Władimir Putin napisał artykuł. Publiczne wystąpienia prezydentów państw takich jak Rosja są ważne, jednak teraz mamy do czynienia z materiałem, który tym bardziej wart jest odnotowania, bo ujawnia strategiczne cele polityki rosyjskiej na najbliższe miesiące, a może nawet lata.
Nieprzypadkowe są też zarówno data publikacji, bo tekst ukazał się w rocznicę rozpoczęcia wojny Rzeszy Niemieckiej z ZSRR w 1941 roku, jak i to, że artykuł ten wydrukowano w „Die Zeit”, liberalnym dzienniku niemieckim, którego założycielka hrabina Marion Donhöff w styczniu 1945 roku uciekła konno przed sowiecką armią zbliżającą się do jej rodzinnego majątku Kwitajny nieopodal Morąga. Artykuł Władimira Putina ukazał się po spotkaniu w Genewie, a przed jego zapowiedzianą podróżą do Pekinu, co buduje dodatkowy, niezwykle interesujący kontekst tego wystąpienia.
Co napisał prezydent Rosji?
Co napisał prezydent Federacji Rosyjskiej w rocznicowym artykule skierowanym do niemieckiej opinii publicznej? Niewątpliwie kilka ważnych rzeczy. Otóż jego zdaniem żołnierz sowiecki „przybył na niemiecką ziemię nie po to, by zemścić się na Niemcach, ale ze szlachetną, wielką misją wyzwoliciela”. Podkreślenie tych „altruistycznych” motywacji jest w narracji Putina ważne, dlatego, że w kolejnym zdaniu pisze o zwycięstwie nad Nazizmem, które zostało osiągnięte dzięki wysiłkowi armii sowieckiej, sojuszników, uczestników ruchu oporu i niemieckich antyfaszystów. W tej narracji, a warto dostrzec, że Putin kreuje się w swym tekście na obrońcę prawdy historycznej „niemieccy antyfaszyści” urastają niemal do roli uczestnika koalicji antyhitlerowskiej, a wojna toczona była nie z Niemcami, zamieszkującymi swój kraj, którzy podbili większą część Europy, ale z Nazistami, którzy zniewolili Europę, ale w pierwszej kolejności naród niemiecki. A zatem misja wyzwolenia, którą energicznie realizowała Armia Czerwona, była również misją wyzwolenia Niemców spod jarzma Nazistów. Ta odważna intelektualnie konstrukcja jest Putinowi potrzebna, bo zaraz potem przechodzi on do meritum. Artykuł nie ma bowiem charakteru historycznego, ale jest jak najbardziej aktualny i polityczny. Otóż w kolejnym akapicie Putin pisze, że europejskie narody, po tym jak przezwyciężyły traumę i podziały będące wynikiem II wojny światowej, były w stanie rozpocząć proces integracji. Ale zaraz w następnym zdaniu podkreśla, że integracja europejska w takim kształcie jak ją znamy dzisiaj była możliwa również dlatego, że nastąpiło historyczne pojednanie narodów rosyjskiego i niemieckiego. „I chcę szczególnie podkreślić, - pisze Władimir Putin w „Die Zeit” - że historyczne pojednanie naszego narodu i Niemców, którzy żyli zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie zjednoczonych Niemiec, odegrało kolosalną rolę w ukształtowaniu współczesnej Europy”.
Przesłanie Putina do Berlina
Mamy tu do czynienia z tezą, choć dyskusyjną, to jednak ważną. Otóż Putin formułuje pod adresem Berlina czytelne i jasne przesłanie. Jeśli dziś mówi się, że Unia Europejska w obecnym kształcie jest narzędziem niemieckiej polityki i odbudowy niemieckiej wielkości, to jej powstanie nie byłoby możliwe bez porozumienia z Moskwą. Bo to zgoda Gorbaczowa umożliwiła zjednoczenie, a bez zjednoczenia siły Niemiec byłyby rozproszone i możliwości mniejsze. W języku polityki z takiego spostrzeżenia można wysnuć jeszcze jeden wniosek, i Putin robi to w dalszej części artykułu. Jest nim przesłanie, adresowane do niemieckich elit strategicznych, że współpraca z Rosją w dłuższej perspektywie realizuje niemieckie interesy, zaś konflikt stanowi dla tych interesów fundamentalne zagrożenie. Putin opowiada się za współpracą, pisząc w kolejnych zdaniach tekstu, iż pojednanie narodów rosyjskiego i niemieckiego, zapoczątkowane zostało wielkim przedsięwzięciem, jakim była „transakcja stulecia” z 1970 roku, budowa ropociągu łączącego organizmy gospodarcze, wówczas ZSRR i RFN. Zaraz potem, chwaląc dalekowzroczność niemieckich kręgów biznesu Putin, porównuje tę „transakcję stulecia” do projektu Nord Stream. I w tym wypadku aluzja jest czytelna, zwłaszcza, że nie jest tajemnicą, iż zarówno w 1970 roku, jak i obecnie, to Waszyngton był przeciwnikiem tego rodzaju projektów kooperacji między Berlinem a Moskwą. Linia rozumowania rosyjskiego prezydenta jest dość jasna. Można powiedzieć, że poza tekstem zwraca się do Niemców z pytaniem – jak byście wyszli na tym, gdybyście w 1970 roku posłuchali głosów zza Atlantyku? Nie byłoby pojednania z Rosją, nie byłoby zjednoczenia obydwu państw niemieckich, nie byłoby dzisiejszej kontynentalnej dominacji Berlina. Oczywiście można dyskutować czy w istocie wydarzenia przebiegałyby w sposób zakreślony przez Władimira Putina, ale w gruncie rzeczy nie ma to większego znaczenia, istotne jest bowiem zawarte w nich przesłanie polityczne. Jest ono czytelne. Otóż Putin podkreśla, że z perspektywy Moskwy koniec Zimnej Wojny, przybliżał możliwość urzeczywistnienia idei Charlesa de Gaulle’a o stworzeniu jednego kontynentu europejskiego od Atlantyku do Uralu, przy czym rosyjski prezydent rozszerza jego granice pisząc o jednej przestrzeni kulturowo – cywilizacyjnej od Lizbony do Władywostoku. To odwołanie do de Gaulle’a, którego koncepcje są jak wiadomo punktem odniesienia obecnego prezydenta Francji, też nie wydaje się kwestią przypadkową.
Kreacja na zwolennika integracji europejskiej
Putin zatem kreuje się na zwolennika integracji europejskiej w szerokiej formule, obejmującej, ze względów kulturowych, cywilizacyjnych, ale również gospodarczych również Rosję. „W tej logice – w logice budowania Wielkiej Europy zjednoczonej wspólnymi wartościami i interesami – Rosja dążyła do rozwijania stosunków z Europejczykami. Zarówno my, jak i Unia Europejska wiele zrobiliśmy na tej drodze”. Ale te ambitne plany nie powiodły się, bo jak diagnozuje rosyjski prezydent, zwyciężyła logika konfrontacji, z korzeniami w czasach Zimnej Wojny. Jej przejawem było rozszerzanie NATO na Wschód, co spowodowało wzrost „wzajemnej nieufności” w Europie. Potem było jeszcze gorzej. Działając w logice konfrontacji Europa poparła niekonstytucyjny przewrót na Ukrainie. Putin powołuje się pisząc o tej „logice podziału” do koncepcji formułowanych przez Egona Bahra, polityka niemieckiej SPD, jednego z ojców niemieckiej polityki odprężenia ze Wschodem, który po upadku ZSRR proponował rozwiązanie NATO i zbudowanie, z udziałem Rosji europejskiego systemu bezpieczeństwa. Wówczas była to koncepcja wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z Europy i w gruncie rzeczy, adresując swe słowa do niemieckiej publiczności, podobną ofertę składa dziś Berlinowi Władimir Putin. „Obecnie cały system bezpieczeństwa europejskiego uległ degradacji – diagnozuje sytuację rosyjski prezydent - rosną napięcia, a ryzyko nowego wyścigu zbrojeń staje się realne. Tracimy ogromne możliwości, jakie daje nam współpraca, tym bardziej, że jest to tak ważne teraz, kiedy wszyscy stoimy przed wspólnymi wyzwaniami – pandemią i jej straszliwymi konsekwencjami społeczno-gospodarczymi”.
Jak pisze dalej, „dobrobyt i bezpieczeństwo naszego wspólnego kontynentu jest możliwe tylko dzięki wspólnym wysiłkom wszystkich krajów, w tym Rosji”. Bez niej to się nie uda, Rosja jest bowiem zbyt dużym państwem, aby Europa była cokolwiek w stanie, zwłaszcza w kwestiach bezpieczeństwa, zbudować przeciw niej i bez niej. Podobnego rodzaju opinię formułował w trakcie niedawnej konferencji organizowanej przez Instytut im. Primakowa również Sergiej Ławrow, zarzucając przy okazji europejskim liderom brak realizmu i nadmierną wiarę w amerykański parasol. Putin nie wspomina w swym tekście o Stanach Zjednoczonych, które są „wielkim nieobecnym” jego wystąpienia, ale alternatywa, którą buduje jest dość czytelna. Albo Europa kontynuowała będzie obecną linię, co gwarantuje utrzymanie napięcia i degradację dwustronnych relacji, albo wybierze wariant „z Rosją”, nie tylko możliwy, ale również zapewniający korzyści wszystkim, no może prawie wszystkim. Nie bez powodu Putin wspomina o w swym tekście o wspólnej przestrzeni gospodarczej łączącej Unię Europejską i rosyjską Unię Euroazjatycką.
W jego artykule jest też drugi „wielki nieobecny”, a są nimi Chiny. Można jednak pokusić się o tezę, że pisząc o wspólnej przestrzeni bezpieczeństwa i gwarantującej rozkwit gospodarczy współpracy gospodarczej odnosi się do sygnalizowanych po europejskiej podróży Joe Bidena przez media różnic między Waszyngtonem a Paryżem i Berlinem w kwestii stosunku do polityki powstrzymywania Chin. Jeśli odsunąć na bok retorykę obrony demokracji i potępienia polityki represji w Sinciangu, to gołym okiem było widać, że państwa europejskie dla których Chiny są liczącym się partnerem gospodarczym nie pragną, jeśli brać pod uwagę realne interesy, zaostrzania rywalizacji z Pekinem. Propozycje Putina wpisują się w tego rodzaju nastawienie. Jeśli wspólny system europejskiego bezpieczeństwa z udziałem Rosji, to z oczywistych względów Europa nie będzie ani zagrożona, ani nie musi brać udziału w amerykańskiej koalicji przeciw Chinom. Tym bardziej jeśli zamiast konfrontacji nasilić współpracę, to wówczas w świetle propozycji Putina, Rosja stawałaby się pomostem łączącym Europę i Azję.
Władimir Putin nie pisze kto straciłby, jeśliby proponowana przezeń konstrukcja, ziściła się. Z pewnością wpływy Stanów Zjednoczonych w Europie uległyby gwałtownej redukcji, antychiński alians również uległby znacznemu odchudzeniu. Jeśli krytykuje wsparcie przez Europę, „antykonstytucyjnego” puczu zorganizowanego przez Stany Zjednoczone, jak pisze, na Ukrainie, uznając zresztą to co się stało w 2014 roku za źródło pogarszania się sytuacji w zakresie bezpieczeństwa na naszym kontynencie, to jasne jest, że warunkiem odbudowy relacji Europa – Moskwa musiałoby być „naprawienie” tego, co się wówczas stało. W taki sposób, aby Moskwa była usatysfakcjonowana. Vladislav Surkow, mówił niedawno w wywiadzie dla Financial Times, że państwa europejskie winny porozmawiać o granicach Ukrainy, co zapewne oddaje sposób rozumowania na Kremlu. A zatem „wielka Europa” o której być może marzą w Paryżu i o której myślą w Berlinie, a głośno mówią w Moskwie musiałaby zostać scementowana rozbiorem Ukrainy. Nic tak bowiem nie cementuje przyjaźni jak sprawny podział łupów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/555855-prezydent-rosji-sklada-oferte-europie