W filmach wojennych często pojawia się ten sam motyw: dwóch żołnierzy przerzuconych na terytorium wroga stara się po wypełnieniu zadania powrócić do domu, jednak rozpoczyna się na nimi pościg i pętla wokół nich zaciska się. Dziełem takiego gatunku jest m.in. duńska „Shorta”, której premiera odbyła się pół roku temu. Akcja filmu nie rozgrywa się jednak w trakcie wojny, lecz w czasie pokoju, zaś terytorium wroga to Svalegarden – fikcyjna dzielnica na przedmieściach Kopenhagi, zwana „strefą no go”. To właśnie stamtąd próbuje wydostać się dwóch duńskich policjantów, których patrol na terenie kontrolowanym przez Arabów zakończył się tragicznie.
Tego typu film byłby dziś nie do zrealizowania we Francji czy nawet w sąsiedniej Szwecji. Duńczycy mają jednak doświadczenie w nazywaniu jako pierwsi pewnych spraw po imieniu. W 2010 roku to właśnie oni jako pierwsi w Europie wprowadzili w oficjalnych dokumentach określenia „strefy zamknięte” oraz „getta” dla obszarów zdominowanych przez imigrantów, przestępczość oraz bezrobocie. Właśnie wtedy opublikowany został raport rządowy pt. „Ghettoen tilbage til samfundet”, w którym znalazła się współczesna definicja „getta” w Danii.
Współczesna definicja getta
Według autorów wspomnianego raportu getto to obszar, który spełnia następujące warunki:
1) mieszka tam co najmniej 1000 osób, z których ponad połowę stanowią imigranci spoza krajów Zachodu;
2) odsetek mieszkańców w wieku od 18 do 64 lat, którzy nie pracują ani nie uczą się, przekracza 40 proc.;
3) odsetek mieszkańców skazanych za przestępstwa związane z posiadaniem broni palnej lub narkotyków przewyższa co najmniej trzykrotnie średnią krajową;
4) odsetek mieszkańców w wieku od 30 do 59 lat, którzy nie mają matury, jest wyższy niż 60 proc. średniej krajowej;
5) średni dochód osób od 15 do 64 lat wynosi poniżej 55 proc. średniego dochodu w skali całego kraju;
Ponieważ słowo „getto” budziło nie najlepsze skojarzenia, z czasem zdecydowano się zastąpić je innymi określeniami, takimi jak „obszar prewencji” czy „obszar transformacji”. Istota pozostaje jednak ta sama. Dziś na terenie Danii znajduje się 58 „obszarów prewencji”. Mieszka w nich ponad 100 tysięcy imigrantów.
Przeciw „społeczeństwom równoległym”
Już w 2018 roku ówczesny premier Lars Rasmussen z liberalnej partii Venstre zapowiedział, że „społeczeństwa równoległe” muszą zniknąć z Danii do roku 2030. Jednak dopiero socjaldemokratyczny gabinet Mette Frederiksen, który rządzi od dwóch lat, wziął się ostro za „obszary transformacji”.
Po pierwsze, zaostrzono politykę azylową. O ile w 2015 roku prośbę o azyl w Danii złożyło ponad 21 tysięcy imigrantów, o tyle w 2020 było ich już tylko 1547. Według premier Frederiksen to i tak za dużo, ponieważ celem jest osiągnięcie poziomu zerowego. Po drugie, nałożono na azylantów obowiązek nauki języka duńskiego (25 godzin tygodniowo). Tym, którzy się nie podporządkują, grozi więzienie i repatriacja. Po trzecie, wzrosły kary za przestępstwa popełnione w strefach zamkniętych. Po czwarte, trudniej jest uzyskać zasiłek społeczny, co ma skłonić imigrantów do poszukiwania pracy.
Władze dostrzegły też, że głównymi ośrodkami krystalizacji „równoległych społeczeństw religijnych i kulturowych” są meczety, które często utrudniają muzułmańskim imigrantom integrację ze społeczeństwem duńskim. Dlatego wprowadzono zakaz finansowania działalności meczetów zza granicy oraz głoszenia kazań w innym języku niż duński.
17 marca minister mieszkalnictwa Kaare Dybvad przedstawił plan, zgodnie z którym w ciągu najbliższych dziesięciu lat „obszary prewencji” mają zniknąć na skutek relokacji mieszkańców „pochodzenia niezachodniego”. Celem jest to, aby w żadnej dzielnicy lub osiedlu mieszkaniowym w Danii nie stanowili oni więcej niż 30 proc. populacji. Jeśli pojawi się taka konieczność, władze samorządowe mają nawet prawo wyburzać budynki komunalne i proponować ich lokatorom zamieszkanie w innych rejonach.
Dlaczego lewica? Dlaczego Duńczycy?
Okazuje się, że najbardziej restrykcyjną politykę imigracyjną w Europie prowadzi dziś nie prawica, lecz lewica. Zapoczątkował ją rząd liberałów, a zdynamizował gabinet socjalistów. Gdyby takie działania zaproponowali konserwatyści, zapewne w wielu stolicach podniosłyby się głosy oburzenia. Plany duńskiej lewicy nie spotykają się jednak ze zbyt wielkim sprzeciwem na naszym kontynencie.
Szczególnie interesujące wydaje się uzasadnienie takiej polityki. W odróżnieniu od prawicy, która często odwołuje się do pojęcia tożsamości narodowej oraz konieczności jej zachowania, duńscy socjaldemokraci przywołują pojęcie „spoistości (spójności) społecznej”, traktowanej jako wartość nadrzędna wobec wielokulturowości. W obu przypadkach chodzi jednak o to samo: ocalenie wspólnoty.
Nie jest też przypadkiem, że taką politykę zainicjowali Duńczycy, a nie któraś z liczniejszych nacji Europy Zachodniej. Dla dużego narodu nawet milionowa imigracja nie stanowi takiego zagrożenia, jak dla narodu małego. Francuzi, Anglicy czy Niemcy nie boją się wynarodowienia i roztopienia w innym żywiole etnicznym. Duńczycy mają jednak inną perspektywę. W 1980 roku ich kraj liczył 5,1 miliona mieszkańców, w tym 50 tysięcy imigrantów spoza Europy; dziś mieszka tam ponad 5,8 miliona ludzi, w tym 500 tysięcy imigrantów pozaeuropejskich.
„To jest ostatni dzwonek”
W strategii duńskiego rządu w 2018 roku znalazły się następujące słowa:
To jest ostatni dzwonek. W niektórych częściach Europy Zachodniej zaszły olbrzymie zmiany, w gettowych dzielnicach pojawiły się społeczeństwa równoległe. W Danii sprawy nie zaszły jeszcze tak daleko. Dlatego musimy podjąć wysiłki już teraz, kiedy można to jeszcze zatrzymać, zanim problemy staną się niemożliwe do rozwiązania.
Jest tylko jedna droga. Getta muszą zostać całkowicie zlikwidowane. Społeczeństwa równoległe muszą zostać rozbite. Musimy też zapewnić, że nie pojawią się nowe. Wielkie zadanie integracji musi zostać podjęte wszędzie tam, gdzie imigranci i ich potomkowie nie zaakceptowali duńskich wartości i izolują się w społeczeństwach równoległych”.
„Shorta” pokazuje sytuację, w której sprawy zaszły tak daleko, że za późno jest już na konstruktywne rozwiązania. Dlatego film stanowi ostrzeżenie dla Duńczyków, że to ostatni moment, by zatrzymać proces tworzenia społeczeństw równoległych, które w przyszłości mogą stać się społeczeństwem podstawowym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/546132-dunczycy-kontra-spoleczenstwa-rownolegle