Atak na Gruzję, kilka lat później na Ukrainę, a w konsekwencji aneksja Krymu. Ingerowanie w proces wyborczy suwerennych państw, wysadzenie przez agentów GRU magazynu z amunicją w Czechach, próba otrucia Siergieja Skripala i jego córki Julii, a kilka lat później ponowna próba otrucia, ale tym razem lidera opozycji Aleksieja Nawalnego. Liczne prowokacje, ataki cybernetyczne, prowadzone w różnych regionach świata wojny hybrydowe, a w końcu ostatni cyberatak na Polskę. Czy Zachód może nie widzieć tych wszystkich agresywnych działań Rosji? Oczywiście, że widzi.
Czasem odnoszę wrażenie, że część komentatorów a także klasy politycznej jest przekonanych, że Niemcy dopinając z Rosjanami projekt Nord Stream 2, nie widzą zagrożeń jakie ten za sobą niesienie. Że Berlin nie widzi jaka jest Rosja, a prawdę o Kremlu i jego faktycznych zamiarach znają tylko Polacy. To z pewnością efektowna i wygodna narracja, ale raczej niewiele mająca wspólnego z rzeczywistością. Trudno bowiem zakładać, że Zachód nie widzi agresywnych działań Kremla. Oczywiście, że widzi, choć z pewnością na Rosję patrzy zupełnie inaczej niż Polska. Ostatni szczyt Rady Europejskiej pokazał, że Wspólnota jest mocno podziela w kwestii Rosji. Odrzucenie propozycji Macrona i Merkel, aby zorganizować szczyt UE - Rosja, było tego potwierdzeniem.
USA, Niemcy, Francja - te państwa doskonale wiedzą jaka jest Rosja, ale mimo jej agresywnych działań, łamania prawa międzynarodowego, realizują swoje twarde interesy. To się nie zmieni. Otrząśnijmy się ze złudzeń, że Merkel czy Macron czegoś nie wiedzą, czegoś nie widzą, że są naiwni wobec Rosji. Przypomnę, że gdy Nawalny został otruty, w Niemczech wybuchła dyskusja na temat przyszłości Nord Stream 2. Choć jej przebieg dawał nadzieję, że coś w sprawie gazociągu może się zmienić, to gdy minęło trochę czasu, wszystko wróciło do normy, czyli do prób dokończenia budowy gazociągu. Po wielu miesiącach, zmianie w Białym Domu, Niemcy i Rosjanie dopięli swego. Nie prawa człowieka, nie poszanowanie prawa międzynarodowego, nie demokracja, nie praworządność, nie interesy innych państw, nie europejska solidarność, a twardy interes Berlina, Waszyngtony czy Paryża. To się liczy. Nasze moralizatorskie nawoływania, pełne patosu i odniesień do wartości, rzadko kiedy przynoszą korzyści. Może czas to przemyśleć?
Więcej o relacjach UE - Polska - Rosja pisał na naszym portalu ostatnio Marek Budzisz. Serdecznie Państwu polecam ten komentarz.
CZYTAJ WIĘCEJ: MAREK BUDZISZ: Czy Warszawa powinna zacząć myśleć o dialogu z Moskwą? „Nie pozostawiać wspaniałomyślnie tego pola Macronowi”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/556504-niemcy-i-francja-nie-wiedza-jaka-jest-rosja