Czego Rosja spodziewa się po spotkaniu Putina i Bidena w Genewie? Niewiele. Dmitrij Trenin, szef moskiewskiego biura Centrum Carnegie, napisał otwarcie, że „Moskwa nie ma złudzeń. Spotkanie nie przyniesie ani resetu, ani nawet odprężenia – tak naprawdę nikt tego nie oczekuje”.
W jego opinii obecna faza sytuacji na świecie charakteryzuje się umacnianiem przywództwa Stanów Zjednoczonych, co jest procesem, ale tym bardziej z perspektywy Rosji robienie teraz jakichkolwiek gestów dobrej woli czy jednostronnych ustępstw nie ma sensu, bo nie wiadomo czym polityka Bidena się skończy, a nawet mogłoby zostać odczytane za oznakę słabości. Władimir Putin nie jest nawet szczególnie, zdaniem Trenina, zainteresowany potwierdzeniem w efekcie spotkania z Bidenem swego statusy rozmówcy w charakterze równorzędnego partnera, bo to dla wszystkich w świecie, nie wyłączając rosyjskiego audytorium, jest już oczywiste. Tym bardziej, że zdaniem rosyjskich elit nie decydują o tym spotkania, nawet najbardziej udane, ale to, czy Rosja dysponuje siłą wojskową zdolną powstrzymywać ekspansję polityczną Stanów Zjednoczonych i kolektywnego Zachodu. Jednak nie oznacza to też, że Moskwa nie ma swego planu politycznego na rozmowy w Genewie. Putin, jak prognozuje Dmitrij Treni, będzie chciał poinformować Bidena gdzie przebiegają rosyjskie „czerwone linie”, o których niedawno mówił publicznie w trakcie spotkania Zgromadzenia Federalnego. Otóż jest ich kilka – po pierwsze przyjęcie Ukrainy do NATO, po drugie budowa stałych baz wojskowych obsadzonych przez Zachód na Ukrainie i wyposażonych w broń rakietową, po trzecie rozpoczęcie przez Kijów wojny o Donbas i wreszcie, po czwarte, próba „przeciągnięcia” na swa stronę Białorusi. Ponadto Putin zainteresowany będzie rozpoczęciem „dialogu strategicznego” ze Stanami Zjednoczonymi, co oznacza próbę odtworzenia dyplomatycznej infrastruktury rozmontowanej w ostatnich latach. Brak kontaktów i drożnych kanałów komunikacji, również na poziomie wojskowym, jest uznawane w Moskwie za czynnik potencjalnego ryzyka, zwłaszcza nieplanowanej eskalacji napięcia, w związku z ewentualnymi incydentami w trakcie licznych ćwiczeń obydwu stron.
Z oczywistych powodów Putin, w opinii Trenina, nie jest zainteresowany rozmową na temat rosyjskiej polityki wewnętrznej co oznacza, że nawet jeśli Biden podniesie te wątki, to dialogu raczej trudno się spodziewać. Z pewnością to, czym interesuje się Kreml, to poznanie mechanizmów reakcji Waszyngtonu na zmieniającą się w skali świata sytuację. Rozeznanie nie tylko preferencji Stanów Zjednoczonych, ale również osobistej oceny sytuacji nowej administracji i tego jak może ona reagować na kryzysy, ma dla Rosji znaczenie. Rozmowy w Genewie nie spowodują, że relacje między oboma państwami staną się mniej konfrontacyjne, ale mogą dać w efekcie to, iż będą one bardziej uporządkowane, a przez to obliczalne i per saldo bezpieczniejsze.
Podobnie ocenia sytuację Fiodor Łukianow, rosyjski ekspert ds. międzynarodowych, redaktor naczelny periodyku Rossija v Globalnej Politikie, który jest zdania, że osiągnięciem szczytu w Genewie będzie „uporządkowanie” konfrontacji Rosji i Stanów Zjednoczonych. Nie ma, w jego opinii, nadziei na „reset” czy ocieplenie, ale warto zabiegać o porozumienie, jeśli chodzi o kwestie broni o charakterze strategicznym. Z punktu widzenia obecnej sytuacji w świecie, różnicy sił i potencjałów osiągnięciem Rosji byłby powrót do relacji ze Stanami Zjednoczonymi w stylu Zimnej Wojny. „Innymi słowy – argumentuje Łukianow - na czele znów powinien znajdować się komponent militarno-strategiczny, w którym Rosja i Stany Zjednoczone po pierwsze są do siebie porównywalne, a po drugie mają unikalne doświadczenie. Tak, jest to przede wszystkim doświadczenie Zimnej Wojny, ale w tym przypadku jego aktualizacja i udoskonalenie jest przydatne i obiecujące”. Powrót do formuły dialogu strategicznego jest z rosyjskiej perspektywy ważny co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze obiektywnie, lepiej jest jeśli kanały komunikacji są otwarte a strony powiązane są siecią traktatów. Maleje ryzyko przypadkowego starcia, ale również rozpoczęcia, do czego zmierzała administracja Trumpa, ilościowego i jakościowego wyścigu zbrojeń, czego rosyjska gospodarka może nie wytrzymać. Po drugie, formuła dialogu strategicznego umacnia międzynarodową pozycję Moskwy, jako niezależnego i uznawanego „filaru siły” w wymiarze międzynarodowym. Nie tylko przybliża to realizację scenariusza zakładającego powstanie nowego porządku światowego o wielu centrach polityczno – wojskowej konsolidacji, ale wymusza uznanie strefy interesów strategicznych każdego z takich nowych podmiotów. Ryzykiem jest wzrost liczby i intensywności konfliktów lokalnych w strefach buforowych w których będzie miała miejsce rywalizacja między głównymi rozgrywającymi. To zjawisko już zresztą obserwujemy, zważywszy na liczbę nowych konfliktów (m.in. jemeński, libijski, kirgisko-tadżycki, syryjski, afgański), ale Rosja jest do nich wojskowo i politycznie przygotowana. Wreszcie, w opinii Łukianowa poważnie traktowana formuła dialogu strategicznego wymusi odejście od polityki ingerowania w sprawy wewnętrzne partnerów rozmów. A to oznacza osiągnięcie przez Rosję jednego z głównych celów jakim jest uznanie suwerenności jako głównej zasady w polityce międzynarodowej i ostateczne odejście przez kolektywny Zachód od liberalnego ekspansjonizmu.
Timofiej Bordaczow, dyrektor programowy Klubu Wałdajskiego, napisał że „myślący trzeźwo obserwatorzy nie uważają, aby szczyt w Genewie mógł istotnie zmienić relacje między obydwoma krajami”. To, w opinii, rosyjskiego eksperta, który jest zwolennikiem podejścia realistycznego w polityce międzynarodowej, dobra wiadomość. Oznacza bowiem pozbycie się złudzeń, zbędnych nadziei na temat postepowania partnera w przyszłości, a to jest warunkiem rozpoczęcia polityki opartej na rachunku sił i środków. Dopiero kiedy Stany Zjednoczone i Rosja zaczną dbać o swe interesy, patrząc na relacje sił i potencjałów, dopiero wówczas zarysuje się szansa ukształtowania zdrowych, bo pozbawionych złudzeń relacji. Rosyjski ekspert jest przekonany, że żadnego „resetu” nie będzie, bo jego przyjęcie musiałoby oznaczać, po każdej stronie, rezygnację z części kluczowych interesów. O co grają Stany Zjednoczone? O wewnętrzną konsolidację zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i przede wszystkim społecznym oraz o potwierdzenie swej wiodącej roli w świecie. Rosja z kolei, również realizuje politykę wewnętrznej konsolidacji narodowej oraz potwierdzenia swej imperialnej pozycji. A to oznacza, że nie ma pola kompromisu, ustępstw na rzecz interesów drugiej strony, bo musiałyby one oznaczać spowolnienie, a w negatywnym scenariuszu wręcz zaniechanie realizacji, zarówno przez Waszyngton, jak i przez Moskwę, większego planu. Żadna ze stolic nie pójdzie na takie ryzyko, co oznacza, że resetu, pojednania czy zmiany charakteru relacji nie będzie.
W opinii Iwana Timofiejewa, dyrektora programowego w Klubie Wałdajskim i jednego z najważniejszych rosyjskich ekspertów ds. sankcji, spotkanie w Genewie może stać się początkiem długiej drogi która doprowadzi do zmiany charakteru strategicznej rywalizacji amerykańsko-rosyjskiej. Rywalizacja się utrzyma, ale jej istota i cel może się zmienić. W jego opinii podstawowym czynnikiem transformacji, w dłuższej perspektywie, charakteru relacji między Waszyngtonem a Moskwą jest zmiana ocen na temat charakteru współpracy chińsko-rosyjskiej. Przez długie lata, w opinii Timofiejewa, amerykańscy eksperci lekceważyli perspektywę ściślejszego aliansu między Moskwą a Pekinem, uważając, że różnice potencjałów i interesów między oboma krajami są na tyle duże, iż nie doprowadzi to do powstania ściślejszego związku. Teraz ta opinia podlega zmianie, co zwiększa pole manewru Moskwy. „Wydaje się, że bliskie partnerstwo między Federacją Rosyjską a ChRL zaczyna być postrzegane przez Waszyngton jako zagrożenie, a hamowanie lub zakłócanie zbliżenia jako zadanie dyplomacji – diagnozuje obecną sytuację w świecie Timofiejew. - Jednak Stany Zjednoczone nie mogą zaoferować Moskwie żadnej poważnej alternatywy. Poziom zaufania jest niezwykle niski, a ostatnie doświadczenia historyczne budzą kontrowersje”. Oznacza to, że konfrontacja rosyjsko-amerykańska utrzyma się, zdaniem Timofiejewa, jeszcze długo. Reset nie będzie miał miejsca, również i z tego powodu, a może przede wszystkim, że Moskwa nie chce takiej ewolucji stosunków. Z jej perspektywy znacznie wygodniejszą i lepiej rokującą na przyszłość jest strategia „zarządzania konfrontacją”, która oddala ryzyko starcia z Zachodem i daje możliwość balansowania. Wykorzystując napięcie między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, Moskwa będzie w stanie uzyskać ustępstwa od każdej ze stron, co powinna zresztą skrzętnie wykorzystywać. W istocie sygnalizowana przez Bidena strategia rywalizacji i współpracy jest dla Moskwy korzystna i najlepiej wspiera realizację jej długofalowego celu strategicznego, jakim jest budowa wielobiegunowego świata, w którym samodzielnym filarem siły będzie Federacja Rosyjska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/554992-rosyjscy-eksperci-o-szczycie-biden-putin