„Można długo o niczym i krótko substancjalnie, a tak jak już mówiłem po tych rozmowach niczego poza potwierdzeniem miękkiego podejścia Ameryki i asertywnego podejścia Rosji nie należy się spodziewać” - powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski (PiS) odnosząc się do zbliżającego się spotkania prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena z Władimirem Putinem.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Były ambasador USA w Polsce Daniel Fried powiedział, że szczyt Biden-Putin nie będzie żadną drugą Jałtą. Czy podziela Pan ten pogląd?
Jacek Saryusz-Wolski: W dosłownym sensie nie, natomiast w tym sensie, że po odpuszczeniu Nord Stream 2 Stany Zjednoczone dały zielone światło Rosji do bardziej asertywnych, żeby nie powiedzieć agresywnych działań w obszarze Europy Środkowo-Wschodniej, ale przede wszystkim w obszarze Partnerstwa Wschodniego czyli wschodniego sąsiedztwa UE, to tak. Także to zależy od tego, jak bardzo metaforycznie czy dosłownie używamy tej referencji „Jałta”.
Czego w Pana ocenie należy się spodziewać po tych rozmowach?
Niczego specjalnego. Po pierwsze amerykańskie oczekiwania są minimalistyczne. Nazwano to strategiczną stabilizacją. Ale w zasadzie, biorąc pod uwagę wszystkie koncesje, które zostały już dokonane przed samym spotkaniem, siły obu stron są bardzo nierówne. Dużo słabsza siada do stołu strona amerykańska niż strona rosyjska, także żadnych zasadniczych, istotnych, substancjalnych rezultatów nie można się spodziewać. Poza próbą – taka jest intencja strony amerykańskiej, żeby zatrzymać dalszą degradację tych relacji. Natomiast wcale nie jest oczywiste, czy strona rosyjska jest czymś takim zainteresowana. Ja bym poszedł dalej i powiedział, że stronie rosyjskiej, Kremlowi wręcz na rękę jest stan zaogniony, konfrontacyjnych relacji, ponieważ to konsoliduje władzę Kremla wewnątrz kraju, a to jest kluczowe. Także im bardziej ustępuje, tutaj się rzeczywiście taka negatywna spirala tworzy, i im bardziej pojednawcze i ustępliwe postępowanie i słowa Zachodu w ogóle, a w tym przypadku Ameryki, tym bardziej strona rosyjska zgodnie z własnym interesem będzie eskalować i tworzyć prowokacje czy napięcia, ponieważ osiąga dwa cele: przesuwa jak gdyby linię frontu w kierunku drugiej strony z korzyścią dla siebie i po drugie, uzyskuje punkty na politycznej scenie wewnątrzrosyjskiej, przedstawiając się swojemu społeczeństwu jako magiec Putin zdolny zepchnąć do defensywy i wygrywać z Ameryką, czy rozgrywać Amerykę czy Zachód. Także to jest taka równia pochyła i pułapka zarazem zastawiona przez Kreml, w którą niestety waszyngtońska administracja i w jakimś stopniu również zachodnioeuropejska polityka wobec Rosji, takiego miękkiego podejścia się wpisuje.
Czy to, że prezydent Joe Biden w zasadzie już od wtorku przebywa w Genewie i de facto czeka na Władimira Putina nie obniża jego rangi w sytuacji, kiedy zasiądzie do stołu rozmów?
Po pierwsze to Putin będzie czekał na Bidena w tej willi nad Jeziorem Genewskim. A to, kto kiedy przyjechał do Szwajcarii, to wróżenie z takich technicznych detali i okoliczności tego spotkania wydaje mi się, że jest to mylny ślad. Liczy się treść a nie tego typu próby wyciągania wniosków z tego kto kiedy gdzie przyjechał.
Te rozmowy mają trwać około pięciu godzin…
Od czterech do sześciu. Tak się zakłada.
Czy to świadczy o tym, że obydwaj prezydenci chcą definitywnie rozwiązać pewne kwestie? Czy też nie należy się raczej spodziewać konkretnych decyzji?
Chcą sobie dać szansę omówienia wszystkich tematów, które jedna i druga strona zechce podnieść i nie być pod presją czasu. To jest normalne. Te spotkania nie są półgodzinne, czy nawet godzinne, natomiast nie można żadnych rokowań co do zawartości rozmów z tego wyciągać. Można długo o niczym i krótko substancjalnie, a tak jak już mówiłem po tych rozmowach niczego poza potwierdzeniem miękkiego podejścia Ameryki i asertywnego podejścia Rosji nie należy się spodziewać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/555049-wywiad-saryusz-wolski-oczekiwania-usa-sa-minimalistyczne