W Kijowie znaleziono zwłoki obywatela Białorusi, aktywisty Witala Szyszoua, który zaginął w poniedziałek - poinformowała we wtorek lokalna policja. Powieszone ciało znaleziono w jednym z miejskich parków nieopodal miejsca zamieszkania mężczyzny. Badana ma być m.in. wersja upozorowanego na samobójstwo morderstwa.
Obywatela Białorusi Witala Szyszoua, który zaginął wczoraj w Kijowie, znaleziono dziś powieszonego w jednym z kijowskich parków, niedaleko jego miejsca zamieszkania
— czytamy w komunikacie policji.
Policja zabezpieczyła na miejscu telefon i rzeczy osobiste ofiary. Wszczęto śledztwo z artykułu kodeksu karnego dotyczącego zabójstwa. Podkreślono, że będą badane wszystkie wersje, w tym upozorowanego na samobójstwo morderstwa.
Pełen obraz zdarzeń będzie ustalony po przesłuchaniu świadków, analizie nagrań z kamer monitoringu i przeprowadzeniu ekspertyz oraz eksperymentów śledczych - dodano.
Policja apeluje do wszystkich, którzy znali ofiarę, o informacje w sprawie ostatnich tygodni jego życia, jego stanu emocjonalnego, możliwych gróźb.
Dzień wcześniej organizacja Białoruski Dom na Ukrainie, pomagająca Białorusinom uciekającym z ojczyzny przed prześladowaniami, poinformowała, że Szyszou, który jest jej szefem, zaginął. Jak podano, mężczyzna najprawdopodobniej wyszedł rano pobiegać (w domu nie znaleziono stroju sportowego) i nie wrócił.
Nie można było połączyć się z jego numerem telefonu, a z aparatu wykonano kilka głuchych połączeń. Urządzenie nie miało włączonej opcji śledzenia lokalizacji (konta Google) - wskazała organizacja. Przeszukano miejsce, w którym zazwyczaj biegał, ale nie znaleziono żadnych śladów.
„Mówili, żebyśmy byli bardziej uważni”
Wieczorem organizacja przekazała, że na nagraniach z monitoringu widać, jak mężczyzna o godz. 9 wychodzi z domu pobiegać, a godzinę później powinien być z powrotem.
Według ukraińskiej redakcji BBC Szyszou miał 26 lat. Jurij Szczuczko z Białoruskiego Domu, który uczestniczył w poszukiwaniach, powiedział telewizji Current Time, że na twarzy Szyszoua były ślady pobicia. Dodał, że w ostatnich dniach Szyszou „coś podejrzewał” i prosił, by zadbać o jego bliskich, jeśli coś mu się stanie.
To stary schemat. Powieszony człowiek ze śladami pobicia na twarzy. Nic nie zginęło
— powiedział Current Time.
Według niego aktywni członkowie Białoruskiego Domu otrzymywali informacje, że na Ukrainę „przybywają osoby z sił specjalnych i innych jednostek Białorusi w celu ich fizycznej likwidacji”.
W tym od Służby Bezpieczeństwa Ukrainy przychodziły takie informacje. Mówili, żebyśmy byli bardziej uważni, bo działa tu sieć agentów KGB Białorusi i wszystko jest możliwe
— wskazał Szczuczko.
Znajomi Szyszoua mówili, że wcześniej zauważał on, że był śledzony podczas biegania, a do niego i jego dziewczyny podchodzili podejrzani ludzie i próbowali nawiązywać z nimi rozmowę.
„W ostatnim czasie Wital stał się bardziej uważny”
Dziewczyna białoruskiego aktywisty Witala Szyszoua, którego powieszone ciało znaleziono we wtorek w Kijowie, jest przekonana, że jej partner nie popełnił samobójstwa. Kobieta powiedziała przy tym Radiu Swaboda, że w ostatnim czasie jej partner stał się uważniejszy.
Bażena Żołudź, dziewczyna Szyszoua, opowiedziała Radiu Swaboda, że we dwoje wyjechali do Kijowa w związku z prześladowaniami ze strony białoruskich władz.
Jak poinformowała, rodzice i dziadkowie Szyszoua nie żyją, sam pracował jako freelancer w sferze IT.
Nie było tak, by skarżył się, że go śledzą. Ale w ostatnim czasie Wital stał się bardziej uważny, bywało, że obserwował, jakie samochody podjeżdżają, kto z nich wychodzi
— przekazała.
Dodała, że jej partner nie otrzymywał bezpośrednich gróźb, ale miał złe przeczucia.
Nie pokazywał mi tego, ale napisał jednemu z naszych znajomych tydzień przed tragedią: mam złe przeczucie, w razie czego zaopiekuj się Bażeną. Nie było tak, by podchodzili do niego nieznajomi. Raz do mnie na ulicy w centrum miasta podeszli jacyś ludzie, jak później się okazało, nagrywali
— powiedziała Żołudź.
Kobieta nie zauważyła w ostatnim czasie niczego nietypowego w zachowaniu Szyszoua.
We dwoje przez tydzień chorowaliśmy, leżeliśmy i oglądaliśmy filmy. (…) Żadnych złych myśli Wital nie miał. Jestem pewna, że nie mógł zakończyć życia samobójstwem. Nie miał dla tego podstaw. I nie mógł tak zrobić ze mną. Mieliśmy wspólne plany na przyszłość
— powiedziała.
Jakie są badane potencjalne przyczyny śmierci aktywisty?
Śledczy badają samobójstwo i upozorowane samobójstwo jako dwie główne potencjalne przyczyny śmierci białoruskiego aktywisty Witala Szyszoua - poinformowała podczas briefingu ukraińska policja.
Szef ukraińskiej policji Ihor Kłymenko powiedział, że nie ma informacji o tym, by aktywista był śledzony przed śmiercią. Szyszou nie zwracał się też w tej sprawie do policji - dodał.
Na nosie, kolanie i klatce piersiowej aktywisty była zdarta skóra, co według ekspertów mogło być skutkiem jednorazowego upadku. Wcześniej znajomy Białorusina powiedział, że miał on złamany nos, ale tej informacji Kłymenko nie potwierdził.
„To była robota białoruskich służb”
O sprawę śmierci Szyszoua był na antenie RMF FM prezes Białoruskiego Domu w Warszawie Aleś Zarembiuk.
To są kolejne zastraszenia, tym razem już ludzi z białoruskiej diaspory i liderów białoruskiej opozycji oraz ich przedstawicieli, którzy generalnie działają w trzech krajach: w Polsce, na Litwie i na Ukrainie. Na Ukrainie było to zrobić najprościej, bo kraj jednak prowadzi wojnę z Rosją
— mówił Zarembiuk.
To jest znak niestety dla nas wszystkich, bo tego chłopaka - ja jestem przekonany o tym po prostu - najpierw zamordowano, a potem niby powieszono. (…) Jestem przekonany, że to była robota białoruskich służb i że nasz kolega, szef Białoruskiego Domu na Ukrainie był zamordowany
— powiedział Zarembiuk.
Aktywista podkreślił, że jest to „bardzo niepokojąca informacja”, a on sam we wtorek rano otrzymał kilka wiadomości od dyplomatów państw zachodnich.
Ale w Polsce czujemy się bardziej bezpiecznie
— wskazał.
„Jestem bardzo ostrożny”
Jak dodał, od sierpnia tego roku biuro Białoruskiego Domu na ulicy Wiejskiej bez przerwy pilnowane jest przez policję. Jemu samemu również zaproponowano dodatkową ochronę.
Na razie nie zgodziłem się na to, bo do dnia dzisiejszego uważałem, że poradzę sobie sam razem z moimi kolegami, bo jestem bardzo ostrożny
— powiedział.
Dodał jednak, że być może przyjmie tę propozycję.
Zarembiuk był pytany, czy czuje się obserwowany.
Niejednokrotnie widzieliśmy, jak za nami chodzą dziwni ludzie, jak obserwowali nas w różnych miastach Polski
— odparł.
Podkreślił, że sprawy były zgłaszane na policję.
„Będziemy walczyć o prawdę”
Nie ma wątpliwości, że to zaplanowana przez czekistów operacja mająca na celu likwidację prawdziwie niebezpiecznego dla reżimu Białorusina. Będziemy walczyć o prawdę o śmierci Witala!
— napisała organizacja Białoruski Dom na Ukrainie w serwisie Telegram.
Jak dodano, Szyszou był śledzony, o czym poinformowano policję.
Również niejednokrotnie ostrzegały nas zarówno miejscowe źródła, jak i swoi ludzie na Białorusi o różnorakich prowokacjach, łącznie z porwaniami i likwidacją
— podkreślono.
Szyszou był wśród założycieli Białoruskiego Domu na Ukrainie i stał na jej czele. Wyjechał na Ukrainę jesienią 2020 roku po udziale w powyborczych protestach w białoruskim Homlu.
We wtorek pod wieczór przed ambasadą Białorusi w Kijowie ma odbyć się akcja pamięci Szyszoua.
„Wiedzieliśmy, że na nas polują”
Jurij Szczuczko, który był wśród wolontariuszy biorących udział w poszukiwaniach 26-letniego Szyszoua, powiedział telewizji Ukraina 24, że Szyszou w organizacji Białoruski Dom na Ukrainie zajmował się weryfikowaniem Białorusinów przyjeżdżających na Ukrainę.
Pracownicy ukraińskich służb specjalnych ostrzegali nas w prywatnych rozmowach, że agentura KGB Białorusi jest na Ukrainie, robi się jej więcej, w tym w ramach potoku uciekinierów. Potoku uchodźców nie da się kontrolować
— mówił.
Wital zajmował się między innymi weryfikacją tych ludzi. Był naszym kontrwywiadem. (…) Wiedzieliśmy, że na nas polują
— dodał, cytowany przez BBC Ukraina.
Według Szczuczki na twarzy Szyszoua były ślady przemocy. Policja potwierdziła, że miał złamany nos - poinformował Szczuczko.
Podejrzewam, że to służby specjalny KGB albo służby operacji specjalnej
— dodał.
Miał złe przeczucie, dzwoniliśmy do siebie w ubiegłym tygodniu, mówił: w razie czego zaopiekuj się Bożeną, jego dziewczyną
— przekazał Szczuczko.
Operacja specjalna służb?
Śmierć białoruskiego aktywisty Witala Szyszoua w Kijowie może być związana z operacją specjalną służb - powiedział na antenie radia Echo Moskwy Christo Grozew, szef portalu śledczego Bellingcat. Dodał, że wszystkie zasoby jego portalu będą skierowane na zbadanie okoliczności tej sprawy.
Grozew nie ma wątpliwości, że nie było to samobójstwo - pisze portal niezależnego rosyjskiego radia.
Dziennikarz powiedział, że Bellingcat od kilku dni pracuje nad informacjami dotyczącymi działań podjętych w Kijowie przez funkcjonariuszy rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, którzy weszli w środowisko opozycyjnych białoruskich grup na Ukrainie. Jak dodał, to pozwala założyć, że była to operacja specjalna.
Oczywiście, to może być przypadek. I teraz słyszymy tę wiadomość. Oznacza to, że teraz kierujemy wszystkie swoje zasoby na badanie tego zabójstwa, jeśli jest to zabójstwo
— dodał Grozew.
mm/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/561095-bialoruski-aktywista-znaleziony-powieszony-w-kijowskim-parku