Dzisiaj prezydent Zełenski spotyka się z Joe Bidenem w Białym Domu. Po rozmowach, które odbędą się w dwóch formatach – zarówno „w cztery oczy” jak i z udziałem doradców i ministrów, nie przewidziano konferencji prasowej dla mediów, jednak można już sporo powiedzieć na temat wyników rozmów, a przynajmniej tych rezultatów o których po pierwszym dniu spotkań ukraińskiej delegacji poinformowano. I tak państwowy amerykański EXIM Bank udzieli Ukrainie kredytów o wartości 3 mld dolarów, które mają służyć sfinansowaniu amerykańskich kontraktów eksportowych na Ukrainę, a minister energetyki German Gałuszczenko podpisał umowę o współpracy w sektorze energetycznym. Dokument ten sygnowany ze strony amerykańskiej przez Jennifer Granholm, która nota bene była w poniedziałek w Kijowie gdzie rozmawiała ze swym niemieckim odpowiednikiem, przewiduje m.in. powołanie niezależnych, złożonych z międzynarodowych ekspertów rad nadzorczych w ukraińskich firmach sektora energetycznego. Jeśli tego rodzaju zobowiązanie, które Kijów przyjmuje na siebie, zostanie wypełnione, to będzie to nawet większy przełom niźli kolejna umowa, podpisana w obecności Zełenskiego i Granholm o inwestycji amerykańskiej Westinghouse Electric w budowę 5 reaktorów jądrowych na Ukrainie. Na marginesie warto zauważyć, że jest to ta sama technologia, którą Amerykanie zaproponowali Polsce, wszystko zatem zaczyna pomału układać się w jedną całość. Zełenski powiedział, iż amerykańskie inwestycje w sektorze energetycznym będą miały wartość od 5 do 30 mld dolarów, ale sceptycy zauważyli już, że sygnowano memorandum inwestycyjne a nie umowę zawierającą „twarde zobowiązania”.
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY: https://tsn.ua/ru/ukrayina/postroenie-5-energoblokov-i-sotrudnichestvo-po-razvitiyu-energetiki-ukrainskaya-delegaciya-v-ssha-podpisala-soglasheniya-1857454.html
Tym nie mniej gospodarcze ambicje Kijowa i nadzieje, które Ukraina wiąże z wizytą Zełenskiego są niemałe. Ukraiński prezydent spotka się z Elonem Muskiem i Jefem Bezosem, i już rozmawiał z szefem NASA w kwestii współpracy w sektorze kosmicznym. Towarzyszący Zełenskiemu w podróży minister zdrowia zawarł też szereg umów o kooperacji w sektorze farmaceutycznym, a sam Prezydent przedstawił pierwszego dnia swej wizyty ambitny plan nazwany - A Greater Justice and Opportunity — Building Prosperous and Resilient Ukraine – który, w świetle deklaracji ma przekształcić Ukrainę w regionalny hub komunikacyjny, rolniczy, informatyczny i w zakresie bezpieczeństwa. Oczywiście o ile uda się pozyskać 270 mld dolarów, bo tyle potrzeba, zdaniem ukraińskich władz, aby zrealizować 80 projektów wchodzących w skład tego pakietu.
Ukraiński minister obrony Andriej Taran spotkał się ze swym amerykańskim kolegą i podpisali szereg porozumień, w tym o budowie bezpiecznej linii telekomunikacyjnej łączącej Kijów i Waszyngton, współpracy wywiadów, a także wspólnych testach broni oraz wojskowej kooperacji przemysłowej, amerykańskiej pomocy w kwestii reformowania ukraińskiej armii. Bloomberg powołując się na anonimowe źródła w Białym Domu informuje, że Biden, po spotkaniu z Zełenskim nie tylko powtórzy zapewnienia, iż Waszyngton wspiera Ukrainę w jej konflikcie z Rosją, ale również ma poinformować o kolejnym, wartym 60 mln dolarów, pakiecie pomocy wojskowej. Ma też wznowić prace ukraińsko–amerykańska Rada Dialogu Strategicznego, która przez ostatnie dwa lata była praktycznie martwa. Już rzeczniczka Białego Domu powiedziała, że Zełenski jest drugim europejskim przywódcą, z którym osobiście spotyka się Joe Biden, co ma świadczyć, jaką wagę Stany Zjednoczone przykładają do sytuacji na Wschodzie.
Nie można mówić o tym, że dotychczasowe rezultaty podróży Zełenskiego do Ameryki są przełomowe, bo to byłaby przesadą, ale z pewnością ich wyniki, z punktu widzenia Kijowa są lepsze niźli rozmowy z Angelą Merkel. Ukraińskie media nieco narzekały, iż spotkanie z Bidenem w Białym Domu było ze względu na zakończenie ewakuacji Afganistanu dwukrotnie przekładane, a sama wizyta spotyka się z niewielkim zainteresowaniem mediów, piszących głównie o huraganie Ida oraz o wczorajszym przemówieniu Bidena, w którym ponownie bronił on swej decyzji o zakończeniu 20 letniej wojny.
Paradoksalnie, może okazać się, czego zresztą obawiają się rosyjscy analitycy, że wizerunkowa klęska, jakiej doznała Ameryka przeprowadzając chaotyczną i otwarcie krytykowaną ewakuację Kabulu (Biden przyznał, że w Afganistanie pozostało około 200 obywateli Stanów Zjednoczonych) będzie stanowiła impuls dla administracji aby odnieść na innym polu „szybki sukces” i pokazać, że Ameryka ani nie ma zamiaru opuszczać swoich sojuszników, ani jeszcze nie przegrała. John Bolton, poróżniony z Donaldem Trumpem były jego doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego otwarcie namawia na łamach The Wall Street Journal obecna administrację aby ta przyjęła bardziej asertywną postawę. W jego opinii strategiczni rywale Stanów Zjednoczonych, Rosja i Chiny, nie tylko koordynują swe działania aby podważyć amerykańskie interesy w wielu regionach świata, na Bliskim Wschodzie np. blisko w tej sprawie współpracując z Iranem, ale również właśnie teraz będą starały się „pójść za ciosem”. Aby nie stracić kolejnych pozycji Waszyngton powinien, w opinii, Boltona pokazać, że jest w stanie „grać twardo”. Proponuje on między innymi dyslokowanie amerykańskich żołnierzy na Tajwan, zwiększenie obecności amerykańskiej floty wojennej na Morzu Południowochińskim, a w planie dyplomatycznym, zacieśnienie związków z Indiami i Wietnamem. Ciekawe są też propozycje Boltona jeśli chodzi o politykę powstrzymywania Rosji. Otóż uważa on, że czekając na ewentualną zmianę postawy „starej Europy” w kwestii własnego bezpieczeństwa, w co zresztą, jak się wydaje nie bardzo on wierzy, Ameryka powinna „współpracować z koalicjami sub-natowskimi, głównie z Europy Środkowej i Wschodniej” po to aby powstrzymywać Rosję i tłumić agresywne instynkty Putina. Bolton jest jastrzębiem, i mało prawdopodobne jest aby jego opinie wytyczyły główny nurt polityki administracji Bidena, ale pogląd wart jest dostrzeżenia, tym bardziej, iż polityka tego rodzaju, choć małymi krokami, być może już jest przez Waszyngton w naszej części Europy realizowana.
Chodzi w tym wypadku nie tylko o pomoc wojskową dla Ukrainy i zapowiedzianą na wrzesień podróż Lloyda Austina do Kijowa, ale również o szerszy regionalny kontekst. Rosyjskie media odnotowały niedawną wypowiedź, po wizycie w Kiszyniowie, ukraińskiego premiera Denisa Szmychala o tym, że Mołdawia rozluźni swe związki handlowe z państwami wywodzącymi się z byłego ZSRR, które w większości gospodarczo nadal orientują się na Federację Rosyjską. Wiążą to z niedawnym, pierwszym w historii niepodległej Mołdawii, spotkaniem prezydentów Dudy, Iohannisa, Zełanskiego i Sandu. W tej konfiguracji Polska i Rumunia mają być gwarantami bliższej współpracy zarówno gospodarczej jak i wojskowej trzech państw regionu (bo do Mołdawii i Ukrainy należy jeszcze dopisać Gruzję) orientujących się na Zachód. Szmychal powiedział, że podpisane miedzy Mołdawią a Ukrainą porozumienie w sprawie współpracy gospodarczej w praktyce oznacza zespolenie wysiłków obydwu państw w kwestii integracji ich gospodarek z Unią. Mołdawscy socjaldemokraci, którzy są formacją prorosyjską, są zdania, że w gruncie rzeczy ostatnie rozmowy prezydentów w Kiszyniowie oznaczają powstanie regionalnej platformy dyplomatycznej, której celem jest wspólna polityka zarówno wobec Rosji jak i Unii. Mówi się nawet, że jest to projekt, któremu patronują Stany Zjednoczone, chcące zarówno blokować infiltrację regionu przez Chińczyków, jak i zainteresowane wspólną polityką wobec Moskwy.
Przy okazji wizyty Zełenskiego ujawniły się też bolączki ukraińskiej polityki zagranicznej. Są nią przede wszystkim nadmierne oczekiwania, nie uwzględniające ani potencjału, ani stanu kraju. Były minister spraw zagranicznych Klimkin napisał, że głównym celem wizyty Zełenskiego winno być uzyskanie statusu strategicznego sojusznika Stanów Zjednoczonych, na wzór pozycji jaką dziś ma Japonia, Korea Płd. czy Izrael. Z kolei ambasador Ukrainy w Niemczech znów podniósł kwestię wstąpienia Ukrainy do NATO, co miałoby być, w jego opinii, jedną z form rekompensaty jaką Kijów miałby otrzymać za dokończenie Nord Stream 2. Tego rodzaju retoryka znacznie utrudnia osiągnięcie deklarowanych celów, które , co wydaje się dość oczywiste, muszą przecież uwzględniać zarówno własny potencjał jak i możliwości, ale także oczekiwania przyjaciół. Pozostaje mieć nadzieję, że w Waszyngtonie ukraińska delegacja zorientuje się jakie są realne, dostępne opcje polityczne, stojące przed Kijowem, co może okazać, się per saldo, największym zyskiem z tej wizyty.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/564676-czy-powstanie-wschodnioeuropejska-platforma-polityczna