Ukazujący się na Słowacji Dziennik N podał informację, która może okazać się, jeśli okaże się prawdziwa światową sensacją. Otóż dziennik informuje, że słowacki rządowy instytut w kompetencjach którego leży dopuszczenie leków i środków farmaceutycznych do użytku doszedł do wniosku, po tym jak przebadał zakupioną przez Słowację partię rosyjskich szczepionek Sputnik V, że nie są one identyczne jak te, które uzyskały pozytywną rekomendację w renomowanym czasopiśmie medycznym The Lancet. Słowacki instytut nie otrzymał od strony rosyjskiej pełnej dokumentacji umożliwiającej wszechstronne przebadanie leku, a na podstawie częściowych prób doszedł do wniosku, że już dostarczone rosyjskie szczepionki są inne niźli sprzedawane przez Rosję w innych krajach. Zlecono w tej sprawie dodatkowe testy, ale ich wyniki będą znane dopiero w przyszłym tygodniu.
Informacja ta wpisuje się w niedawne oświadczenie Christa Wirthumer-Hoche, szefowej Europejskiej Agencji ds. Leków, która powiedziała w niedawnym wywiadzie dla jednego z kanałów telewizji austriackiej, że dopuszczenie Sputnika V do użytku przez narodowe instytucje autoryzacyjne powołujące się na stan wyższej konieczności, tak jak to stało się na Węgrzech czy w Słowacji „przypomina grę w rosyjską ruletkę”. I zdecydowanie odradziła wydawanie krajowych zezwoleń, w sytuacji kiedy jak powiedziała „brak jest wystarczających danych potwierdzających bezpieczeństwo szczepionki”. Powiedziała też, że podległy jej urząd, który rozpoczął formalną procedurę rejestracji Sputnika V nie dysponuje, póki co, niezbędnymi informacjami i dokumentami na temat zaszczepionych nim osób.
Wypowiedź ta zbiegła się z informacjami podanymi przez dziennik The Wall Street Journal, który opublikował nawet specjalny raport, w sporej części oparty na danych służb specjalnych z którego wynika, że rosyjski wywiad realizuje za pośrednictwem mediów internetowych kampanię której celem jest dezinformacja i mnożenie wątpliwości, jeśli chodzi o specyfiki konkurencji szeroko podawane na Zachodzie. Celem ataku przede wszystkim stał się preparat Pfizera. Poddawana w wątpliwość jest jego skuteczność, krytykowana cena, szczególnie zaś warunki w jakich musi być on przechowywany i dystrybuowany. Niewątpliwie władze Rosji mają interes w dezawuowaniu konkurencji. W tamtejszych mediach można było przeczytać wypowiedzi przedstawicieli władzy, że eksport licencji na produkcję i samego Sputnika V może w najbliższych latach przynieść Rosji nawet 15 mld dolarów rocznie, więcej niźli zarabia ona dziś na eksporcie broni i uzbrojenia.
Kryzys rządowy na Słowacji
Sprawa zakupu 2 mln ampułek rosyjskiego Sputnika V spowodowała na Słowacji kryzys rządowy i dymisję zarówno premiera Igor Matoviča jak i ministra zdrowia Marka Krajci. Temu ostatniemu media przypomniały też, że był obserwatorem ostatnich wyborów prezydenckich w Rosji i uznał je za spełniające standardy demokratycznych procedur. Nie jest to zresztą jedyne otwarcie prorosyjskie stanowisko słowackiego rządu. W styczniu kierujący resortem spraw zagranicznych Ivan Korczok powiedział, że Unia Europejska i Słowacja są przeciwne niekończącym się antyrosyjskim sankcjom i tego rodzaju narzędzia należy używać ostrożnie i w ostateczności.
Przypomnijmy, że Rosja jako pierwsza na świecie zarejestrowała swą szczepionkę, co wzbudziło szereg kontrowersji w międzynarodowym środowisku naukowym. Fakt, że w czasie pierwszych dwóch prób klinicznych potwierdzono prawidłową reakcję immunologiczną u wszystkich biorących w rosyjskim badaniu 76 osób – napisała na łamach tego samego The Lancet Talha Khan Burki, dziennikarka tego periodyku a przy tym dr farmacji pracująca na Uniwersytecie w Sydney – nie jest jeszcze wystarczającą podstawą do rejestracji. Z pewnością, jej zdaniem, na tej podstawie rosyjski Sputnik V nie uzyskałby akceptacji w amerykańskiej FDA czy europejskiej agencji odpowiadającej za rejestrację leków. Khan Burki zwracała wówczas uwagę na fakt, nie przeprowadzenia III fazy badań, które dzisiaj już są dostępne, o ile uznać je za wiarygodne. Ponadto, jak powiedział wówczas The Lancet Peter Openshaw, profesor medycyny eksperymentalnej w Imperial College London „odpowiedź immunologiczna może nie być wprost proporcjonalna do stopnia ochrony”, co oznacza, że można odnotować pozytywną odpowiedź immunologiczną, ale trudno mówić o tym, że organizm jest rzeczywiście chroniony przed infekcją.
Jeszcze większe wątpliwości pojawiły się latem ubiegłego roku po tym jak włoski badacz, specjalista biologii molekularnej, Enrico Bucci, zauważył, zastanawiające prawidłowości w opublikowanych przez rosyjskich badaczy w The Lancet, wynikach badań I i II fazy testów szczepionki, w których uczestniczyło 76 ochotników. Otóż w opublikowanych przez Rosjan wykresach mających stanowić dowód na skuteczność specyfiku Bucci dostrzegł, że członkowie dwóch różnych grup testowych (liczących po 9 osób), którzy otrzymywali różne dawki leku mają identyczne poziomy markerów odpornościowych we krwi, co zdaniem włoskiego specjalisty jest niemożliwe i może świadczyć albo o pomyłce, albo celowym fałszowaniu wyników badań. W jego opinii, którą poparło w otwartym liście kilkunastu naukowców z różnych ośrodków w kilku krajach świata Rosjanie powinni, tak jak to zrobiły inne ośrodki badawcze, np., AstraZeneca pracująca nad szczepionką wraz ze specjalistami z Uniwersytetu w Oxfordzie, ujawnić dane źródłowe swoich badań a nie tylko omówienie ich wyników.
Te wątpliwości ucichły po opublikowaniu w The Lancet artykułu na temat trzeciej, najliczniejszej próby klinicznej rosyjskiego Sputnika V. Czy jest ona wiarygodna? Obserwatorzy zwracają uwagę na kilka niepokojących faktów. Po pierwsze pierwotnie tzw. III próba miała obejmować 40 tys. osób, głównie w Moskwie, jednak po przeprowadzeniu, jak można się dowiedzieć z oficjalnych źródeł 19 964 szczepień zdecydowano o zakończeniu testów. Dlaczego? Oficjalnie aby nie narazić tych ich uczestników, którzy otrzymują placebo, na infekcję. W rosyjskich mediach społecznościowych pojawiły się też informacje o selekcjonowaniu przez służby medyczne osób które zostały włączone do badań, co jest niezgodne z przyjętymi w Europie zasadami ich przeprowadzania. Podobnie jak włączenie do testów ludzi bez ich zgody, co też podobno miało miejsce. Wreszcie można spotkać się z opiniami, iż w III próbie uczestniczyli ludzie, którzy przeszli już Covid-19 i ich organizmy wytworzyły przeciwciała. Taka praktyka mogła zdecydowanie podnieść skuteczność (91,6 % wg. The Lancet) rosyjskiego preparatu. Sceptycy powątpiewają też czy rzeczywiście tylko 4 osoby zmarły po podaniu Sputnika V w czasie testów i czy stało się to z innych, jak relacjonują władze, powodów a nie pod wpływem szczepionki.
Rosyjski rząd nie słynie z zamiłowania do prawdy i uczciwości. Wątpliwości wzbudza dodatkowo to, że Moskwa traktuje swego Sputnika V w kategoriach geopolitycznego „wunderwaffe”, środka dzięki któremu wzmacniane są polityczne wpływy w Europie. Nie chodzi w tym wypadku wyłącznie o „państwa” takie jak Naddniestrze, któremu Moskwa obiecała dostawę szczepionki, ale również Mołdawię w której trwa ostra polityczna przed zbliżającymi się przedterminowymi wyborami parlamentarnymi proeuropejskiego obozu skupionego wokół prezydent Sandu i prorosyjskich socjaldemokratów byłego prezydenta Igora Dodona. Moskwa poinformowała właśnie o decyzji dostarczenia Kiszyniowowi prawie 700 tys. dawek Sputnika V, ale w taki sposób aby „twarzą” tego przedsięwzięcia był Dodon i socjaldemokraci.
Słowa kanclerza Austrii
Nie chodzi zresztą tylko o państwa tzw. przestrzeni postsowieckiej. Kanclerz Austrii, Sebastian Kurz, oświadczył właśnie, że „jego kraj nie będzie czekał” na to aż Europejska Agencja ds. Leków dopuści rosyjski preparat do użycia w Unii i zacznie go podawać wcześniej. Niezależnie od tego czy wątpliwości co do jakości Sputnika V okażą się uzasadnione stanowisko Wiednia trudno uznać za przejaw wzmacniania wewnątrzunijnej spoistości. Nie wydaje się też kwestią przypadku to, że Austria należy do grupy tych europejskich krajów, które są orędownikami zmiany polityki Brukseli wobec Rosji postulując jej złagodzenie.
Portal politico.eu zauważa, że Rosja rozpoczęła zmasowaną, za pośrednictwem mediów społecznościowych, kampanię promowania swego Sputnika V. Tego rodzaju akcja reklamowa w wykonaniu firm produkujących leki, jest zdaniem cytowanych specjalistów, w świetle europejskiego prawa niedozwolona. Ale nie to jest głównym problemem. Przesłanie rosyjskich komunikatów medialnych ma na celu nie tylko przekonanie o skuteczności własnego preparatu, ale przede wszystkim obliczone jest na wzmacnianie wewnątrzunijnych podziałów. Z tego względu, jak zauważają dziennikarze, rosyjski Sputnik V musi być traktowany jako wykorzystywane przez Kreml narzędzie polityczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/546121-czy-rosja-falszuje-szczepionke-sputnik-v