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/566182-kiedy-rasizm-w-usa-nie-wywoluje-oburzenia-lewicy