Zakończenie obecności USA w Afganistanie jest pod względem wizerunkowym katastrofą, ale jest też efektem decyzji politycznej o zakończeniu amerykańskiej ekspansji, Ameryka nie wraca na globalną arenę, a „powraca do domu” - ocenia „Rossijskaja Gazieta”. Wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Afganistanu dowodzi, że prezydent Joe Biden jest bardziej zainteresowany sprawami krajowymi niż obroną wolności na świecie i ich sojusznicy muszą to brać pod uwagę - pisze we wtorek brytyjski dziennik „The Times”.
CZYTAJ TAKŻE:
RG: Wydarzenia w Afganistanie to katastrofa
Dziennik we wtorkowym wydaniu podkreśla, że z punktu widzenia oceny wydarzeń w Afganistanie przez obserwatorów z zewnątrz są one całkowitą „katastrofą”.
Wszystko, czego bardzo chciano uniknąć, przede wszystkim analogii z Wietnamem, ziściło się w najgorszym wariancie
— podkreśla rządowa gazeta.
„Amerykanie martwią się wyłącznie o siebie”
Przekonuje, że zachwiane zostało zaufanie do USA „jako do kraju, na którym partnerzy mogą w trudnej chwili polegać”, a wydarzenia „pokazały, że w takiej sytuacji Amerykanie martwią się wyłącznie o siebie”.
Niemniej - zauważa komentator - wszystkie sondaże opinii publicznej w USA świadczyły, iż Amerykanie popierali wycofanie się z Afganistanu. W 2001 roku popierali operację w Afganistanie, ale wówczas uważali, że wojna na innym kontynencie pomoże w osłabieniu zagrożenia terroryzmem.
Dziś tak nie uważają, i ogółem tematy wewnętrzne, związane z Covid-19 i migracją są większym zmartwieniem niż cokolwiek na froncie zagranicznym
— podkreśla „RG”.
W ocenie rosyjskiego dziennika operacja USA w Afganistanie, a potem w Iraku, „miały zademonstrować, że Stany Zjednoczone są w stanie rozwiązać problemy swojego bezpieczeństwa narodowego poprzez przebudowanie świata”. Niemniej, w połowie lat 2000. okazało się, że „myślenie to jest błędne” i - według dziennika - „trzeba było jeszcze 15 lat, by zrozumienie tego przekształciło się w decyzję polityczną o zakończeniu. ekspansji”.
Biden podjął tę decyzję. Czy zdawał sobie sprawę z kosztów, czy też wierzył w iluzje, które przekazywały mu służby specjalne i armia - o tym dowiemy się z pamiętników
— dodaje komentator.
Jego zdaniem, hasło Bidena z czasów kampanii prezydenckiej - „Ameryka powraca”, „oznacza w istocie nie ponowne wyjście na arenę globalną, ale to, że „wraca do domu”.
Od tej pory Stany Zjednoczone przełączają się na jawnie egoistyczną politykę, skierowaną wyłącznie na rozwiązanie własnych problemów
- podsumowuje „RG”.
„The Times”: Ameryka Bidena wróciła - nie do świata, lecz do domu
Wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Afganistanu dowodzi, że prezydent Joe Biden jest bardziej zainteresowany sprawami krajowymi niż obroną wolności na świecie i ich sojusznicy muszą to brać pod uwagę - pisze we wtorek brytyjski dziennik „The Times”.
W swoim pierwszym adresowanym do świata przemówieniu po objęciu urzędu prezydent Biden oświadczył: „Ameryka wróciła”. Bardziej trafnym określeniem wydaje się być, przynajmniej jeśli chodzi o nastawienie, że Ameryka wróciła do domu
— pisze w komentarzu redakcyjnym „The Times”.
Gazeta podkreśla, że efektem decyzji prezydenta USA o wycofaniu amerykańskich wojsk z Afganistanu jest nieuchronny kryzys humanitarny, cierpienie i represje dla ludności tego kraju, zwłaszcza kobiet, ponowny napływ uchodźców do Pakistanu i innych sąsiednich państw oraz nawrót islamskiego terroryzmu, „a to zniszczy zaufanie wolnego świata i dysydentów w autokratycznych państwach do amerykańskiego przywództwa”.
„The Times” pisze, że Biden objął urząd, ciesząc się reputacją obrońcy wolności za granicą, jednak porzucenie przez niego Afgańczyków na pastwę losu świadczy o niechęci do zagranicznego zaangażowania, a implikacje tego faktu nie umkną tym, którzy źle życzą Zachodowi. Wskazuje też, że polityka Bidena jest zbieżna z polityką administracji Donalda Trumpa, która w zeszłym roku wynegocjowała porozumienie z talibami, ale tamto porozumienie wymagało od talibów zaangażowania się w negocjacje, zaprzestania ataków na wojska amerykańskie i zerwania powiązań z Al-Kaidą.
Biden nie wymaga od nich niczego; wycofanie jest bezwarunkowe. Na opublikowanym w niedzielę przez Biały Dom zdjęciu widać, jak Biden siedzi samotnie i śledzi doniesienia z Afganistanu. Podprogowe przesłanie jest takie, że nic nie stoi na przeszkodzie talibom w osiągnięciu celu, jakim jest państwo teokratyczne
— zwraca uwagę „The Times”.
Dziennik pisze, że to przesłanie nie umknie również sojusznikom Ameryki. Przypomina, że to wywodzący się z Partii Demokratycznej prezydent Harry Truman zaangażował USA w NATO, bo uważał, że demokracje muszą trzymać się razem, aby zachować wolność.
Dzisiejsza Partia Demokratyczna wydaje się bardziej zainteresowana krajowymi kontrowersjami dotyczącymi domniemanych „mikro-agresji” w debacie publicznej niż zwalczaniem sił morderczych tyranii, mizoginii i nietolerancji za granicą
— wskazuje.
Jak dodaje, Wielka Brytania i inne demokracje muszą pogodzić się z faktem, że kształty międzynarodowej dyplomacji zmieniły się od czasów zimnej wojny, bo choć Ameryka nadal jest zdeterminowana, aby utrzymać swoją pozycję jedynego supermocarstwa na świecie, to coraz częściej okazuje się, że dąży do globalnego przywództwa ze względu na własny narodowy prymat.
„The Times” zaznacza, że nie ma nic niegodziwego w kierowaniu się własnym interesem i trudno nie zgodzić się z oceną Bidena, że amerykańscy wyborcy są zmęczeni zaangażowaniem za granicą, ale nie jest to jednak etos, który łączył USA i ich sojuszników w walce z dyktaturami w XX wieku i który leży u podstaw ciągłej obecności wojsk amerykańskich w Niemczech i Korei Południowej.
Obecność ta pozwoliła zachować pokój w miejscach, które kiedyś były strefami konfliktu, a potencjalnie mogły stać się areną wojny światowej. Prowadzona przez USA operacja w Afganistanie nie była zwycięstwem militarnym, ale pokazała, w jaki sposób zaangażowanie Zachodu może powstrzymać agresję i utrzymać stabilność w regionie. Pan Biden wybrał inny kurs, a wolny świat musi teraz liczyć się z konsekwencjami tego
— konkluduje gazeta.
„Le Figaro”: ewakuacja Amerykanów z Afganistanu to akt kapitulacji
Ewakuacja sił USA z Afganistanu to akt kapitulacji. Wojna trwa, a prezydent USA Joe Biden umywa ręce, podczas gdy jego kraj porzuca Afganistan na pastwę talibów, którzy są obecnie bardziej zaprawieni w boju m.in. dzięki amerykańskiemu sprzętowi wojskowemu - pisze we wtorek dziennik „Le Figaro”. Tymczasem Europie grozi fala afgańskich uchodźców - dodaje.
Dwadzieścia lat po kataklizmie 11 września (tj. po atakach terrorystycznych Al-Kaidy w USA w 2001 roku - PAP) prezydent Stanów Zjednoczonych będzie musiał stawić czoło niszczycielskiemu wizerunkowi flagi talibów, rzucającej cień na amerykańską ambasadę w samym sercu Kabulu
— pisze Philippe Gelie w komentarzu redakcyjnym francuskiego dziennika.
Do tego symbolu kapitulacji dochodzą sceny jak z „Sajgonu na sterydach”: chaotycznej ewakuacji, palonych w pośpiechu dokumentów, broni zdobytej przez wroga – zauważa „Le Figaro”. To dla USA „najdotkliwsze upokorzenie” od porażki w Wietnamie w 1975 roku – komentuje dziennik, oceniając, że tej klęsce można było zapobiec.
Znaczna część ludności Afganistanu bardziej boi się „wyzwolicieli”, tj. talibów, niż rzekomych najeźdźców z Zachodu, o czym świadczą ludzie, którzy czepiają się startujących z Kabulu samolotów – pisze francuski dziennik.
Joe Biden mógł dostosować wycofanie się wojsk do warunków politycznych i przygotowań logistycznych. Doszedł do wniosku, że ma władzę, ogłaszając koniec wojny. Tymczasem wojna trwa, a on umywa od niej ręce
— pisze Gelie.
Ameryka porzuca Afganistan pod rządami talibów, którzy są zarówno lepiej przygotowani, jak i bardziej zaprawieni w boju (dzięki amerykańskiemu sprzętowi) niż 20 lat temu. Zobaczymy, czy ich przywódcy zrozumieli - jak twierdzą - że istnieją granice męczeństwa i pogardy, które może znieść naród
— pisze dziennik.
Prognozuje katastrofę humanitarną, exodus uchodźców, utworzenie w Afganistanie azylu dla islamistycznych terrorystów.
Niezależnie od tego, czy zdarzy się najgorsze, czy nie, ucieczka z Afganistanu pozostawi niezatarty ślad w historii Joe Bidena długo po jego prezydenturze
— podsumowuje dziennik.
„Le Monde” podkreśla natomiast, że prezydent Francji Emmanuel Macron, którego telewizyjne wystąpienie w sprawie Afganistanu obejrzało w poniedziałek ponad 15 mln osób, szuka równowagi i apeluje o międzynarodowe działania. Dziennik zauważa, że Rosjanie planują rozpocząć z talibami „ostrożną współpracę”.
Francuskie media zgodnie ostrzegają przed falą migracji, która - jak wskazują - grozi Europie w związku z przejęciem władzy przez talibów w Afganistanie. Prasa przypomina, że obecnie na granicy turecko-irańskiej codziennie od 500 do 2 tys. Afgańczyków próbuje przedostać się do Europy.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/562762-schadenfreude-rosyjska-prasa-ameryka-powraca-do-domu