Jeśli Yair Lapid poważnie traktuje antysemityzm we współczesnym świecie, powinien się zająć tym, jak Żydzi byli i są traktowani w Niemczech.
Magazyn „Tablet” nie jest może tak wpływowy jak „Washington Post”, ale z tym, co publikuje liczą się środowiska żydowskie na świecie, a szczególnie na wschodnim wybrzeżu USA oraz w Izraelu. Kiedy więc jego czołowe pióro, Liel Leibovitz, twierdzi, że „Polska ma rację, gdy zamyka roszczenia w sprawie mienia ofiar Holokaustu”, przez liczne i wpływowe kręgi w Izraelu i diasporze przechodzi pomruk niezadowolenia. Leibovitz uważa oświadczenie premiera Naftalego Bennetta oraz pogróżki szefa MSZ Yaira Lapida wobec Polski za fundamentalnie błędne.
„Tablet” jest internetowym amerykańskim (z siedzibą w Nowym Jorku) magazynem poświęconym szeroko rozumianym sprawom żydowskim (od newsów przez idee po kwestie kulturowe), wydawanym przez organizację Nextbook, a kierowanym przez Alanę Newhouse. To w magazynie „Tablet” o tzw. grupie berneńskiej ratującej Żydów od Zagłady pisał Jakub Kumoch, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP, były ambasador w Szwajcarii i Turcji, Pismo „The Atlantic”, gdzie publikuje m.in. Anne Applebaum, krytykowało „Tablet” za rzekome teksty „antysemickie”, ale wynika to z faktu, że „Tablet” nie poddał się szaleństwu poprawności.
Na łamach „Tabletu” zdarzały się pouczenia, np. autorstwa Haviego Dreifussa, polskiego rządu, by nie pisał sam historii, tylko zostawił to historykom. Dreifuss zmyśla zresztą, że polski rząd ma jakąś własną wersję „prawdy o Holokauście”, którą nazywa „dziwną mieszanką autorytaryzmu, ignorancji i zranionej dumy”. O tyle to groteskowe, że chyba nie ma na świecie rządu bardziej zainteresowanego pisaniem historii niż władze Izraela. Ale w „Tablecie” jest przynajmniej pluralizm, czego np. w „The Atlanctic” trudno się doszukać.
Liel Leibovitz twierdzi, że „roszczenia majątkowe wynikające z historycznych tąpnięć, takich jak wielkie wojny czy zmiany granic, powinny być ograniczone w czasie”. A państwa, które historycznych tąpnięć doznały, „mają prawo, a nawet moralny obowiązek oddzielić przeszłość wyraźną linią, by móc myśleć o przyszłości, by zapewnić powodzenie i dobrobyt ludziom, którzy faktycznie tam obecnie żyją”. Gdyby kierować się „logiką nigdy nieutulonego w żalu Lapida, Żydzi powinni się upomnieć o nieruchomości w Kordobie i Madrycie, w których dawno temu żyli ich przodkowie. Albo sięgnąć jeszcze dalej, do Sury i Pumbedity, babilońskich centrów badań talmudycznych, które między 589 r. a 1038 r. dały początek temu, co obecnie znamy jako judaizm. Z pewnością tam też da się wygrzebać jakieś roszczenia, podobnie jak w Aleppo. Albo w Kairze, np. posiadłości Majmonidesa”
Żydzi chcą robić to, co potępiają u Palestyńczyków: „wysuwać niekończące się roszczenia do dawnej własności, najczęściej mitycznej, przy jednoczesnych jękach, błaganiach, potępieniach i odwoływaniu się do naciąganych interpretacji prawa”. Strategia permanentnego nękania, odgrywania ofiar oraz domagania się odszkodowań za historyczne krzywdy uczyniła z Palestyńczyków przegranych. Zadziwia więc, gdy tak wysoki izraelski urzędnik jak Lapid używa tej samej pokrętnej logiki. Skądinąd sprzecznej z założeniami syjonizmu.
Leibovitz zauważa, że „dążenie do odzyskania żydowskiej ojczyzny nie opierało się na przekonaniu, że nasi przodkowie, poczynając od Abrahama, posiadali jakieś nieruchomości w ziemi obiecanej, które trzeba odzyskać. Wróciliśmy do Ziemi Izraela nie z powodu jakiegoś pożółkłego aktu własności, ale dlatego, że to była kolebka naszego narodu, miejsce naszej pamięci kulturowej i historycznej, gdzie mogliśmy kształtować własny naród, czynić go doskonalszym, bardziej ponadczasowym, bardziej żydowskim”. Żydzi mają jedną ojczyznę nie z powodu aktów własności i niezależnie od tego, w ilu innych miejscach posiadali jakieś nieruchomości.
Dzisiaj rozsądni Żydzi nie chcą żyć w Iraku czy w Syrii, chociaż ich przodkowie zostawili tak kiedyś swoje mienie – zauważa Leibovitz. Bo te kraje należą do ich obecnych obywateli. Podobnie „współczesna Polska należy do tych, którzy określają się mianem Polaków, są zakorzenieni w polskiej historii, języku i kulturze. Choć możemy czasem postrzegać ich jako drażliwych na naszym punkcie albo za mało współczujących, nie zmienia to faktu, że Polska jest ich krajem, a nie naszym”. Wiele wskazuje na to, że „Lapid zainscenizował atak na Polaków, żeby wraz z nowym izraelskim rządem podlizać się administracji w Waszyngtonie”.
Jeśli Yair Lapid poważnie traktuje problem antysemityzmu we współczesnym świecie, Liel Leibovitz radzi mu, żeby zajął się tym, „jak Żydzi byli i są traktowani w Niemczech - kraju, który faktycznie zaplanował Holocaust i zrealizował jego główne cele”. To Niemcy zdecydowali niedawno, „by nie płacić odszkodowań potomkom dziesiątek tysięcy przedstawicieli ludów Herero i Namaqa, których wymordowali w Namibii podczas okrutnej kolonizacji na początku XX wieku. Zamiast uczciwych odszkodowań zaoferowali skromną inwestycję w rozwój infrastruktury”.
Pełne prawo do rozsądnego ograniczenia roszczeń
Leibovitz przyznaje, że Polacy jako „naród, który tak jak niewiele innych cierpiał z powodu podwójnego zła nazizmu i komunizmu, ma pełne prawo rozsądnie ograniczyć roszczenia – zarówno Żydów, jak i nie-Żydów – tych, którzy uważają, że można zamrozić czas i mieć wieczyste prawa do mienia faktycznie należącego już do tych, którzy tam mieszkają i pracują. Polska ma pełne prawo zapewnić swoich obywateli, że roszczenia mają granice. I ma pełne prawo oburzać się, że raz po raz zostaje obsadzona w roli centrum historycznego europejskiego antysemityzmu. Podczas gdy Niemcy są wychwalane jako wzór historycznej pokuty, nawet jeśli nadal zarabiają krocie dzięki zagranicznym reżimom, które otwarcie negują Holocaust i łożą środki na mordowanie Żydów na świecie”.
Liel Leibovitz konkluduje, że „Polska ma rację w tym sporze, a Izrael rażąco się myli”. Dlatego się myli, że „żydowskie cierpienia w przeszłości nie powinny być zamieniane, jak żetony w kasynie, na pieniądz, którym można opłacać polityczne zagrania, tylko pozornie wyglądające na sprytne. Historia żydowska, a raczej żydowska pamięć, ma trwałą wartość właśnie dlatego, że zawsze przeciwstawiała się szemranym transakcjom. I tak powinno pozostać”. Głos Leibovitza, urodzonego w Tel Awiwie, ale mieszkającego w Nowym Jorku, absolwenta Columbia University i byłego profesora New York University oraz publicysty, ma znaczenie. W USA, w Izraelu, w Polsce. To rzadki głos rozsądku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/563076-polska-ma-racje-a-izrael-razaco-sie-myli-liel-leibovitz