„Czy to on okaże się mężem opatrznościowym francuskiej prawicy?” – pyta lewicowy dziennik „Le Monde”. On to oczywiście Éric Zemmour, stały felietonista „Le Figaro” oraz – jak się okazuje - możliwy kandydat na prezydenta. Zemmour jest popularny – jego program na kanale CNews ogląda codziennie ponad milion widzów oraz jak dotąd - w przeciwieństwie do szefowej Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, która znacznie złagodziła w ostatnich latach swój przekaz - nie zdradził swoich ideałów. Ideałów zawartych w tytule jego najnowszej książki, która ma się ukazać 16 września: „Francuskie samobójstwo: Tożsamość, nauka, przemysł”.Zemmour wprawdzie nie ogłosił jeszcze swojej kandydatury, ale w ostatnich tygodniach wyraźnie sugerował, że ją rozważa. „Myślę, że możemy działać. Wiem, co robić, mam w głowie niezbędne kroki, ale Francuzi też muszą być gotowi do walki i muszą odrzucić obecną propagandę” – napisał publicysta w felietonie umieszczonym na łamach pisma „Valeurs Actuelles”.
Lepszy od Le Pen
Pod koniec czerwca w wielu gminach (było ich ponad 1000) pojawiły się plakaty z podobizną publicysty oraz hasłem: „Zemmour na prezydenta”. Rozwiesiło je stowarzyszenie „Przyjaciele Érica Zemmoura”. Akcja odbyła się tuż po porażce Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen w wyborach samorządowych. Wsparli ją liczni samorządowcy, jak burmistrz gminy Orange, położonej w dolinie Rodanu, na północ od Awinionu. Jacques Bompard to jeden ze współzałożycieli Frontu Narodowego, który opuścił w 2005 r. Dziś kieruję własną partią o nazwie „Liga Południowa”. Bompard, podobnie jak wielu innych rozczarowanych byłych politycznych towarzyszy Marine Le Pen, widzi w Zemmourze szansę na pokonanie politycznego establishmentu w Paryżu, do którego zalicza dziś także liderkę Zjednoczenia (a dawniej Frontu) Narodowego. Dla Bomparda i coraz liczniejszych rozczarowanych, Le Pen porzuciła zarówno tożsamościowe postulaty partii (Francja chrześcijańska) jak i souwrenistyczne (wyjście Francji z Unii Europejskiej, a co najmniej odzyskanie części władzy decyzyjnej od Brukseli), w zamian za poparcie wyborców centrum i dostęp do salonu. Zdaniem Bomparda Le Pen, po licznych nieudanych próbach zdobycia fotela prezydenckiego, ma dziś taka samą szansę nim zostać jak on sam ma szanse zostać biskupem. A wybory prezydenckie, planowane na wiosnę 2022 r., będą przypominały te z 2017: ci sami kandydaci – Macron i Le Pen, te same postulaty, ten sam wynik. A w tle 40 lat nieskutecznej polityki w dziedzinie migracji i bezpieczeństwa.
Na tym tle Zemmour jawi się jako światełko w tunelu. Świeży, niezużyty, popularny. Wierny wartościom, którym hołdują zwolennicy tożsamościowej prawicy. Bompard już stworzył pierwsze komitety poparcia dla Zemmoura. Zbierane są fundusze na jego kampanię prezydencką. Zemmour otrzymał także poparcie Michela Houellebecqua, który zadeklarował w wywiadzie z pismem „Les Inrockuptibles”, że wprawdzie już dawno nie głosuje w wyborach, ale jeśli miałby w nich głosować, to zagłosowałby na Zemmoura.
Marine Le Pen może zatrzymać masową imigrację, ale nie zatrzyma islamizacji. Jest to proces duchowy, zmiana paradygmatu. Eric, on to zrozumiał. Obawiam się jednak, że Francuzi nie chcą podjąć ryzyka ratowania samych siebie. Nie obchodzi ich dusza Francji
— zaznaczył pisarz, autor „Uległości”. Skoro tak, to jakie byłyby realne szanse Zemmoura w tym wyścigu? Mainstreamowe media od dawna przedstawiają go jako nienawidzącego kobiet rasistę oraz islamofoba. Po tym jak w 2019 r. nazwał muzułmanów „kolonizatorami” został skazany na grzywną w wysokości 10 tys. euro za podżeganie do nienawiści. Jednocześnie ma on niekwestionowane atuty. Jest postacią spoza polityki, znana z ostrej retoryki oraz odwagi: nie boi się mówic, co myśli, nawet jeśli narusza to zasadę poprawności politycznej. Według „L’express” Zemmour byłby czymś w rodzaju francuskiego Trumpa. Może dlatego francuska centroprawica w postaci „Les Republicains” (LR) wolałaby, gdyby nie startował on w wyborach prezydenckich. Nie ma on jej zdaniem żadnych szans, a istnieje ryzyko, że w pierwszej turze odebrałby głosy tym kandydatom, którzy szansę mają, choćby kandydatowi „Les Republicains”, który zostanie wyłoniony w partyjnych prawyborach.
Zbyt radykalny?
„Éric Zemmour to mój przyjaciel. Rozumiem, że chce się angażować w tę walkę, ale to nie jest dobry pomysł. Kampania prezydencka to ogromna machina. On nigdy nie robił takiej kampanii, ani nie ma za sobą żadnej partii politycznej. Nie uda mu się zgromadzić wokół siebie wyborców. Wywieszanie plakatów zwyczajnie nie wystarczy” – powiedziała tygodnikowi „L’express” Nadine Morano, europosłanka „Les Republicains”. Według tygodnika „Le Point” to nie do końca prawda. Jak twierdzi pismo część wyborców centroprawicy, ci, którzy popierali Francois Fillona, zagłosowałaby na Zemmoura, a już na pewno jeśli kandydatem na prezydenta LR zostanie Xavier Bertrand, należący do lewicowego skrzydła partii. Senator LR Etienne Blanc publicznie apelował w czerwcu by partia pozwoliła Zemmourowi uczestniczyć w jej prawyborach. Wcześniej domagał się tego także poseł LR Julien Aubert. Sondaże dają Zemmourowi na razie 5,5 proc. w pierwszej turze wyborów. To obiektywnie mało, ale jednocześnie dużo biorąc pod uwagę, że publicysta jeszcze nie ogłosił swojej kandydatury. A co się tyczy drugiej tury, to wyborcy centroprawicy zdecydowanie woleliby Zemmoura od Le Pen. Według Auberta i Blanca wyborcy, których stracili w ostatnich latach „Les Republicains” w „zdecydowanej większości” powędrowali do Le Pen. Zemmour mógłby pomóc ich odzyskać, tym bardziej, że sondaże nie dają obecnie żadnemu z potencjalnych kandydatów partii szans na wejście do drugiej tury. Zdaniem Nadine Morano Zemmour jest jednak „zbyt radykalny”, a partia nie walczyła przez tyle lat o elektorat centrowy, by teraz się go, ot tak, pozbyć. Takiego zdania jest także były prezydent Nicolas Sarkozy.
Największe obawy Zemmour wywołuje jednak w obozie Marine Le Pen. Jeśli uda mu się uzyskać choćby 15 proc. głosów w pierwszej turze, znacznie osłabi liderkę Zjednoczenia Narodowego przed drugą turą. Nie wspominając o ryzyku, że sam do niej wejdzie. We francuskiej prawicy się gotuje, a Zemmourowi udało się nieco ożywić nudną i przewidywalną kampanię, na której końcu miał stać ten sam pojedynek co w 2017 r: Macron, albo Le Pen. Pytanie czy publicysta nie wycofa się z niej w połowie drogi. W swojej ostatniej książce pdt. „Samobójstwo” Zemmour tak uzasadniał konieczność politycznej walki: „Francja umiera. Francja jest martwa. Nasze elity polityczne, gospodarcze, administracyjne, medialne, intelektualne, artystyczne plują na jej grób i depczą jej płonące zwłoki”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/563410-francuski-trump-eric-zemmour-zawalczy-o-prezydenture