„Przecież sprawstwo kierownicze tych wszystkich agresywnych działań hybrydowych na granicy unijnej z Białorusią, a tak naprawdę z Rosją, jest w rękach Rosji. Białoruś jest tylko wykonawcą. Natomiast w tych wszystkich debatach słowo „Rosja” w ogóle nie pada. Poza bezpośrednio dotkniętymi krajami, takimi jak Polska, w zasadzie wszyscy tego unikają udając głuchych i ślepych, wszystko zwalając na Białoruś i redukując do Białorusi. To jest częściowo nieświadome, częściowo świadome. Odwaga wobec Białorusi jest tania, odwaga wobec Rosji jest droga” – mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Cichanouska prosto z mostu: Współczuję tym ludziom, którzy koczują tam na granicy. Jednak oni też są za to odpowiedzialni
wPolityce.pl: Jak wygląda stanowisko poszczególnych instytucji Unii Europejskiej wobec tego, co dzieje się w Afganistanie? Przewodniczący Parlamentu Europejskiego David Sassoli nie wykluczył otwarcia dyskusji na temat stworzenia korytarzy humanitarnych dla uchodźców z Afganistanu.
Jacek Saryusz-Wolski: Raczej jest kakofonia, jest wielogłos. Uważam, że dużo bardziej miarodajny jest głos prezydencji słoweńskiej w tej materii. Przewodniczący PE wychodzi przed szereg. Nie ma zgody, żeby tworzyć jakiekolwiek korytarze humanitarne. Bardziej miarodajny jest komunikat wydany po wtorkowym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych, który głównie akcentuje kwestię ochrony i bezpieczeństwa unijnych obywateli i mówi o tym, że Unia nie zamierza powtórzyć błędu z 2015 roku jeśli chodzi o imigrację. Czyli akcent jest na bezpieczeństwo unijne, a nie na zorganizowaną migrację i wśród krajów członkowskich nie ma w zasadzie apetytu na to, żeby otwierać drzwi imigrantom z Afganistanu, poza oczywiście tą częścią ewakuowanych, którzy współpracowali z kontyngentami NATO.
Czy istnieje zagrożenie, że sprawa Afganistanu i uchodźców przysłoni na poziomie unijnego dyskursu kwestię tego, co dzieje się w tej chwili na wschodniej granicy UE?
Sądzę, że te dwie rzeczy w tej chwili mniej więcej w podobny sposób przyciągają uwagę. Nie widzę takiej obawy, dlatego że tym razem potencjalne sprowadzanie migrantów czy działania hybrydowe na granicy z Polską, Litwą i Łotwą są prawdopodobnie jednoznacznie oceniane zarówno przez Unię, jak i przez NATO jako działania hybrydowe i działania agresywne, jak i zagrożenie wręcz militarne z manewrami Zapad-21.
To nie jest problem braku zainteresowania. Problem jest w tym, że UE w tej materii poza słowami niewiele może zrobić. To, czego można się spodziewać to deklaracje i słowa. Natomiast NATO – to dużo poważniejsza sprawa – słyszymy komunikaty, że NATO jest przygotowane w razie ewentualnego wtargnięcia w granice państw sojuszniczych związanego z działaniami hybrydowymi i z manewrami Zapad-21.
Powiedział Pan, że UE nie jest w stanie zbyt wiele zrobić, ale w sumie tak naprawdę Unia jest po części odpowiedzialna za to, co się w tej chwili dzieje na wschodniej granicy, dlatego że wielokrotnie wykazywała brak solidarności, chociażby w kwestiach energetycznych, czy innych, które zachęciły Rosję do tego typu działań.
W tym sensie ma pani rację, że Rosja jest właściwie zachęcona polityką ustępstw po stronie Unii, której najwyraźniejszym symbolem jest Nord Stream 2, ale również bardzo miękką polityką wobec Rosji, ale w szerszym kontekście również porażką Zachodu w Afganistanie. Także w tym kontekście te działania rosyjskie są wyższego rodzaju testowaniem, jak daleko mogą się posunąć.
Czy wśród unijnych polityków i urzędników jest ta świadomość, że Rosja została zachęcona również przez nich?
Nie. To jest wypierane ze świadomości. Przecież sprawstwo kierownicze tych wszystkich agresywnych działań hybrydowych na granicy unijnej z Białorusią, a tak naprawdę z Rosją, jest w rękach Rosji. Białoruś jest tylko wykonawcą. Natomiast w tych wszystkich debatach słowo „Rosja” w ogóle nie pada. Poza bezpośrednio dotkniętymi krajami, takimi jak Polska, w zasadzie wszyscy tego unikają udając głuchych i ślepych, wszystko zwalając na Białoruś i redukując do Białorusi. To jest częściowo nieświadome, częściowo świadome. Odwaga wobec Białorusi jest tania, odwaga wobec Rosji jest droga.
Poza tym UE jednak jest zinfiltrowana przez rosyjską agenturę. Pytanie, na ile wchodzi tu w grę aktywność tej agentury, a na ile interesy poszczególnych państw członkowskich, jak chociażby Niemcy czy Francja?
To jest na pewno agentura, która się uruchomiła, ale również agentura wpływu. Nie zapominajmy o tym, że są potężne prorosyjskie siły polityczne – cała lewica europejska. Weźmy niemiecką SPD. Zresztą nie tylko. Część spektrum politycznego uważa, że Rosja może pomóc rozwiązać kwestię białoruską, co jest oczywiście paradoksem, ponieważ Rosja jest sprawcą.
Jaki to jest prognostyk na przyszłość? Czy UE w tej sytuacji adekwatnie się wypowiedzieć – już nie mówię odpowiedzieć konkretnymi działaniami – w tej sprawie?
Z działaniami UE w tej materii nie należy wiązać przesadnych oczekiwań. To minimum, które w tej chwili jest spełnione – i bardzo dobrze – to jest to, w jaki sposób definiuje zagrożenie – poza pewnymi wyjątkami, takimi jak głosy Sassoliego czy europejskiej lewicy, również głos Biedronia, które mówią, że to są „biedni migranci”, którym należy pomóc. Generalnie biorąc dominującą diagnozą jest to, że mamy do czynienia z wojną hybrydową. Także trzeba pilnować, żeby tego typu definicja trwała i ją umacniać. Natomiast nie można liczyć na żadne radykalne działania w tej materii. Materia bezpieczeństwa jest kompetencją NATO. Stawiać trzeba na NATO, a nie na UE.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/564897-saryusz-wolski-ue-wypiera-ze-swiadomosci-sprawstwo-rosji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.