Agnė Bilotaitė litewska minister spraw wewnętrznych powiedziała mediom, że „przeciw jej krajowi prowadzona jest wojna hybrydowa”. W jej opinii, obserwowany w ostatnich tygodniach wzrost liczby nielegalnych emigrantów, głównie z Iraku, którzy przylatują do Mińska a potem „przez zieloną granicę” udają się na Litwę jest przejawem tego rodzaju polityki. Gabrielius Landsbergis, litewski minister spraw zagranicznych wręcz oskarżył Aleksandra Łukaszenkę, którego porównał do Pablo Escobara, oraz ludzi z jego zaplecza o organizowanie przerzutu emigrantów i zarabianie na tym procederze. Władze w Wilnie informują, że tylko w ostatnim miesiącu podwoiła się liczba bezpośrednich lotów z Bagdadu do Mińska, a litewski portal Irytas.lt informował, że w związku z zagrożeniem jakim jest fala nielegalnych emigrantów przenikająca przez litewsko – białoruską granicę może zostać wprowadzony w kraju nawet stan wyjątkowy. Wcześniej, w mediach społecznościowych znalazły się filmiki przedstawiające sceny demontażu przez białoruskich pograniczników barier na granicy, lub zacierających ślady nielegalnego jej przekroczenia.
To oczywiście nie jedyny, z ostatnich dni, przykład agresywnej polityki władz w Mińsku, które cieszą się poparciem Moskwy. Mieliśmy do czynienia ze zmasowanym atakiem w cyberprzestrzeni, o przeprowadzenie którego premier Kaczyński oskarżył Moskwę, obserwowaliśmy prowokacyjny rejs rosyjskiego okrętu podwodnego, o lotach bombowców strategicznych nieopodal naszej wschodniej granicy nie zapominając. Warto zastanowić się w jakim celu Rosja i jej sojusznicy realizują tego rodzaju demonstracje siły i dlaczego decydują się na prowokacje wobec państw NATO?
Tego rodzaju pytanie postawił sobie Michael Kofman, jeden z najlepszych amerykańskich analityków zajmujących się rosyjską myślą strategiczną, ekspert CNA, głównego ośrodka amerykańskiej marynarki wojennej, który opublikował w specjalistycznym portalu War on the Rocks artykuł poświęcony rosyjskiej strategii wojskowej i politycznej. W jego opinii wszystkie te działania, zarówno ataki w cyberprzestrzeni, jak i nasilona akcja propagandowa, prowokacyjne manewry, zwiększona penetracja służb specjalnych czy agresywna retoryka są elementem większej całości, wręcz czegoś co on określa mianem „strategii nękania” a nie chaotycznym przejawem rosyjskiej agresywności, jak wielu na Zachodzie zdaje się uważać. Czym jest ta „strategia nękania”? Dla Polaków, a przynajmniej wychowanych na lekturach Sienkiewicza, pamiętających jak „Kmicic na Chowańskiego chodził” czy jego wycieczki z oblężonej Jasnej Góry przeciw Szwedom, sprawa jest jasna. Mamy do czynienia ze sposobem prowadzenia wojny, strony słabszej przeciw silniejszej, albo takim podejściem, które nie zakłada zaangażować wszystkich swoich sił i środków. Podmiot, który realizuje taką strategię uderza, oczywiście umownie, bo nie zawsze jest to akcja wojskowa (możemy mieć do czynienia np. z agresją w cyberprzestrzeni) tam gdzie przeciwnik jest najsłabszy, testuje się w ten sposób jego zdolności i wolę oporu, a potem ustępuje. Rosja wykorzystuje w ramach tej strategii zarówno możliwość działania w wielu domenach, jak i element zaskoczenia. Jest to właśnie ta asymetryczna odpowiedź o której mówił całkiem niedawno Władimir Putin. Kofman podkreśla, iż mamy do czynienia ze strategią państwową, nowym sposobem prowadzenia wojny a nie z zachowaniem chaotycznym, przypadkowymi prowokacjami czy nieskoordynowanymi akcjami różnych rosyjskich służb.
W jego opinii tego rodzaju „strategia nękania” znana była Europie jeszcze w czasach średniowiecza i przed Pokojem Westfalskim a w późniejszych konfliktach zbrojnych też była z powodzeniem realizowana. Po co jednak Moskwa uruchomiła nowoczesną „strategię nękania”? W opinii amerykańskiego analityka jej celem jest utrzymanie napięcia w relacjach z kolektywnym Zachodem tak długo, aż Chiny nie staną się porównywalnym, jeśli chodzi o potencjał wojskowy rywalem Stanów Zjednoczonych. Dodatkowym „bonusem” tego rodzaju podejścia jest to, że Rosja narzuca w ten sposób, przejmując inicjatywę, Zachodowi agendę działania, co skutecznie ogranicza jego możliwości wpływania na sytuację w Federacji Rosyjskiej. Cel tej strategii jest oczywiście polityczny, choć środki używane aby ją realizować mieszczą się w katalogu narzędzi prowadzenia nowoczesnej wojny. Kofman przestrzega przed powszechnym, w jego opinii, lekceważeniem Rosji Putina, która zdaniem wielu obserwatorów jest „papierowym tygrysem”, państwem nie mającym wystarczających zasobów ani potencjału aby w dłuższej perspektywie być wielkim mocarstwem narzucającym innym swoją wolę. Jest to jego zdaniem, pogląd nie wytrzymujący krytyki. Przede wszystkim z tego powodu, że współczesne konflikty, w tym takie na które stawia Moskwa nie będą wojnami „na wyczerpanie” w których liczą się potencjały ekonomiczne i demograficzne. Rosja ma i utrzyma możliwości prowadzenia krótkich, agresywnych, przestrzennie ograniczonych i wielodomenowych konfliktów. Celem tego rodzaju strategii jest utrzymanie napięcia, stanu, który Kofman określa jako zabiegi Moskwy o to aby była ona z perspektywy Waszyngtonu „strategicznym cierniem”. Jest to rosyjskim elitom potrzebne z tego względu, że ich zdaniem Stany Zjednoczone prędzej czy później, w obliczu rosnącej potęgi Chin, będą musiały wybrać z kim chcą się pogodzić a z kim rywalizować. Michael Kofman uważa, że w Waszyngtonie zapadnie decyzja o strategicznej rywalizacji z Chinami, a to prędzej czy później doprowadzi do próby zbudowania nowych relacji z Moskwą, bo walczyć przeciwko połączonym siłom chińsko – rosyjskim Ameryka nie będzie w stanie. Rosjanie zdają sobie z tego sprawę i będą czekać, bo wyciągnięcie tego „strategicznego ciernia” jakim jest dzisiejsza polityka Rosji w oczach Zachodu wymusi zapłatę oczekiwanej przez Moskwę ceny, jaką jest uznanie nie tylko wielkomocarstwowego jej statusu ale również akceptacja faktu istnienia regionalnej, rosyjskiej strefy wpływów kontrolowanej przez Kreml w Europie Środkowo-Wschodniej.
Michael Kofman uważa, że rosyjska strategia ma bardziej, niźli to się uważa na Zachodzie, ograniczone cele. Nie chodzi o obalenie „liberalnego porządku” a raczej o przyspieszenie zmian modelu relacji międzynarodowych, w taki sposób aby system unipolarny, zdominowany przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników został zastąpiony przez układ bardziej zrównoważony, z wieloma centrami siły. Podkreśla on jeszcze jeden element rosyjskiej strategii, który w jego opinii, jest kluczowy. W rosyjskiej myśli wojskowej, jak pisze Kofman, wielką wagę przywiązuje się do okresu przed wybuchem tradycyjnego kinetycznego konfliktu zbrojnego. „Punktem ciężkości w rosyjskiej myśli wojskowej jest osłabienie woli walki przeciwnika i zdolności kraju do zaangażowania się w wojnę lub konfrontację. Dlatego też celem operacji, szczególnie w czasach nominalnego pokoju, jest kształtowanie procesu podejmowania decyzji przez przeciwnika poprzez atakowanie jego infrastruktury gospodarczej, informacyjnej i politycznej.” W jego opinii „rosyjskim marzeniem jest powrót do statusu i uznania, jakie Związek Radziecki miał w bardzo szczególnym okresie swojej historii, w czasach odprężenia, czyli w latach 1969-1979, kiedy Waszyngton, choć niechętnie, postrzegał Moskwę jako współ-równorzędne supermocarstwo.” Oznacza to po pierwsze zbudowanie systemu strategicznej współpracy, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie związane z bronią atomową. System porozumień rozbrojeniowych i utrzymywanie dialogu, zarówno na poziomie eksperckim jak i politycznym pozostającym w związku z kwestiami broni strategicznej gwarantuje zarówno uniknięcie przypadkowych eskalacji, jak również stabilizuje część obszaru potencjalnego konfliktu, de facto zamrażając go. Paradoksalnie, co zresztą amerykańscy stratedzy zauważyli jeszcze w latach sześćdziesiątych, ilościowa i jakościowa równowaga na poziomie broni nuklearnej o charakterze strategicznej, zwiększa prawdopodobieństwo konfliktu o niskiej skali intensywności, bo rywalizacja o wpływy i pozycję przecież nadal trwa. Dodatkowo utrzymywanie przez Rosję napięcia w relacjach z Zachodem, jest z jej perspektywy korzystna bo umożliwia jej przy zaangażowaniu relatywnie niewielkiego potencjału znakomicie podnosić koszty takich relacji po stronie Zachodu, który staje wobec decyzji – albo eskalując konflikt zmusić Moskwę do zmiany polityki, albo zaakceptować nowe realia. Ta pierwsza opcja jest w obliczu rosnącej potęgi Chin coraz mniej realna, pozostaje zatem czekanie na to aż Waszyngton i kolektywny Zachód „dojrzeją” do zaakceptowania rosyjskich warunków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/555675-rosyjska-strategia-wobec-zachodu