„Dlaczego nowy rząd Izraela w końcu przeciwstawia się rewizjonizmowi Holokaustu w Polsce” – pisze Anshel Pfeffer na łamach izraelskiego dziennika „Haarec” podkreślając, że „Netanjahu postrzega Polskę i Węgry jako przedmurze nikczemnych projektów UE i wybielania tendencji do rewizjonizmu względem II wojny światowej”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Ostatnia wojna między Jerozolimą a Warszawą, wywołana przez przegłosowaną w zeszłym tygodniu przez polski parlament ustawą, która w gruncie rzeczy uniemożliwia Żydom roszczenia do własności, jakie posiadali w Polsce przed Holokaustem, sprawia wrażenie, jakby spadkobiercy wszystkich 3,5 miliona przedwojennych polskich Żydów ustawiali się w kolejce, aby odebrać skradziony im majątek o wartości niezliczonych miliardów
— pisze Pfeffer.
Odnosząc się do słów Jaira Lapida, który zaatakował ustawę, oraz wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, który zapewnił, że „jak długo jest premierem, Polska nie zapłaci za niemieckie zbrodnie: ani złotego, ani euro, ani dolara” izraelski publicysta stwierdza:
Obydwaj mają rację. W rzeczy samej to prawo jest niemoralne, niemniej jednak Polska nie zamierza zapłacić. To tylko ostatnie z szeregu ustaw i przeszkód administracyjnych wprowadzonych przez kolejne polskie rządy w ciągu ostatnich trzydziestu lat, aby zapobiec restytucji mienia żydowskiego.
W grę wchodzi po prostu zbyt wiele własności i prestiżu. Dopuszczenie restytucji byłoby nie tylko finansowo zaporowe, ale byłoby politycznym samobójstwem: podważyłoby polską narrację, że to oni byli całkowitymi ofiarami, a nie Żydzi. To się po prostu nie wydarzy
— peroruje.
„Ze strony Izraela jest to również kwestia bardziej polityczna niż historyczna”
W jego ocenie wszystko rozbija się o bieżącą politykę.
Dla prawicowej, konserwatywnej partii PiS, która zdominowała polski rząd, kładzenie nacisku na to, że Polacy byli ofiarami, i sprzeciw wobec restytucji jest tylko częścią znacznie szerszego programu nacjonalistycznego. Podobnie jak w przypadku innych rządów nacjonalistycznych na całym świecie, kładzie nacisk na ustaloną narrację historyczną jako część swojego programu politycznego. Dlatego poświęcają tyle czasu i wysiłku na pilnowanie dyskursu o Holokauście, aby nikt nie nazwał obozów zagłady i koncentracyjnych założonych na ich ziemi przez III Rzeszę „polskimi”, a nie „niemieckimi”
— stwierdza, zwracając uwagę, że ze strony Izraela jest to również „kwestia bardziej polityczna niż historyczna”.
Netanjahu, który wykastrował profesjonalną służbę dyplomatyczną Izraela, pasjonował się Grupą Wyszehradzką – Polską, Węgrami, Czechami i Słowacją – czterema członkami UE z Europy Środkowej i Wschodniej, którzy pełnią rolę nieoficjalnego bloku opozycyjnego lub „niezgrabnego oddziału”
— czytamy.
Netanjahu ma irracjonalną fobię przed UE, opartą w dużej mierze na jego wyolbrzymionej ocenie jej „antyizraelskich” tendencji, która wygodnie ignoruje preferencyjny status handlowy Izraela z UE i setki milionów euro w funduszach badawczo-rozwojowych, w które zainwestował Izraelskie firmy i środowisko akademickie. Netanjahu postrzegał Wyszehrad jako swój bastion przeciwko nikczemnym planom Brukseli i nie robił nic, aby uszczęśliwić jego przywódców, którzy w ostatnich latach są podobnie myślącymi populistami
— pisze dalej Pfeffer.
Cztery narody wyszehradzkie w żadnym wypadku nie są dyplomatycznymi gigantami wagi ciężkiej, ale są w stanie zawetować bezzębne wspólne rezolucje UE w sprawie Bliskiego Wschodu. To sprawiło, że warto było, przynajmniej w oczach Netanjahu, ignorować, a nawet wybielać narastającą tendencję tych krajów – zwłaszcza Węgier i Polski – do rewizji ich historii, szczególnie w odniesieniu do II wojny światowej i różnych poziomów kolaboracji z nazistami w eksterminacji ich społeczności żydowskich
— ocenia.
Stawianie czoła rewizjonizmowi Holokaustu zawsze będzie popularnym stanowiskiem. To słuszna rzecz, a także nisko wiszący owoc. Lapid nie wyleje łez, jeśli nie zostanie zaproszony do Warszawy czy Budapesztu. Są inne stolice, które chętnie odwiedza, i światowi liderzy, w których towarzystwie wolałby być, zamiast w towarzystwie Morawieckiego i Orbána. Jest także pragmatykiem. Wie jak wszyscy inni, że szanse na jakikolwiek sensowny zwrot mienia żydowskiego z Polski są zerowe
— kończy publicysta.
Anshel Pfeffer wpisuje się tym samym w trwającą antypolską kampanię obliczoną na wywołanie na świecie wrażenia, że Polacy są winnymi wobec Żydów. Wygląda na to, że w Izraelu zapomniano roli Niemiec podczas II wojny światowej oraz heroicznej postawie polskiego społeczeństwa, zaangażowanego w niesienie pomocy żydowskim sąsiadom z narażeniem życia własnego i rodzin. Wstyd.
aw/Haarec
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/556993-klamliwa-narracja-izraelski-publicysta-uderza-w-polske