Ćwiczenia Zapad 2021 oficjalnie rozpoczynają się dopiero za ponad miesiąc (10-16 września), jednak napływające w ostatnich dniach informacje świadczą, że ich skala będzie większa - zarówno w porównaniu z poprzednimi, przeprowadzonymi 4 lata temu, podobnymi manewrami, jak i przewidywaniami specjalistów.
Jednym z głównych miejsc koncentracji będzie poligon Obóz – Leśniowski zlokalizowany w okolicach Baranowicz. Od dwóch miesięcy, jak informuje o tym na TT Obronny, jeden z najlepszych specjalistów specjalizujących się w śledzeniu ruchów wojsk rosyjskich, jest on intensywnie rozbudowywany a eszelony z rosyjskim sprzętem, na razie inżynieryjnym, już zaczęły przybywać. Co ciekawe, poligon Obóz – Leśniowski, obsługiwany jest przez dwie stacje kolejowe – jedna Leśna, umożliwia transport wojska w kierunku na Brześć, a druga Połonka, przez Słonim i Wołkowysk, na Grodno, a potem na Białystok.
Transport rosyjskich jednostek na Białoruś
Konrad Muzyka, autor m.in. raportu na temat potencjału wojskowego rosyjskiego Zachodniego Okręgu Wojskowego, który opublikowany został przez renomowany think tank CNA i jeden z najlepszych na świecie ekspertów w tej dziedzinie, napisał, że jego zdaniem obecna edycja manewrów Zapad będzie z pewnością większa od poprzedniej. Doszedł on do tego rodzaju wniosków zarówno analizując skalę przygotowań, jak i już napływające na Białoruś transporty z rosyjskimi jednostkami wojskowymi. Są to zresztą, co też warto zauważyć, pododdziały najlepszych i najlepiej wyposażonych jednostek w rosyjskich siłach zbrojnych. Na razie można mówić o pierwszych ruchach, ale już to, co zaobserwowano, skłania do zastanowienia. Tym bardziej, że w 2017 roku, kiedy miały miejsce poprzednie ćwiczenia Zapad, pododdziały elitarnej 6. Brygady Pancernej dotarły na Białoruś na kilka dni przed rozpoczęciem manewrów, a teraz przybywają one znacznie wcześniej. Może to świadczyć zarówno o skali tegorocznych manewrów, jak i - znając wagę przykładaną przez rosyjskich sztabowców do okresu, który określają oni mianem „początkowej fazy wojny”, jeszcze przed formalną agresją - że faktycznie manewry Zapad 2021 rozpoczną się już w sierpniu, a może wręcz trwają, tylko my tego nie zauważyliśmy.
„Samoloty dnia ostatecznego”
Jednocześnie, zarówno z Białorusi, jak i z Rosji, napływają informacje, które świadczą zarówno o zaostrzeniu języka dyskursu z kolektywnym Zachodem, jak i niewykluczone, że o czymś znacznie poważniejszym. I tak w poniedziałek Agencja RIA-Novosti poinformowała, że Rosja rozpoczyna budowę nowego samolotu dowodzenia na wypadek wybuchu konfliktu nuklearnego. Budowane są dwa „samoloty dnia ostatecznego” - jak określa się w Rosji tego rodzaju jednostki, na bazie pasażerskich Ił-94 400 M, które mają dwukrotnie większy zasięg od dotychczas wykorzystywanych. Jednocześnie rosyjski organ nadzoru teleinformatycznego poinformował o zamknięciu w poniedziałek 50 stron internetowych powiązanych z opozycyjnym środowiskiem Fundacji Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego a, jak informuje dziennik ekonomiczny RBC, niedawno testowana była możliwość odłączenia kraju od Internetu. Chodzi o trwające od 15 czerwca do 15 lipca „manewry”, w których uczestniczyli wszyscy rosyjscy operatorzy telekomunikacyjni, a których celem było sprawdzenie, jak rosyjski segment sieci będzie działał „w przypadku zewnętrznych zakłóceń, blokad i innych zagrożeń”. Wypowiadając się na ten temat rzecznik Kremla Pieskow powiedział, że ćwiczenia „odpowiadają aktualnym wyzwaniom” i są jednym z elementów działań związanych z bezpieczeństwem.
Łukaszenka zaostrza retorykę
Jednocześnie znacznie zaostrzyła się retoryka Łukaszenki, który oskarżył Berlin o „faszyzm” i prowadzenie polityki, której celem jest eksterminacja narodu białoruskiego. Okazją do tego rodzaju wystąpień było spotkanie białoruskiego dyktatora z Aleksandrem Szwedem, Prokuratorem Generalnym, który złożył sprawozdanie o zaawansowaniu śledztwa w sprawie strat wojennych Białorusi. Rozmiar zniszczeń oceniony został na „co najmniej” 500 mld dolarów, a komentując te informacje białoruski dyktator powiedział, że władze Niemiec, jego zdaniem, nadal kierują się w swej polityce przesłaniem Mein Kampf.
Na Litwie nasila się kryzys emigracyjny. Jak powiedział, minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis w wywiadzie dla amerykańskiego radia publicznego NPR, władze Litwy zatrzymały już 2 400 nielegalnych emigrantów, głownie z Iraku, którzy umieszczeni zostali w prowizorycznym obozie namiotowym. Jest to, w jego opinii, zorganizowana przez Mińsk akcja. Jednocześnie przystąpiono do budowy umocnień na liczącej 400 km granicy białorusko - litewskiej, trzeba było nawet ściągać drut kolczasty z Estonii, bo Wilno nie dysponowało odpowiednio dużymi zapasami. Zdaniem władz Litwy kraj już podlega „hybrydowej agresji” ze strony Białorusi, a na dodatek ostatnie porozumienie niemiecko – amerykańskie w sprawie Nord Stream 2 znacznie pogarsza geostrategiczną sytuację regionu Europy Środkowej. Landsbergis określił je w wypowiedzi dla jednej ze stacji radiowych mianem „wielkiego zwycięstwa Putina” i „pomyłki, za którą przyjdzie nam drogo zapłacić”. Zaproponował też, aby w odpowiedzi Ukraina otrzymała oficjalnie Plan Członkostwa w NATO, ale nie wydaje się, aby nastroje w państwach Europy Zachodniej wskazywały na realność tego rodzaju scenariusza.
Strategia na rozmowy z USA
Rosja sformułowała też swoją oficjalną strategię negocjacyjną na rozpoczynające się właśnie w Genewie rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie stabilności strategicznej. Wiceminister spraw zagranicznych Sergiej Riabkow, który stał będzie na czele rosyjskiej delegacji, powiedział w toku seminarium współorganizowanego przez rosyjskie Centrum Energetyki i Bezpieczeństwa, że Moskwa dążyć będzie w Genewie do osiągnięcia kilku podstawowych celów. Po pierwsze, dialog - w opinii Riabkowa - nie powinien koncentrować się wyłącznie na broni nuklearnej, ale również na konwencjonalnej, której zastosowanie może doprowadzić do osiągnięcia przez potencjalnego agresora celów o charakterze strategicznym. Chodzi w tym wypadku o rakiety konwencjonalne o podwyższonej celności, których użycie może unieszkodliwić w pierwszej fazie konfliktu elementy triady nuklearnej zaatakowanego państwa. Ale również Rosjanie będą chcieli rozmawiać na temat systemów przenoszenia podwójnego zastosowania, co oznacza, że z ich punktu widzenia, komponenty amerykańskiej obrony rakietowej znajdujące się m.in. w Polsce i w Rumunii, powinny zostać włączone do pakietu obejmowanego zbiorczym określeniem „stabilność strategiczna”. Riabkow podkreślił, co wydaje się kluczowym elementem rosyjskiego podejścia, że pozytywnym efektem rozmów w Genewie byłoby sporządzenie katalogu zagrożeń, tak jak je postrzegają obie strony, a następnie w trybie kompromisu dążenie do ich rozwiązania. Oznacza to podejście w stylu „coś za coś”, o czym zresztą mówił niedawno wielokrotnie minister Ławrow twierdząc, że kolektywny Zachód nie powinien spodziewać się od Moskwy jednostronnych ustępstw i ta będzie trzymać się zasady „polityki lustrzanej”, czyli takiej w której ustępstwom ze strony Rosji muszą towarzyszyć podobne poczynione przez kolektywny Zachód. Z czego Rosja może ustąpić? Wydaje się, że takim obszarem, o czym napomknął w typowym dla rosyjskich negocjatorów stylu Riabkow, czyli podkreślając, iż nie ma potrzeby o tym rozmawiać, jest kwestia ładunków nuklearnych znajdujących się w magazynach. Otóż strona amerykańska, o czym otwarcie mówiła kierująca delegacją Stanów Zjednoczonych na negocjacje w Genewie Wendy R. Sherman, chce rozmawiać o całym potencjale nuklearnym, w tym o głowicach zdemontowanych i znajdujących się w magazynach. Rosjanie woleliby koncentrować się na „środkach przenoszenia” zostawiając kwestię tego co skryte na składach z boku. Wątpią też, czy wobec obecnego braku zaufania miedzy stronami, możliwym byłoby stworzenie mechanizmu weryfikacji, czy inspekcji składów nuklearnych. Ale ta kwestia nie jest silnie akcentowana i być może Moskwa byłaby skłonna ustąpić za cenę stworzenia wspólnego „mechanizmu zarządzania bezpieczeństwem strategicznym”, jak formułę faktycznego koncertu mocarstw określił Sergiej Riabkow.
Mamy zatem do czynienia z klasycznym mechanizmem, jakiego Moskwa od lat używa w zmaganiach z Zachodem. Najpierw obserwujemy podkręcenie napięcia, pokazanie, że ma się siłę i wolę jej użycia, a z drugiej strony, rosyjscy oficjele prezentują „dobrą wolę”, chęć dialogu i wspólnego rozwiązywania problemów. Oczywiście na zasadach partnerskich, co oznacza, że po wielokroć publicznie formułowane przez Moskwę jej interesy i cele, w tym to, że chce ona mieć więcej do powiedzenia w Europie Środkowej, winny być przez Zachód uwzględnione. Czy ta strategia działa? Niedawne wezwanie sformułowane przez kanclerz Merkel pod adresem Kijowa, aby ten wdrożył tzw. formułę Steinmeiera wskazuje, że tak. Ukraina nie chce zdecydować się na to, bo to oznaczałoby, w największym skrócie, że wybory w Donbasie odbędą się na warunkach rosyjskich. Jednak powrót Merkel do tej kwestii, i to już po jej wizycie w Białym Domu, wydaje się świadczyć, iż kolektywny Zachód w obliczu presji Rosji, raczej opowiada się za polityką ustępstw niźli twardym oporem. Czy tym razem formuła appeasement spełni swą rolę i nie dojdzie do wojny w naszej części Europy? Nie wiadomo. Z pewnością Rosja będzie potęgowała napięcie, co już zresztą, w związku z manewrami Zapad 2021, robi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/560208-zapad-2021-czy-tylko-demonstracja-rosyjskiej-sily