Timofiej Bardaczow, dyrektor programowy Klubu Wałdajskiego kreśli na łamach periodyku Rossija v globalnoj politikie nowe zasady rosyjskiej polityki wobec krajów tzw. bliskiej zagranicy. Warto na te rozważania zwrócić uwagę, nie tylko dlatego, że Bardaczow uchodzi za głos rosyjskiej elity, a jego wystąpienia, takie jak z września ubiegłego roku w którym wzywał do „zerwania” Federacji Rosyjskiej z Unią Europejską można uznać za zapowiedź zmian w linii politycznej Kremla, które stały się wyraźnie widoczne dopiero kilka miesięcy później. Jego publicystyka stanowi też próbę przemyślenia nowej roli Rosji w świecie, państwa, które z jednej strony musi liczyć się z coraz bardziej dotkliwymi ograniczeniami w zakresie własnych możliwości, z drugiej zaś musi funkcjonować w szybko zmieniającym się porządku międzynarodowym, znacząco innym, niż w czasie ostatnich trzydziestu lat.
Bordaczow swe rozważania zaczyna od uwagi na temat rozpadu rosyjskiego imperium. Nie chodzi w tym wypadku o los ZSRR, ale o spojrzenie na geostrategiczną pozycję Imperium i jego rosyjskiego jądra w czasie ostatnich dwustu lat. Jego zdaniem, zarówno po I wojnie światowej, jak i w 1991 roku, Rosji udało się uniknąć losów innych imperiów, które tracąc istotne dla siebie elementy musiały przejść wewnętrzną metamorfozę, stając się „normalnymi państwami” (Francja, Wielka Brytania), rozpadając się (Austro-Węgry) lub drastycznie redukując swą pozycję. Nie chodzi w tym wypadku o „atrybuty” imperialności, ale o zachowanie przez Rosję możliwości ochrony swego terytorium i odbudowy potencjału, które mimo znacznego zmniejszenia kontrolowanych przezeń obszarów jest możliwe dzięki temu co udało się utrzymać. Chodzi przede wszystkim o utrzymanie Syberii, bo to decyduje o tym, że zarówno po I wojnie światowej jak i po rozpadzie ZSRR Rosja pozostała mocarstwem dysponującym samodzielnym, wewnętrznym potencjałem rozwojowym oraz obronnym. Nawet okrojone do rozmiarów Federacji Rosyjskiej dawne Imperium Rosyjskie (również zaliczając do tej kategorii ZSRR), nadal ma wystarczający potencjał ludnościowy, wystarczające zasoby i arsenał nuklearny, aby być w stanie samodzielnie, bez opierania się na systemie sojuszy, bronić swoją suwerenność Dziś, po tym jak udało się Moskwie zmodernizować własne siły zbrojne, w zakresie bezpieczeństwa Rosja jest, w opinii Bordaczowa tym bardziej samowystarczalna. To zresztą, dysponowanie potencjałem i możliwościami samodzielnej obrony własnego terytorium, jest jego zdaniem, naturą mocarstw. Ani Stany Zjednoczone, ani Chiny nie muszą w trosce o bezpieczeństwo własnego terytorium budować sojuszy wojskowo – politycznych. To, że takowe zawierają, powodowane jest innymi motywami, niźli fundamentalne kwestie własnego bezpieczeństwa. Po rozpadzie ZSRR, Rosja dążyła do zbudowania na obszarze tzw. przestrzeni postsowieckiej systemu sojuszniczego, obejmującego zarówno porozumienia wojskowe jak i gospodarcze, ale głównym motywem takiej polityki było przekonanie, że państwa wywodzące się z ZSRR „łączy coś więcej” niźli tylko kwestie bezpieczeństwa. Dziś to przekonanie, zdaniem Bordaczowa, znakomicie wyblakło i Moskwa wchodzi o fazę egoistycznej polityki zagranicznej, co oznacza, że kieruje się własnymi interesami niekoniecznie biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znaleźli się formalni sojusznicy. Bardzo wyraźnie ta zmiana zarysowała się, w opinii rosyjskiego analityka, w czasie ostatniej wojny azersko – ormiańskiej, w której Rosja nie chciała interweniować dopuszczając faktycznie do wzrostu wpływów Turcji na południowym Kaukazie. W tym wypadku zwyciężyły rachuby polityczne a nie zobowiązania sojusznicze. Moskwa obserwując rozwój sytuacji doszła do wniosku, że interweniując po stronie Armenii więcej może stracić niźli zyskać. Nie musiała się też obawiać Turcji, bo rozluźnianie się więzi Ankary z NATO dawały jej może nie gwarancję, ale większą dozę pewności, że umocnienie się tureckich wpływów w regionie nie oznacza wejścia wrogiego bloku na rosyjskie przedpole. Ewentualna interwencja zaś z pewnością poróżniłaby Rosję z Azerbejdżanem, co zmieniłoby strategiczne relacje w regionie na pokolenia. Podobnie jeśli chodzi o Azję Środkową. Rosja nie postrzega, w opinii Bardzaczowa, ekspansji Chin w tym regionie w kategoriach zagrożenia bo nie dostrzega perspektywy eskalacji wrogości między Moskwą a Pekinem. Na wydarzenia w Biszkeku (Kirgizja) w związku z tym w ogóle nie chciała reagować. To, w opinii Bardaczowa oznacza, że Rosja redefiniuje właśnie swą politykę wobec przestrzeni postsowieckiej. Nie ma mowy już o jakiejś wyłącznej strefie wpływów, nie pozwalają na uprawianie takiej polityki zresztą kurczące się zasoby, a jedynym czynnikiem wpływającym na ocenę tego czy warto „być obecnym” w krajach ościennych jest odczytanie, przez pryzmat obecnej sytuacji, zagrożeń dla własnego bezpieczeństwa. Z tej perspektywy, jak otwarcie pisze Bardaczow, dla Rosji kluczowe są dwa państwa – Białoruś i Kazachstan. Wszystkie inne „przyczółki” mają znaczenie drugorzędne, co oczywiście nie znaczy, że Moskwa powinna je ewakuować ustępując pole rywalom. Nie mają jednak pierwszoplanowego znaczenia z punktu widzenia bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej tak jak to jest w przypadku Białorusi i Kazachstanu. Kontrola nad tym ostatnim państwem jest warunkiem utrzymania przez Rosję Syberii zważywszy na rozmieszczenie szlaków komunikacyjnych a „geostrategiczne przejęcie” Białorusi przez Zachód, co byłoby w opinii Bardaczowa bezpośrednim skutkiem zwycięstwa antyłukaszenkowskiej opozycji oznacza, że sytuacja mogłaby eskalować nawet do wybuchu wojny nuklearnej. Odmiennie niźli Turcja, główne państwo „rozgrywające” w przypadku Białorusi, jakim jest jego zdaniem Polska nie uprawia samodzielnej polityki. A to z perspektywy Moskwy oznacza zawężenie pola dyplomatycznego manewru, bo polskie elity nie mogą być stroną jakiegokolwiek „dealu”, Rosja nie jest w stanie grać na partykularnie rozumianych przez Warszawę polskich interesach, co w rezultacie zmusza ją do postrzegania wydarzeń wyłącznie przez pryzmat najgorszego scenariusza, czyli zbliżenia się wrogiego bloku wojskowego jakim jest NATO na odległość 270 km od Moskwy.
Rosja zmuszona do selektywnego potraktowania obszarów buforowych
Ewolucja porządku światowego, zdaniem Bordaczowa również zmusza rosyjskie elity do bardziej selektywnego potraktowania obszarów buforowych, jakimi są państwa tzw. przestrzeni postsowieckiej. Rosja, po pierwsze nie jest z racji swojego potencjału zainteresowana przebudową światowego porządku instytucjonalnego, tak jak Stany Zjednoczone po II wojnie światowej, czy Chiny obecnie. Po drugie zaś, w jej interesie leży utrzymanie nie tylko własnej suwerenności, ale politycznej swobody ruchów. W szybko zmieniającym się świecie, w którym następuje rekonfiguracja sojuszy i każdy podmiot zaczyna dbać wyłącznie o własne interesy liczy się elastyczność, szybkość reakcji, polityczna mobilność. Sztywne powiązania sojusznicze, a już tym bardziej blokowy podział świata jest obiektywnie rzecz biorąc na niekorzyść Rosji, zbyt słabej aby zbudować własny układ i centrum siły, a zbyt silnej i ambitnej aby podporządkować się nowemu hegemonowi. Bordaczow uważa, że w obecnej fazie rozwoju sytuacji na świecie Rosja jest względnie bezpieczna również dlatego, że wiodące mocarstwa będą przegrupowywać swe siły gotując się do wzajemnej rywalizacji. A to oznacza, że wycofają się, albo znacząco zmniejsza zaangażowanie w regionach nie będących z ich perspektywy pierwszoplanowymi. Obiektywnie rzecz biorąc oznacza to, w jego opinii, zwiększenie liczny ognisk destabilizacji w świecie, w którym zabraknie „globalnego policjanta” czy policjantów oraz zmniejszenie presji zewnętrznej w rosyjskich obszarach buforowych, co obiektywnie poprawia sytuację Federacji Rosyjskiej z punktu widzenia bezpieczeństwa.
To zaś oznacza, że Rosja nie musi obecnie i nie będzie musiała w najbliższej przyszłości utrzymywać na swoich granicach systemu państw buforowych traktując je jak własną uprzywilejowaną strefę wpływów. Nie należy tego rozumieć jako chęć odwrócenia się od sąsiadów, raczej położenie nacisku na kooperację na płaszczyźnie gospodarczej. Oczywiście tylko z tymi państwami, które tego chcą. Jedynymi wyjątkami na tej mapie są, o czym pisałem już wcześniej, Białoruś i Kazachstan, kluczowe dla utrzymania przez Federację Rosyjską swej spoistości państwowej. Dlatego też Rosja w praktyce stosuje i stosować będzie w przyszłości odmienne podejście. Wobec tych państw, które są kluczowo istotne z punktu widzenia rosyjskiego bezpieczeństwa Moskwa nie dopuści w żadnej formie do wzrostu wpływów czynników zewnętrznych. Z tego właśnie powodu, jak argumentuje Bardaczow, Putin nie tylko zdecydował się wesprzeć Łukaszenkę, ale również zdecydowanie odrzucił jakiekolwiek zaangażowanie się w rozwiązanie konfliktu państw Zachodu. Inną politykę Moskwa będzie uprawiała w odniesieniu do innych obszarów postsowieckich, gdzie możliwa jest gra interesów i zaangażowanie się w ich rozgrywanie zewnętrznych graczy. Osobną niezwykle interesującą kwestią, której Bardaczow nie poświęca wiele uwagi, jest ewolucja polityki Kazachstanu, państwa jeszcze 30 lat niechętnie wychodzącego z ZSRR, dziś zaś, mimo, że nie nastąpiła tam w gruncie rzeczy rotacja elit, uprawiającego politykę wielowektorową.
Nowe czasy, oznaczają nowy wymiar polityki imperialnej, bowiem jak zauważa „w nowoczesnych warunkach nie możemy twierdzić z taką samą pewnością, jak wcześniej, że imperialna potęga musi być koniecznie wspierana przez bezpośrednią kontrolę nad zależnymi państwami. Anarchiczny i konkurencyjny charakter polityki międzynarodowej pozostaje niezmienny, ale specyficzne wymagania dotyczące podejmowanych decyzji mogą ulec zmianie. Coraz częściej kojarzone są z rosnącymi możliwościami technicznymi, których brakowało w czasach, gdy odległość od stolicy do granicy oznaczała ile czasu potrzeba będzie na przeprowadzenie mobilizacji wojskowej.” Postęp technologiczny w sztuce wojennej znacząco redukuje, w opinii Bordaczowa, potrzebę „posiadania Imperium” niezależnie od tego czy rozumiemy je jako bezpośrednią kontrolę terytorium czy stworzony przez siebie i kontrolowany system państw o ograniczonej suwerenności. Tym bardziej jeśliby, tak jak to było w przypadku państw przestrzeni postsowieckiej po rozpadzie ZSRR, utrzymanie politycznych związków wiązało się z benefitami czerpanymi ze specjalnych przez peryferia (niższe ceny surowców energetycznych, uprzywilejowanie handlowe, migracja zarobkowa, preferencyjne ceny na rosyjską broń). Ta zmiana oznacza, że jedyną racjonalną przyczyną zawierania układów sojuszniczych między państwem o takiej pozycji i potencjale jak Rosja a słabszym i niesamodzielnym partnerem winno być w nowych czasach, korzystne z punktu widzenia podmiotu większego ukształtowanie tych relacji. Innymi słowy, koniec z altruizmem w polityce zagranicznej. Budowa Imperium ma sens tylko wówczas, jeśli Moskwa czerpie z tej polityki wymierne i policzalne benefity. „Wielkie mocarstwa – argumentuje - idą na tworzenie formalnych instytucji sojuszniczych, jeśli jest to konieczne dla zabezpieczenia ich własnych interesów. Na przykład zdolność do rozmieszczenia sił i zasobów w przypadku konfliktu zbrojnego. Ale gdy to staje się niepotrzebne (zwiększają się możliwości techniczne lub zmniejszają się zagrożenia), wartość sojuszników staje się bardzo względna.”
Fundamentalne wnioski
Z takiej diagnozy wynikają fundamentalne dla przyszłej rosyjskiej polityki wobec sąsiadów wnioski. Za wyjątkiem sytuacji na Białorusi, Moskwa, w opinii Bordaczowa wyzbyła się ambicji przekształcenia „bliskiej zagranicy” w swoją strefę wpływów. Nie ma takich planów również i z tego względu, że jej możliwości są znacząco mniejsze, ale też i dlatego, iż zmniejszyły się stojące przed Rosją zagrożenia. Państwa sąsiedzkie stają się obszarem gry interesów, rywalizacji ekonomicznej i kulturowej wielu ośrodków, w tym oczywiście i Rosji, ale to tradycyjna domena polityki mocarstw nie mająca wiele wspólnego z dążeniem do hegemonii. „Jednocześnie w nowych warunkach – argumentuje Bardaczow - trudno się spodziewać, że odmowa Rosji podjęcia prób ochrony lub rozwijania „specjalnych stosunków” jest gwarancją nieingerencji w krytyczne dla jej interesów sytuacje.” Innymi słowy, Rosja nie odżegnuje się od polityki sprowadzającej się do wywierania wpływu, czy w pewnych sytuacjach nie rezygnuje z interwencji wojskowych, ale mają one mieć bardziej selektywny charakter, trochę tak jak francuskie zaangażowanie w Afryce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/541939-propozycja-zmiany-polityki-rosji-wobec-bliskiej-zagranicy