W miniony poniedziałek chiński oficjalny dziennik Rénmín Rìbào pozostający pod bezpośrednią kontrolą Komitetu Centralnego tamtejszej partii komunistycznej przyniósł stanowisko chińskiego ministra obrony, który powiedział, że Pekin nie zamierza zawiązywać aliansu wojskowego z Rosją. Ta wypowiedź była odpowiedzią na pytanie, czy w związku z napięciami między Moskwą a NATO, idea sojuszu wojskowego nie przybierze konkretnego kształtu. Dziennik Global Times, uchodzący za nieoficjalny organ zwolenników twardej linii politycznej w tym prezentujący stanowisko chińskich sił zbrojnych przytacza za Agencją Xinhua inne wypowiedzi ministra, które nieco łagodzą ostrość sformułowań. Miał on powiedzieć, że obecne „partnerstwo strategiczne” między Chinami a Federacją Rosyjską jest „modelem nowych stosunków międzynarodowych” a obydwa kraje kierują się w swej polityce zagranicznej zasadą nie zawierania twardych umów sojuszniczych. W przypadku Rosji nie do końca to jest prawdą, zważywszy na funkcjonowanie Moskwy w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym w skład którego wchodzą niektóre państwa wywodzące się z ZSRR oraz zawarcia szeregu wiążących umów dwustronnych, ale z pewnością oddaje stanowisko Pekinu. Władze Chin prezentują zresztą od dłuższego już czasu linię w myśl której bloki wojskowe są przeżytkiem przeszłości, starego podziału świata i nie odpowiadają współczesnym wyzwaniom.
Jednak wychodzący w Hong-Kongu dziennik South China Morning post przytacza szereg wypowiedzi chińskich analityków, i anonimowych urzędników wysokiego szczebla, którzy rzucają inne światło na motywy jakimi kierowało się kierownictwo chińskiego resortu obrony, mówiąc o perspektywach sojuszu wojskowego z Moskwą. Ich zdaniem wypowiedź ministra miała dwóch adresatów – Waszyngton i stolice państw europejskich. Przesłanie pod adresem Stanów Zjednoczonych jest proste – Chiny nie są zainteresowane eskalacją sporów i konfliktów, a powołanie rosyjsko – chińskiego aliansu wojskowego prowadziłoby do uruchomienia takiego scenariusza. W przypadku Europy przesłanie Pekinu jest nieco inne. Otóż chińskie władze pragną dać do zrozumienia, że nie chcą być stroną w rosyjsko – europejskim sporze i oczekują podobnej postawy od Europy, jeśli chodzi o chińskie zadrażnienia z Ameryką. Ma to, jak można przypuszczać związek z ostatnimi decyzjami Francji i Niemiec o wysłaniu okrętów wojennych obydwu państw w rejon Morza Południowochińskiego, co mogło być odczytane jako zacieśnienie współpracy Europy z blokiem OUAD. Przywoływany przez dziennik Ni Lexiong, analityk z jednego z szanghajskich think tanków powiedział, że wejście Pekinu w sojusz wojskowy z Rosją oznaczałoby w gruncie rzeczy znaczące ograniczenie pola manewru politycznego i „sprowadzało Chiny do narożnika”, czego należy za wszelką cenę uniknąć. Proszący zaś o anonimowość urzędnik powiedział dziennikarzom, że „prezydent Xi Jingping dobrze pamięta skutki rosyjsko – chińskiego pęknięcia jakie miało miejsce za czasów jego młodości.” Chiński przywódca, który lubi mówić o swej przyjaźni z Władimirem Putinem ma równie dobre relacje z Joe Bidenem i zdaniem analityków powodem jego ostrożności jest chęć uniknięcia ryzyka związanego z tym, że będzie „rozgrywany” w sytuacji zaostrzenia relacji między Stanami Zjednoczonymi a Rosją.
Stanowisko Pekinu przecina spekulacje w tym zakresie, które zaczęły się po zeszłorocznej, październikowej wypowiedzi Władimira Putina, który mówił, że Rosja „jest otwarta” na tego rodzaju sojusz, który, jego zdaniem „można sobie wyobrazić”. Wypowiedź chińskiego ministra obrony już została dostrzeżona w Moskwie i wzbudziła tzw. mieszane uczucia. Z jednej strony przywoływani przez media analitycy, jak np. cytowany przez Niezawisimą Gazietę Wasilij Kaszin z Instytutu Dalekiego Wschodu Rosyjskiej Akademii Nauk, mówią, że jest ona bezpośrednią konsekwencją linii sprowadzającej się do krytyki przez obydwa państwa samej idei sojuszy wojskowych. I w związku z tym „Nawet jeśli ich związek ma cechy charakterystyczne dla sojuszu to na poziomie retoryki będą mówić, że to jest bardzo bliskie partnerstwo, wzajemna pomoc i przyjaźń”. Z drugiej jednak redaktor naczelny dziennika Konstantin Remczukow już w ubiegłym tygodniu pisał, że Chiny odchodzą od polityki w której znalazłoby się miejsce w nowym światowym układzie sił dla wielu równorzędnych graczy i są w gruncie rzeczy zainteresowane zbudowaniem duopolu, w którym rolę głównych rozgrywających w swoich strefach wpływów odgrywałyby z jednej strony Stany Zjednoczone a z drugiej Chiny. Z perspektywy Moskwy taki scenariusz oznaczałby albo jej polityczna izolację, albo, co zważywszy na różnicę potencjałów, zaakceptowanie roli junior – partnera Chin. Rosjanie nie mogli też nie dostrzec, że chińskie oświadczenie pojawiło się momencie, kiedy w Pekinie trwa Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych w trakcie którego podejmuje się decyzję o gospodarczej strategii kraju na kolejną, XIV pięciolatkę i że zbiegło się ono w czasie z nałożeniem na Moskwę przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską kolejnych sankcji.
Najlepszym przykładem do czego prowadzić może nierównomierne chińsko – rosyjskie partnerstwo jest zdaniem wielu rosyjskich obserwatorów sytuacja w Azji Środkowej, w której rosyjskie wpływy są wypłukiwane przez Chiny. Zdaniem ekspertów moskiewskiego Centrum Carnegie Pekin, który pierwotnie zainteresowany był przede wszystkim ekspansją kapitałową i inwestycyjną, obecnie przystąpił do umacniania swych wpływów politycznych. Istnieje wiele przesłanek na to, że ostatni przewrót w Kirgizji, najbiedniejszym i najbardziej gospodarczo i kapitałowo uzależnionym od Chin kraju regionu, nastąpił albo z inspiracji albo za milczącym przyzwoleniem Pekinu, a obecny prezydent Sadyr Dżaparow ma liczne związki z Chinami. Zaś w grudniu ubiegłego roku dziennik Financial Times opisywał jak Timur Kulibayev, prywatnie zięć Nursułtana Nazarbajewa, lidera Kazachstanu zarobił 200 mln dolarów na budowie gazociągu do zamieszkałej przez Ujgurów prowincji Sinciang. W świetle ujawnionych materiałów Chiny mają na szeroką skalę korumpować elity państw Azji Środkowej umacniając w ten sposób swe wpływy polityczne.
W parze z umacnianiem wpływów politycznych postępuje też penetracja obszaru wojskowego, na co Moskwa jest szczególnie uczulona widząc w swej dominacji wojskowej główne, jeśli nie jedyne narzędzie, utrzymania wpływów. Raffaello Pantucci, analityk z brytyjskiego think tanku RUSI napisał niedawno, że przez lata błędnie uważano, iż w Azji Środkowej między Moskwą a Pekinem istnieje coś na kształt „niepisanego podziału obowiązków”. W świetle tej teorii Chiny miały swą uwagę skupiać na kwestiach ekonomicznych a Rosja na polityce bezpieczeństwa. Nawet jeśli, uważa Pantucci, taki układ istniał to dziś już należy do przeszłości. Chińska milicja do obowiązków której należy, jak pisze brytyjski analityk, dbanie o bezpieczeństwo obywateli również poza granicami kraju nie tylko szkoli odpowiednie służby w Uzbekistanie, a oddziały specjalne Chin i Kirgistanu organizowały wspólne manewry, ale również zawarła porozumienia w sprawie wspólnych patroli w Kazachstanie, Uzbekistanie i Kirgizji. Celem tych operacji jest z jednej strony lepsza ochrona chińskich specjalistów i managerów pracujących w tych krajach, z drugiej zaś walka z ujgurską diasporą. Niezależnie jednak od motywów, które przyświecają Pekinowi należy mówić o zmianie jego polityki i bardziej stanowczym bronieniu swych interesów.
Obiektywnie rzecz biorąc wzrost chińskich wpływów prowadzi do zmniejszenia oddziaływania Moskwy, która jeszcze kilkanaście lat temu uważała Azję Środkową za domenę swych wyłącznych wpływów. Dziś co najwyżej można mówić o współkształtowaniu przez Federację Rosyjską polityki regionu. Gdyby taki model relacji chińsko – rosyjskich miał się utrwalić, to zdaniem wielu ekspertów w obliczu narastającej dysproporcji potencjałów Moskwa będzie zawsze słabszym partnerem zmuszonym godzić się na wzrost znaczenia Pekinu. Strategiczny sojusz między obydwoma państwami, o którym dzisiaj jest mowa, w gruncie rzeczy pozbawiałby Rosję możliwości manewru w obliczu konfliktu z Zachodem a w dłuższej perspektywie działał wyłącznie na korzyść Chin.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/541762-chiny-nie-chca-sojuszu-wojskowego-z-rosja