Nicolai N. Petro, profesor politologii Uniwersytetu Rhode Island, ekspert ds. Ukrainy, a przy tym w przeszłości współpracownik administracji Busha jr., publikujący w konserwatywnych periodykach, napisał dla portalu Russia Matters artykuł na temat polityki Stanów Zjednoczonych wobec Ukrainy.
Zarówno sam portal, założony przez specjalistów ds. Rosji z Uniwersytetu Harvarda jak i Autor związany ze szkołą realistyczną w amerykańskim myśleniu o polityce zagranicznej nakazują zwrócenie uwagi na to wystąpienie. Argumentacja zaprezentowana przez Nicolaia N. Petro może być uznana za reprezentatywną dla realistycznego nurtu w amerykańskiej polityce, którego zwolennicy, w pierwszym rzędzie, pytają o interesy Stanów Zjednoczonych, a dopiero później, rozważają potrzebę angażowania się Waszyngtonu, zwłaszcza w odległych krajach. Znacznie tego nurtu w amerykańskiej polityce wydaje się rosnąć w ostatnim czasie, tym bardziej warto poznać argumenty zwolenników tej szkoły myślenia. Jakie interesy Stany Zjednoczone mają na Ukrainie, pyta zaczynając swe rozważania amerykański ekspert? I zaraz odpowiada – mało znaczące, lub co najwyżej związane z Rosją. I dalej rozwija tę myśl pisząc, że
Ukraina nie stwarza zagrożenia proliferacją nuklearną ani wojną (…); PKB Ukrainy jest tak mały, że nie stanowi zagrożenia dla globalnej stabilności gospodarczej (…); Ukraina nie była ani źródłem, ani animatorem ataków terrorystycznych na cele amerykańskie i brała udział w prowadzonych przez USA kampaniach w Afganistanie i Iraku, które częściowo miały na celu zmniejszenie zagrożenia terroryzmem dla ojczyzny USA, ale jej rola nie była decydująca; Ukraina praktycznie nie ma wpływu na bezpieczeństwo energetyczne USA.
Jeśli w ogóle mówić, że z perspektywy amerykańskiej Ukraina ma wpływ na cokolwiek to jedynie na utrzymanie równowagi sił w Europie i Azji, przy czym zdaniem Petro inaczej niźli się potocznie sądzi. Nie stabilizuje sytuacji, a wręcz przeciwnie, utrzymujące się podziały społeczne na Ukrainie stanowią zagrożenie dla tego głównego zadania polityki Stanów Zjednoczonych wobec naszego kontynentu. Innymi słowy, jeśli Waszyngton chce utrzymać strategiczna równowagę w Euroazji to powinien, w opinii amerykańskiego eksperta, zrewidować swa dotychczasową politykę wobec Kijowa, jej kontynuowanie grozi bowiem osiągnięciem efektu odwrotnego od zamierzonego. W miejsce stabilizowania sytuacji Waszyngton może mieć do czynienia z destabilizacją. Nicolaia N. Petro jest zdania, że obecna polityka Stanów Zjednoczonych wobec Ukrainy motywowana jest głównie obawą, iż jeśli kolektywny Zachód przestanie wspierać dzisiejszą władzę w Kijowie to polityczną próżnię, która może powstać, wypełni Moskwa, odbudowując swe utracone w 1991 roku Imperium. Jednak tego rodzaju motywacja nie może prowadzić do zamykania oczu po pierwsze na to, że społeczeństwo Ukrainy jest, jeśli chodzi o geostrategiczną orientację nadal podzielone, a ekipa Zełenskiego, jak argumentuje Petro, wykorzystując sytuację łamie uznane na Zachodzie standardy. Powtarza on w tym wypadku argumentację na temat łamania praw językowych mniejszości, opieszałości w walce z korupcją i w zakresie reform systemu sądowego, a także argumentuje, że wykorzystując rosyjskie zagrożenie propagandowe Zełenski zamknął i zlikwidował opozycyjne wobec siebie media.
Petro jest zdania, że to nie wstrzymanie poparcia Zachodu dla ekipy Zełenskiego może prowadzić do dryfu Ukrainy w stronę Rosji, ale przeciwnie, kontynuowanie obecnej polityki zwiększa tego rodzaju ryzyko. Jest bowiem wykorzystywane przez obecny ukraiński establishment do „łamania praw rosyjskojęzycznej ludności” oraz hamowania niezbędnych reform. W efekcie otrzymujemy niebezpieczną mieszankę, skutkująca wzrostem wewnętrznych napięć, co doprowadzić może do wybuchu nawet bez ingerencji i inspiracji z zewnątrz. Co więcej, ukraińskie elity, zdają się myśleć, jak argumentuje Petro, że pomoc od Zachodu „im się należy”. Tego rodzaju nastawienie skutkuje zupełnie nierealistycznymi oczekiwaniami, których niespełnienie rodzi frustrację, co jeszcze zaciemnia obraz i perspektywy przyszłości.
Zamiast tego – kończy swe rozważania Nicolai N. Petro - parafrazując George’a F. Kennana Jr., sugeruję, abyśmy zostawili Ukraińców samym sobie. Zwolennicy zachodniej interwencji w sprawy ukraińskie będą zapewne sprzeciwiać się temu twierdząc, że pozostawia to pole gry wyłącznie Rosji. Sugeruję, że najwyższy czas zaufać zdrowemu rozsądkowi Ukraińców, także tych, którzy widzą w swoim rosyjskim dziedzictwie kulturowym pełną zgodność z ukraińską tożsamością obywatelską. Traktowanie tych ostatnich jako potencjalnych zdrajców, „piątej kolumny”, co niestety nadal robi wielu ukraińskich urzędników, może jedynie podkopać ich poczucie przywiązania do Ukrainy do tego stopnia, że żadne wsparcie Zachodu nie wystarczy, by je przywrócić. Dlatego w naszym najlepszym interesie, jeśli nie w naszej naturze, jest pozwolenie innym narodom na uporządkowanie ich spraw wewnętrznych według własnego uznania, zamiast próbować dopasowywać ich do wędzideł i ogłowia geopolitycznych ambicji Ameryki. Ten kurs, jak niezmiennie pokazuje historia, kończy się rozczarowaniem.
Nawiązanie choć nie wprost, w końcowej fazie artykułu, do amerykańskich niepowodzeń w zakresie przebudowy państw i rozgoryczenia wywołanego porażkami takich zabiegów w Iraku i Afganistanie, jest oczywiście zamierzone. Chodzi w tym wypadku o zbudowanie u czytającego słowa Nicolaia N. Petro, amerykańskiego odbiorcy, iż w gruncie rzeczy nie ma wielkiej różnicy między Afganistanem a Ukrainą. Obydwa państwa są nieistotne z punktu widzenia interesów Stanów Zjednoczonych, kulturowo obce i zaangażowanie w ich sprawy może prowadzić jedynie do kolejnych rozczarowań.
Można by było tego rodzaju diagnozy pozostawić bez komentarza, w zachodnioeuropejskim środowisku eksperckim podobnych głosów jest niemało, a uczciwie trzeba przyznać, że bilans ukraińskich reform, które trwają już 7 lat też nie napawa optymizmem, gdyby nie cała seria artykułów rosyjskich ekspertów, w których apelują oni do Kremla aby zmienić politykę wobec Kijowa. Mamy do czynienia z zadziwiającą, być może nieprzypadkową, zbieżnością ocen i proponowanych rozwiązań, co tym bardziej nakazuje uważną analizę. Jednym z ostatnich wystąpień rosyjskich ekspertów na temat kształtu polityki Moskwy wobec państw wywodzących się z ZSRR jest artykuł Dmitrija Trenina, dyrektora moskiewskiego biura Centrum Carnegie. Napisał on artykuł, którego główną tezą jest przekonanie, iż Rosja winna zmienić swa politykę wobec Ukrainy. Dotychczasowa polityka, zdaniem Trenina, wobec Kijowa opierała się na czterech głównych przesłankach. Po pierwsze tezie o tym, że Ukraina jest jądrem „ruskiego świata”, po wtóre wynikała z przekonania o jedności kulturowo – religijnej i po trzecie z przyjęcia przez Moskwę tezy Zbigniewa Brzezińskiego, iż bez Ukrainy Rosja nie będzie nigdy Imperium. Czwartą przesłanką rosyjskiego zainteresowania Ukrainą było przekonanie o wadze zgromadzonych w tym kraju aktywów, zarówno gospodarczych jak i demograficznych. Ostatnie lata, w opinii Trenina, zakwestionowały wszystkie te przesłanki, szczególnie ostatnią. Rosja odzyskała swój mocarstwowy status nie „odbijając” Ukrainy. Zresztą historycznie, jak zauważa Trenin to nie zdobycie Ukrainy a kolonizacja Syberii spowodowała uzyskanie przez Rosję statusy mocarstwa. Współcześnie będzie podobnie, o utrzymaniu obecnej pozycji Moskwy w światowej hierarchii narodów zdecyduje przyszłość Syberii i Dalekiego Wschodu a nie to czy Rosja wróci na Ukrainę, której zasoby są już dziś, w ogólnym rachunku, nieliczące się. Moskwę mogą obecnie, jeśli chodzi o Ukrainę, interesować jedynie, jej zasoby demograficzne, ale to oznacza, że powinna rozpocząć aktywniejszą politykę migracyjną, a nie starać odbudować wpływy polityczne w Kijowie. Taka polityka, biorąc pod uwagę nastroje ukraińskich elit, jest dziś niemożliwa, a odwołanie się Rosji do argumentu siły przyniesie jej więcej strat niźli korzyści. Nawet jeśli udało by się w wyniku tego doprowadzić do „zjednoczenia” ruskiego miru, niezależnie od formuły prawnej, to tego rodzaju operacja jedynie, zdaniem Trenina, jedynie doprowadzi do rozbicie obecnej jedności Rosjan niewiele w zamian dając. „Przesadzone jest również znaczenie strategicznej pozycji Ukrainy dla rosyjskich interesów bezpieczeństwa. – argumentuje Dmitrij Trenin - Obecne realia bardzo różnią się od tego, co było jeszcze w XX wieku. Wzajemne odstraszanie nuklearne, broń o wysokiej precyzji i o zasięgu globalnym, zmiany w geopolitycznym układzie sił i struktura głównych sprzeczności na świecie sprawiają, że konflikt militarny na dużą skalę w Europie jest mało prawdopodobny. Wojna jest tu niestety nadal możliwa, ale raczej w wyniku nieprzewidzianej eskalacji konfliktu lub serii incydentów między siłami zbrojnymi.”
Ostrożna polityka USA wobec Ukrainy
Trenin jest też zdania, że polityka Waszyngtonu wobec Ukrainy w najbliższych latach będzie ostrożna. Wynika to, w jego opinii, z faktu marginalnego znaczenia tego kraju w amerykańskich rachunku interesów geostrategicznych. Już nie mówi się o wstąpieniu Kijowa do NATO, status sojusznika strategicznego poza NATO, o co zabiega ukraińska dyplomacja, też zaczyna się rozmywać, głównie w efekcie ostrożności Waszyngtonu. Oznacza, to zdaniem rosyjskiego eksperta, że perspektywa konfliktu między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, który mógłby wybuchnąć w wyniku sporu o status Ukrainy oddala się. „Jeśli weźmiemy te argumenty pod uwagę, to korekta rosyjskiego podejścia do relacji z Ukrainą może wyglądać w sposób następujący: - proponuje Trenin - Ukraina to sąsiad, który już nigdy nie stanie się republiką braterską. Perspektywa integracyjna musi ostatecznie zostać odesłana do archiwum historycznego i zastąpiona perspektywą relacji sąsiedzkich.” Rosja politykę „zbierania ziem” winna zastąpić polityką „zbierania ludzi”, ale już na własnym terytorium. Chodzi w tym wypadku aktywna politykę migracyjną, również mająca na celu zmniejszenie napływu a przynajmniej znaczenia muzułmańskich emigrantów z krajów Azji Środkowej.
Rosyjska elita, w opinii Trenina, nie powinna wyciągać też błędnych wniosków z ewidentnego zmęczenia kolektywnego Zachodu „kwestią Ukrainy”. Nie oznacza to bowiem wzrostu możliwości Moskwy, przede wszystkim z tego względu, że „ukraiński projekt” przez ostatnie 30 lat budowany był w ostrej opozycji do Rosji i rosyjskości. W ostatnich latach, po Majdanie, ten trend uległ jedynie wzmocnieniu. Ukraińska elita polityczna w całości, nawet politycy formalnie deklaratywnie, pisze Trenin, do duchowi spadkobiercy Iwana Mazepy, dla których niepodległa Ukraina oznacza Ukrainę niepodległą od Rosji. To rodzi oczywiste konsekwencje w zakresie rosyjskich możliwości, tym bardziej, że jego zdaniem w sąsiednim kraju nie ma żadnej „prorosyjskiej milczącej większości” o istnieniu której zdają się nieraz marzyć Rosjanie. Jest prozachodnia aktywna mniejszość oraz pasywna większość żyjąca w zgodzie z przekonaniem „moja chata z kraja”, czyli zaabsorbowana własnymi sprawami. Nie jest to jednak żadna siła prorosyjską i przekształcenie tej społecznie i politycznie biernej części społeczeństwa w narzędzie rosyjskich wpływów jest w opinii Trenina niemożliwe. A to decyduje o tym, że polityka „połknięcia” Ukrainy winna być zarzucona, jako nie tylko nierealistyczna, ale też taka, która w razie powodzenia może być groźna dla połykającego, czyli Rosji. „Najważniejsze z punktu widzenia Rosji jest to – pisze Trenin, że Rosja nie potrzebuje Ukrainy aby zrealizować swe najważniejsze interesy narodowe w takich dziedzinach, jak tożsamość państwowa, spójność narodowa, bezpieczeństwo czy rozwój gospodarczy.” Rosyjski ekspert jest zdania, że wszystkie używanie przez Rosję do tej pory narzędzia mające na celu zwiększenie wpływów Moskwy na Ukrainie, od Formatu Normandzkiego, przez presję gospodarczą czy militarna, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Przede wszystkim dlatego, że dziś „Ukraina jest najbardziej wrogo nastawionym wobec Rosji państwem na świecie” a ewentualna wojna byłaby tragedią dla Rosji.
Obydwa głosy łączy przekonanie Autorów, że trzeba pozostawić Ukrainę „samą sobie” i przestać wspierać jej geostrategiczne wybory. Niewykluczone, że mamy do czynienia z inspirowaną przez Moskwę kampanią medialną mająca przekonać Zachód o niecelowości angażowania się w ukraińskie sprawy. Być może tak właśnie jest, ale ton argumentacji, używanej zarówno przez Petro jak i Trenina dobrze wpisuje się w nastroje wielkich graczy, którzy w coraz większym stopniu zaabsorbowani są narastającymi własnymi problemami. Zaczyna zwyciężać logika unikania starcia tam gdzie to nie jest absolutnie konieczne i poszukiwania stabilizacji. Paradoksalnie dostrzega to Trenin będąc zdania, że napór Rosji na Ukrainę tylko zwiększa wsparcie Zachodu dla Kijowa. I odwrotnie, polityka umiarkowania zwiększa możliwości oddziaływania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/566032-amerykansko-rosyjski-dwuglos-o-przyszlosci-ukrainy