Za 10 miesięcy rozpoczyna się zimowa olimpiada w Pekinie, ale już dziś w Stanach Zjednoczonych zaczęła się dyskusja, czy amerykańscy sportowcy nie powinni zbojkotować tych „igrzysk ludobójstwa” jak je określa były sekretarz stanu Mike Pompeo.
Wezwania do bojkotu organizowanych przez Pekin Igrzysk pojawiły się w lutym tego roku, kiedy 180 organizacji broniących praw człowieka zwróciło się z oficjalnym apelem do społeczności międzynarodowej aby w ten sposób odpowiedzieć na chińską politykę wobec Ujgurów. Autorzy apelu przypomnieli wówczas, że prawo do organizacji olimpiady Pekin uzyskał w 2015 roku trochę „na zachętę”, w nadziei dalszej liberalizacji i demokratyzacji reżimu. Jednak te oczekiwania, delikatnie całą sprawę nazywając, nie potwierdziły się, mało tego prześladowania wewnętrznej opozycji, w tym nie mającej zupełnie charakteru politycznego, takiej jak grupa wyznawców sekty Falun Gong, mniejszości narodowych czy Kościoła Katolickiego tylko się po tym jak Chiny uzyskały prawo zorganizowania zimowych igrzysk wręcz się wzmogły. Obrońcy praw człowieka przypominając swe argumenty sprzed lat napisali, że:
Teraz, w 2021 roku, znajdujemy się z powrotem w tej samej co wcześniej sytuacji, bo MKOl odmawia podjęcia działań, pomimo wyraźnych dowodów ludobójstwa oraz powszechnych naruszeń praw człowieka.”
Jen Psaki, rzeczniczka Białego Domu wypowiadając się w lutym na temat apelu obrońców praw człowieka powiedziała, że „nie rozważamy zmiany naszej postawy ani planów jeśli chodzi o Igrzyska w Pekinie”, ale teraz wiele wskazuje na to, że Waszyngton zaczyna zastanawiać się czy nie zmienić swego punktu widzenia. Wszystko za sprawą podniesienia kwestii celowości uczestnictwa w Igrzyskach w Pekinie przez Republikanów. Konserwatywny American Enterprice Institute opublikował w minionym tygodniu raport, którego polityczne przesłanie sprowadza się do wezwań, formułowanych pod adresem obecnej administracji aby ta doprowadziła do odebrania Pekinowi prawa organizowania olimpiady. Ma to być kara dla Chin za łamanie praw człowieka oraz postępowanie w pierwszej fazie pandemii Covid-19. Tylko w ten sposób, jak argumentuje Michael Mazza, autor opracowania, można zagwarantować bezpieczeństwo sportowców, dziennikarzy i widzów a dodatkowo w ten sposób Stany Zjednoczone wyślą wyraźny sygnał członkom chińskiej partii komunistycznej, że polityka Xi Jingpinga nie sprzyja rozwojowi kraju, a wręcz przeciwnie, stanowić zaczyna barierę.
W nie wnikając w realizm propozycji American Enterprice Institute, które na 10 miesięcy przez zapaleniem znicza w Pekinie, wydają się co najmniej spóźnione, warto zauważyć, że zyskały one rozgłos i popularność w kręgach Partii Republikańskiej. Ideę bojkotu wsparł nie tylko Mike Pompeo, ale również np. republikański członek Izby Reprezentantów z Nowego Jorku John Katko. Dziennik The Wall Street Journal napisał, że administracja Bidena znalazła się pod presją ze strony Republikanów domagających się, aby Stany Zjednoczone nie wysyłały swych sportowców na olimpiadę organizowaną przez Pekin, albo przynajmniej nie wysyłały towarzyszącej zazwyczaj sportowcom grupy działaczy i urzędników wysokiego szczebla. Byłoby to zresztą zgodne, jak zauważa dziennik z dotychczasową, datującą się co najmniej od roku, polityką nie uczestniczenia przedstawicieli Ameryki w spotkaniach odbywających się w Chinach. Ostatnie oficjalne rozmowy amerykańsko – chińskie miały miejsce na Alasce i na Hawajach. Polityzacja tej kwestii, zwłaszcza wobec zbliżających się przyszłorocznych wyborów do Kongresu stawia Demokratów w niekorzystnym położeniu umożliwiając konkurentom przedstawianie ich jako „zbyt miękkich” jeśli chodzi o politykę wobec Pekinu. Co ciekawe, argumentacje Republikanów w części podzielają liberalni komentatorzy tacy jak Nicholas Kristof, który na łamach The New York Times napisał, komentując apel senatora Mitta Romneya wzywającego do ekonomicznego i dyplomatycznego bojkotu igrzysk w Pekinie, że „sportowcy powinni pojechać tak jak stacje telewizyjne transmitować rywalizację, jeśli jednak chodzi o polityków i amerykańskie firmy, to powinni trzymać się z dala.”
Reakcja administracji Bidena
Reakcja administracji Joe Bidena na wezwania w sprawie bojkotu olimpiady w Pekinie była co najmniej chwiejna. Najpierw, jak zauważa liberalny dziennik The Washington Post Ned Price rzecznik prasowy Departamentu Stanu powiedział, że idea bojkotu olimpiady w Pekinie „jest kwestią, którą chcielibyśmy przedyskutować w gronie podobnie myślących sojuszników”, potem wypowiedź ta była prostowana i podana została oficjalna informacja, że nie są planowane żadne międzynarodowe konsultacje w sprawie bojkotu. Wreszcie Jen Psaki, rzeczniczka Białego Domu powiedziała, że „nie dyskutowaliśmy, ani nie dyskutujemy z sojusznikami i partnerami bojkotu”. W podobnym tonie wypowiedział się też w toku wywiadu dla stacji telewizyjnej NBC Antony Blinken mówiąc, że „Stany Zjednoczone nie koncentrują się na bojkocie olimpiady w Pekinie, choć mają zastrzeżenia co do chińskiej polityki w zakresie przestrzegania praw człowieka”.
Pekin zareagował ostro, ostrzegając Stany Zjednoczone, że jakakolwiek aluzja do bojkotu przyszłorocznych Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie spotka się ze „zdecydowaną reakcją Chin”.
Upolitycznienie sportu zaszkodzi duchowi Karty Olimpijskiej i interesom sportowców ze wszystkich krajów
— powiedział Zhao Lijian, rzecznik chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych odrzucając jednocześnie wszelkie oskarżenia na temat łamania przez Pekin praw mniejszości, w szczególności wyznających islam Ujgurów.
Jednocześnie wychodzący w Hong Kongu dziennik The South China Morning Post opublikował artykuł Gala Lufta wicedyrektora Institute for the Analysis of Global Security, amerykańskiego think tanku, w którym ten przekonuje dlaczego Stany Zjednoczone winny zrezygnować z idei bojkotu chińskiej olimpiady. W jego opinii Ameryka niczego w ten sposób nie zyska, a niepowodzenie inicjatywy obnaży jej polityczną i dyplomatyczną słabość. Po pierwsze, jak argumentuje Luft, z tego względu, że azjatyccy sojusznicy Waszyngtonu, którzy mogliby poprzeć bojkot są zainteresowani uczestnictwem w kontynentalnych igrzyskach, które odbywają się we wrześniu 2022 roku w chińskim Hangzhou i dla wielu sportowców mają kluczowe znaczenie jeśli chodzi o uzyskanie kwalifikacji na olimpiadę w Paryżu dwa lata później. Po drugie europejscy sojusznicy, których sportowcy liczą się na igrzyskach zimowych, tacy jak Norwegowie czy Niemcy, nie przejawiają, póki co większego zainteresowania ideą bojkotu. Mało tego, wycofanie się reprezentacji Stanów Zjednoczonych i np. Kanady da chińskim sportowcom w rezultacie obfite „medalowe żniwo”, co z punktu widzenia soft power będzie rezultatem odmiennym od zamierzonego. Biden nie może też liczyć na poparcie ze strony Japonii, gdzie odbędą się w tym roku opóźnione z powodu Covid-19 igrzyska letnie, Tokio najprawdopodobniej nie zaryzykuje teraz twardszej postawy. Wreszcie Pekin ma sporo możliwości rewanżu, zwłaszcza w sytuacji, kiedy w 2028 roku letnia olimpiada odbędzie się w Los Angeles a zimowa dwa lata później w Vancouver. Luft zastanawia się też czy amerykańska administracja nie mogłaby zniechęcić amerykańskich koncernów takich jak Coca-Cola czy Procter & Gamble, które tradycyjnie sponsorują wielkie imprezy sportowe, od udziału w igrzyskach w Pekinie. Ale czy zmieni to, pyta retorycznie, chińska politykę w Sinciangu? Najprawdopodobniej nie, a straty ekonomiczne mogą być większe niźli zyski. Innymi słowy, podsumowując, Waszyngton nie może liczyć w kwestii ewentualnego bojkotu na sojuszników, nie chcą go też sportowcy a z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia nie przyniesie on pożądanych rezultatów. Ujawni, w opinii amerykańskiego analityka, raczej dzisiejszą słabość Stanów Zjednoczonych, inaczej niźli to miało miejsce w przypadku bojkotu olimpiady w Moskwie w 1980 roku. I to, chyba najlepiej pokazuje, do jakiego stopnia zmienił się świat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/546782-o-perspektywach-bojkotu-igrzysk-olimpijskich-w-pekinie