Warto obserwować to co dzieje się na linii Praga – Moskwa, bo ostatnie wydarzenia pokazują stosunek władz Federacji Rosyjskiej do krajów naszego regionu, który, co warto zauważyć, jest inny niźli w przypadku dużych graczy z Europy Zachodniej takich jak Francja czy Niemcy.
CZYTAJ TAKŻE:
Przypomnijmy, w sobotę czeski minister spraw wewnętrznych Jan Hamáček, który kieruje jednocześnie resortem spraw zagranicznych w towarzystwie premiera Andreja Babiša poinformowali, że wybuchy na składach amunicji należących do firmy IMEX, które miały miejsce w 2014 roku i kosztowały życie dwóch ludzi nie były wynikiem zaniedbań, jak do tej pory uważano, ale aktem dywersji ze strony agentów specjalnego oddziału rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. O szczegółach sprawy, które są same w sobie niezwykle intrygujące, napiszę za chwilę, teraz warto skoncentrować się na rozgrywce dyplomatycznej. Praga poinformowała o wydaleniu 18 rosyjskich dyplomatów, a dodatkowo w czeskich mediach pojawiła się informacja, że zaplanowana na dziś wizyta ministra Hamáčka w Moskwie została odwołana. Jej celem miało być podpisanie kontraktu na zakup rosyjskich szczepionek Sputnik V przeciw Covid, co w związku z deklarowaną przez czeski rząd gotowością szybkiego dopuszczenia tego specyfiku miało być sukcesem rosyjskiej „dyplomacji szczepionkowej” w Unii Europejskiej. Tym bardziej potrzebnym, że po skandalu na Słowacji, kiedy tamtejsze służby odpowiadające za dopuszczenie leków na rynek stwierdziły, że otrzymany Sputnnik V nie jest preparatem opisywanym przez międzynarodowe periodyki medyczne, taki wizerunkowy sukces był Moskwie potrzebny. Rosjanie oddali zresztą Słowakom pieniądze, co oznacza, że uznali ich reklamację. Teraz sukcesu nie będzie. Czeski minister gospodarki Karel Havlíček oświadczył też, że rosyjski Rosatom zostanie najprawdopodobniej wykluczony z możliwości uczestnictwa w przetargu na kontrakt o wartości 7,6 mld dolarów na rozbudowę czeskiej elektrowni atomowej w Doukovanach.
Reakcja Rosji na decyzję Pragi była niesłychanie agresywna. Nawet w oficjalnym oświadczeniu MSZ-u można przeczytać mało dyplomatyczne sformułowania, że władze Czech podejmując decyzję o wydaleniu rosyjskich dyplomatów starały się zadowolić USA, a gorliwością prześcignęły „swoich zaoceanicznych panów”. „Podejmiemy działania odwetowe – czytamy w ostatnim zdaniu oświadczenia MSZ-u Federacji Rosyjskiej - które uświadomią autorom tej prowokacji pełną odpowiedzialność za zniszczenie podstaw normalnego rozwoju stosunków między naszymi krajami.” Agencja Interfax przytoczyła anonimową opinię rosyjskiego dyplomaty który miał powiedzieć, że „Praga podjęła decyzje o zamknięciu swej misji dyplomatycznej w Moskwie”, a Maria Zacharowa powiedziała TASS, że „Praga doskonale wie jakie są konsekwencje takich sztuczek”. W istocie dziś rano czeski ambasador w Moskwie otrzymał oficjalną notę nakazującą opuszczenie Rosji przez 20 pracowników ambasady. Zdaniem komentatorów wypowiadających się na ten temat w czeskich mediach, zważywszy, że nie jest to liczna placówka, krok ten oznacza faktyczne jej sparaliżowanie.
Sprawa jeszcze jest w toku, bo rząd Czech oficjalnie wystąpić ma o zwołanie w tej kwestii Rady Europejskiej oraz stosownych organów NATO, a minister Hamáček ma dziś na ten temat rozmawiać z ministrami spraw zagranicznych Unii Europejskiej. Były premier Czech Bohuslav Sobotka powiedział, że wybuchy w składach broni firmy IMEX są „aktem terroryzmu międzynarodowego”, podobnie uważa senator Paweł Fiszer, a spiker izby wyższej czeskiego parlamentu Miloš Vystrčil oświadczył, że Czechy będą oczekiwać pomocy od Unii i NATO.
Warto przy okazji zwrócić uwagę na znaczący sygnał wysłany przy okazji przez Moskwę. Otóż na decyzję Waszyngtonu o wydaleniu 10 rosyjskich dyplomatów, Rosja zgodnie z zasadą symetrii wykonała podobny ruch, czyli wyrzuciła 10 pracowników amerykańskiego przedstawicielstwa. Jednak jeśli idzie o Czechy mamy do czynienia z eskalowaniem bo Rosja wydaliła 20 czeskich dyplomatów a nie 18, jak to zrobiła Praga. Podobny krok miał miejsce również w ostatnich dniach wobec Polski – na naszą decyzję wyrzucenia 3 rosyjskich agentów udających dyplomatów, Moskwa wydaliła 5 naszych. Jest to nie tylko oczywista i bezczelna próba zastraszenia, ale również pokazanie światu, że wobec Europy Środkowej Federacja Rosyjska uprawiała będzie inną, bardziej asertywną politykę. A tu stosowane standardy nie muszą i nie będą odpowiadać przestrzeganym w przypadku Zachodu. O tym, że Moskwa ma zamiar stosować inne standardy świadczy też fakt rozpoczęcia przez rosyjską prokuraturę oficjalnego śledztwa którym objęto obywateli Czech, po tym jak władze Pragi zdecydowały w ubiegłym roku o demontażu pomnika Koniewa. Można sobie wyobrazić nawet to, że zapadną w tej sprawie wyroki skazujące, a potem co, czy skazani przez rosyjskie sądy obywatele Czech będą znikać aby odnaleźć się w rosyjskich więzieniach?
O tym, że Rosjanie uważają, iż w krajach Europy Środkowej mogą sobie pozwolić na wiele więcej świadczy zresztą, i to dość dobitnie, historia z eksplozjami w składach broni należących do firmy IMEX w miejscowości Vrbětice.
Czeskie służby specjalne ustaliły, że jesienią 2014 roku do Pragi przylecieli Baszirow i Pietrow, znani z Salisbury truciciele Skripala i jego córki, w istocie oficerowie specjalnej jednostki rosyjskich sił zbrojnych, a precyzyjnie rzecz ujmując GRU (jednostka nr 29155). Wówczas Czepiga i Myszkin, jak rzeczywiście nazywają się rosyjscy agenci posługiwali się również fałszywymi paszportami Mołdawii i Kirgizji. Co ciekawe w tym samy czasie w Pradze przebywał też Sergiej Skripal, który konsultował czeskie służby specjalne. Rosyjscy agenci odwiedzili, co ustalili Czesi, dzień przed eksplozją składy firmy IMEX. Jak informują media nie miały one wybuchnąć w Czechach, ale już w kraju przeznaczenia, czyli w Bułgarii. Zostały bowiem zakupione przez Emeliana Gebreva, pochodzącego z Bułgarii handlarza bronią, który zaopatrywał Ukrainę, ale też syryjską opozycję. To co wybuchło, a nie była to pierwsza podejrzana eksplozja, wcześniej podobna miała miejsce w Bułgarii. Zakupiona przez Gebreva amunicja miała trafić najprawdopodobniej na Ukrainę, wówczas walczącą w Donbasie. Jak ustaliły służby Czepiga i Myszkin dostali w 2014 oficjalną nagrodę od rosyjskiego ministra. Do tej pory sądzono, że była ona przyznana w wyniku „zasług” tej dwójki na Krymie, ale teraz raczej specjaliści są zdania, że mogła to być nagroda za udaremnienie dostaw amunicji na Ukrainę. Ślad tej dwójki został odkryty również w 2015 roku w Bułgarii przy okazji badania przez brytyjskie służby specjalne historii z Salisbury. Okazało się wówczas, po ponownym przebadaniu próbek, że nagła choroba Emeliana Gebrewa, który cudem uszedł z życiem, to było nic innego, jak próba zgładzenia go przy użyciu Noviczoka. W tak zwanym międzyczasie wydało się, że członkowie tego samego zespołu zaangażowani byli w próbę zamachu stanu w Czarnogórze, a jeden z nich pracował wcześniej w ambasadzie rosyjskiej w Warszawie. Warto też przypomnieć, że zabójca czeczeńskiego opozycjonisty Zelimchana Changoszwilego z września 2019 roku w broń niezbędną dla wykonania tego „wyroku” zaopatrzył się w Warszawie.
Można jeszcze długo opisywać aktywność rosyjskich służb specjalnych w Europie Środkowej, ale wynika z tego, że Rosjanie czują się w naszym regionie zupełnie bezkarni. Nie tylko uczynili ze swej placówki w Pradze centrum operacji służb specjalnych, co nie jest żadną tajemnicą, ostatnio pisał o tym otwarcie np. były litewski minister spraw zagranicznych i obrony Linas Linkevicius, ale wręcz uważają to za zupełnie normalny przejaw aktywności regionalnego mocarstwa. Akceptacja takiego stanu rzeczy oznaczałaby zgodę na podwójne standardy, inne dla „starej Europy” inne dla naszego regionu. Były prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves napisał, że może w związku z ostatnimi wydarzeniami rozsądnie byłoby zawiesić wydawanie wiz państw europejskich, poza sytuacjami nadzwyczajnymi, dla obywateli Federacji Rosyjskie chcącymi wjechać do Unii. Raczej należy wątpić w to aby ta propozycja wywołała entuzjazm na zachodzie Europy. Prezydent Macron, zaproponował w ostatnim wywiadzie dla CBS aby Zachód wytyczył „czerwone linie”, których przekroczenie przez Rosję winno skutkować wprowadzeniem sankcji. Problem polega jednak na tym, z czego chyba w Paryżu nie zdają sobie sprawy, że wiarygodność polityki Francji w tym względzie w naszej części Europy równa jest zeru i mało kto rozsądny zgodzi się na francuskie „czerwone linie”.
mm/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/547665-jak-rosja-zaczyna-traktowac-europe-srodkowa