Rod Dreher, najpopularniejszy bloger chrześcijański w USA i autor bestsellerowej książki „Opcja Benedykta”, przebywał niedawno przez trzy miesiące w Budapeszcie. Spostrzeżeniami ze swojego pobytu na Węgrzech dzielił się na blogu z czytelnikami. Jedna z opisywanych przez niego rozmów szczególnie warta jest odnotowania. Otóż spotkał się on z profesorem Peterem Krekó, wykładowcą uniwersytetu w Budapeszcie, znanym liberalnym krytykiem rządów Fideszu. Rozmówca Drehera przyznał, że podczas zajęć na uczelni może otwarcie mówić studentom o swoich poglądach politycznych, nie zostawiając suchej nitki na Viktorze Orbánie, a jednak nigdy nie spotkały go z tego powodu żadne przykrości. Węgierski naukowiec przyznał też, że zdecydowanie popiera ideę „małżeństw homoseksualnych” łącznie z prawem do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Zarazem dodał jednak ostrożnie, iż „nie rozumie logiki” transpłciowości.
Dreher pisze:
Ostrzegłem go, że na wielu amerykańskich uniwersytetach nie mógłby powiedzieć tego, co powiedział w naszej rozmowie – że w pełni popiera prawa gejów, ale jest trochę niepewny co do zjawiska trans – bez narażania się na gwałtowne potępienie ze strony swoich studentów oraz wymuszenie rezygnacji. Władze uczelniane najprawdopodobniej nie broniłyby jego prawa do wolności akademickiej i znalazłyby powód, żeby go zwolnić. Miałby reputację fanatyka i nigdy więcej nie pracowałby w kampusie.
Gdzie jest większa wolność wyrażania poglądów?
Twierdzenia Drehera nie są bynajmniej oparte na jego przypuszczeniach, lecz na wielu potwierdzonych faktach z życia akademickiego w USA. W związku z tym zadaje on retoryczne pytanie:
Kto więc ma więcej swobody w wyrażaniu swoich poglądów: profesor na Węgrzech rządzonych przez Orbána czy profesor w USA?.
Zarazem amerykański komentator zauważa, iż niszczenie wolności słowa oraz swobody debat naukowych nie jest w Stanach Zjednoczonych dziełem państwa, lecz wojowniczej ideologii, która zdominowała tamtejsze środowiska akademickie. W tej sytuacji, jak pisze Dreher:
Wiedza Orbána, że uniwersytety stały się wylęgarnią radykalizmu i że obrona porządku społecznego przed ideologiami może wymagać ingerencji w ich sprawy wewnętrzne, wydaje się dalekowzroczna. A jego liberalni przeciwnicy wyglądają na hipokrytów.
Nauka – tak, ideologia – nie
Amerykański bloger ma na ten temat znacznie większą wiedzę niż Orbán, dlatego w pełni podziela jego obawy. Jak sam przyznaje, jeszcze niedawno byłby przerażony możliwością ingerencji państwa w życie akademickie uniwersytetów. Teraz jednak doskonale rozumie decyzję węgierskiego premiera, który wykreślił przedmiot „gender studies” z programów nauczania.
Orbán motywował ten krok faktem, że genderyzm nie jest nauką, lecz ideologią, zaś na ideologię nie ma miejsca na uniwersytetach. Dodał, że podobnie niegdyś przedmiotem akademickim był marksizm-leninizm, który miał nawet oddzielne katedry na uczelniach i przedstawiał siebie jako naukę w czystej postaci, a jednak cały czas pozostawał ideologią.
Część publicystów węgierskich zauważa, że „gender studies” to kuźnia kadr dla przyszłego opresyjnego systemu dławiącego wolność słowa, tak jak dzieje się to obecnie w USA, np. cenzorów tropiących najmniejszy przejaw braku entuzjazmu lub wątpliwości wobec tęczowej ideologii czy pracowników wydziałów ds. różnorodności będących współczesnymi odpowiednikami dawnych komunistycznych komisarzy politycznych.
Dreher pisze:
Nigdy więcej. Jako Amerykanin widziałem, jak szaleństwo gender studies natychmiast przechodzi od marginalnej niegdyś dyscypliny akademickiej do roli wiodącej ideologii zachodniej klasy rządzącej i jej instytucji. Wraz z krytyczną teorią rasową, ideologia gender rozrywa Amerykę na kawałki. Odejście w jakikolwiek sposób od ideologii gender – nawet tak subtelne, jak w przypadku lewicowej feministki JK Rowling – oznacza zaryzykowanie kariery. Wolność akademicka jest ważną wartością liberalną, ale nie może być listem pożegnalnym społeczeństwa.
Po stronie zwykłych obywateli
Historia w naszej części Europy przyzwyczaiła nas, że musimy bronić swojej wolności przed państwem. Orbán pokazuje jednak, że dziś sytuacja zmieniła się w taki sposób, iż to państwo często musi bronić bezbronnego obywatela przed potężniejszymi od niego siłami. Dlatego węgierski rząd stanął po stronie frankowiczów przeciwko bankom, wyzwalając dziesiątki tysięcy kredytobiorców z pętli toksycznych długów. Dlatego opowiedział się przeciwko praktykom monopolistycznym firm komunalnych, doprowadzając do obniżki ich świadczeń o 20 proc. Dlatego obłożył podatkami sklepy wielkopowierzchniowe, unikające fiskusa oraz rujnujące mały i średni handel. Dlatego walczy o wolność słowa z cyfrowymi gigantami, które z powodów ideologicznych blokują i cenzurują wpisy internautów. Dlatego broni też wolności badań naukowych i wyrażania poglądów na uniwersytetach przed ideologią gender.
Być może w tym tkwi tajemnica, dlaczego Fidesz jako jedyna partia w Europie trzy razy z rzędu wygrał wybory parlamentarne, zdobywając większość konstytucyjną…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/562591-gdzie-panuje-dzis-wieksza-wolnosc-wyrazania-pogladow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.