Kilka dni temu w Rosji powstała nowa instytucja państwowa, którą zdążono już okrzyknąć „Ministerstwem Prawdy”. Niewątpliwie jest to określenie nieco na wyrost, ponieważ powołany do życia przez prezydenta Władimira Putina organ nosi nazwę Międzyresortowej Komisji ds. Interpretacji Historii. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że skład owego gremium zdominują urzędnicy resortów kultury lub oświaty czy historycy związani Rosyjską Akademią Nauk.
Okazuje się, że trzon wspomnianej komisji stanowią pracownicy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Prokuratury Generalnej, Ministerstwa Spraw Zagranicznych czy innych instytucji nie kojarzonych zazwyczaj z nauczaniem historii. Wynika to z faktu, że polityka historyczna uznana została w Rosji za jeden z elementów strategii bezpieczeństwa narodowego.
Sekurytyzacja polityki historycznej
Zjawisko to zostało nazwane „sekurytyzacją polityki historycznej”, a jego początki sięgają roku 2007, gdy Władimir Putin na spotkaniu z nauczycielami skrytykował autorów podręczników szkolnych za to, że piszą je zgodnie z interesami zachodnich mocarstw. W 2009 roku powstała państwowa komisja ds. przeciwdziałania fałszowaniu historii, na czele której stanął ówczesny minister kultury Władimir Miediński, jednak po trzech latach została ona rozwiązana, nie przynosząc konkretnych efektów.
W tym samym 2012 roku po raz pierwszy do oficjalnej strategii bezpieczeństwa narodowego wpisano konieczność przeciwdziałania rewizjonizmowi historycznemu, czyli próbom podważania dziejowej roli Rosji. Od tamtego czasu uznano nieprawomyślne (czyli niezgodne z oficjalną ideologią) narracje historyczne za egzystencjalną groźbę dla zachowania spoistości państwa, a nawet dla jego istnienia. Ponieważ zaś jednym z elementów świadomości narodowej jest tożsamość imperialna, wszystko, co się jej sprzeciwia, uznano wręcz za zamach na rosyjską państwowość.
Nowy rodzaj wojny: wojna kognitywna
Powyższa konstatacja jest wynikiem stworzenia nowej koncepcji prowadzenia wojen. Na Zachodzie wielu badaczy problemu zatrzymało się na etapie wojny informacyjno-psychologicznej, jednak w Rosji skonceptualizowana została teoria kolejnego etapu rozwoju strategii wojskowych, czyli wojny poznawczej, zwanej inaczej wojną kognitywną. Jednym z przedstawicieli tego nurtu jest m.in. historyk i politolog, profesor Wardan Bagdasarjan, który w 2016 roku opublikował pracę pt. „«Broń kognitywna” jako narzędzie desuwerenizacji”. Według niego tytułowa „broń” ma na celu ukształtowanie w umysłach mieszkańców wrogiego państwa wizji świata niezgodnej z ich własnym interesem. Temu służy m.in. narracja historyczna wywołująca kompleks niższości i poczucie wstydu z powodu dziejów własnego kraju.
Zacytujmy fragment z tekstu profesora Bagdasarjana:
Klasyczne strategie wojskowe polegały na rozumieniu wojny jako starcia jednostek bojowych. Celem takiej wojny była zatem klęska żywej siły wroga. Wojna mogła być prowadzona przez wojska bez zasadniczej zmiany życia niezmilitaryzowanej części społeczeństwa. Staje się to niemożliwe wraz z przejściem do kolejnego etapu rozwoju strategii wojskowych. Wojna systemów obejmowała nie tylko armie, ale także zasoby gospodarek, rządów, potencjały kulturowe i ideologię. Wygrywały nie armie, ale systemy. Najważniejsze w tej wojnie było nie tyle uderzenie w żywą siłę wroga, ile osłabienie jego infrastruktury, uniemożliwienie funkcjonowania systemu. Wojna informacyjno-psychologiczna była już nastawiona na stłumienie woli wroga. Nie musiał być on fizycznie zniszczony. Wystarczyło stłumić w nim ducha walki. W tym celu można stosować różne demotywatory. Wojna poznawcza różni się od wojny informacyjno-psychologicznej. W niej chodzi o zduszenie i podporządkowanie sobie świadomości wroga. Jeśli skutkiem wojny informacyjno-psychologicznej jest niechęć wroga do kontynuowania walki, to wojna poznawcza polega na zaszczepieniu w nim przekonania, że samej wojny nie ma. Przeciwnik zostaje poznawczo zaprogramowany do autodestrukcji, a nawet do samozniszczenia.
Wardan Bagdasarjan pisze, że technologia dekonstrukcji państwa jest złożonym, wieloelementowym procesem, który nazwać można „molekularną agresją”. Na czym ona polega? Autor wyjaśnia:
Państwowość, zgodnie z nowymi technologiami, nie jest rozbijana przez frontalny atak, lecz mozolnie podkopywana od wewnątrz. Likwidacja instytucji państwa przy użyciu bezpośrednich działań siłowych nie oznacza śmierci państwowości. Przy wysokim potencjale żywotności społeczeństwa i człowieka zniszczone instytucje państwa zostaną przywrócone. Tak się niejeden raz zdarzało w historii (w tym w historii Rosji). Jeżeli jednak porażone zostaną społeczeństwo i człowiek, wówczas instytucje państwowe, mimo całej ich technicznej doskonałości, będą skazane na zagładę. Pozbawiony podstawowych fundamentów swego istnienia, źródeł siły witalnej, kraj «uschnie«. To już nie będzie kryzys instytucjonalny, ale śmierć w sensie cywilizacyjno-organicznym. W konsekwencji, jeśli celem jest zniszczenie danego państwa, to zadanie można skuteczniej zrealizować, oddziałując pośrednio, poprzez podważenie jego fundamentalnych podstaw.
„Sfera brutalnej konkurencji”
Powyższe cytaty to jedynie próba przybliżenia pewnej szkoły myślenia politycznego, która jest w Rosji niezwykle rozpowszechniona i może poszczycić się wieloma autorami oraz publikacjami. Dopiero gdy poznamy teoretyczną podbudowę współczesnej strategii bezpieczeństwa Rosji, z jej koncepcją wojny kognitywnej, zrozumiemy, że obecne podejście Kremla do polityki historycznej nie wynika ze szpiegomanii czy osobistych obsesji Władimira Putina i jego otoczenia, lecz jest głęboko przemyślane przez zaplecze intelektualne dzisiejszych władz.
To dlatego Międzyresortowa Komisja ds. Interpretacji Historii podporządkowana została resortom siłowym. Jej zadaniem jest, jak czytamy:
zagwarantowanie aktywnego i systematycznego podejścia do spraw obrony interesów narodowych Federacji Rosyjskiej, związanych z zachowaniem pamięci historycznej i rozwojem działalności popularyzatorskiej w dziedzinie historii.
Na czele instytucji stanął wspomniany już Władimir Miediński, który zasłynął stwierdzeniem, iż konieczne jest „ocenianie faktów historycznych i twórczości artystycznej w równowadze z interesami narodowymi Rosji”. Zapewne czuje on niedosyt, że kierowana przez niego przez trzy lata komisja ds. przeciwdziałania fałszowaniu historii zakończyła działalność, nie przynosząc żadnych efektów. Teraz będzie miał okazję do rehabilitacji, tym bardziej, iż będzie wspierany przez współpracowników z FSB, MSW i Prokuratury Wojskowej. Zapowiadają oni, że przedmiotem ich zainteresowania będą nie tylko książki i artykuły naukowe, lecz także publikacje internetowe, prasowe i telewizyjne. Punktem odniesienia stanie się zapewne nowy podręcznik do historii, przygotowany przez samego Miedińskiego, który po wakacjach ma trafić do szkół. Wobec tych, którzy podważać będą jedyną obowiązującą wersję dziejów Rosji, spodziewane są surowe sankcje.
W wywiadzie dla Radia Swoboda przerażony historyk Nikita Sokołow mówił:
Nam, historykom, jeżą się włosy na głowie, ponieważ nie może być jednej interpretacji historii. W złożonym i pluralistycznym społeczeństwie typu europejskiego, do którego na szczęście odwołuje się również Rosja, konieczne jest porównywanie różnych narracji, które odpowiadają interesom najróżniejszych grup i klas społecznych.
Sokołow rozumuje jednak w innych kategoriach niż rosyjscy teoretycy nowych strategii wojennych. To właśnie ich zdanie podziela Władimir Putin, który w 2012 roku, inaugurując swą trzecią kadencję prezydencką, mówił:
samoświadomość kulturowa, wartości duchowe i moralne, kody aksjologiczne to sfera brutalnej konkurencji, a niekiedy przedmiot otwartej walki informacyjnej i starannie wyreżyserowanych ataków propagandowych.
Warto przy tym pamiętać, że Putin i obecne elity rosyjskiej władzy mierzą innych swoją własną miarą. Przykładają do działalności innych państw znane sobie i stosowane przez siebie techniki i mechanizmy. Wiedzą, na co stać ich samych, dlatego boją się, że zostaną przez tamtych potraktowani podobnie. Nawet jeśli uznamy, że Zachód nie stosuje wobec Rosji tak wyrafinowanych metod, jak wyobrażają to sobie włodarze na Kremlu, nie oznacza to, że Moskwa nie używa tego typu narzędzi wobec Zachodu. Także wobec Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/561851-polityka-historyczna-jako-domena-resortow-silowych