Jak podały amerykańskie ale i europejskie media jest już porozumienie pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Niemcami w sprawie gazociągu Nord Stream2 i w najbliższym czasie zostanie oficjalnie ogłoszone.
Właśnie do Polski przybył przedstawiciel nowej amerykańskiej administracji Derek Chollet, który wcześniej był w Kijowie i ma on za zadanie przekazać szczegóły porozumienia amerykańsko- niemieckiego i uspakajać obydwa kraje, jeżeli chodzi o negatywne skutki tego przedsięwzięcia.
Ale trudno sobie wyobrazić, jak można uspokoić Ukrainę i Polskę w sytuacji, kiedy dokończenie i oddanie do użytku Nord Stream 2 to danie Rosji do ręki narzędzia do szantażu gazowego naszego wschodniego sąsiada, a ponadto potężnego strumienia dodatkowych dochodów do rosyjskiego budżetu, których część zapewne zostanie przeznaczona na zbrojenia.
Prezydent Biden argumentuje wycofanie sankcji wobec Nord Stream 2 w następujący sposób: „jego budowa była prawie zakończona gdy objąłem urząd i nałożenie sankcji w tym momencie byłoby szkodliwe dla naszych relacji z Europą”.
Niestety prezydent Biden mija się z prawdą i to dwukrotnie w tym jednym zdaniu. Rzeczywiście zaawansowanie budowy gazociągu wynosiło około 95 proc., ale właśnie wtedy na skutek amerykańskich sankcji nałożonych przez prezydenta Trumpa pod koniec 2019 roku natychmiast szwajcarska firma Allseas ogłosiła, że wstrzymuje prace przy jego budowie. Jej dwa specjalistyczne statki układające rury tego gazociągu na dnie Bałtyku, „Pioneering Spirit” i „Solitaire”, zaprzestały prac, a firma ogłosiła w komunikacie, że już nie wróci to realizacji tego przedsięwzięcia.
To dlatego, nie mogąc znaleźć innego wykonawcy, Rosjanie zdecydowali się dokończyć budowę sami, ale potrzebowali ponad 1,5 roku, żeby przygotować do tego swoje statki, odejście od sankcji przez USA spowoduje, że wrócą do uczestnictwa w tym projekcie międzynarodowe firmy certyfikujące i ubezpieczeniowe, bez których jego uruchomienie nie byłoby możliwe. Co więcej, stwierdzenie prezydenta Bidena, że wprowadzenie sankcji byłoby szkodliwe dla amerykańskich relacji z Europą, jest także nieprawdziwe, bo oznacza, że chcą oni poprawić swoje relacje z Niemcami, natomiast zostawiają samym sobie kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Administracja Trumpa była konsekwentna, cały czas sygnalizowała Europie Zachodniej, że jest przeciwna dalszemu uzależnianiu Unii Europejskiej od dostaw rosyjskiego gazu i wykorzystywania tego nośnika energetycznego do szantażu politycznego.
Prezydent Donald Trump publicznie pytał Angelę Merkel, dlaczego dodatkowymi zakupami surowców energetycznych w Rosji, Europa Zachodnia karmi „rosyjską bestię”, która zarobione w ten sposób pieniądze przeznacza na zbrojenia, a następnie ta sama Europa prosi USA o zwiększenie obecności militarnej tego kraju, w obawie przed rosyjską agresją.
Nie było wtedy odpowiedzi na to pytanie, nie ma jej także obecnie, mimo tego, że agresywność Rosji w stosunku do jej sąsiadów cały czas rośnie, ba coraz bardziej agresywna jest także Białoruś dyktatora Łukaszenki, wspieranego bardzo mocno politycznie i ekonomicznie przez Władimira Putina.
W świetle tego nowego stanowiska administracji Bidena wobec Nord Stream2, i zawarcia porozumienia z Niemcami w sprawie dokończenia tej inwestycji, brakuje głosów polityków Platformy, którzy atakowali prezydenta Trumpa, sugerując jego związki z Rosją (posuwano się nawet do stwierdzeń, że to agent Putina) i trzymali kciuki za zwycięstwo Bidena w wyborach prezydenckich.
Biden wygrał i jego decyzje dotyczące amerykańskiej polityki zagranicznej polegają na próbie ułożenia się Rosją i Niemcami, bez względu na negatywne konsekwencje jakie przyniesie to krajom Europy Środkowo- Wschodniej w tym Polsce.
Trump miał być prorosyjski, to jacy są Biden i Merkel, którzy pozbawiają Ukrainę 3 mld USD dochodów z tytułu opłat za tranzyt i jednocześnie przysparzają przynajmniej kilkanaście miliardów USD do rosyjskiego budżetu, z których spora część pójdzie na zbrojenia?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/559610-trump-mial-byc-prorosyjski-a-biden-i-merkel