„Te covidowe „lekcje” bardzo zbliżyły prezydenta Macrona do rządu polskiego i pozwoliły mu go lepiej zrozumieć. Obecna wizyta premiera Morawieckiego odbywa się więc w bardzo dogodnym czasie i oczywiście można mieć nadzieję, że przyczyni się do znacznej poprawy stosunków między Polską a Francją. Najwyższy czas. Naturalnie to zmieni również zdecydowanie pozycję Polski na łonie Unii Europejskiej” – mówi portalowi wPolityce.pl Bernard Margueritte, wieloletni korespondent francuskich mediów w Polsce.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Podczas swojej wizyty w Paryżu premier Mateusz Morawiecki i prezydent Emmanuel Macron poruszyli bardzo wiele tematów, w tym również kwestie energetyczne. Wygląda na to, że Francji zależy na ociepleniu stosunków z Polską. Czy należy się w związku z tym spodziewać, że Francja będzie chciała wrócić do tematu sprzedaży Polsce elektrowni jądrowych? Ten temat był już podejmowany - za czasów Donalda Tuska.
Bernard Margueritte: Oczywiście to jest jeden z bardzo ważnych tematów. Są też inne – jak na przykład szybkie koleje TGV. Tutaj Francja też chciałaby inwestować w Polsce, ale naturalnie te sprawy nuklearne są najważniejsze. Jest jasne, że o ile jeszcze rok temu sytuacja czy stosunki między prezydentem Macronem a polskim rządem były napięte, to teraz się poprawiły – z różnych względów. Nie tylko gospodarczych. Jeżeli doszłoby do podpisania kontraktu w obszarze energetyki nuklearnej, to te stosunki jeszcze bardziej by się poprawiły.
Francja, jak wiadomo, ma przodującą pozycję, bo od bardzo dawna stawiała na energię nuklearną i buduje siłownie jądrowe w świecie, w Finlandii i innych krajach, korzystając z najnowszych technologii. Polska jest potencjalnym klientem, ale z drugiej strony wiadomo, że Amerykanie też mają mocną pozycję do budowania w Polsce elektrowni nuklearnej, więc to jest jeszcze niepewne. Wiadomo, że premier Gowin, będąc w Paryżu już o tym rozmawiał. Zresztą prezes EDF był niedawno w Polsce i również o tym rozmawiał. Jest też taki szczególik, może drugorzędny, ale jednak sympatyczny – okazuje się, że jedna z dyrektorów działu nuklearnego w EDF we Francji to Polka. To jest pani Marta Nogaj, która wyjechała z Polski jakieś dwadzieścia lat temu, w Paryżu zrobiła magisterium, została we Francji, a teraz odgrywa bardzo ważną rolę w dziedzinie energii nuklearnej w EDF. Ona mogłaby pilotować ten projekt tutaj, w Polsce. Zobaczymy, jak to się rozwinie. To oczywiście będzie bardzo ważne dla przyszłości stosunków, ale z drugiej strony są też inne okoliczności.
Na początku, kiedy Macron został prezydentem, miał bardzo złe widzenie spraw polskich, bo miał doradców, którzy byli związani z polską opozycją i ten obraz naszego kraju był poważnie sfałszowany. Wiemy, że teraz to się poprawiło, że on o wiele lepiej widzi, jaka jest sytuacja w Polsce. Skądinąd jest nawet filozoficzna zbieżność, ponieważ Macron wywodzi się z kręgu personalizmu chrześcijańskiego, był asystentem prof. Ricoeur, który jest figurą tego personalizmu chrześcijańskiego we Francji. On pracował w piśmie „Esprit”. Tak się złożyło, że jest to ten sam kierunek filozoficzny, co prezydenta Dudy, więc powinni na tym polu też się porozumieć.
Ale najważniejsze, jak mi się wydaje, są zmiany polityczne, bo o ile prezydent Macron przed Covidem był zwolennikiem Europy federalnej, mocno zintegrowanej i reprezentował kierunek neoliberalny w dziedzinie gospodarczej, to po Covidzie bardzo się zmienił i kilka miesięcy temu mówił, że musimy otwarcie mówić o własnych błędach. Mówił, że teraz należy odbudowywać „projekt francuski” i umocnić niepodległość Francji w różnych dziedzinach: rolniczej, zdrowotnej, przemysłowej i technologicznej. Mówi więc teraz językiem bardzo zbliżonym do języka polskiego rządu. Widzi, że Covid uwidocznił, jak to jest, kiedy wszystko zostawimy w rękach federalnej Europy i kiedy mamy nasze przedsiębiorstwa w Chinach i innych dalekich krajach – jest katastrofa. Nie mieliśmy masek, nie mieliśmy nic, żeby prowadzić testy, teraz mamy katastrofę ze szczepieniami. To wszystko pokazuje, że to szło złą drogą i że – jak się wyraził Macron – trzeba tą tożsamość francuską odbudowywać i szanować na nowo. To wszystko zbliża i pokazuje, że kryzys może być pomocny, o ile z drugiej strony jest tragiczny. To pozwala czasem ludziom, nawet prezydentom inaczej widzieć sytuację własnego kraju, Europy i świata. Te covidowe „lekcje” bardzo zbliżyły prezydenta Macrona do rządu polskiego i pozwoliły mu go lepiej zrozumieć. Obecna wizyta premiera Morawieckiego odbywa się więc w bardzo dogodnym czasie i oczywiście można mieć nadzieję, że przyczyni się do znacznej poprawy stosunków między Polską a Francją. Najwyższy czas.
Naturalnie to zmieni również zdecydowanie pozycję Polski na łonie Unii Europejskiej.
Wydaje się, że również na polu transformacji energetycznej jest większe zrozumienie strony francuskiej, niż było dotychczas. Ta wizyta wydaje się też to potwierdzać. Jakie są Pana spostrzeżenia w tej materii?
To jest ewidentne. Oczywiście zgadzam się z panią, bo strona francuska miała takie powierzchowne widzenie - że Polacy nie szanują ochrony środowiska, bo kurczowo trzymają się kopalni i niszczą środowisko. Teraz rozumieją, że to jest problem bardzo złożony, że są setki tysięcy ludzi, którzy pracują i którzy muszą mieć pracę, i że ta zmiana musi się odbywać stopniowo, zapewniając zatrudnienie dla pracujących obecnie w kopalniach. Jeżeli więc widzą, że to jest problem nie tylko czysto ochrony środowiska, czy nawet problem gospodarczy, ale przede wszystkim problem ludzki i problem miejsc pracy i jeżeli jednocześnie widzą, że Polska jest gotowa stopniowo przechodzić na inne źródła energii, które mniej zniszczą środowisko, na przykład energię nuklearną, to jest jasne, że widzenie polskiej polityki i na tym polu się zmienia.
Pozostaje jeszcze kwestia obronności, jeżeli chodzi o te kluczowe tematy rozmów podczas wizyty premiera Morawieckiego w Paryżu. Francja była dotychczas tym krajem, który zbytnio nie angażował się finansowo w budowanie obronności w ramach NATO, a przynajmniej nie na tyle, na ile oczekiwaliby tego sojusznicy. Czy jest nadzieja, że to się zmieni, że Francja dostrzeże wreszcie potrzebę umacniania Paktu Północnoatlantyckiego?
I tak i nie. Francja bowiem odczuwa czasem, że to ona jest bardziej zaangażowana w walce z islamizmem i z terrorystami, na przykład w Afryce, w Mali, gdzie jest prawie sama – ma jakąś minimalną pomoc ze strony na przykład Estończyków, którzy wysłali 300 żołnierzy. Francja czuje się często odosobniona. Uważa, że nie dostaje, szczególnie od krajów europejskich, należytego wsparcia. Te uwagi krytyczne są zatem z dwóch stron, że tak powiem. Poza tym Francja ma ciągle, od czasów de Gaulle’a, to widzenie, że zachowuje rzeczywiście pewną niepodległość militarną dzięki temu, że jako jedyna posiada broń nuklearną. To miała być rzecz prestiżowa, ale widać do dziś, że gen. de Gaulle jednak miał rację. Wiadomo, że on nie był specjalnie zwolennikiem NATO i pozostałości tego stanowiska są do dziś.
Francja, jak wiadomo, zaangażowała się swego czasu w sprawę budowy integracji wojskowej Europy, ale to nie zostało zaakceptowane – było referendum i wynik był negatywny. Od tego czasu sytuacja się zmieniła, ale wydaje mi się, że od strony polskiej to też nie jest tak jasne, bo Polska stara się utrzymywać równowagę między wsparciem w ramach NATO, ale od strony amerykańskiej – obecność tutaj wojsk amerykańskich itd. - może mniej od strony większej integracji w Europie. Jest więc do omówienia i wyklarowania bardzo wiele rzeczy, bo każda strona ma pewne racje i należałoby dojść rzeczywiście do uzgodnienia stanowisk w ramach Europy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/543499-marguerittecovidowe-lekcje-zblizyly-macrona-do-rzadu-polski