Kto nie docenia niemieckiej polityki międzynarodowej, ten już przegrał. Kto nie docenia rosyjskiej polityki międzynarodowej, ten już przegrał. Kto przecenia amerykańską politykę międzynarodową, ten już przegrał. Prezydent Joe Biden nadaje nowy ton w relacjach z Niemcami i Rosją. W Warszawie powinno zapalić się żółte światło ostrzegawcze i to dla wszystkich partii.
Zaniechanie przez USA części sankcji na rozbudowę rosyjsko-niemieckiej pępowiny gazowej to pod wieloma względami zła decyzja. Jak dla mnie, nie była to niespodzianka, pisałem o tym i mówiłem, że jest to tylko kwestia czasu i ceny. Wprawdzie Amerykanie pomrukują coś jeszcze pro forma, ale mówiąc bez ogródek, w sprawie NordStream2 wywiesili białą flagę. Decyzja administracji Jeo’go Bidena jest w istocie ustępowaniem pola dla Niemiec i Rosji, która poza doraźnym, iluzorycznym zyskiem politycznym, mierzonym okazjonalnymi uściskami dłoni, w żadnej mierze nie będzie korzystna dla USA.
Nie pierwszy raz Biały Dom robi zwrot przez rufę. Po prawdzie w polityce USA to nic nowego. Pokrótce fakty z ostatnich dni są takie. W Rejkiawiku doszło na marginesie szczytu Rady Arktycznej do spotkania szefów amerykańskiej i rosyjskiej dyplomacji, Antony’ego Blinkena (za prezydenta Baracka Obamy zastępcy sekretarza stanu oraz doradcy do spraw polityki bezpieczeństwa narodowego wiceprezydenta Bidena), z Siergiejem Ławrowem, znającym politykę USA jak własne pięć palców (był członkiem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, już po upadku „żelaznej kurtyny” został wiceministrem spraw zagranicznych, potem ambasadorem Federacji Rosyjskiej przy Radzie Bezpieczeństwa ONZ, a od 2004 roku kieruje rosyjską dyplomacją - to gracz zaiste wytrawny. Było to pierwsze spotkanie tych polityków od chwili objęcia prezydentury przez Joe’go Bidena. Podczas, gdy w ciągu ostatnich kilkunastu lat Stany Zjednoczone parokrotnie zmieniały kurs, w Rosji nic się nie zmieniło, kurs był zawsze ten sam i ci sami sternicy. Zanim jeszcze panowie Blinken i Ławrow uścisnęli sobie dłonie na powitanie w Rejkiawiku, deklarowali chęć „podjęcia dialogu” i „rozluźnienia napięć”
„Gruz do usunięcia”
No, i mamy pierwsze efekty tego „rozluźniania”. Po spotkaniu Ławrow i Blinken zgodnie pochwalili, że ich rozmowa była „konstruktywna”, szef rosyjskiej dyplomacji dorzucił nawet, że „dostrzegł po stronie USA wolę do naprawy tej obecnie niezdrowej sytuacji”, że wprawdzie jest sporo „gruzu do usunięcia”, ale widzi u Blinkena „determinację dla dokonania dobrej zmiany”.
Wymownym tego sygnałem jest właśnie wycofanie się waszyngtońskiej administracji z niektórych sankcji za realizację rosyjsko-niemieckiego przedsięwzięcia NordStream2, jak też uzasadnienie w raporcie Departamentu Stanu, że rozszerzanie restrykcji…
Wpłynęłoby negatywnie na relacje USA z Niemcami, z całą Unią Europejska i innymi europejskimi sojusznikami
– bo trzeba bliskiej współpracy w walce z - uwaga - covidową pandemią, oraz - co w kontekście gazociągu brzmi jeszcze śmieszniej - …przeciwdziałania polityce Rosji, Chin i Iranu.
Niemcy i Rosjanie mają powody do radości. Jeśli Rosjanie i Niemcy z czegoś się cieszą i wspólnie chwalą, to znaczy, że a punktu widzenia naszego bezpieczeństwa narodowego nie dzieje się najlepiej.
Reakcje niemieckich mediów mówią same za siebie: komentator „Süddeutsche Zeitung” stwierdził, że prezydent USA wreszcie poszedł po rozum do głowy, że „rozważył, co jest bardziej szkodliwe dla interesów USA”, dokończenie kładzenia rury na już końcowym, kilkudziesięciokilometrowym odcinku, czy „napięcie z niezawodnym sojusznikiem”. Bardzo to ciekawa, ta „niemiecka niezawodność” w opinii niemieckiej gazety, że wspomnę tylko odmowę zjednoczonych Niemiec wobec USA udziału w interwencji w Zatoce Perskiej, ujawnione przez Stany Zjednoczone dozbrajanie i handel z krajami Biskiego Wschodu, objętymi międzynarodowym embargiem, wizytę kanclerza Helmuta Kohla w Pekinie, ku oburzeniu cywilizowanego świata, a nawet w chińskich koszarach, choć na Placu Niebiańskiego Spokoju nie zakrzepła jeszcze krew, po rozjechaniu czołgami studenckiej demonstracji, klecenie przez kanclerza Gerharda Schrödera z Moskwą i Paryżem nowej, antyamerykańskiej osi „Amis go home!”), stymulowanie podziału na „starą i nową Europę”, zablokowanie przez RFN i Francję NATO-wskich aspiracji Ukrainy, co tylko ośmieliło później Rosję do jej już wojskowych działań, sprzeciw wobec budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej, niedotrzymywanie przez Niemcy sojuszniczych zobowiązań w NATO itd., itp. - lista jest długa.
Co oznaczał naiwny reset w stosunkach USA z Rosją przekonał się dobitnie prezydent Barack Obama, a także jego następca Donald Trump, znienawidzony w Berlinie tak samo jak w Moskwie. Ale to już historia, prezydent Biden pisze nową. Jaką? W triumfalnej ocenie „Süddeutsche Zeitung” jego wybór „był oczywisty” - „należało „poddać się” i „do tego właśnie sprowadza się decyzja” Bidena. Komentator tego dziennika nie owijał sprawy w bawełnę:
Dla USA jest to polityczna porażka, a dla prezydenta Rosji Władimira Putina niezwykłe zwycięstwo.
O Niemczech skromnie nie wspomniał, ale dodał na zakończenie, że już tego lata będzie płynął gaz ziemny poprzez NordStream2 z Rosji
„Komercyjny projekt”
Rzecz jasna, w dłonie klaszcze również szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas, który także wychwala „konstruktywną decyzję” Amerykanów i już zapowiedział, że „Niemcy będą kontynuować rozmowy z USA, aby złagodzić obawy związane z gazociągiem”. To samo mówiła od lat kanclerz Angela Merkel. Berlin używał dokładnie tych samych argumentów, co… Rosja, a nawet takich, które przedstawiali …Amerykanie, że stosunki transatlantyckie są zbyt ważne, aby rujnować je z powodu… „komercyjnego projektu”, z tą wszakże różnicą, że to Stany Zjednoczone, a nie Niemcy i Rosja miały zrezygnować z nacisków.
No i Waszyngton wycofuje się rakiem. Pogratulować, Putin Merkel rozegrali mistrzowską partię! Przy okazji prezydent Rosji zademonstrował po raz „enty”, jak może nabruździć w polityce USA; a to przegrupował armię, to postraszył wkroczeniem do Ukrainy - o zajmowanym Krymie nikt już nie pamięta, o ataku na Gruzję, zajętej Abchazji i Osetii Południowej, czy o Naddniestrzu i powolnym podporządkowywaniu sobie Mołdawii już w ogóle - to znów dzięki akcji hakerów, z czym rzecz jasna Putin nie miał nic wspólnego, na Colonial Pipeline, którym wywołali paraliż tej głównej, amerykańskiej linii przesyłowej ropy, to rejwodzi dziś w Syrii, to ostentacyjnie on szuka zbliżenia z Pekinem… - po prostu „majstersztyk”.
Trzeba być wyjątkowym ignorantem, nieznającym rosyjskiej i niemieckiej mentalności, aby wierzyć w bezinteresowność ich polityki. Dla nas, Polaków, decyzja o zaniechaniu sankcji to sygnał, którego nie można lekceważyć. Nic strasznego się jeszcze nie stało, warto jednak odkurzyć fraszkę Ignacego Krasickiego o „Przyjaciołach”: „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Jeśli sami nie zadbamy o naszą siłę gospodarczą i militarną, o wzmacnianie wpływów w naszym regionie, to sami sobie przydzielimy rolę zająca. Kto nie widzi tej potrzeby, kogo uspokajają deklaracje Moskwy czy Berlina, może już dziś składać czołobitne hołdy w tamtym kierunku - tylko, w czyim imieniu i interesie?
Powtórzę zatem, jak zacząłem: kto nie docenia niemieckiej polityki międzynarodowej, ten już przegrał. Kto nie docenia rosyjskiej polityki międzynarodowej, ten już przegrał. Kto przecenia amerykańską politykę międzynarodową, ten już przegrał. Prezydent Biden nadaje nowy ton w relacjach z Niemcami i Rosją. W Warszawie powinno zapalić się żółte światło ostrzegawcze i to dla wszystkich partii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/551835-na-marginesie-decyzji-usa-w-sprawie-nord-stream-2