Była szefowa austriackiej dyplomacji Karin Kneissl zasiadła w dyrektoriacie kompanii naftowej Rosnieft. Można to zwekslować stwierdzeniem, nic nowego, jeden polityk więcej na usługach Putina. A jednak, to coś znacznie więcej…
Jak powszechnie wiadomo, we wspólnocie i poza pozostaje na usługach prezydenta Rosji były lewicowy kanclerz Gerhard Schröder. Ten, który dogadał z Władimirem Putinem budowę pierwszej nitki rosyjsko-niemieckiej pępowiny gazowej NordStream1 z Wyborga do Gryfii (Greifswaldu). Dla przypomnienia, będąca wówczas w opozycji, obecnie chadecka kanclerz Angela Merkel uznała podpisanie tej umowy, zawartej notabene pod koniec kadencji kanclerza lewicy, za „najwspanialszy dzień w dziejach niemiecko-rosyjskich stosunków”, a co ówczesny minister obrony w koalicyjnym rządzie PiS, Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin Radosław Sikorski skomentował:
To była tradycja Locarno, to jest tradycja paktu Ribbentrop - Mołotow. Nie chcemy powtórki.
Sikorski zaznaczył przy tym, że Polska bezskutecznie prosiła kanclerz Merkel, by wstrzymała inwestycję. Zdarzyło się to na szczecie UE-USA, podczas spotkania polityków w hotelu „Conrad” w Brukseli. Był na nim również amerykański senator, późniejszy kandydat republikanów na prezydenta (w 2008 roku) John McCain. Tak, ten który skrytykował Donalda Trumpa za pogratulowanie zwycięstwa Putinowi, że to:
obraza dla każdego Rosjanina, który został pozbawiony prawa głosowania w wolnych i uczciwych wyborach”, a „prezydent USA nie jest przywódcą wolnego świata, jeśli gratuluje dyktatorom zwycięstwa w oszukanych wyborach.
Tenże McCain ostrzegał w hotelu „Conrad”, że:
Dla Rosjan ropa i gaz oznaczają władzę i sposób na rozszerzenie imperialnych wpływów.
W kwestii formalnej, Niemcy wymusiły na Komisji Europejskiej krytykę… Sikorskiego i „polskich obaw”. Rzecz jasna, sekundowały temu „wolne”, niemieckie media. Wysokonakładowy tabloid „Bild” huknął, że taka postawa polskiego polityka szkodzi naszym bilateralnym stosunkom. W tym samym tonie wypowiedział się m.in. chadecki przewodniczący parlamentarnej Komisji spraw Zagranicznych Ruprecht Polenz, zaś jego zastępca w tejże komisji Bundestagu, socjaldemokrata (SPD) Hans Ulrich Klose wezwał polskiego premiera, by… zdyscyplinował szefa MON.
„Strategiczny partner Niemiec”
Można rzec, wspólnym frontem, we wspólnym interesie, jak mawiają Niemcy, „so macht man Politik” - tak robi się politykę. Ale wrócę do istotnych kulisów podpisania umowy o budowie NordStream1. Było to zwieńczenie polityki kanclerza Schrödera, tego, który po odbudowaniu Reichstagu, na inauguracyjne posiedzenie parlamentu w tym obiekcie, zaprosił do wygłoszenia przemówienia, jako pierwszego gościa z zagranicy… Władimira Putina. Co więcej, ku osłupieniu Amerykanów i samego Putina, po raz pierwszy nazwał Rosję „strategicznym partnerem Niemiec”. Ich przyjaźń przybrała później wręcz karykaturalne formy: wspólne sanny z pochodniami na ulicach Moskwy, obchody urodzin „Gierda” w jego domu w Hanowerze, gdzie Putin przywiózł chór kozaków wołga-dońskich, którzy śpiewali po niemiecku, były też adopcje państwa Schröderów dwojga sierot z Petersburga - miasta rodzinnego Putina, który był „akuszerem” tego aktu (nawiasem mówiąc, nie wiem, jaki jest los tych dzieci i kto się nimi opiekuje, ponieważ ekskanclerz rozwiódł się z wtedy czwartą żoną Doris i ma już piątą). Zawarcie kontraktu na budowę NordStream1 zostało uznane w Niemczech, jako przygotowanie sobie przez Schrödera późniejszej posady szefa Rady Nadzorczej gazociągu w budowie i głównego lobbysty Putina. Były kanclerz uciął wszelkie dywagacje na ten temat dzięki uzyskaniu sądowego zakazu snucia takich „spekulacji”, bowiem nie ma przecież żadnych dowodów, że przygotowywał sobie u przyjaciela intratną synekurę… Potem, już w nowej roli zjednywał sprawie na różne sposoby prominentnych przeciwników tej inwestycji, topiąc ich w rosyjskim szampanie i kawiorze, jak np. w ekskluzywnym hotelu „Adlon”, tuż obok Bramy Brandenburskiej w Berlinie – wiem, bo byłem wśród zaproszonych gości. Grono przeciwników nowego „paktu Ribbentropa-Mołotowa” topniało…, rura została położona. Dziś trwa walka na wszystkich frontach o NordStream2.
Weselni goście
Wprawdzie kanclerz Merkel nie pakuje się z Putinem do sań, ani do sauny, jak to robił kanclerz Helmut Kohl z prezydentem Borysem Jelcynem, a Putin nie przywozi jej na urodziny kozaków śpiewających po niemiecku, ale geszeft to geszeft, tym bardziej, jeśli zawierany - jak mawiają niemieccy politycy, dla których mapy to tylko papier - z „najważniejszym sąsiadem”… Wobec niesprzyjającej dziś atmosfery w Brukseli z powodu uwięzienia Aleksieja Nawalnego (tak jakby to była pierwsza ofiara Putina) i amerykańskich sankcji, prezydent Rosji koncentruje siły i środki. Dołączenie Karin Kneissl do rosyjskiej listy płac dyrektoriatu kompanii naftowej Rosnieft, której głównym akcjonariuszem jest państwo, jest tylko jednym z elementów gry prowadzonej przez Berlin i Moskwę na szeroką skalę.
Kim jest pani Kneissl? Należy do Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ), uchodzącej w Unii Europejskiej za nacjonalistyczno-eurosceptyczną – dość przypomnieć, że jej współtwórcą i liderem był kiedyś Jörg Haider, tragicznie zmarły premier Karyntii. Ów polityk pędził prawie 150 km/h, w miejscu, gdzie wolno było jechać siedemdziesiątką, a de facto wracał na bańce z gejowskiego party - to tak na marginesie. Pani Kneissl będąc jeszcze jeszcze szefową austriackiej dyplomacji wzięła nieco ponad dwa lata temu ślub z pewnym kooperującym z Rosją przedsiębiorcą. Wśród weselnych gości był sam prezydent Putin, który nawet powalcował trochę z minister Kneissl i tak mu się to widać spodobało, że dziś będą razem walcowali w sektorze energetycznym. Można sobie ironizować, byłaby to jednak gorzka ironia, istotne są bowiem powiązania i wpływy starych i nowych załogantów na brygu Putina. Nowa usługodawczyni niekoronowanego cara Rosji była ministrem spraw zagranicznych w rządzie obecnego kanclerza Austrii Sebastiana Kurza. A Austria jest członkiem Unii Europejskiej, ergo - wzmocnienie prorosyjskiej opcji w Brukseli.
Uczył Krasicki
Nie jest to austriackie gadanie, Karin Kneissl ma telefony, ma kontakty i dojścia do ważnych ludzi w świecie polityki i nie tylko - jej curiculum vitae jest przebogate: doktorat z prawa międzynarodowego, studia m.in. na Uniwersytetach Hebrajskim w Jerozolimie i Jordańskim, za oceanem, czy na francuskiej, elitarnej École nationale d’administration, z siedzibami w Paryżu i Strasburgu, którą ukończyli niemal wszyscy prezydenci i premierzy Francji… - długo by wymieniać. Nabytek Putina, niewątpliwie cenny.
Gdyby Władimirowi Władimirowiczowi się opłacało, pewnie zatrudniłby także obecnie szefa ludowców w europarlamencie (EPL) Donalda Tuska, jednak dla prezydenta Rosji to za mikra postać - były polski premier i tak lojalnie wykonuje polecenia Berlina, wszak awans na brukselskie salony zawdzięcza nikomu innemu, tylko Angeli kanclerz Merkel. W tym kontekście, kwestia dokończenia paru kilometrów gazociągu NordStream2 to tylko kwestia czasu. Co należy dodać, nie będzie kanclerz Merkel, będzie ktoś inny, czy to z chadeckich partii CDU/CSU czy socjaldemokratycznej SPD, nie ważne, bo realizujących wytyczną pierwszego, żelaznego kanclerza Rzeszy Otto von Bismarcka: „Naszą powinnością nie jest pełnienie urzędu sędziego sprawiedliwości, lecz robienie polityki dla Niemiec”. Nie będzie Putina, będzie inny niekoronowany car Rosji, ale i rosyjska polityka zmianie nie ulegnie. Kto wierzy w jej zmianę jest naiwny, albo…
Nawet, jeśli NordStream2 to sprawa dla nas przegrana, cała ta sytuacja stanowi ważne memento dla reprezentantów wszystkich partii w naszym kraju, aby w kwestiach egzystencjalnych do Polski, jak polityka bezpieczeństwa, naszych strategicznych sojuszy i troski o stan własnej siły obronnej, zaczęli mówić jednym głosem, bez opierania się na… unijnych przyjaciołach, wśród których - jak uczył Krasicki - „psy zająca zjadły”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/542018-wsrod-najlepszych-przyjaciolrosnie-grupa-lobbystow-putina