W zeszłym tygodniu premier Węgier Viktor Orbán udzielił obszernego wywiadu słowackiemu portalowi postoj.sk. Mówił w nim o swej wizji Europy Środkowej, stawiając dwie prognozy na przyszłość. Po pierwsze: powiedział, że do 2030 roku Grupa Wyszehradzka stanie się trzecim – obok Niemiec i Francji – filarem Unii Europejskiej. Po drugie: stwierdził, że jest bardziej spokojny o los Europy Środkowej niż Zachodniej, i że czeka nas „wielki renesans środkowoeuropejski.”
CZYTAJ TAKŻE: Grzegorz Górny: Viktor Orbán o niemieckim duchu, relacjach z Rosją i V4 jako trzecim filarze Unii Europejskiej
Čarnogurský, czyli Europa Środkowa ma potencjał
Redakcja portalu postanowiła zapytać byłych premierów Słowacji, co sądzą o tych prognozach Orbána. Na pytania zgodziło się odpowiedzieć czterech byłych szefów słowackiego rządu. Pierwszym z nich był Ján Čarnogurský, premier w latach 1991-1992, założyciel i przywódca Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego, który w 2002 roku zrezygnował z działalności politycznej i powrócił do praktyki adwokackiej.
Na wspomniane pytania udzielił on najkrótszej odpowiedzi ze wszystkich. Jego zdaniem, Europa Środkowa ma potencjał, by odgrywać wiodącą rolę na naszym kontynencie, ale musi przezwyciężyć panujące w niej wewnętrzne napięcia, np. w stosunkach słowacko-węgierskich. Niektóre wydarzenia dają taką nadzieję, jak choćby wiec poparcia dla premiera Węgier zorganizowany dwa lata temu przez Słowaków w Bratysławie (coś nie do pomyślenia przez ostatnie sto lat). Żeby się to jednak stało, Słowacy powinni zacząć inaczej oceniać swoje dzisiejsze zdolności i możliwości.
Dzurinda, czyli najważniejsza jest jedność Unii
Drugim respondentem był Mikuláš Dzurinda, premier od 1998 do 2006 roku. Obecnie jest on szefem Centrum Studiów Europejskich im. Wilfrieda Martensa w Brukseli, czyli think tanku Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Spośród wszystkich pytanych o tezy Orbána to właśnie on udzielił najdłuższej odpowiedzi.
Jego zdaniem Polska próbowała stać się jednym z filarów Unii Europejskiej poprzez stworzenie – razem z Niemcami i Francją – Trójkąta Weimarskiego. Kiedy się to nie powiodło, Warszawa odkurzyła przedwojenny format współpracy państw położonych między trzema morzami: Bałtyckim, Adriatyckim i Czarnym. Według Dzurindy jednak „stworzenie instytucjonalnej lub ukierunkowanej przeciwwagi dla współpracy niemiecko-francuskiej przyniesie efekt przeciwny do zamierzonego lub nawet zaszkodzi”, ponieważ nie zwiększy poczucia europejskiej przynależności i wzajemnego zaufania, lecz raczej je osłabi.
Najważniejszym problemem Unii jest tymczasem – zdaniem Dzurindy – jej malejące znaczenie w skali globalnej z powodu wewnętrznego braku jedności, narodowego egoizmu oraz niechęci do reform (słowacki polityk przywołuje przykłady, jak lekceważąco traktowani są dziś na świecie europejscy przywódcy: Merkel przez Trumpa, Borrell przez Ławrowa, von der Leyen przez Erdogana). W tej sytuacji kraje Europy Środkowej powinny wziąć na siebie większą odpowiedzialność za los kontynentu i zrozumieć, że Unia „desperacko potrzebuje wewnętrznej jedności, reform i elastycznego procesu decyzyjnego”.
Według Dzurindy, Słowacja i Europa Środkowa mogą rozkwitnąć tylko wtedy, jeśli kwitnąć będzie cała Unia Europejska. Do tego potrzebne są jednak poczucie przynależności, solidarności oraz jedności w poszczególnych krajach. Tylko silna i odporna jako całość Unia jest w stanie stawić czoła globalnej konkurencji i różnym niebezpieczeństwom. Dla dobra całości musi więc ustąpić regionalne myślenie i narodowy egoizm.
To wszystko – zdaniem Dzurindy – nie oznacza, że Słowacy w Unii Europejskiej nie powinni przeciwdziałać tendencjom dążącym do centralizacji lub harmonizacji w obszarach tworzących tożsamość narodową, etniczną, kulturową czy religijną i wchodzących w zakres kompetencji poszczególnych państw członkowskich. Pomni doświadczeń nazizmu i komunizmu, powinni też bronić wolności i innych uniwersalnych wartości m.in. przed agresywną poprawnością polityczną.
Zdaniem słowackiego polityka tworzenie podziału na „dekadencki” Zachód Europy z czekającą go ciemną przyszłością oraz malowany słonecznymi barwami Wschód jest nie tylko nieprawdziwe, lecz także szkodliwe dla całej Unii, ponieważ nie łączy, lecz dzieli. Spośród wszystkich byłych premierów Słowacji to właśnie Dzurinda najmocniej polemizuje z wizją przedstawioną przez Orbána.
Robert Fico, czyli trzeba wzmacniać V4
Jako kolejny głos zabrał Robert Fico, premier w latach 2006-2010 i 2012-2018, stojący od 1999 roku do dziś na czele socjaldemokratycznej partii SMER. Według niego o kierunku rozwoju Unii Europejskiej decydują dziś rzeczywiście Niemcy i Francja, jednak w ostatnich latach dominacja tego tandemu słabnie, zaś rośnie rola Grupy Wyszehradzkiej. Zdaniem Fico dzięki wspólnym działaniom V4 udało się osiągnąć takie sukcesy, jak np. zablokowanie kwotowego mechanizmu przyjmowania imigrantów. W związku z tym widzi on konieczność dalszego wzmacniania Wyszehradu oraz jego znaczenia w Unii, wbrew temu, co – jego zdaniem – robi obecny rząd słowacki, odcinając się od Polski oraz Węgier i pracując nad osłabieniem V4.
Robert Fico zauważa, że w ciągu ostatnich 20-30 lat nasz region osiągnął taki stopień przeobrażenia społecznego, który tzw. krajom wysoko rozwiniętym zajął setki lat. Dlatego bardziej wierzy on dziś w możliwości Europy Środkowej niż w zdolności schyłkowego Zachodu, który traci coraz bardziej zdolność elastycznego reagowania na wyzwania czasu.
Peter Pellegrini, czyli odmienność w jedności
Jako ostatni wypowiedział się Peter Pellegrini, premier w latach 2018-2020, obecnie stojący na czele socjaldemokratycznej partii Hlas. Jego zdaniem należy szukać ogólnoeuropejskiego konsensusu i podejmować decyzje przy jednym stole negocjacyjnym w Radzie Europejskiej, a zarazem wspierać ścisłą współpracę wyszehradzką jako narzędzie promocji własnych interesów, krajowych i regionalnych, na szczeblu europejskim. Nie można natomiast przeciwstawiać sobie UE i V4, ponieważ jest to droga do rozpadu Unii.
Pellegrini przypomniał, że w UE powinna obowiązywać zasada „odmienności w jedności”, co oznacza, że tożsamość narodowa i kulturowo-historyczna każdego państwa członkowskiego jest gwarantowana zgodnie z zasadą pomocniczości. Dlatego, jak pisze Pellegrini, „odmawiamy narzucania z góry jakichkolwiek ideologii politycznych, kulturowych czy religijnych. To obywatele zawsze decydują, jaki kierunek wybierze ich kraj i kto będzie reprezentował ich interesy na szczeblu gminnym, regionalnym, krajowym i europejskim.”
Viktor Orbán, czyli zachęta do stawiania pytań
Odpowiedzi byłych słowackich premierów pokazują, że ich stosunek do wizji Europy Środkowej, przedstawionej przez Viktora Orbána, nie zależy od ich przynależności politycznej. W tej sprawie linia podziału przebiega zarówno wśród socjaldemokratów, jak i wśród tych, którzy deklarują się jako chadecy. Nawet najwięksi euroentuzjaści podkreślają jednak, że Unia nie może narzucać krajom członkowskim rozwiązań, które wykraczają poza jej kompetencje. Symptomatyczne wydaje się to, że tego rodzaju głosy w polityce słowackiej zostały wywołane przez wypowiedź kogoś z zagranicy. Im mniejszy jest bowiem kraj, tym mniejsza skłonność do dyskutowania o własnej podmiotowości w ramach szerszych struktur. W tym sensie wypowiedź premiera Węgier można odczytywać jako zachętę do stawiania sobie pewnych pytań, dopuszczania możliwości i uświadamiania problemów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/550267-byli-premierzy-slowacji-o-przyszlosci-europy-srodkowej