Aleksander Kramarienko, rosyjski dyplomata, wieloletni dyrektor Departamentu Planowania rosyjskiego MSZ-u, członek kolegium resortu napisał artykuł przedstawiający z rosyjskiego punktu widzenia to co w istocie działo się w ostatnich tygodniach i miesiącach na Ukrainie.
Warto zapoznać się z tym punktem widzenia, zwłaszcza w sytuacji, kiedy większość europejskich, ale też i polskich ekspertów jest zdania, że albo Putin przelicytował i musiał w obliczu stanowiska kolektywnego Zachodu wycofać się deeskalując napięcie, albo mamy do czynienia z chwilowym uspokojeniem, pieredyszką, a rozgrywka jeszcze się nie zakończyła. Otóż Kramarienko jest przeciwnego zdania. W jego opinii, o kryzys na wschodzie Ukrainy porównuje, jeśli chodzi o geostrategiczne znaczenie z Kryzysem Kubańskim z 1962 roku, Putin dziś, podobnie jak Chruszczow wówczas, w sposób mistrzowski rozegrał geostrategiczną „partię szachów” i można mówić, że w wychodzi z niej z sukcesem.
Postawa administracji Bidena
Poznajmy zatem interpretację ostatnich wydarzeń sformułowaną przez rosyjskiego dyplomatę. W jego opinii kluczowym czynnikiem była postawa nowej amerykańskiej administracji, sygnalizowana sojusznikom już od pierwszych dni urzędowania, iż Waszyngton nie jest zainteresowany znalezieniem modus vivendi z Moskwą, a przeciwnie poważnie bierze pod uwagę scenariusz eskalacji napięcia. Tak przynajmniej, w opinii Kramarienko, odczytano linię polityczną ekipy Bidena w Kijowie. W efekcie Ukraina podjęła decyzję o zaostrzeniu relacji na Wschodzie – zarówno ściągając tam wojska, jak i na poziomie retorycznym, ale przede wszystkim uderzając w wewnętrznych stronników współpracy z Rosją, czyli w formację polityczną i kanały telewizyjne kontrolowane przez Medwedczuka. Chodziło o to, aby w momencie rozpoczęcia w kwietniu manewrów NATO, które też zdaniem rosyjskiego dyplomaty były formą nacisku na Moskwę postawić Federację Rosyjską przed niewygodnym wyborem – albo przymknąć oko na ewentualną ofensywę Ukrainy i zdobycie Donbasu, albo przeciwnie interweniować zbrojnie w obronie „republik ludowych” bądź uznając ich niepodległość wprowadzić na linię rozgraniczenia rosyjski kontyngent pokojowy. Z politycznego punktu widzenia efekt byłby taki sam – dalsza izolacja Rosji, nowa fala sankcji, umocnienie amerykańskich wpływów zarówno na Ukrainie jak i w Europie Środkowej i w rezultacie podporządkowanie sobie przez Stany Zjednoczone myślącej o „suwerenności strategicznej” starej Europy. Elementem tego amerykańskiego „planu” byłoby przyjęcie Ukrainy do NATO, ale w wersji „light” to znaczy bez formalnego członkostwa, w ramach albo Planu członkostwa (MAP) albo szeregu umów dwustronnych doprowadzić do sytuacji obecności na Ukrainie sił wojskowych NATO i rozbudowy przez Pakt infrastruktury tam zlokalizowanej. Rosja zawsze odpowiada na taki rozwój wydarzeń, więc tak byłoby w opinii Kramarienki i teraz, co jeszcze bardziej zaogniłoby relacje z kolektywnym Zachodem, pogrzebało Nord Stream 2, skonsolidowało Europę Środkową i umocniło europejską pozycję Stanów Zjednoczonych. Po cóż NATO Ukraina? Kramarienko jest zdania, że Sojusz w obecnym kształcie stał się niewydolnym biurokratycznym „mastodontem” niezdolnym do normalnego funkcjonowania, nie mówiąc już o uczestnictwa w jakimkolwiek większym konflikcie wojskowym. Społeczeństwa, a co za tym idzie państwa „starej” Europy nawet słyszeć nie chcą o tym, że mogliby walczyć na wschodzie, dlatego NATO potrzebna jest „świeża krew”, siły zbrojne Ukrainy. Dopiero taki ruch, w obliczu zaostrzenia na Wschodzie i zagrożenia konfliktem z Rosją pozwoliłby Ameryce skonsolidować Europę Środkową i państwa Skandynawskie i przekształcić je za jednym zamachem w narzędzie swej europejskiej polityki, zarówno wobec Rosji, jak i tandemu Francja – Niemcy.
W takiej sytuacji Putin postanowił, jak uważa Kramarienko, powiedzieć „sprawdzam” i ogłosił zarówno sprawdzenie gotowości bojowej rosyjskich sił zbrojnych jak i polecił koncentrować znaczne siły przy granicy z Ukrainą. Na poziomie retorycznym równolegle pojawiła się narracja, że ewentualny konflikt nie będzie ograniczonym, ale przeciwnie, doprowadzi do skruszenia ukraińskiej państwowości. Ta demonstracja gotowości wojny miała, w opinii rosyjskiego dyplomaty, dać do zrozumienia kolektywnemu Zachodowi, że trzeba będzie walczyć z Rosją „na poważnie”, nie tylko siłami ukraińskiej armii, ale również własnymi i straty będą niemałe. Tę wojnę nerwów, na wzór Kryzysu Kubańskiego” Putin wygrał o czym świadczy telefon Bidena, propozycja spotkania i późniejsze wydarzenia. Chodzi przede wszystkim o wyniku szczytu ministrów spraw zagranicznych państw NATO z udziałem Blinkena, który nie przyniósł Ukrainie ani Planu członkostwa ani jakiejkolwiek innej formuły zastępczej. Kramarienko jest zdania, że Putin ustami Szojgu nie odwołałby „manewrów wojskowych” na Krymie gdyby nie uzyskał od Bidena gwarancji, iż Ukraina nie zostanie w jakiejkolwiek formie przyjęta do NATO.
Rosyjski dyplomata porównując to co wydarzyło się w ostatnich dniach na linii Moskwa – Zachód do Kryzysu Kubańskiego jest zdania, że efektem będzie podobna normalizacja relacji, zbudowana na uznaniu, tak jak wówczas w przypadku ZSRR, mocarstwowej roli Rosji.
W gruncie rzeczy podobną interpretację ostatnich wydarzeń daje na łamach Izwiestii Andriej Bystrickij z kierownictwa Klubu Wałdajskiego, co oznacza, że jest to ugruntowany w środowisku rosyjskiej elity strategicznej pogląd. Uzupełnia on jeszcze zaprezentowaną powyżej argumentację uzasadniając, że dyplomatyczne zaostrzenie na linii Praga – Moskwa i gesty solidarnościowe Państw Bałtyckich paradoksalnie potwierdzają tę linię interpretacji. Dlaczego? Z tego względu, że świadczą o poszukiwaniu przez Waszyngton nowej narracji, której celem jest skonsolidowanie w obliczu rosyjskiego zagrożenia Europy Środkowej. W tym wypadku użytecznym narzędziem jest „szpiegomania” i skoordynowana akcja wydalania rosyjskich dyplomatów, do której co istotne, nie przyłączyły się państwa „starej Europy”.
Rosyjskie spojrzenie na politykę
Mamy w tych interpretacjach w sposób skondensowany rosyjskie spojrzenie na politykę w wymiarze międzynarodowym, która sprowadza się do gry globalnych graczy, przesuwających niby bierki na planszy, poszczególne państwa. Widać też gołym okiem to, że rosyjskie elity już uważają Europę, w sensie politycznym, za trupa. Zbiór państw, które nie liczą się w globalnej rozgrywce, nie dysponują bowiem tym co w najbliższych latach, ale tez i dzisiaj w polityce liczyć się będzie najbardziej, czyli siła wojskową. Są też zdania, a pisze o tym otwarcie Bystrickij, że w najbliższych latach główna oś europejskiego podziału, przebiegała będzie między emancypującą się Europą Środkową, coraz silniejszą, kulturowo odmienna od zachodniej części kontynentu i niezadowoloną ze swej obecnej peryferyjnej pozycji, a „państwami założycielami” Wspólnoty. Te ostatnie nie są skłonne dzielić się wpływami z „nuworyszami”. Nasza część Europy jest też zdecydowanie bardziej proamerykańska i antyrosyjska, co niezależnie od koloru administracji w Waszyngtonie zawsze będzie stanowiło pokusę aby „zagrać tą kartę” po to aby podporządkować sobie stary kontynent. Moskwa musi, mając na względzie własne interesy za wszelką cenę blokować polityczna konsolidację i emancypację Europy Środkowej. Skutki przegranej w tej rozgrywce są dość oczywiste – powstanie bloku państw o sile, z ekonomicznego, demograficznego a co za tym idzie również wojskowego punktu widzenia, dorównującej potencjałowi Federacji Rosyjskiej. Gdyby udało się utrzymać podziały i środkowoeuropejskie konflikty, to utrwalenie dominacji duetu Francja – Niemcy mogłoby, z rosyjskiego punktu widzenia, w dłuższej perspektywie oznaczać osłabienie więzi atlantyckiej i wypchnięcie Stanów Zjednoczonych z naszej części kontynentu. Skonsolidowana, współpracująca ze sobą i antyrosyjska Europa Środkowa oraz Skandynawia oznacza też osłabienie, a w konsekwencji, pęknięcie duetu Paryż – Berlin, bo niemieckie elity mogą zostać postawione przed koniecznością dokonania wyboru. To wszystko razem wzięte oznacza, że europejskie ostrze polityki rosyjskiej w nadchodzących latach będzie, jak można przypuszczać, wymierzone przede wszystkim w Europę Środkową i plany jej politycznej konsolidacji.
POLECAMY NOWOŚĆ! Książka Marka Budzisza „Wszystko jest wojną. Rosyjska kultura strategiczna”, dostępna w naszym wSklepiku.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/548340-jak-rosjanie-interpretuja-wydarzenia-na-wschodzie-ukrainy