Barry R. Posen, profesor politologii kierujący studium bezpieczeństwa na renomowanym MIT opublikował artykuł, który rozpoczął trwającą w gronie ekspertów do dzisiaj dyskusję na temat tego czy Europa jest w stanie obronić się sama w razie rosyjskiej agresji. O wadze jego wystąpienia świadczy i to, że jeden z najbardziej renomowanych światowych periodyków zajmujących się kwestiami bezpieczeństwa, jakim jest Survival poświęcił cały numer na dyskusję z tezami Posena. W Polsce, pojawiające się argumenty i rozważane scenariusze właściwie pozostały niezauważone, co jest tym dziwniejsze, że dotyczą one kwestii kluczowej dla naszego bezpieczeństwa.
Punktem wyjścia rozważań Posena jest analiza scenariusza wojny między Federacją Rosyjską a państwami NATO o Państwa Bałtyckie i Polskę. W tym wypadku chodzi o analizę przeprowadzoną przez zespół ekspertów renomowanego brytyjskiego think tanku wojskowego International Institute for Strategic Studies. Wnioski, które wyciągnęli analitycy tego ośrodka nie odbiegają generalnie od ustaleń amerykańskiego RAND, ale w tym wypadku mamy do czynienia z ustaleniami, które biorą pod uwagę układ sił na koniec roku 2019, a zatem znacznie aktualniejszymi niźli opublikowane oceny Amerykańskie. Jak jest scenariusz wojny z Rosją, jaką toczyć może NATO? Zacząć wypada od odpowiedzi na pytanie dlaczego Rosja, wobec ogromnej różnicy potencjałów miałaby w ogóle zdecydować się na agresywne działania wojskowe? Z politycznego punktu widzenia, jak argumentowali specjaliści IISS, Moskwa tocząc i wygrywając wojnę, bo co do tego, że tak zakończy się konflikt nie ma wątpliwości, może doprowadzić do samolikwidacji NATO. Jeżeli Sojusz nie będzie w stanie wojskowo odeprzeć agresji rosyjskiej i przywrócić status quo z czasów zanim wojna się rozpoczęła, to jego przyszłość rysuje się w czarnych barwach, podobnie zresztą będzie jeśli w obliczu wewnętrznych tarć nie zostanie uruchomiony artykuł 5. Po co bowiem komu sojusz wojskowy, który w obliczu agresji z zewnątrz nie działa?
Atak na Litwę i Państwa Bałtyckie
W scenariuszu Institute for Strategic Studies, na podstawie analizy układu sił w regionie założono następujący przebieg wydarzeń. Rosjanie atakują przede wszystkim Litwę i pozostałe Państwa Bałtyckie, ale również Polskę i dysponując znacznie większą siłą, ale również lepiej wyszkolonymi jednostkami, które mogą zresztą szybciej rzucić do walki, w ciągu 90 godzin osiągają swe cele strategiczne. Oznacza to okupację Litwy i północno – wschodniej części Polski. NATO w obliczu dysproporcji sił przegrywa tę fazę wojny i musi być gotowe, aby przystąpić do kontrnatarcia, po to aby odbić zajęte przez Rosjan tereny. Jeśli nie będzie w stanie tego zrobić, to wojna jest przegrana a skutki polityczne tragiczne, przynajmniej dla państw Europy Środkowej. W ciągu 90 dni, bo tyle optymistycznie nastrojeni NATO-wscy stratedzy liczą, Sojusz będzie potrzebował na przygotowanie kontruderzenia. Oznacza to ściągnięcie wojsk pancernych, przygotowanie się do zniszczenia systemów antydostępowych i rosyjskich linii obrony po to aby być w stanie przełamać Rosjan. Jeśli nie uda się tego zrobić to wojna będzie przegrana. Obrona Państw Bałtyckich i części Polski jest niemożliwa, jedynie o czym można myśleć to opóźnienie marszu Rosjan i przygotowanie do dywersji na tyłach wroga i może dlatego w Państwach Bałtyckich tyle się mówi o powszechnym systemie obrony terytorialnej. Przygotowaniem do tego właśnie scenariusza można też wytłumaczyć dlaczego amerykańskie jednostki wojskowe znajdują się w Orzyszu, ale nie ma ich, np. w łotewskim Adażi, gdzie są nasi. Wracając jednak do scenariusza wojny analizowanego przez IISS, przeprowadzenie kontruderzenia NATO przeciw Rosji, po to aby móc myśleć o odbiciu zajętych przez Moskwę terenów nie jest przy obecnym układzie sił możliwe, bo Sojusz jest na to po prostu zbyt słaby. Z obliczeń ekspertów wynika, że chcąc wygrać druga fazę wojny z Rosją, NATO musiałoby mieć, w porównaniu z dzisiejszym stanem swych sił, od 27 do 36 brygad więcej. Mowa jest oczywiście o wojskach będących w stanie prowadzić natarcie, a zatem odpowiednio wyposażonych i uzbrojonych. Według szacunków, dziś NATO mogłoby zmobilizować w tym celu, włączając w to siły ściągnięte ze Stanów Zjednoczonych, co najwyżej 11 ciężkich brygad pancernych, podczas gdy Rosjanie mają ich 18. Gdyby chcieć być bardziej ambitnym i opóźnić marsz Rosjan na Zachód, tak aby nie osiągnęli oni swoich celów w 90 godzin, to NATO musiałoby stworzyć od podstaw od 34 do 52 brygad. Koszt tej operacji, gdyby założyć, że europejskie państwa Paktu będą chętniej zwiększać wydatki na swe siły zbrojne wynosi od 150 do 200 mld dolarów. Osobnym zagadnieniem jest kwestia spoistości wewnętrznej Sojuszu oraz czasu potrzebnego na stworzenie od zera, wyposażenie i wyszkolenie tak znacznych sił. Ale analiza International Institute for Straregic Studies miała na celu uzmysłowienie wszystkim przed jakim wysiłkiem w obszarze wojskowym stoi Europa. Dlatego też poza polem rozważań pozostawiono kwestię eskalacji konfliktu do poziomu wymiany ciosów nuklearnych, nawet o charakterze taktycznym, na co zdecydować się może Moskwa w obliczu NATO-wskiej kontrofensywy.
Wnioski, które analitycy IISS wyciągnęli z przeprowadzonych symulacji były generalnie dość optymistyczne. Otóż wynikało z nich, że Europa nie musi mierzyć się z celem będącym poza jej zasięgiem. Wydanie 200 mld dolarów, choć niełatwe jest w zasięgu jej możliwości, oczywiście o ile wszystkie państwa członkowskie poważnie podejdą do kwestii docelowego wzrostu swych budżetów wojskowych do poziomu 2 % PKB. Nie jest to proces łatwy, wymagał będzie utrzymania jeszcze przez lata zaangażowania sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w obronę Europy, ale można przywrócić na starym kontynencie równowagę sił dziś wyraźnie zachwianych na korzyść Rosji.
Tę właśnie konkluzję podważa Berry R. Posen, który formułuje opinię, że zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w ogóle nie jest potrzebne, a Europa, gdyby chciała mogłaby już dziś skutecznie przeciwstawić się Rosji. Przeprowadził on, posługując się ta samą metodologią co analitycy IISS, nowy rachunek sił, z którego ma wynikać, że Rosja nie jest w stanie zrealizować swych celów wojennych. Tylko, że zdaniem Posena Moskwie wcale w ewentualnym konflikcie nie będzie chodzić o zajęcie części Polski i Państw Bałtyckich, ale zdobycie hegemonii w Europie Środkowej i zdominowanie całego kontynentu. A tego nie uda się osiągnąć bez zdobycia Niemiec. W związku z tym najbardziej prawdopodobny scenariusz wojny z Federacją Rosyjską, będzie wyglądał w opinii Posena inaczej. Z naszej perspektywy niezwykle interesujące jest to, że uważa on swą wizję za generalnie korzystną z punktu widzenia Europy i Stanów Zjednoczonych, czego nie można powiedzieć o interesie Polski, o Państwach Bałtyckich nie wspominając. Otóż Posen też jest zdania, że Rosjanie zaatakują, ale ich agresja nie będzie terytorialnie ograniczona, bo jeśli myślą o dominacji w Europie Środkowej, to muszą zając znaczną część Polski. Różnica jednak, ze strategicznego punktu widzenia, między scenariuszem IISS a podejściem proponowanym przez Posena jest zasadnicza, jeśli chodzi o drugą fazę wojny. Po co NATO ma przeprowadzić kontruderzenie, które aby było skutecznym musi oznaczać mobilizację, jak to obliczyli analitycy IISS znacznych sił? Wystarczy aby Europa była się w stanie obronić, na linii Wisły a może Odry, bo amerykański analityk uchyla się od jednoznacznych prognoz w tym zakresie, a wojna dla Rosji zacznie przybierać niekorzystny obrót. Przestanie być krótką kilkudziesięciodniową kampanią, a przekształci się w długotrwałe starcie na wyniszczenie w którym większą rolę zaczynają odgrywać potencjały obydwu stron, zdecydowanie zarówno z punktu widzenia gospodarki jak i demografii działające na rzecz Europy. Z takiej oceny sytuacji Posen, będący zwolennikiem wycofania się Stanów Zjednoczonych z obowiązków obrony Europy, wywodzi, że przy zmianie podejścia strategicznego i realizacji jego wizji państwa NATO z Europy wręcz bez dodatkowych wysiłków są w stanie już teraz samodzielnie się obronić przed Rosją. To, że wojna toczyła się będzie na terenie Polski, której znaczna część, a może nawet całość będzie w tym scenariuszu okupowana nie budzi u amerykańskiego analityka żadnych emocji. Pozostawia on też nierozstrzygniętą kwestię eskalacji konfliktu do poziomu jądrowego czy dość fundamentalne pytanie o perspektywy jedności państw NATO w razie realizacji takiego scenariusza.
Stan nastrojów kręgów eksperckich
Wydaje się jednak, że jego wystąpienie tylko pozornie związane jest z rachubami strategicznymi na wypadek wojny z Rosją. Bardziej chyba oddaje stan nastrojów kręgów eksperckich, a może również części politycznych, jeśli chodzi o polityczne i wojskowe preferencje Waszyngtonu. Nie wdając się w skądinąd ciekawe analizy czy tego rodzaju podejście może przeważyć w administracji Bidena, warto zwrócić uwagę, że z punktu widzenia interesów Polski, obydwa scenariusze, zarówno ten ofensywny, zakładający NATO-wską odpowiedź na rosyjską agresję, jak i ten lansowany przez Posena, oznaczający w mojej opinii w gruncie rzeczy oddanie Rosji Europy Środkowej, zakładają po pierwsze przegrane starcie w pierwszej fazie wojny z Rosją, po drugie okupację przez Rosję części terytorium Polski. Nie ma dziś właściwie żądnej poważnej analizy wojskowego układu sił między NATO a Rosją, który zakładałby zwycięstwo w bitwie granicznej, jeśli Moskwa zdecyduje się atakować. To samo dotyczy również Ukrainy. Warto abyśmy wiedzieli o czym poważnie dyskutuje się w zachodnich środowiskach eksperckich, bo należy zakładać, że opinie analityków kształtują nastawienie polityków. Nawet jeśli zaklęcia o „jedności NATO” okażą się w godzinie próby skuteczne, co jest bardzo wątpliwe, to i tak Polskę i Polaków czeka, przy obecnym stanie sił wojskowych Paktu, klęska i okupacja. Pora abyśmy wyciągnęli z tego faktu wnioski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/552823-scenariusze-okupacji-polski