„Putin nie przeliczył się. On bardzo dobrze wie, że Francja i Niemcy nie zareagują. Owszem, powiedzą parę ładnych słówek: „Tak nie można, to nieładnie”. Ale nic z tym nie zrobią, a Putin zdaje sobie z tego sprawę i pokazał, że może pozwolić sobie na wiele”- mówi portalowi wPolityce.pl dr hab. Bogdan Musiał, historyk i politolog.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: W tym tygodniu obserwowaliśmy pewną eskalację na linii Rosja-Ukraina. Moskwa najpierw rozlokowała 110 tys. żołnierzy na granicy z Ukrainą, później nagle zapadła decyzja o ich wycofaniu. W co gra Putin?
Dr hab. Bogdan Musiał: W sumie jest to dosyć widoczne. Wygląda na to, że Putin przygotowywał się do agresji. Ta agresja oczywiście jest w toku, to żadna nowość. To wzmocnienie i być może pewna kalkulacja. Są takie podejrzenia, że Putin chciał przyjrzeć się, jak zareaguje amerykańska administracja. Można te działania ocenić również jako pokaz siły, obliczony na to, aby kraje europejskie nie mieszały się w sprawy wojny Rosjan przeciwko Ukrainie. Żeby Ukrainy nikt nie wspierał.
Podobna sytuacja ma miejsce dziś w relacjach z Czechami. Rosyjscy agenci robią sabotaż, doprowadzają do wybuchu w czeskim składzie amunicji. To przecież jest praktycznie wojna.
Czy Władimirowi Putinowi udało się ugrać to, co chciał?
Putin nie przeliczył się. On bardzo dobrze wie, że Francja i Niemcy nie zareagują. Owszem, powiedzą parę ładnych słówek: „Tak nie można, to nieładnie”. Ale nic z tym nie zrobią, a Putin zdaje sobie z tego sprawę i pokazał, że może pozwolić sobie na wiele.
Ta reakcja krajów zachodnich, zwłaszcza Niemiec i Francji jest taka charakterystyczna. Warto zauważyć, że Niemcy traktują Ukrainę jak rosyjską strefę wpływów. Podobnie postrzegają także Białoruś. Również to, co dzieje się na Białorusi jest demonstracją, żeby nikt nie mieszał się do spraw Putina i Łukaszenki i innych bandytów.
To tragiczna sytuacja, która pokazuje, jak Europa jest słaba. Nie reaguje na te sprawy. Wspiera Rosję – materialnie i technologicznie. Rosja bez zachodniej pomocy nie mogłaby funkcjonować w taki sposób jak funkcjonuje.
Czy jesteśmy w stanie na tym etapie przewidzieć jakieś kolejne ruchy ze strony Federacji Rosyjskiej?
Putin z jednej strony pokazał, że jest panem sytuacji, a z drugiej – do jakiego stopnia zastraszył zarówno ukraińską, jak i białoruską opozycję. Ukraina ewidentnie jest zastraszona. Wiadomo, że sama sobie nie poradzi. Ukraińcy zdają sobie również sprawę, że nie może liczyć na państwa zachodnie, na prezydenta Macrona i kanclerz Merkel.
W Niemczech może zareagowaliby Zieloni, ale wszystkie pozostałe partie, SPD czy CDU nic nie zrobią. Tyle tylko, że powiedzą: „Tak nie można”. Putin doskonale o tym wie. Zresztą Rosja ma na Zachodzie duże wsparcie – to np. Gerhard Schroeder, który ma ogromne wpływy we współrządzącej SPD. Niestety podobnie jest w Austrii.
Jak oceniłby Pan reakcję Polski na ostatnie wydarzenia na linii Rosja-Ukraina? Padła m.in. stanowcza, a przy tym wyważona wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy: „Proszę bardzo, nie mamy nic przeciwko temu, żeby Rosja była mocarstwem, ale z poszanowaniem naszej suwerenności, naszej niepodległości, naszych granic, z poszanowaniem praw naszych sąsiadów również”.
Dla Putina nieprzypadkowo Polska jest jednym z głównych wrogów. Dobrze, że opozycja – w przeciwieństwie do wielu innych spraw - myśli dość podobnie do strony rządowej. Nie mówię oczywiście o wyjątkach, takich jak np. Janusz Korwin-Mikke. Mam na myśli klasę polityczną, czy to z PO, czy PiS, która zgadza się, że działania putinowskiej Rosji też są zagrożeniem dla Polski. To możemy postrzegać jako plus, choć tu również mamy pewne wyjątki, jak np. Donald Tusk. Były premier stał się nagle wielkim antyputinowcem, podczas gdy wiadomo, co robił wcześniej. Teraz zresztą także niewiele robi w Europie w tym względzie, aby przekonać opinię publiczną czy główne siły polityczne o zagrożeniu ze strony Putina. Na szczęście to tylko przypadkowy wyjątek.
I tak samo Łukaszenko nieprzypadkowo prześladuje polską mniejszość na Białorusi. Tamtejsza opozycja postrzega Polskę jako kraj, który wspiera Białoruś. Ukraina też czuje, że Polska jest po jej stronie, pomimo pewnych różnic, np. w kwestii polityki historycznej. Najważniejsze jednak jest to, że największe siły polityczne w Polsce, zarówno rząd, jak i opozycja, pokazują, że priorytetem jest bezpieczeństwo, współdziałanie, pomoc Ukrainie przeciwko Rosji.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/548341-nasz-wywiad-czy-putin-przeliczyl-sie-w-sprawie-ukrainy