Amerykańskie media informują o kolejnym akcie wymazywania z przestrzeni publicznej, nawet tej najbardziej codziennej, akcentów świadczących o istnieniu płci żeńskiej i męskiej. Tym razem chodzi o osobne działy w sklepach z zabawkami - dla chłopców i dziewcząt. Ale generalnie - o słowa określające płeć dziecka.
Jak czytamy, między innymi na stronach New York Post, sieci handlowe zatrudniające pięciuset i więcej sprzedawców mają zostać zobowiązane do utrzymywania
niepodzielnej strefy sprzedaży dla artykułów dziecięcych, w tym ubrań, zabawek.
Co ważne,
bez względu na to, czy były one tradycyjnie oznaczane jako produkty skierowane do dziewcząt lub chłopców.
Projekt ustawy podnosi kwestię „niesprawiedliwych rozróżnień” także w kwestii oznaczania produktów w tym zakresie. Ma dotyczyć również wszystkich przedsiębiorstw sprzedających internetowo, a mających swoje bazy w Kalifornii. Tu przepisy idą jeszcze dalej, nakazując utworzenie działów: „dzieci”, „unisex” (dla wszystkich płci) oraz „płciowo neutralne”.
Przewidziane kary mają wynosić 1000 dolarów za naruszenie przepisów.
Przepisy forsują grupy Demokratów promujące ideologię LGBT w parlamencie stanowym. Padają argumenty, że chodzi o „stworzenie bezpiecznej przestrzeni dla dzieci”, które dziś mają czuć się urażone tym podziałem.
Na propozycję zareagowała konserwatywna publicystka Candace Owens.
Chcą karać sprzedawców za używanie słowa „chłopiec” lub „dziewczynka”. Nie potrafię wyrazić jak bardzo nikczemni są ci demokratyczni politycy.
I w gruncie rzeczy o to chodzi. Kolejny obszar w którym wymazuje się prawdę o biologicznych różnicach między płciami. Znamy to szaleństwo z polskiego podwórka.
Na marginesie: podobno epidemia jest wielkim wyzwaniem. Ale jak widać, dla lewicy są ważniejsze.
wu-ka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/542046-w-kalifornii-chca-kar-za-slowa-chlopiec-i-dziewczynka