Decyzja została podjęta: kandydatem CDU/CSU na kanclerza we wrześniowych wyborach do Bundestagu będzie Armin Laschet (CDU). Ten, którego wedle sondaży nie chciała nawet większość chadeków. Ale zarządy partii postanowiły i basta.
To wielki zawód i uszczerbek dla demokracji
– skwitował znany niemiecki politolog i publicysta Albrecht von Lucke. Nie on jeden uznał wytypowanie akurat tego pretendenta za błąd. 60 letni Laszet to polityk bez wyrazu, mierny ale wierny, co nie znaczy, że w dotychczasowej karierze nie miał osiągnięć; największym było wyborcze zwycięstwo w 2017 roku i objęcie premierostwa w Nadrenii Północnej-Westfalii oraz, acz w drugim podejściu i z niewielką przewagą, wygrana w wewnątrzpartyjnych wyborach na przewodniczącego CDU (partii Angeli Merkel). Przeciwnikiem Lascheta przed wyłonieniem przez siostrzane partie CDU/CSU wspólnego aspiranta do objęcia schedy po pani kanclerz był triumfujący w wyborach w Bawarii, premier tego landu i szef unitów z CSU, wyrazisty, energiczny, przekonany o swej sile sprawczej, typ alfa, 54 letni Markus Söder. Dlaczego więc się nie sprawił i przegrał?
Powody są dwa. Pierwszy ma charakter ambicjonalny - chadecy z ogólnoniemieckiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej niechętnie godzą się na podporządkowanie bawarskim politykom z Unii Chrześcijańsko-Społecznej. Do tej pory zdarzyło się to dwa razy, gdy obie te partie reprezentowali bez powodzenia Franz Joseph Strauß (w 1980 roku) i Edmund Stoiber (w 2002r.). Drugim powodem jest rozmycie, żeby nie powiedzieć zanik chrześcijańskich wartości w samej CDU, która lewituje coraz bardziej na lewo i - na własną szkodę - nie jest, jak widać, gotowa na powrót do bardziej konserwatywnego oblicza, prezentowanego przez CSU.
Różowo-zielony chadek
Jeśli wierzyć sondażom, kandydaturę Armina Laszeta odrzucało aż 58 proc. chadeków z jego własnej partii, którzy woleliby postawić na Markusa Södera, ale to już wczorajszy śnieg. Laschet stanowi wypadkową „różowo-zielonej” polityki zarządu CDU, a imiennie kanclerz Angeli Merkel. Dziadkowie tego pretendenta do objęcia po niej rządowego steru pochodzą z Walonii, z terenu dzisiejszej Belgii. Sam Laschet urodził się już w Niemczech, w rodzinie górniczej, jest katolikiem, do CDU wstąpił mając osiemnaście lat, skończył prawo, był posłem do Parlamentu Europejskiego, ministrem do spraw integracji w rządzie Nadrenii Północnej-Westfalii, posłem do Bundestagu, a od trzech lat jest premierem tego landu. Uważa, że Niemcy są krajem imigranckim, zdanym na obcych przybyszów i wspierał od „a” do „z” działania Merkel, tak w zakresie polityki wewnętrznej jak i zagranicznej – handlowej, energetycznej i klimatycznej. W generalnym skrócie: jest za bliską współpracą z Rosją („potrzebujemy Rosji w wielu kwestiach tego świata” - to jego słowa), za dokończeniem budowy rosyjsko-niemieckiego gazociągu NordStream2, co równie ważne z polskiego punktu widzenia, uważa, że nasz kraj powinien podporządkować się orzeczeniom eurotrybunału, dał też do zrozumienia, że unia ma finansowe możliwości nacisku na kraje, które nie podporządkowują się jej postanowieniom. Co dotyczy Niemiec, w ostatnim okresie Laschet, wbrew społecznym protestom, opowiadał się za twardym lockdownem, a nawet za przymusową rekrutacją lekarzy do walki z pandemią, czym doprowadził do wrzenia w ich związkach zawodowych.
Dla porównania, Markus Söder, syn murarza, (jego rodzice mieli małą firmę budowlaną), ma - jak Laschet - wykształcenie prawnicze, obaj mieli w życiorysach epizody pracy dziennikarskiej, i na tym kończy się ich podobieństwo…
Moralista warunkowy
Söder jest wyznania ewangelickiego, co nie przeszkodziło mu w zdobyciu funkcji premiera w na wskroś katolickiej Bawarii. Znany telewizyjny prześmiewca Harald Schmidt wygadał się, jak uczestniczący w jego programie Söder miał powiedzieć, że dla niego „moralność nie stanowi kryterium w polityce, poza przypadkiem, gdy chce się komuś zaszkodzić”. Jak pisała autorka jego biografii Annę Claus, „nikt go za bardzo nie lubi, ale wszyscy za nim podążają”. To prawda, Söder ma wielu zwolenników w obu siostrzanych partiach, także dzięki temu, że potrafi wypalić bez ogródek, co myśli. W dobie koronawirusa nosi biało-niebieską maskę w bawarskie romby, czym podkreśla swą przynależność do Freistaat Bayern, ale nie stroni od dosadnego tonu w sprawach ogólnopaństwowych; inaczej niż Laschet, był przeciw twardemu lockdaunowi, ostro krytykował politykę imigracyjną Merkel, domagał się zaostrzenia prawa azylowego, postulował nawet postawienie płotu na granicy z Austrią. Nie akceptuje idei społeczeństwa multikulturowego, jest za „pełną integracją imigrantów”, którzy „muszą utożsamiać się z niemieckimi wartościami”. Sprzeciwił się noszeniu nakryć głowy przez muzułmanki w szkołach, do których należą - jak powiedział „krzyże, a nie chusty”. Ubolewa, że imigranci zdewaluowali takie – jego zdaniem – „typowo niemieckie przymioty, jak dyscyplina, sumienność i punktualność”, jest za śpiewaniem niemieckiego hymnu w szkołach - tyle w skrócie.
Wszystko to dobrze brzmi w uszach przeciętnych Niemców, zmęczonych obniżką jakości życia z powodu napływu imigrantów, że o wzroście przestępczości nie wspomnę. Co nie bez znaczenia, Söder sprawował w bawarskim rządzie funkcję ministra do spraw niemieckiej federacji i Europy, był szefem resortów środowiska i zdrowia oraz finansów i rozwoju. Gdyby to on został kanclerzem, mogłoby ulec weryfikacji dzisiejsze oblicze Unii Europejskiej, np. odnośnie do polityki imigracyjnej, finansowej, a także zbyt daleko idącej ingerencji Brukseli w wewnętrzne sprawy krajów członkowskich.
Gorszy lepszy
Zarządy CDU i CSU zawodzą w sposób rażący i rezygnują ze znacznie lepszego kandydata Markusa Södera, mającego o wiele silniejsze poparcie wśród ogółu społeczeństwa niż Armin Laschet
– powiedział to, co myśli większość komentatorów niemieckiej sceny, politolog von Lucke w wywiadzie dla „Neue Osnabrücker Zeitung”. Brak autorytetu, brak charyzmy, bar cech przywódczych, słaby styl… - pod adresem ewentualnego następcę Merkel sypie się lawina tego rodzaju epitetów, że CDU spaprała szansę, że ma ją teraz Alternatywa dla Niemiec, która przejmie wielu chadeckich wyborców.
Tymczasem pozostaje bez odpowiedzi dwa pytania: pierwsze, za cenę jakich sojuszy CDU/CSU będzie mogła współrządzić w Niemczech po wrześniowych wyborach do Bundestagu? Koalicyjne układanki są różne, ale żaden z wariantów nie jest pewny. Prognozy są kiepskie, już w czerwcu odbędą się wybory krajowe w Saksonii-Anhalt i – wedle przewidywań nie tylko zwolenników Södera – CDU poniesie w nich podobną klęskę jak niedawno w Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynacie.
Drugie pytanie dotyczy kwestii, kto byłby lepszym kandydatem na następcę kanclerz Merkel z naszego, polskiego punktu widzenia? Wskazaniu przez zarządy CDU/CSU Armina Lascheta może skutkować radykalizacją nastrojów w całych Niemczech, na korzyść AfD. Wzrost znaczenia tej partii zdecydowanie nie leży w naszym interesie (do czego odniosę się w następnym komentarzu). Wybór Lascheta ma tę jedyną korzyść, że jest to polityk, po którym wiadomo czego można się spodziewać – typ Merkel z brodą. Söder byłby bliższy PiS pod względem światopoglądowym, co jednak wcale nie oznacza, że byłby łatwiejszy w naszych relacjach bilateralnych z Niemcami i multilateralnych na forum wspólnoty.
Wszystkie te spekulacje uzależnione są wszakże od jednego: z jakim rezultatem poszczególne partie zakończą wieczór wyborczy 26 września. Istnieje też spore prawdopodobieństwo, że kandydat chadeków na kanclerza Armin Laschet, zamiast szefem rządu federalnego, zostanie szefem… największej partii opozycyjnej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/547935-jak-chadecy-wybrali-swego-kandydata-na-kanclerza