Jak zapowiada brytyjska prasa jutro rząd ma opublikować dokument, tzw. The Integrated Review, w którym określony zostanie kształt zapowiadanych już od ubiegłego roku reform w zakresie polityki zagranicznej i sił zbrojnych Wielkiej Brytanii. Z wstępnych informacji i wypowiedzi premiera Borisa Johnsona już wiadomo, że zapowiedziany wzrost wydatków – 16,5 mld funtów w ciągu następnych czterech lat ma być przeznaczony przede wszystkim na rozbudowę marynarki wojennej i unowocześnienie armii a nie jej liczebną rozbudowę.
Brytyjski premier zapowiedział, że reformy „zaczynają się w domu”, co oznacza, że planowane zwiększenie nakładów ma być tez jednym z impulsów na rzecz pobudzenie gospodarki. W praktyce oznacza to budowę kolejnych okrętów w Szkocji, systemów kosmicznych i satelitów w Północnej Irlandii oraz transporterów opancerzonych w Walii a także zwiększeniu nakładów na prace nad sztuczna inteligencję czy utworzenie dowództwa kosmicznego. Jednak położenie akcentu na nowe domeny rywalizacji mocarstw, w tym spółzawodnictwo w cyberprzestrzeni i w kosmosie, może oznaczać dalszą redukcję brytyjskich sił lądowych, co zagraża wypełnianiu zobowiązań w ramach NATO. Warto przypomnieć, że Wielka Brytania w ramach podziału obowiązków i odpowiedzialności w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego odpowiada za wysuniętą szpicę w Państwach Bałtyckich oraz wspiera obecność wojskową na Morzu Czarnym. Plany rozbudowy i modernizacji floty wojennej temu ostatniemu zadaniu nie szkodzą, ale jak to się ma do potencjału wojsk lądowych Zjednoczonego Królestwa? Sir Mike Jackson, emerytowany generał i były szef sztabu armii brytyjskiej w niedawno opublikowanym na łamach The Daily Telegraph artykule wyraził pogląd, że propozycje rządu mają na celu również redukcję sil lądowych, których liczebność miałaby się zbliżyć, do niebezpiecznie niskiego poziomu 73 tys., co w jego opinii równa się temu, iż Wielka Brytania stanie się państwem „strategicznie niewiele znaczącym” i z pewnością nie będzie w stanie podołać wyzwaniom na wschodniej flance NATO a już z pewnością nie będzie mogła stawić skutecznego oporu ewentualnej rosyjskiej agresji. Jak napisał „urzędnicy resortu obrony obiecują szczuplejszą i bardziej mobilną armię. Obliczają, że zdolności naszych sił specjalnych, siła cybernetyczna i siła lotnictwa - wsparte inwestycjami w zaawansowane technologie i innowacyjne systemy uzbrojenia - są bardziej odpowiednie do przeciwdziałania zagrożeniom jutra. Może mają rację.” Ale jednocześnie, jest on zdania, że dalsze cięcia stanu wojsk lądowych oznaczają przewagę liczebną Rosji na ewentualnym polu wojny przyszłości.
Nowe akcenty w polityce zagranicznej Londynu
Lewicowy „The Guardian” ujawnił, że głównym kierunkiem zmian w zakresie polityki zagranicznej Wielkiej Brytanii, co zapowiedziane będzie w The Integrated Rewiev ma być położenie większego nacisku na politykę powstrzymywania Chin i generalnie na wzrost brytyjskiej obecności, również wojskowej, w basenie Oceanu Indyjskiego i na Pacyfiku. Temu ma służyć wysłanie nowego lotniskowca Queen Elisabeth II na południowy Pacyfik i na Morze Południowochińskie oraz zmniejszenie minimalnej liczebności sił zbrojnych z obecnego poziomu 82 tys. żołnierzy i oficerów (obsadzonych jest aktualnie 75 310 etatów) do 72,5 tys. Planuje się ponadto redukcję o 1/3 liczby czołgów Challanger. Portal Defence News alarmował w lutym, że zagrożony jest również program modernizacji brytyjskich bojowych wozów piechoty, czyli jedno z najistotniejszych przedsięwzięć mających zwiększać mobilność sił lądowych. W ubiegłym tygodniu komisja obrony brytyjskiego parlamentu opublikowała alarmistyczny raport na temat obecnego stanu wojsk pancernych i zmechanizowanych, które zdaniem autorów opracowania są dziś przestarzałe, praktycznie niezdolne do działania i w razie jakiegokolwiek starcia z Rosją będą na straconych pozycjach. W raporcie można znaleźć m.in. informacje, że brytyjskie siły lądowe, które jeszcze w 1990 roku dysponowały liczbą 1200 zdolnych do walki czołgów, dziś dysponują jedynie liczbą 227, przestarzałych już dziś pojazdów.
Przesunięcie uwagi brytyjskiego rządu na kwestie związane z nowoczesnymi technologiami wojskowymi oraz możliwością projekcji siły w Azji oznacza postawienie pod znakiem zapytania możliwości w zakresie reagowania wojskowego na Wschodzie, w razie pogarszania się relacji z Rosją. Z pewnością wzrost brytyjskiego budżetu wojskowego i podkreślanie siły więzi atlantyckich, o czym premier Borys Johnson mówił choćby w toku ostatniej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa nie musi w tym wypadku oznaczać zwiększenia możliwości sił NATO, których kontyngent brytyjski jest istotnym elementem na tzw. wschodniej flance.
Dyskusja w Wielkiej Brytanii na temat rzeczywistych możliwości jej sił zbrojnych i niezbędnych reform zbiegła się z wydaniem przez szwedzki, związany z siłami zbrojnymi think tank FOI dwóch tomów analiz, których autorzy szukali odpowiedzi jaki jest dziś rzeczywisty potencjał państw NATO jeśli chodzi o obronę przed ewentualną rosyjską agresją północnych i wschodnich rubieży. Powodem tych analiz jest nastanie, jak piszą we wstępie przedstawiciele FOI, epoki rywalizacji mocarstw, w szczególności sytuacji, kiedy „niepewność co do przyszłej roli USA i w obliczu osłabienia europejskiego ładu bezpieczeństwa może skłonić Rosję do realizacji jej interesów kosztem krajów regionu.” Innymi słowy rozwój wydarzeń na świecie, oznaczający większe zaangażowanie Waszyngtonu w Azji i wewnątrz-europejskie kontrowersje na temat suwerenności strategicznej i najlepszej polityki obronnej może Moskwie otworzyć „okienko możliwości” lub skłonić ją do realizacji jeszcze bardziej asertywnej linii politycznej. W tej sytuacji przegląd własnych możliwości obrony staje się rzeczą pilną. Jaka jest w tej materii sytuacja? W przyszłości Europa będzie musiała zwiększyć zaangażowanie we własna obronę, ale ani w krótko, ani nawet w średnioterminowej perspektywie nie realnej alternatywy, jak można przeczytać w podsumowaniu raportu, wobec wojskowego zaangażowania Stanów Zjednoczonych. Tym bardziej, że wzrost wydatków na modernizację własnych sił zbrojnych w najważniejszych państwach europejskich (czytaj: w Niemczech) idzie opornie i nawet w sytuacji kryzysu wywołanego pandemią Covid-19 trzeba się liczyć ze zwolnieniem tempa modernizacji i budowania własnego, europejskiego potencjału.
Kolejne problemy NATO
Ale opóźnienia po stronie NATO dotyczą nie tylko przebudowy potencjału sił zbrojnych, jeśli pod tym pojęciem rozumieć wyłącznie ich liczebność i jakość sprzętu, którymi dysponują. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda, jeśli wziąć pod uwagę systemy dowodzenia, wymiany informacji, komunikacji czy wspólnych, związanych z uruchomieniem art. 5 manewrów. Rosja pod tym względem znakomicie wyprzedza europejskie siły NATO. Sytuacja jest tym gorsza, że, jak piszą szwedzcy analitycy „Obecnie stan przygotowań NATO sugeruje, że Sojusz koncentruje się raczej na radzeniu sobie z kryzysem (artykuł 4), a nie na ataku zbrojnym (artykuł 5), albo zakłada, że przed atakiem będzie dużo czasu na przygotowania.” Nie skłonni do kategorycznych ocen analitycy piszą wprost, że Rosja dysponuje dobrze przygotowaną, wyszkoloną armią, świadomą swych celów i możliwości a NATO może jej przeciwstawić dziś „siły rozmieszczone w wielu krajach, utrzymywane w niskiej gotowości i nie skonfigurowane ani wyszkolone do uczestnictwa w wojnie. Chociaż pewne ulepszenia są widoczne w tzw. wysuniętej obecności, jak również w siłach rotacyjnych i siłach szybkiego reagowania, NATO nadal ma trudności z zebraniem takiej samej liczby sił lądowych jaką dysponuje Rosja.”
Przeprowadzona w FOI gra wojenna, która przewidywała atak Rosji na jedno z Państw Bałtyckich przez terytorium Białorusi, skłoniło ekspertów szwedzkich sił zbrojnych do sformułowania tezy, że „W naszej grze, po kilku dniach walk, sytuacja była wyraźnie na korzyść Rosji, której siły zbrojne osiągnęły wiele ze swoich celów.” Innymi słowy, przegrywamy wojnę. Zmiany z brytyjskich siłach zbrojnych jeszcze pogarszają sytuację państw frontowych w tym Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/543194-wielka-brytania-odchudza-sily-ladowe