Jutro w stolicy Rosji rozpoczną się rozmowy w sprawie uregulowania sytuacji w Afganistanie. Mają w nich uczestniczyć zarówno „strona rządowa” z prezydentem Ashrafem Ghani, jak i reprezentanci Talibów. Prócz tego, do rosyjskiej stolicy przyjadą reprezentanci państw regionu – Pakistanu i Chin, a także w rozmowach wezmą udział, oczywiście prócz Rosji, również Stany Zjednoczone i Katar, który jest nieoficjalnym patronem Talibów, bowiem w Doha mieści się ich zagraniczne przedstawicielstwo.
Kryzys dyplomatyczny na linii Rosja – Indie
Ten skład państw uczestniczących w konferencji wywołał kryzys dyplomatyczny na linii Rosja – Indie. Dla New Delhi, które popiera siły polityczne zgrupowane wokół prezydenta Ghani i w ostatnich kilkunastu latach zaangażowało tam w rozmaite projekty infrastrukturalne 3 mld dolarów, utrzymanie wpływów w Afganistanie ma strategiczne i prestiżowe znaczenie. Indyjskie elity uważają bowiem, że „odpuszczenie” Afganistanu doprowadzi do umocnienia wpływów Chin i Pakistanu w tym strategicznie położonym kraju, co w praktyce oznaczać może okrążenie Indii przez państwa potencjalnie im wrogie i blisko współpracujące. Przez lata w New Delhi uważano, że „strategiczne uprzywilejowane partnerstwo”, a tym mianem określano związki z Moskwą, stanowiło będzie element równowagi w regionie i zagwarantuje Indiom, że wpływy Chin nie będą szybko rosły. Fakt, iż nie zaproszono Indii na moskiewską konferencję, w przeciwieństwie do podobnej, która ma się odbyć pod patronatem Stanów Zjednoczonych i ONZ w Turcji w przyszłym miesiącu, jest zatem nie tylko sprawą ugodzonej dumy i prestiżową porażką, ale również świadectwem zmieniającej się konfiguracji sił w Azji, których przez lata istotnym elementem był alians rosyjsko – indyjski. Oczywistym powodem zmiany sytuacji jest obserwowane z niepokojem w New Delhi zbliżenie między Moskwą a Pekinem, czego świadectwem była wypowiedź Władimira Putina z jesieni ubiegłego roku o możliwości zawarcia formalnego rosyjsko – chińskiego aliansu wojskowego, a także niedawna deklaracja o połączeniu wysiłków obydwu państw w zakresie programów kosmicznych. Już w ubiegłym roku, po indyjsko – chińskich starciach w Himalajach w New Delhi, uważano, że Moskwa przyjęła nadmiernie pro-chińskie stanowisko, co stało się powodem niepowodzenia rosyjskich prób mediacji w konflikcie. Z kolei Moskwa z irytacją patrzy na zbliżenie amerykańsko – indyjskie i wejście New Delhi do antychińskiego formatu QUAD. W grudniu ubiegłego roku minister Sergiej Ławrow mówił publicznie o presji Stanów Zjednoczonych na Indie oceniając, że „tak oczywisty biegun siły, jak np. Indie, podlega bardzo wyrafinowanej, agresywnej polityce Zachodu, który próbuje wciągnąć je w antychińskie rozgrywki, promując strategię Indo-Pacyfiku oraz stara się drastycznie osłabić nasze najbliższe strategiczne partnerstwo i uprzywilejowane stosunki z Indianami”. Ta opinia spotkała się z krytyką ze strony indyjskiego MSZ-u, a zadrażnienia, jak się uważa, doprowadziły do odwołania wizyty Nerendry Modi w Moskwie, która miała się odbyć w grudniu ubiegłego roku. Teraz wygląda na to, że podziały między Rosją a Indiami jeszcze się pogłębiły.
Wzburzenie indyjskiej opinii publicznej
Rosyjska ambasada w New Delhi próbowała zatrzeć złe wrażenie w tamtejszych mediach, jakie wywołało niedopuszczenie Indii do udziału w moskiewskiej konferencji, wydając specjalne oświadczenie w tej sprawie, jednak tylko pogorszyło ono sytuację. Znalazł się w nim zapis, że „w przyszłości” Indie mogą zostać włączone do afgańskiego procesu pokojowego, co wywołało wzburzenie indyjskiej opinii publicznej, która uznała, że Indie potraktowane zostały w kategoriach państwa drugorzędnego, które być może za zgodą uczestniczących w rozmowach rywali zostanie doproszone do stołu. To wrażenie pogłębiły rewelacje dziennika „The Indian Express”, który powołując się na swe źródła w kręgach rządowych napisał, że Rosja domagała się również wykluczenia Indii z rozmów afgańskich, które mają się odbywać w kwietniu w Stambule i tylko dzięki twardej postawie Waszyngtonu domagającego się udziału New Delhi, udało się uniknąć kolejnego afrontu.
Ton komentarzy prasy indyjskiej na temat perspektyw „strategicznego, uprzywilejowanego partnerstwa” z Moskwą oddaje najlepiej artykuł profesora polityki międzynarodowej Rajesha Rajagopaalana z Uniwersytetu Jawaharlala Nehru, który opublikował portal The Print. W jego opinii, postawa Moskwy wobec Indii w sprawie rozmów afgańskich nie powinna być zaskoczeniem, bo w najbliższej przyszłości kontrowersje między obydwoma państwami będą narastać, a geopolityczne podziały zwiększać się. Taka jest bowiem logika rysujących się geostrategicznych bloków, a obydwa państwa znalazły się po przeciwnej stronie umownej barykady. Konflikt Rosji z Zachodem skazuje ją, zdaniem indyjskiego eksperta, na bliskie związki z Chinami, z kolei Indie będą chciały - po to, aby równoważyć rosnąca potęgę Chin na kontynencie azjatyckim - mocniej zakorzenić się we wspólnocie państw QUAD powstającej pod patronatem Waszyngtonu. „Rosja była użyteczna pod pewnymi względami – pisze indyjski ekspert - szczególnie we wzmacnianiu potęgi wojskowej Indii. Ale polityczny dryf Moskwy w stronę Chin jest dla New Delhi sygnałem alarmowym na który powinno się zwrócić uwagę. Uzależnienie Indii od Moskwy w zakresie broni to punkt słabości, który indyjscy decydenci muszą potraktować poważniej”. Zważywszy na sytuację geostrategiczną i izolację międzynarodową Moskwy, jedynym jej partnerem, w opinii Rajesha Rajagopaalana, mogą być Chiny. A to, w jego opinii, oznacza, że polityka Indii winna wziąć te uwarunkowania pod uwagę i zrezygnować z prób wbicia klina między Moskwę a Pekin, przede wszystkim z tego powodu, że w dłuższej perspektywie te starania okażą się nieskuteczne. Już dziś gospodarka chińska jest trzy razy większa niźli połączone gospodarki Rosji i Indii, a podział kontynentu azjatyckiego na dwa rywalizujące bloki jest trendem tak silnym, że Indie nie będą samodzielnie w stanie zatrzymać rysujących się trendów. Należy więc zerwać z uznawaniem własnych marzeń za możliwą politykę, pogodzić się z rzeczywistością i przyłączyć, tak proponuje indyjski ekspert, do antychińskiego obozu budowanego przez demokracje Zachodu. Taka ocena rysujących się trendów powoduje, że drogi Indii i Rosji będą się w przyszłości szybko rozchodzić. „Gra Moskwy – argumentuje Rajagopaalan - może mieć na celu osłabienie roli USA w regionie lub zapewnienie, że Waszyngton i Chiny będą się nadal konfliktować, bo to właśnie służy Rosji najlepiej. Ale to w ogóle nie służy Indiom, ponieważ to potencjalna hegemonia Chin nad Azją, a nie amerykańska potęga, jest tym czego New Delhi powinno się bardziej obawiać. To amerykańska słabość, zarówno pod względem możliwości, jak i chęci, zaszkodziłaby dziś Indiom”. Jego zdaniem skonfliktowanie Rosji ze Stanami Zjednoczonymi i Zachodem obiektywnie rzecz biorąc służy interesom Chin, z tego względu, że Rosja, której gospodarka jest o połowę mniejsza od indyjskiej nie jest w stanie nawiązać rywalizacji z chińskim kolosem. W tym sensie uzależnienie może być wyłącznie jednostronne, co nie zmienia fakty, że Pekin jest nadal zainteresowany pozyskaniem rosyjskiej technologii, szczególnie wojskowej, w domenach w których pozostaje jeszcze w tyle wobec Stanów Zjednoczonych.
Rosyjscy eksperci cytowani przez media uważają, że decyzja o niezapraszaniu Indii na moskiewską konferencję jest poważnym błędem politycznym o długofalowych, negatywnych dla Rosji, konsekwencjach. Andriej Serienko, dyrektor centrum analitycznego Rosyjskiego Towarzystwa Politologów powiedział dziennikowi Kommiersant, że jednym ze skutków tego kroku będzie wzmocnienie amerykańsko – indyjskich związków, na czym Rosji nie powinno zależeć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/543403-czyzby-kres-uprzywilejowanego-partnerstwa-rosji-i-indii